Jak wyglądał upadek Rzymu?

Upadek cesarstwa zachodnio-rzymskiego jest zdecydowanie jednym z najważniejszych w historii ludzkości. Gdy imperium, które przez całe wieki dominowało wokół basenu morza śródziemnego, rozpadło się pod naporem wrogów i wewnętrznych kryzysów, sytuacja polityczna i kulturowa zmieniła się nieodwracalnie. Jednym z wydarzeń, które miało “rozpocząć” upadek Rzymu, miało być przekroczenie Renu przez plemiona barbarzyńców, przyszłych zdobywców rzymskich terytoriów. 

Historycy od wieków postrzegali zimę roku 406 naszej ery jako początek upadku cesarstwa

.Nowe badania wskazują, że powszechnie akceptowana wersja o przeprawie przez Ren w 406 roku naszej ery, tradycyjnie uznawana za kluczowy moment upadku Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie, mogła zostać wyolbrzymiona lub błędnie zinterpretowana przez kronikarzy i historyków. Niektórzy historycy podważają koncepcję, która przedstawiała rzekę Ren jako swego rodzaju nieprzepuszczalną granicę, podkreślając, że była ona często pokonywana zarówno przez Rzymian, jak i barbarzyńców. 

Historycy od wieków postrzegali zimę roku 406 naszej ery jako początek upadku cesarstwa, upadku, którego w tamtym momencie nie można było powstrzymać. Według tradycyjnych przekazów, koalicja plemion Wandali, Alanów i Szwabów przeprawiła się przez zamrożoną rzekę, by następnie zadać klęskę rzymskim wojskom, rozpoczynając tym samym upadek całego organizmu państwowego. 

Niektórzy badacze wskazują jednak, że jedno z kluczowych źródeł informacji o tym wydarzeniu, tzw. List Hieronima zostało ukształtowane bardziej przez teologię i tradycję literacką niż przez bezpośrednie fakty historyczne. Ten wybitny wczesnochrześcijański uczony pisał w swoim liście o germańskich atakach, które miały pustoszyć terytoria rzymskiej Galii. 

“Moguncja, niegdyś szlachetne miasto, została zdobyta i zburzona, a tysiące zamordowano w jej kościele. Wormacja została pokonana po długim oblężeniu. Potężne miasto Reims, Amiens, Arras i Strasburg zostały przekazane Germanii, a Akwitania, poza kilkoma miastami, została spustoszona. Miasta cierpiały nie tylko od mieczy wrogów, ale i od głodu wewnątrz. O Tuluzie nie mogę mówić bez łez, bo nie upadła tylko dzięki wysiłkom jej świętego biskupa” – pisał Hieronim. Historycy poddający w wątpliwość klasyczną wizje przekroczenia Renu argumentują, że choć list Hieronima jest często przytaczany jako dowód na istnienie inwazji na dużą skalę, może być on tekstem o charakterze moralizatorskim, nie historycznym. 

Stan wiedzy o tym, jak przebiegał upadek Rzymu, może ulec zmianie?

.Co więcej, opis Hieronima w dużej mierze opiera się na pracach wcześniejszych autorów rzymskich, zwłaszcza Ammianusa Marcellinusa, którego dzieło Res Gestae opisuje alemański najazd na Moguncję, mający miejsce dziesiątki lat wcześniej. Czołowy historyk zajmujący się ponowną interpretacją przekroczenia Renu, Mateusz Fafinski przypuszcza więc, że Hieronim mógł na potrzeby swojego listu łączyć faktyczne wydarzenia historyczne z opowieściami sprzed lat. Fafiński zadaje także pytanie, czy  Hieronim mógł być tak dobrze poinformowany o wydarzeniach w Europie Zachodniej – w końcu mieszkał już od ponad 20 lat w Betlejem na Bliskim Wschodzie.

Co więcej, badania polskiego historyka podważają również tezę, że Ren stanowił w tych czasach nieprzepuszczalną granicę. Zamiast wyznaczać wyraźną granicę między światem rzymskim a zewnętrznymi „barbarzyńcami”, rzekę często przekraczali zarówno Rzymianie, jak i północni sąsiedzi. Przedstawienie Renu przez Hieronima jako przełamanej linii obronnej wydaje się być raczej elementem dramatycznego zabiegu literackiego niż odzwierciedleniem rzeczywistości militarnej. 

