Eryk MISTEWICZ: Pourquoi j'aime la France?

Pourquoi j'aime la France?

Photo of Eryk MISTEWICZ

Eryk MISTEWICZ

Prezes Instytutu Nowych Mediów, wydawcy "Wszystko co Najważniejsze".  www.erykmistewicz.pl

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

.Najkrócej: za arystokrację rozumu. Za wartości, rozmowy, idee i miejsca. Za wciąż niesłabnący poziom wzajemnego szacunku między ludźmi, między tymi samymi ludźmi od wielu wielu lat, mimo niesprzyjających warunków, huraganu zmian na zewnątrz. Za kultywowane zwyczaje, często niezrozumiałe dla świata poza Francją. Za klasę, z jaką niezmiennie od kilku już lat wskazywany jest stolik, za niewymuszony uśmiech, pamięć do nazwiska. Za rytuały codzienności.

A najbardziej chyba: za księgarnie.

Z tą największą, już nieistniejącą, w siedzibie byłego banku na Champs Elysées pod 52. Z autentycznym potężnym sejfem, suwnicami i półmetrowej grubości wrotami ze zbrojonej stali. To „Virgin Megastore” w samym centrum Pól Elizejskich. Ostatnio sieć księgarni „Virgin” wycofała się z Francji. Być może – cóż – znów będzie tu bank?

VIRGIN

.Ale i księgarnia przy „Les Deux Magots” i „Café de Flore”, otwarta w niedzielę już od 11, a więc po – tak, to mój paryski rytuał! – śniadaniu w „Café de Flore”. Dział spraw społecznych w księgarni L’Écume des Pages na 174 Bd. Saint-Germain liczy kilka tysięcy pozycji, filozofii także. Nowości, jeśli pojawiają się, to tylko wówczas, gdy księgarze sami zdecydują się daną książkę wystawić. Nie dlatego, że dostali ją z rozdzielnika. Nie dlatego, że muszą. Nie dlatego, że po prostu pracują.

Przypominam sobie polskie księgarnie: jeden z większych działów to poradniki z cyklu „jak zarobić wielkie pieniądze”, niezależnie czy w marketingu czy w Public Relations. Jak zarobić wielkie pieniądze… Jak zarobić wielkie pieniądze… Wielkie pieniądze.

Uśmiecham się i zatapiam wśród aktualności, prądów, myśli, sporów, dyskusji, gloss.

Niektóre z nich toczą się jeszcze w pobliskich „Café de Flore” i „Les Deux Magots”. Bywalcy wiedzą, który stolik i kiedy jest okupowany przez których z państwa. Skład osobowy sygnalizuje też najczęściej tematy rozmów, później przekładanych na książki i teksty w pismach dostępnych w księgarni obok. I tak kręci się, napędza, finansuje, obieg intelektualny. Z Sorboną i Sciences Po niedaleko.

Ale też tym różnią się debaty, spotkania, kolokwia, prace podejmowane i dyskusje prowadzone we Francji od tych w Polsce. Jeśli jest wybór między „panelem A” zatytułowanym np. „świat idei, świat wartości, trendy świata przyszłości, hermeneutyka, filozofia” a „panelem B” nazwanym np. „jak szybko zarobić dużo pieniędzy” albo po prostu „dotacje unijne”, to we Francji oblegane są „panele A”, w Polsce zaś „panele B”.

.Arystokracja rozumu wciąż tu rządzi. I książki, które po prostu wypada znać. Bernard Pivot, nowowybrany prezydent Akademii Goncourtów, powiedział ostatnio, że czyta cztery-pięć godzin dziennie (nigdy w łóżku). A poza tym jeszcze pracuje, ocenia, pisze jedną-dwie powieści w roku, dziesiątki jeśli nie setki tweetów w serwisie Twitter, który polubił, i któremu zresztą poświęcił jedną ze swych ostatnich książek.

Są! Dzieła kompletne Simone Weil z Gallimarda i Paula Ricœur„Antropologia filozoficzna” z Seuil. Jest Michel Foucault, André Comte-Sponville, Alain Finkielkraut. Jest „Czas odpowiedzialności” Frédérica Lenoir wydana w Pluriel. „Panorama idei” autorstwa Jean-Marie Durand i Emmanuel Lemieux. I Pierre Bourdieu „Manet. Une Révolution Symbolique”.

