Anna BIAŁOSZEWSKA: Uchodźcy. Żeby wiedzieć czy - trzeba wiedzieć jak

Uchodźcy.
Żeby wiedzieć czy - trzeba wiedzieć jak

Photo of Anna BIAŁOSZEWSKA

Anna BIAŁOSZEWSKA

Redaktor prowadząca Piękna Muzyki i działu kultura. Prawniczka. Pierwsza red. naczelna "Wszystko Co Najważniejsze" w latach 2013-2016.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Czy powinniśmy przyjmować uchodźców? Zanim powiemy „tak”, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie „jak”. To bowiem będzie fundamentem wszelkich działań, które będziemy podejmować, i problemów, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w ciągu najbliższych 20-30 lat – pisze Anna BIAŁOSZEWSKA

Ci, którzy znają historię Polski, nie mają wątpliwości, że udzielanie pomocy ludziom szukającym schronienia, walka w obronie wolności nie tylko własnego kraju, a także oddawanie życia w obronie innych to jeden z przymiotów Polaków, narodu, który kocha wolność dlatego właśnie, że musiał o nią z całych sił walczyć. Jest to oczywistością do tego stopnia, że zbędne wydaje się przywoływanie postaci Kazimierza Wielkiego, Jagiellonów, Sobieskiego czy też współczesnych.

Polska nigdy nie była państwem nacjonalistycznym. Nacjonalizm jest wbrew naszemu dziedzictwu i wszelkim tradycjom.

Zszokowana oglądałam paradę w Warszawie, gdy przez Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście maszerowali, niosąc z przodu krzyż, przedstawiciele ruchu nacjonalistycznego. I pomijam już cały kontekst polityczny, który łączy się z tą sprawą. Przywołam tylko słowa św. Jana Pawła II z ostatniej jego książki „Pamięć i tożsamość”, będącej swoistym testamentem dla nas: „Charakterystyczne dla nacjonalizmu jest bowiem to, że uznaje tylko dobro własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych. Patriotyzm natomiast, jako miłość do Ojczyzny, przyznaje wszystkim innym narodom takie samo prawo jak własnemu, a zatem jest drogą do uporządkowania miłości społecznej”. Nacjonalizm nie jest patriotyzmem, raczej jego wypaczeniem. Nie ma też wiele wspólnego z chrześcijaństwem, nawet gdy używa jego symboli.

Dlaczego piszę o wolności? Nie sposób zamknąć się na okoliczność, że Syria (podobnie jak Ukraina) jest oknem Rosji do odzyskania pozycji mocarstwa światowego. Rosja wydała setki milionów dolarów na wojnę na Ukrainie, dodatkowo dotknęły ją sankcje unijne, zatem kieruje swoje działania tam, gdzie łatwiej jej operować (a przy tym łatwiej jej manipulować własnym społeczeństwem.) Nie można nie wiedzieć, że cała pomoc humanitarna, w tym polskich organizacji takich jak PAH czy Caritas, która jest kierowana do Syrii, bez zgody Rosji nie trafi do ofiar wojny.

Bombardowania rosyjskie wypędziły wielu uczciwych ludzi z domów, a ze względu na wmieszanie fanatyków w tłumy uciekinierów Rosja chce również rozgrywać Europę. Nieprawdziwe są obrazy serwowane przez część stacji telewizyjnych, że uchodźcy to wyłącznie młodzi mężczyźni w sile wieku – każdą historię należy rozpatrywać indywidualnie, każdego człowieka należy traktować odrębnie, z zachowaniem szacunku i wiedzą o kulturze i zwyczajach osób, które do nas przybywają. Inaczej wchodzimy na poziom komunikatów „wszyscy Polacy to pijacy i złodzieje” – co budzi w nas sprzeciw, prawda?

Przyjmując uchodźców, musimy mieć świadomość, że zobowiązujemy się do zapewnienia bezpieczeństwa nie tylko obywatelom polskim, ale też przybyszom. Trzeba też pamiętać, że w krajach muzułmańskich ofiarami aktów terroru islamistów padają tak samo muzułmanie, jak i chrześcijanie, jezydzi, judaiści, ateiści. Z równym bestialstwem niszczone są świątynie i zabijani są kapłani każdego obrządku, a nawet odłamu islamu innego niż ten, który narzucić chcą terroryści.

Przyjmując uchodźców musimy mieć świadomość konieczności zapewnienia im domów, edukacji, opieki zdrowotnej, możliwości podjęcia pracy, nauki języka i zwyczajów.