Stan wiedzy na temat tego, jak faktycznie wyglądał upadek Rzymu, może więc ulec zmianie, zwłaszcza, jeżeli historycy natrafią na więcej wskazówek, rzucających nowe światło na tak ważne wydarzenie w historii Europy.

Maciej Bzura

Polski Rzym –Franciszek Smuglewicz i Domus Aurea

.Ruiny Złotego Domu Nerona są wyjątkowym świadkiem polskiej obecności w Wiecznym Mieście. Gdy zwiedził je prezydent Francji Emmanuel Macron, zachwycił się antycznymi malowidłami i filmem zrealizowanym na podstawie XVIII-wiecznych rysunków polskiego artysty – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK.

„Wysublimowana wizyta, absolutnie fantastyczna. Włoski geniusz jest niezwykłą siłą tego kraju, fundamentem i istotnym elementem przyszłości Europy”. Takie słowa wypowiedział oczarowany Macron, a następnie zapisał je w księdze honorowej Domus Aurea, który zwiedził w towarzystwie ówczesnego włoskiego premiera Paola Gentiloniego i ministra kultury Daria Franceschiniego. W tej samej księdze Gentiloni dodał od siebie, że „kultura pomaga zastanowić się nad naszą wspólną historią”. W krótkiej rozmowie z dziennikarzami prezydent Francji stwierdził: „Domus Aurea jest wspaniały i inspiruje”; z entuzjazmem odniósł się nie tylko do pracy archeologów i architektów w nim pracujących, ale też do pracy specjalistów w zakresie nowych technologii, dzięki którym mógł zobaczyć znakomity zabytek w „rzeczywistości rozszerzonej”. Chodzi o dokument filmowy wykonany w technologii 3D, ukazujący wirtualną rekonstrukcję pałacu Nerona; ta wizualizacja jest możliwa dzięki przerysom malowideł wykonanym w dawnych czasach, zwłaszcza w 2. poł. XVIII w. Czy znakomity gość zapamiętał nazwiska tych, którzy od XV wieku przychodzili do wnętrz pałacu, by kopiować poszczególne sceny i motywy dekoracyjne? Byli wśród nich m.in. Filippino Lippi, Rafael Santi, Francesco d’Ollanda, Michał Anioł i Franciszek Smuglewicz. To dzięki nim od czasów renesansu po połowę XIX wieku setki pałaców w Europie, a także na innych kontynentach zostało ozdobionych scenami i motywami dekoracyjnymi – przede wszystkim groteskami – rodem ze Złotego Domu Nerona. M.in. dlatego Macron mógł powiedzieć, że „Złoty Dom inspiruje”, a Gentiloni o kulturze (artystycznej) jako „wspólnej historii”.

Ten ogromny i wspaniały obiekt znajdujący się tuż obok Koloseum, ale skryty pod ziemią (po śmierci Nerona i potępieniu pamięci o nim – damnatio memoriae – zbudowano na nim termy cesarzy Tytusa i Trajana), jest tylko niewielką częścią ogromnego niegdyś kompleksu obejmującego Palatyn, część Forum Romanum i teren, na którym z czasem wzniesiono amfiteatr Flawiuszów, zwany – za sprawą wielkiego posągu Nerona – Koloseum. Oto historia niezwykłego zabytku, w której poczesne miejsce zajmuje nasz rodak – Franciszek Smuglewicz.

WŻywocie Nerona Swetoniusza, z którego obficie czerpał Henryk Sienkiewicz, pisząc Quo vadis, odnajdujemy taki oto opis: „Swój pałac wzniósł na przestrzeni od Palatynu aż do Eskwilinu. Nazwał go najpierw »Przechodnim«. Wkrótce ten pałac uległ pożarowi. Gdy został odbudowany, Neron nadał mu nazwę »Złoty«. Co do rozległości i przepychu tego pałacu, wystarczy podać te tylko dane. Jego przedsionek był tak wyniosły, że stał w nim posąg kolos stu dwudziestu stóp wysokości, wyobrażający samego Nerona; tak obszerny, że mieścił potrójny portyk, każdy długości tysiąca kroków. Była tam również sadzawka na kształt morza, otoczona budynkami na kształt miasta. Także partie wiejskie, urozmaicone polami uprawnymi, winnicami, pastwiskami, lasami, z całą mnogością wszelkiego rodzaju bydła i dziczyzny. W pozostałych częściach pałacu wszystko kapało od złota, migotało od drogich kamieni. W salach jadalnych pułapy były wykładane ruchomymi kasetonami z kości słoniowej, aby można było przez wydrążenia sypać z góry na biesiadników kwiaty i pachnidła. Na szczególną uwagę zasługiwała okrągła sala jadalna, która stale, dniem i nocą, na wzór wszechświata, obracała się dokoła” (Swetoniusz, Nero, 31). Z tego i z innych źródeł z epoki wiemy, że architektami tego ogromnego pałacu byli Celer i Sever, a jednym z malarzy dekoratorów był Famulus (Fabulus). Czy to jemu zawdzięczamy te ogromnie zróżnicowane dekoracje ścian i sklepień, które tak zachwyciły Rafaela i dzięki jego biegłości w adaptowaniu antycznych wzorów i sprawności w malowaniu fresków trafiły do licznych pomieszczeń pałacu watykańskiego w czasach papieża Leona X? Wszakże dopiero dwa i pół wieku później, po kolejnych odkryciach archeologicznych, powstała ciesząca się wielką popularnością publikacja tych malowideł, w której powstaniu tak ważną rolę odegrał nasz rodak.