Na pierwszym miejscu najlepiej sprzedających się książek… esej filozoficzny Frédérica Lenoir o szczęściu.

Nicolas Hulot o swoich snach. Jean d’Ormesson. Edgar Morin broniący lewicy.

Zapach idei. Zapach niewielkiej książeczki Baudelaire’a: „Rady dla młodych literatów”. Tak, cały wielki dział, do którego nigdy w księgarni tej nie wchodzę: książeczki dla dzieci. Homer. Homer. Homer dla dzieci!

I komiks. Komiks o filozofii. W najnowszym wydaniu Cités, piśmie Yves-Charlesa Zarki, czytam o nowej generacji filozofii, o „philo” wciskającej się wszędzie: do tygodników, bistro, stacji radiowych, na CD i DVD, wreszcie do komiksów.

I oto komiks, w którym dorastanie, wchodzenie w życie, przyjaźnie i miłości, wolność i uległość, siła i poddanie się, życie w korporacji, w pracy i w domu opowiadane są przez prace Schopenhauera, Michela de Montaigne, Hannę Arendt, Pascala, Derridę, Platona, Bernarda Henry-Lévy, Arysotelesa, de Sade, Guy Debord, Bourdieu, Konfucjusza, Alexis de Tocqueville, Kierkegaarda, Jean-Jacquesa Rousseau, Woltera, Kartezjusza, Freuda, Kanta, Leibniza…

KOMIKS

.Właściwie, dlaczego nie? Filozofia – tak, ten sam przedmiot rugowany ze studiów w Polsce, bo zbędny, prowadzący nie wiadomo do czego, na manowce poznania, do wiecznej tułaczki intelektualnej, gdy potrzebne są przecież ściśle określone umiejętności w świecie trochę przemysłowym, trochę technologicznym – tu we Francji wznoszona jest na piedestał. Tu tłumaczy świat.

Tutaj też wydanie książki zawsze jest świętem. Z publicznymi rozmowami z autorami, jak ta z Philippem Sollersem po wydaniu jego najnowszej powieści „Medium”, prowadzona przez Alexis Lacroix. Z publicznością z różnych grup społecznych, pełen przekrój Francji, w tym wypadku Paryża. Ale też jak spotkanie z Jeanem d’Ormesson w Strasburgu, w księgarni niedaleko l’Homme de Fer, i tłumem, po prostu tłumem nieprzebranym. Przyszedłem za późno i mogłem już tylko stać pośród ludzi spragnionych słowa.

Ale też wszędzie w przestrzeni miejskiej, jeśli reklamy – to coraz częściej, to jakże często reklamy książek, spektakli, ekspozycji muzealnych. Stacje metra. Wystawy kiosków. Okna butików.

Nie wiem, jak to Francuzi robią, z czego to się bierze, jak jest formalnie zorganizowane. Widzę efekt: polityka miasta i jego władz nie jest podporządkowana pobraniu jak najwięcej podatków i opłat od wszystkich, którzy (w tym wypadku) chcą coś ogłosić, ale w stymulowaniu, aby było CO ogłosić. Może to obniżone do granic opłaty dla reklamy tego typu dóbr, a może jeszcze inne sposoby władz, polityków, którym zależy, aby mieć do czynienia z wyedukowanym, realnie a nie tylko deklaratywnie wyedukowanym społeczeństwem.

Nie zdziwiłem się więc, gdy ogłoszono, że „przemysł kulturalny” stanowi we Francji siedmiokrotną wartość produkcji przemysłu samochodowego, produkcji spożywczej, rolnej. Tak, zdecydowanie, nigdy, nawet na dalekiej francuskiej prowincji, nie powinno mnie to dziwić.

Arystokracja rozumu i dyskusji, debaty, ścierania się poglądów przy otwartości na innych. Umiejętność, która sprawia, że dyskusje przypominają tu raczej symultanę szachową, niż przekrzykiwanie się w polskich studiach telewizyjnych. Posiłkowanie się przy tym książkami, brulionami, kwartalnikami opinii…

W tym świecie nie wypada nie znać Huntingtona i Toddta. „Subiektywności” Sartre’a, na nowo i wciąż wydawanego Jacquesa Derridy, Merleau-Ponty’ego, Lancana, Bruyerona, Lévi-Straussa.