Wcześniej, musimy znaleźć odpowiedź na pytanie: czy uchodźcy mają tutaj zostać na stałe, czy też do czasu, trudnego do określenia, aż będą mogli wrócić do swojego kraju, bo w zależności od przyjętej opcji trzeba ustalić dalsze działania. Doświadczenia krajów zachodnich wskazują że asymilacja w wielu przypadkach, nawet w drugim, trzecim pokoleniu jest niemożliwa. Obecna polityka imigracyjna państwa polskiego nie jest przygotowana do rozwiązania tych problemów w żadnym z wskazanych wariantów. Być może dlatego łatwiej powiedzieć „nie przyjmiemy wcale” niż „nie jesteśmy w stanie przyjąć, bo nasze państwo w tej kwestii istnieje niemal teoretycznie”. Ustalony ustawowo czas opieki nad cudzoziemcami i środki finansowe przeznaczone na ten cel są zbyt skąpe, aby mówić o jakiejkolwiek sensownej polityce imigracyjnej. Problemem jest choćby to, że w chwili uzyskania obywatelstwa polskiego dane imigranta były usuwane z bazy i osoba taka zaczynała nowe życie, z czystą kartą, bez możliwości ewentualnego sprawdzenia przez służby jej historii w razie jakiegoś zajścia. Sprawa do poprawy, ale takich spraw jest więcej. Tu więc ogromne pole do działania w ścisłej współpracy z państwami Unii. Jesteśmy krajem granicznym strefy Schengen i nie można lekceważyć faktu, że również przez nasze terytorium imigranci chcą się przedostać do UE. Wiele procedur, które wypracowano w czasach wojny w Czeczenii oraz w czasach imigracji z Rumunii, zarzucono, pracowników odpowiedzialnych za projekty z tego zakresu zwolniono, przedkładając kwestie ideologiczne nad kompetencje, a razem z nimi utracono wiedzę — coś, co jest podstawą trwałych i dobrze zarządzanych instytucji.

Państwo nie ma też swoich zasobów mieszkaniowych — pisała już o tym na łamach Wszystko Co Najważniejsze wójt gminy Wińsko, Jolanta Krysowata [LINK] — takie zasoby posiadają gminy i to na nich tak naprawdę spoczywać będzie cały ciężar związany przyjęciem uchodźców, a nie na władzach centralnych w Warszawie. Czas pobytu w ośrodku dla uchodźców jest ograniczony i nie wystarcza na zapewnienie imigrantom odpowiedniego wsparcia. To w gminach będzie trzeba rozwiązywać problemy związane z zapewnieniem edukacji, opieki medycznej — dla ludzi, którzy nie mają pracy, w niedostatecznym stopniu znają język, mają inne obyczaje. Dlatego uważam, że jakiekolwiek deklaracje na poziomie państwowym o przyjmowaniu „pakietów uchodźców” bez zgody gmin i ich mieszkańców są nieporozumieniem.

Jestem gorącą zwolenniczką korzystania z doświadczeń Szwajcarii, która kwestie decyzji o przyjęciu uchodźców pozostawiła właśnie w gestii gmin i mieszkańców. Jeśli gmina dysponuje mieszkaniami, lokalna społeczność zgadza się na przyjęcie uchodźców, to są oni przyjmowani, zapewniona jest im opieka lekarska, prawna i językowa. Uchodźcy mają obowiązek znajomości prawa lokalnego i nie jest w żadnym razie dozwolone zachowanie, które możemy obserwować w miastach niemieckich czy włoskich — niszczenie obiektów sakralnych, etc. Jeśli dochodzi do takiej sytuacji, najczęściej sprawa nie tylko trafia do sądu, ale gmina ma prawo podjąć uchwałę o usunięciu takiej osoby z jej terenu i jest to wykonywane w sposób bardzo sprawny, przez odpowiednie służby. Każda gmina, odpowiadając za swoich mieszkańców, jest w stanie też sama regulować, ile osób może przyjąć. Zapobiega to tworzeniu się enklaw, takich jak na północy i wschodzie Paryża, gdzie na ulicach dziś już nawet nie słychać języka francuskiego ani nie ma tam wejścia policja, straż pożarna, nie mogą wjechać karetki pogotowia. Trudno nie nazwać tej sytuacji inaczej, jak patologią. W pełni konsekwentnie należy wymagać od imigrantów przestrzegania prawa oraz znajomości języka.

Myślę, że dobrym pomysłem byłoby — o czym pisał Jerzy Polaczek [LINK]— przyjmowanie przez gminy oraz w miarę możliwości parafie w Polsce w pierwszej kolejności chrześcijan syryjskich — ze względu na kwestie asymilacji i różnic kulturowych oraz homogeniczność narodową i kulturową obywateli naszego państwa. Im najłatwiej byłoby się zaadaptować do naszych warunków, choć przyjąć powinniśmy i tych bardzo różniących się, jeśli tylko proszą o pomoc.

