Editio Cracoviae

W Krakowie zwykliśmy mówić: „nie da się”. I godzić się na kilka równocześnie przeprowadzanych remontów, które paraliżują nam dotarcie do pracy: rozkopanie połowy miasta w samym środku sezonu turystycznego nie należy pod Wawelem do rzadkości. Nauczyliśmy się też nie zauważać bazgrołów na murach naszych domów, zniszczonych chodników na osiedlach i tłoku w miejskich autobusach. Cieszymy się, bo zawsze mogło być gorzej. Jest tak, jakby w Krakowie czas się zatrzymał, jakby niewiele osób myślało o przyszłości.

Cieszymy się, że nasze miasto lubią turyści, więc z rezygnacją przez większą część roku oddajemy im do dyspozycji zabytkowe centrum, chowając się w swoich mieszkaniach na coraz bardziej zabetonowanych osiedlach. „Nie da się”, mówimy zamykając szczelnie okna naszych mieszkań przed smogiem, który wisi w powietrzu przez wiele dni w roku.