CAFEDEFLORE

.Wracam do księgarni „L’Écume des Pages” na Saint-Germain zawsze, gdy jestem w Paryżu. Tam zresztą, w tej atmosferze, zrodził się dwa lata temu pomysł gromadzenia najmądrzejszych ludzi „stąd” i „stamtąd”, ich tekstów, analiz, przewidywań, i pieczołowitej zamiany ich myśli w formę kwartalnika opinii. Tak tu, w „L’Écume des Pages” i obok w „Café de Flore” w rozmowach z przyjaciółmi ze studiów w początkach lat 90., którzy później – traf chciał – budowali kampanie François Bayrou, Nicolasa Sarkozyego, UMP, pracowali w „Le Figaro”, bliskiej Sarkozyemu agencji Public Relations Image & Stratégie czy bliższej socjalistom Noé Com narodziła się idea wydawania w Polsce, po polsku, dla Polaków kwartalnika „Nowe Media”.

Natłok pism opinii przyprawia tu o ból głowy, uzmysławia dystans dzielący te dwa kraje – Francję i Polskę. Trzy szerokie regały tuż przy wejściu. Na wyciągnięcie ręki: Poésie, Première, Cahiers, Les Temps Modernes, Le Visage Vert, La Nouvelle Quinzaine Littéraire, Atellier du Roman, Ligne 13, Les Lettres & Les Arts, The Black Herald, CCP. Cahier Critique de Mouvement Poésie, Fario, 6 Mois. Le Tigre, Dissonances, L’Echaudee, La Revue des Livres, LBL.La Revue de Belles-Lettres, Neige d’Août…

No właśnie, jak można nie zachwycać się pismem zatytułowanym po prostu: Neige d’Août. Śnieg w sierpniu?

…Rehauts, PAN, Première Ligne, Voix d’Encre, Hippocampe, Ravages, Prochoix, Annales, Réseaux, Histoire & Livres, Migrance, Le débat, Commentaire, Communications, Charles, Agone, Le Mouvement Social, Raisons Politiques, Tous Urbaines, Au Fait, Transfuge, Revue des Deux Mondes, Schock, Capricci, Georges, MUZE, Feuilleton, L’Elephant, Kanyar, Grandhika, Books, Incidence, Private, Desports, France Culture Papiers…

Jest też miesięcznik XXI. Rozmawiałem niedawno z Patrickiem de Saint-Exupérym, jego „Manifest XXI” (napisany wraz z Laurentem Beccarią) publikowaliśmy w „Nowych Mediach”. Rozmawialiśmy o tym, jak wydają XXI, swoje pismo, trzymając w ryzach jakość: zero odstępstw na rzecz reklamy, marketingu czyichś produktów czy idei. Czytelnicy ich szanują, ba, kochają! Kupują, popularyzują, promują. Chcą czytać, chcą wiedzieć!

L’art du Comprendre. Wydanie 22. W podtytule: Antropologia filozoficzna. Antropologia historyczna. Hermeneutyka. Solidna praca zbiorowa pięknych ludzi, pięknych mózgów epoki.

I dalej – wciąż w tej jednej księgarni, na trzech regałach, jedna obok drugiej – Long-Cours z reportażami, Les Études Philosophiques, Page, La Revue d’Anthropologie des Connaissances, Thauma, Europe, Inutits, Dans la Jungle, Peut-Etrê, A.I.A.M, Phoenix – Cahiers Littéraires Internationaux, Bout du Monde, Le Belliever, Ecoren, Revue Critique d’Ecologie Politique, Tank. Pensez Fort! – z dopiskiem: Vanitas Vanitatum.

Nie sposób bez tej lektury zrozumieć świata, pojąć głębiej, przewidzieć, dookreślić, a być może narzucić trafne rozwiązania. Nie sposób osiągnąć sukces. Nie sposób wiedzieć, dlaczego coś działa, a coś innego, mimo że przecież równie dobre, często za większe pieniądze zbudowane, w ogóle nie ma i nie będzie miało szans.

zdjęcie

.A… Barbarowie? A ten świat obok… Przecież istnieje?  Przecież nie wszyscy siedzą w brasseriach i w swych czarnych Moleskinach notują pomysły na teksty do periodyków, sztuki teatralne, powieści… Tak, Barbarowie, którzy nie rozumieją, nie potrafią, nie mają w ogóle takich potrzeb, przecież są obok. I to nie tylko ci napływający z Południa. „Ludzie którzy”.

