Anna BIAŁOSZEWSKA: "Moja Warszawa (3): Ukraina likwiduje pomniki dominacji. Co wzmacnia pytanie o Czterech Śpiących"

"Moja Warszawa (3)

Photo of Anna BIAŁOSZEWSKA

Anna BIAŁOSZEWSKA

Redaktor prowadząca Piękna Muzyki i działu kultura. Prawniczka. Pierwsza red. naczelna "Wszystko Co Najważniejsze" w latach 2013-2016.

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Na Ukrainie padają pomniki Lenina, przy aplauzie polityków z różnych partii, przy płynących z Polski wyrazach wsparcia dla narodu, który dokonuje rozliczenia z historycznym fałszem i krwawymi dyktaturami. A tymczasem tu, na miejscu, w Warszawie – stolicy wolnego przecież od lat kraju, gdy można dokonać takiego samego rozliczenia – wysuwa się argumenty przeciwko niemu, relatywizuje, spłaszcza znaczenie, nawet broni rzekomej „wartości historycznej”.

„Chwała bohaterom Armii Radzieckiej

Towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego,

pomnik ten wznieśli mieszkańcy Warszawy

1945 r. „

To napis na pomniku Braterstwa Broni, który ma powrócić na plac Wileński. Jedno to zdanie – bez niuansów, uderzające w twarz, czarno-białe, kryje w sobie więcej kłamstw niż zawiera wyrazów. Oto zinstrumentializowana wersja historii tego skrawka świata budowana przez dwa, a może nawet trzy pokolenia.

Trudno wytłumaczyć to ludziom, których rodzicom wpajano przez dziesięciolecia do głów, że bratni naród radziecki przyszedł z pomocą Polsce uwalniając ją od jarzma hitlerowskiego. Ludziom kształconym na „Historii Polski napisanej na nowo” nakładem wydawnictwa ZSMP, na powtarzanych w każde ferie zimowe „Czterech pancernych i psie”.

Propagandowa wersja „prawdy” tkwi w oczach ludzi, jak z okruchy szkła z diabelskiego lustra, skrzywiając, wypaczając widzenie.

Ale też trudno jest jednak winić mieszkańców Warszawy, za to że ludzie którzy tu przyjechali nie znają historii miasta. Przecież przez lata władze skrzętnie realizowały odgórne wytyczne niemówienia, a wręcz tępienia wszelkich przejawów pamięci, o tym co się działo na Pradze w czasie Powstania Warszawskiego i później. Ledwie w ostatnich latach zaczęła wracać pamięć o Żołnierzach Wyklętych. A oni byli mordowani właśnie tutaj – w praskich katowniach, przetrzymywani w obozie koncentracyjnym w Rembertowie, wyłapywani przez naszych „wyzwolicieli” na Lubelszczyźnie. Moja wiedza na temat ówczesnych wydarzeń też nie pochodzi z opracowań naukowych, została przekazana przez tatę i mieszkańców Pragi. Z góry proszę więc o wybaczenie osoby, które zajmują się badaniem naukowym historii jeśli pojawią się jakieś nieścisłości.

 „Chwała bohaterom Armii Radzieckiej

Towarzyszom broni,..”

Armia Czerwona nie wyzwalała Polski po to żeby była „wolna i niepodległa”. To była realizacja strategii podbijania terenów, które później podlegały Związkowi Radzieckiemu, tak samo jak wszystkie inne kraje satelickie ZSRR. Oni nie walczyli „za Polszu” ale „za Stalina, za Rodinu”. I było im całkowicie wszystko jedno, który kraj podbijają – wszędzie zaprowadzany był najlepszy ład sowiecki.

Mówienie dzisiaj, że żołnierze radzieccy mieli szlachetne intencje, albo nie wiedzieli jakie są następstwa ich działań, czy też że „nie mieli wyboru” jest krańcową naiwnością lub z premedytacją głoszonym kłamstwem. Nie chcę przypominać tego, o czym dziś mówi się już całkowicie oficjalnie, co pojawia się w pracach IPN, w dokumentach, w opracowaniach naukowców: o gwałtach, rabunkach, morderstwach  które nie miały nic wspólnego z prowadzeniem działań wojennych – zbyt dużo tych historii by je tutaj umieszczać. Zbyt wiele historii polowania na żołnierzy podziemia niepodległościowego wychodzi na światło dzienne. Zbrodnie w nieprzeliczonej ilości, o których latami milczano.