Ogromny pałac Nerona, wzniesiony po słynnym pożarze Rzymu w 64 roku, a więc zaledwie w ciągu czterech lat (Neron tragicznie dokonał żywota w roku 68), bardzo szybko został opuszczony za sprawą wspomnianego damnatio memoriae. Cenne marmury, złoto i mozaiki zdobiące ściany i posadzki zostały zerwane, co jest do dziś widoczne; wyniesiono też liczne dzieła rzeźbiarskie, ale pozostały wspaniałe malowidła ścienne i nieco mozaik na wyniosłych sklepieniach. W czasach dynastii Flawiuszów, Nerwy i Trajana wykonano ogromną pracę, by pałac przeklętego cesarza przestał istnieć. Na miejscu sadzawki, „wielkiej jak morze”, zbudowano Koloseum, nad częścią pałacu na wzgórzu Oppius wspomniane już termy; by zapewnić im stabilność, wzniesiono dodatkowe mury i wszystko zasypano gruzem. Na całe wieki mrok okrył szczelnym płaszczem tę piękną niegdyś budowlę. Z czasem na zrujnowanych trzęsieniami ziemi termach posadzono winnice. Do pierwszych, przypadkowych odkryć kilku pomieszczeń wypełnionych prawie po sklepienie gruzem, doszło w 2. poł. XV wieku, a odkrywane w nich malowidła nazwano groteskami (od włoskiego grotte – groty). Przybiegali tu w XVI wieku liczni artyści i badacze antyku, a wreszcie także papież Juliusz II, gdy się dowiedział o odkryciu w tej okolicy grupy Laokoona. Niebawem uznano, że odkryte „groty” to ruiny term Tytusa, i tak zostało po początek XIX wieku, choć niektórzy miłośnicy antyku, wśród nich Polak – August Fryderyk Moszyński – domyślali się innej funkcji ogromnej budowli.

Po okresie wielkiej popularności zdobionych malowidłami „grot” w czasach renesansu ich pełnowymiarowe odkrycie przyszło dopiero w latach 60. i 70. XVIII wieku. Najpierw eksplorował je Brytyjczyk Cameron i opublikował książkę na temat ich architektury, a następnie – ze specjalnym pozwoleniem papieża Piusa VI – w latach 1774–1775 rzutki rzymski antykwariusz Ludovico Mirri oczyścił z gruzu 16 pomieszczeń. Zatrudnił dwóch rysowników – Smuglewicza i Vincenza Brennę, którzy w niezwykle trudnych warunkach dokonali czegoś w rodzaju pełnej dokumentacji malowideł. Wykonane przez Marca Carlonego na podstawie ich rysunków sztychy w liczbie 60 ukazały się w jednej z najpiękniejszych i najbardziej poszukiwanych na przełomie wieków XVIII i XIX książek służących jako wzornik. Dziełu temu, pt. Vestigia delle Terme di Tito e le loro interne pitture, towarzyszył uczony komentarz księdza Giuseppego Carlettiego. Dzieło to dedykowano wspomnianemu już papieżowi i to właśnie w Watykanie odbyła się jego prezentacja. Już od 1775 roku organizowano wizyty w odkopanych pomieszczeniach, co Smuglewicz uwiecznił na pierwszej planszy publikacji Mirriego.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-jerzy-miziolek-polski-rzym-franciszek-smuglewicz-i-domus-aurea/

MB


Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 października 2025