Istnieją. Można ich zmieniać, cywilizować, kultywować, jak chce francuska lewica lub zmieniać siłą, a gdy będzie ich tak wielu, że stanowić będzie to wielki problem (dziś wciąż jeszcze „ledwie” problem), nie wpuszczać, rugować, utrudniać i ekspulsować. Inaczej: wyrzucać.

I debata, rozmawianie o tym, jakie rozwiązania przyjąć; wypracowywanie stanowisk, bo może nie jesteśmy najmądrzejsi, może ktoś ma lepszy pomysł…? Bo – uwaga, to ważne – władza, choćby wynikająca z demokratycznego wyboru, nie jest nieomylna, Bo dziś jest władzą, jutro opozycją. Ale też: bo wpierw jesteśmy mądrymi ludźmi, a potem dopiero nad wybierają (cóż, inni mądrzy ludzie, arystokracja rozumu właśnie) i zostajemy wyniesieni do funkcji publicznych. I zarządzamy dobrem wspólnym.

To też w nich lubię. Gdy Francuzi mają problem, gdy elity Francji mają problem, jak choćby z Dieudonné, z antysemityzmem, koniecznością dookreślenia granicy tego, co publiczne, a tego, co prywatne; granicy między wolnością a bezpieczeństwem, rozmawiają, spierają się, dyskutują. Intelekt zawsze jest tu ważniejszy, niż siła. Zawsze.

Cités z podtytułem Filozofia – Polityka – Historia. I najnowsze wydanie Romantisme nr 162 („Revue du dix-neuvième siècle”). I Conference nr. 37. I Critique już wydanie 799. Chociaż solidne Annales (w podtytule: Historia. Nauka. Społeczeństwo) właśnie świętują 68 rok wydawania. I Esprit numer 400. Z tematem wiodącym: „Życie na kredyt. Historia ciągłego zadłużania”.

I odkryty zupełnie przypadkiem stosik pisma Égoïste. Stare już wydania z przejrzyście wydanymi, piękną czcionką, ze światłem, przestrzenią, oddechem tekstami Jean d’Ormesson, BHL… I piękne, fantastyczne grafiki, czarno-białe fotografie. Pismo wydawane z oddechem, bez pośpiechu, utrzymujące poziom licząc, że będą czytelnicy, że ktoś potrzebować będzie treści, idei, wartości, dyskusji; że pytania zadawane w zaciszu domowym i przestrzeni publicznej nie będą ograniczały się tylko do tego, co głośne, medialne, przykuwające uwagę Barbarii klaszczącej, rechoczącej, zaspokajającej najprostsze potrzeby. Barbarii nie potrzebującej właściwie już ani czytać, ani pisać.

I Hermès wydawany przez CNRS Éditions. Z Dominikiem Woltonem, który przygotowuje w tej serii pozycje poświęcone komunikacji masowej, a z którym miałem przyjemność spotkania w Warszawie, w rezydencji Ambasadora Francji Pierre Buhlera.

BOOOK

.Francuskie elity mają takie miejsca jak ta księgarnia; mają kwartalniki opinii, pisma wydawane dwa-trzy razy w roku, gdy zbiorą się mądre, naprawdę mądre teksty; bez pośpiechu, w pietyzmie. Mają takie miejsca jak „Café de Flore”. Mają wydawców. I książki które pachną. Które pachną!

Skąd mamy wziąć elity, jeśli nie z sieci? Nie mając już księgarń z prawdziwego zdarzenia; nie mając książek prawdziwych, albo mając ich coraz mniej; nie doświadczając dyskusji, sporów o to, co naprawdę najważniejsze; nie mając nauki „na poważnie”; nie mając opuszczającej kraj lub popadającej w letarg inteligencji, skąd mamy ją wziąć?

Uhonorować tych, którzy przeżyli.

Wskazać, odnaleźć, wesprzeć, publikować nowych.

Dobrze, że jest takie miejsce jak Wszystko Co Najwazniejsze.pl. Chciałbym, żeby redakcji wszystko, co zaplanowała, udało się. Także wynajdowanie, wspieranie, promowanie nowej, młodej, twórczej Polski. Będę tu czasami pisał.

I pozdrawiam, zabieram się za przygotowywanie kolejnego wydania „Nowych Mediów”. Już wiecie, gdzie się narodziło. I wiecie, dlaczego pachnie.

Eryk Mistewicz
Paryż, 13 stycznia 2014

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 stycznia 2014