Do dzisiaj nie znamy liczby ofiar ani wszystkich nazwisk zamordowanych w katowniach praskich. Szacuje się – ale tylko szacuje – że w pierwszym dziesięcioleciu rządów komunistycznych zginęło bądź zmarło w więzieniach ponad 21 tys. ludzi.

 „którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego”

Pamiętacie może odcinek „Czterech pancernych i psa”, kultowego serialu peerelowskiego, poprzez który wpajano młodzieży jedynie słuszną wersję historii, prześlizgujący się po temacie Powstania Warszawskiego? Dzielna załoga ląduje w szpitalu, po walkach o Pragę, i nie mogą wziąć udziału w Powstaniu. Pobyt zaś w szpitalu naszych „mołodców”, którzy walczyli ramię w ramię z bratnią Armią Radziecką ukrywa to, co Krasnoarmiejcy rozpoczęli w tym czasie na Pradze.

Jeśli chcecie zobaczyć ślady tej działalności dzisiaj – nie znajdziecie ich. Niestety, na praskich budynkach gdzie mieściły się radzieckie katownie mimo tylu lat wolnej i niepodległej Polski, nie ma żadnych tablic, jeśli są tam dziś mieszkania to często przydzielone zostały rodzinom milicjantów i funkcjonariuszy aparatu represji.

Na praskich budynkach gdzie mieściły się radzieckie katownie mimo tylu lat wolnej i niepodległej Polski, nie ma żadnych tablic.

Oto, na wprost pomnika czterech śpiących – w budynku dawnej Dyrekcji Generalnej PKP – znajdowała się pierwsza siedziba warszawskiego Urzędu Bezpieczeństwa. Katownia, do której masowo zwożono już jesienią 1944 żołnierzy AK,  jeszcze gdy za Wisłą trwało Powstanie Warszawskie. Zwozili funkcjonariusze UB, będący jednocześnie żołnierzami Armii Czerwonej, przynoszącej „wolność i niepodległość” Polakom. Katowali, bili rurkami, polewali wodą, zabijali strzałem w potylicę – swoim znakiem firmowym, którym naznaczone są szczątki oficerów w dołach katyńskich.

Niedaleko, na Strzeleckiej 8 mieściła się kwatera główna NKWD na Polskę, a jednocześnie siedziba Smiersza, jednostki do zwalczania szpiegostwa pod kierownictwem gen. Iwana Sierowa, znanego również jako generał Iwanow, krwawego mordercy stalinowskiego, uhonorowanego przez Bieruta krzyżem Virtuti Militari w 1946 r. Brak tutaj miejsca na opisanie wszelkich „zasług” Sierowa – z tych które dotyczyły Polaków pozwolę sobie przypomnieć że był współodpowiedzialny za mord katyński, osobiście przeprowadził aresztowanie 16 przywódców Polski Podziemnej skazanych w pokazowym procesie moskiewskim, twórca systemu działań operacyjnych dla zniszczenia polskiego podziemia niepodległościowego. Zaś o zbrodniach Smierszu i tym jakie są próby obecnego przedstawiania tej organizacji warto przeczytać tutaj.

Na Strzelecką zwożono AKowców z terenów tzw. polski lubelskiej – tak właśnie – Żołnierzy Wyklętych, niezłomnych, których pamięć od niedawna wspominamy co roku 1 marca.

„Budynek przy ul. Strzeleckiej – wspomina Witalis Skorupka – to był istny kombinat. W piwnicach areszt, na parterze pokoje przesłuchań. Na piętrach stołówka i kwatery śledczych, strażników, oficerów NKWD i polskiej Informacji. Bardzo możliwe, że w jednym z tych pokoi urzędował generał Sierow, ilekroć przyjeżdżał do Warszawy. Wtedy zwiększała się liczba wartowników, częściej wjeżdżały samochody ciężarowe przywożące więźniów. Byliśmy bici metalowymi prętami, bito nas po twarzy, przypalano papierosami, wybijano zęby, polewano lodowatą wodą.