Kraje, które mają wyższy stopień różnorodności kulturowej i narodowej, niż Polska, nie mogą narzucać innym państwom swoich rozwiązań, a już na pewno tworzyć przymusu relokacji. Byłoby to nie tylko ze szkodą dla państw, którym takie rozwiązania są narzucane (pomijam to, że taki tryb procedowania jest sprzeczny całkowicie z podstawowymi wartościami Unii Europejskiej), ale także dla samych uchodźców, jako traktowanie ich z naruszeniem godności i praw człowieka, całkowicie niehumanitarne i uprzedmiotawiające. Jeszcze jest jeden aspekt, który warto poruszyć: nie możemy przyjmować zasady, że wszystkich imigrantów, którzy popełnią przestępstwo, będziemy odsyłać do Syrii – w takim razie stworzylibyśmy z tego państwa rodzaj kolonii karnej, bomby z opóźnionym zapłonem.

Mam mieszane odczucia w stosunku do argumentu podnoszonego przez Pawła Rabieja — o konieczności przyjęcia imigrantów ze względu na starzejące się społeczeństwo i potrzebę uwzględniania wskaźników PKB, jak również zachowania możliwości wypłaty emerytur.

Hasło „Europa potrzebuje rąk do pracy” trąci nieco neokolonializmem, obcym Polakom i Polsce.

Przede wszystkim nie mamy danych ludnościowych na temat tego, jak działa program 500+, ponieważ istnieje od niedawna i nie sposób ustalić trwały trend z niego wynikający. Pierwsze dane GUS są dość optymistyczne, ale kluczowe jest utrzymanie tego wzrostu przez kilkanaście, kilkadziesiąt lat, nie tylko wywołanie kilkuletniego piku na wykresie. Mamy także licznych imigrantów ekonomicznych z Ukrainy, którzy tutaj pracują i zakładają rodziny — prawdą jest, że każda eskalacja konfliktu ukraińskiego będzie powodowała dodatkowy napływ ludzi do Polski. Od 11 czerwca br. zniesione będą wizy dla Ukraińców do wjazdu na teren UE. Warto o tym mówić ale również w tym kontekście warto zreformować politykę azylową i ds. cudzoziemców — braki w tym zakresie stały się przyczyną drwin mediów, które dotarły do informacji dotyczących liczby azylantów ukraińskich w Polsce. Nie mamy sensownych programów asymilacyjnych, w szczególności nie musieliśmy się mierzyć z problemami uchodźców z tak bardzo odmiennego kręgu kulturowego jak teraz, choć gdybyśmy chcieli skorzystać z doświadczeń innych krajów, szybko można by to uzupełnić.

No i sprawa najważniejsza — terroryzm. Nie sądzę, żebyśmy całkowicie uniknęli aktów terroru, choć dzisiaj nie mamy z nimi do czynienia bezpośrednio na naszym terenie — jednak Polacy giną w zamachach. Czy zamykając granice dla uchodźców, odetniemy się od aktów terrorystycznych? Uważam, że to tylko kwestia opóźnienia wystąpienia tego zjawiska w Polsce, a nie jego zablokowania. Wiemy o zatrzymanych u nas osobach, powiązanych z islamistami, które chciały wjechać na teren UE. A ilu z nich się to udało pomimo zabezpieczeń? Wiadomo także, że są Polacy sympatyzujący z islamistami, walczący po ich stronie w Syrii – co będzie gdy wrócą do kraju? Ile osób przekonają do swoich racji? I czy wtedy otworzą się oczy, że islamizm i terroryzm używają różnych metod – nie tylko imigrantów? Już w tej chwili polskie służby ściśle współpracują z europejskimi w zakresie gromadzenia danych dotyczących osób sympatyzujących i powiązanych z terrorystami i przekazywania tych danych odpowiednim instytucjom. Nie mamy informacji czy usiłowano dokonać aktu terroru na naszym terenie i z pewnością nie dowiemy się o tym, do momentu ataku. Nasza izolacja od problemu to iluzja. Nie jesteśmy samotną wyspą na morzu.

.A co jest najważniejsze — trzeba oddać tym ludziom ich kraj. Trzeba też dać im szansę powrotu do ich domów, taką, jaką mają teraz (a przez wiele lat nie mieli) na przykład Polacy z Kazachstanu. Działania na rzecz wolności i pokoju w Syrii, zaangażowanie humanitarne oraz wojskowe powinny być podkreślane jako priorytety wszystkich państw.

Anna Białoszewska

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 maja 2017
Fot. Wikimedia/ Refugees in Hungary 2015