Wielu więźniów straciło życie podczas tortur. W piwnicach, nocą, wykonywano wyroki śmierci. Zazwyczaj strzałem z pistoletu w tył głowy. Ciała zabitych chowano na dziedzińcu przed budynkiem, tam, gdzie dziś stoją garaże. Podczas ich budowy w latach 70. robotnicy odkopali ludzkie kości. Ale komunistyczne władze chciały ukryć prawdę o przeszłości tego miejsca. Kości przysypano ziemią i zalano betonem. Leżą tam do dzisiaj.” (cytat. z Rzeczpospolitej 2001 r. „Pamiątki po generale Sierowie”)

„pomnik ten wznieśli mieszkańcy Warszawy”

Pomnik – zarówno ten jak i drugi, stojący obecnie w Parku Skaryszewskim „Pomnik Poległych Żołnierzy Armii Czerwonej” – był opracowany i „ideologicznie  nadzorowany” przez majorów Armii Czerwonej Nieńkę oraz Korolewa, na podstawie projektu Stefana Momota. Realizowało ten projekt Biuro Odbudowy Stolicy, przezwane przez Warszawiaków „Boże, ochroń stolicę”, polsko-radziecką instytucję powołaną rzekomo do odbudowania miasta, a z której polecenia zniszczono np. wiele zabytkowych kamienic, które można było uratować.  Działalność BOS nadaje się w ogóle na odrębną opowieść – nader spektakularna a mało jest znana.

Lokalizację pomnika wybrano nieprzypadkowo – plac Wileński był najbardziej reprezentacyjnym miejscem Pragi (analogicznie wybrano miejsce na umieszczenie Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie lewobrzeżnej) węzłem komunikacyjnym tuż przy dworcu, gdzie krzyżowały się główne trakty praskie. Wszystkie budynki wokół tego placu zostały zajęte przez władze radzieckie, oraz nowe władze ludowe, składające się z ludzi „pełniących obowiązki Polaków”. Stawianie pomników żołnierzom Armii Czerwonej było stałym elementem działań dowództwa, z jednej strony budującym morale żołnierzy z drugiej jako widoczny znak dla miejscowych kto przejął władzę. Trudno stwierdzić aby ten pierwszy pomnik na Pradze, jaki postawiła sobie Armia Czerwona wraz z władzą ludową i którego odsłonięcia dokonano  18 listopada 1945 r. był „wzniesiony przez mieszkańców Warszawy”, albo żeby ktokolwiek tychże pytał o zdanie w sprawie jego powstania. Mieszkańcy bowiem – z tych co pozostali – byli w tym czasie zastraszani.

Ponoć cokół pomnika został zawłaszczony z planowanego w tym miejscu obelisku księdza Skorupki. A opowieści że rzeźby żołnierzy zostały odlane z niemieckiej broni zarekwirowanej w Berlinie, dlatego są tak cenne – można włożyć między bajki.

***

Pomnik miał być zlikwidowany już w 1992 roku – tak, tak, wszystkich zdziwionych, którzy mówią że przecież nikt nie chciał go stamtąd zabrać uprzejmie o tym informuję – ale w sprawę wmieszał się niejaki… Stefan Momot, który argumentował że na jego projekcie nie było przecież pięcioramiennych gwiazd i że jego pomysł był świetny, to po prostu władza zmieniła wbrew projektowi, że chodziło o Kościuszkowców etc… Proszę zwrócić tylko uwagę że napis na pomniku, który zatwierdził BOS nic nie mówi o Pierwszej Dywizji, jedynie o Armii Czerwonej, w której skład rzeczywiście Kościuszkowcy wchodzili. Nota bene w czerwcu 1943 Wódz Naczelny i premier RP gen. Władysław Sikorski uznał wojsko Berlinga za „polską dywizję komunistyczną, o charakterze dywersyjnym”, samego jego twórcę za „zdrajcę, który zdezerterował z Wojska Polskiego”. 7 lipca 1943 attaché wojskowy RP w Stanach Zjednoczonych płk Włodzimierz Onacewicz wydał oświadczenie, w którym napisał, że „dywizja ta nie należy do Wojska Polskiego i jest Dywizją Armii Czerwonej pod rozkazami władz sowieckich”. I właśnie tym w istocie była, wbrew opowieściom peerelowskiej propagandy.

To tyle jeśli idzie o kwestie historyczne dotyczące konieczności upamiętnienia „bohaterów” walczących ramię w ramię z naszymi „wyzwolicielami”. A przypominam że na Pradze, przy Wisłostradzie stoi też pomnik Berlinga…

Kolejną próbę usunięcia pomnika podjęto w 2007 roku, niestety – jak widać dzisiaj – nieskutecznie.

***

Dzisiaj rocznica zamordowania generała Nila… więc nie pytajcie mnie co sądzę o pozostawieniu pomnika Czterech Śpiących, naprawdę, nie pytajcie co myślę gdy widzę padające pomniki Lenina i patrzę na Pragę…

Anna Białoszewska

24 lutego 2014 r.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 lutego 2014