Jadwiga EMILEWICZ: Kraków. Dziesięć pomysłów dla lepszego miasta

Kraków. Dziesięć pomysłów dla lepszego miasta

Photo of Jadwiga EMILEWICZ

Jadwiga EMILEWICZ

Poseł IX kadencji Sejmu. B. minister rozwoju, przedsiębiorczości i technologii, pełnomocnik rządu ds. udziału Polski w odbudowie Ukrainy. Absolwentka i doktorantka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stypendystka Uniwersytetu Oksfordzkiego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Pierwszą z rzeczy, jakich mi brakuje w moim mieście, jest otwartość na pomysły mieszkańców i realna z nimi rozmowa. Kraków jest „robiony” przez polityków i urzędników w zaciszu gabinetów spowitych dymem cygar – pisze Jadwiga EMILEWICZ

.Dlatego chciałam przedstawić dziesięć pomysłów na Kraków jako obszar rozmowy ze wszystkimi, którym dobro naszego miasta leży na sercu.

Wszystkie pomysły odpowiadają na co najmniej jedno z trzech kluczowych wyzwań, które w moim przekonaniu stoją przed dzisiejszym Krakowem. Są nimi smog, transport oraz jakość rynku pracy.

Jakość powietrza przestała być abstrakcyjnym tematem, wrzuconym przez środowiska ekologiczne w poprzedniej kampanii wyborczej. W debacie publicznej jakość powietrza urosła – zgodnie z prawdą – do największego problemu i bariery rozwojowej Krakowa.

Złe powietrze obciąża wizerunek miasta, zarówno wobec turystów, jak i inwestorów. Kraków musi uporać się ze smogiem, i to szybko.

Walki ze smogiem nie da się wygrać tylko na poziomie lokalnym ani tylko na poziomie centralnym. Poza przyspieszeniem procesu wymiany pieców należy już teraz opracować (1) skuteczny, choć niekoniecznie opresyjny mechanizm kontroli palenisk, a docelowo (po wejściu w życie pełnego zakazu) monitoring emisji dymu w ogóle, co powinno zawierać zarówno wątki technologiczne (drony, czujniki rozproszone, etc.), jak i prawne (uprawnienia straży miejskiej czy innych służb, kontrola na obszarach, gdzie nie ma straży miejskiej czy gminnej, a problem jest duży).

Kolejnym krokiem jest (2) utworzenie w mieście stref bezemisyjnych. Wprowadzenie wzorem Berlina stref ograniczonego ruchu według kategorii emisji wymaga zmian w polskim prawie. Niezależnie od tego kierunku działań należy wprowadzać i rozszerzać strefy, w których dozwolony jest tylko transport bezemisyjny: pieszy, rowerowy oraz elektryczny. Powinno to dotyczyć miejsc o wyjątkowo niskiej przewiewności (historyczne centrum miasta, obszary o wyjątkowo gęstej zabudowie), mające równocześnie potencjał spacerowy, handlowy, rekreacyjny itd.; strefy bezemisyjne powinny być zatem powiązane z wprowadzeniem w tkankę miasta nowych terenów zielonych, woonerfów itp. Wreszcie (3) zero autobusów napędzanych silnikami Diesla w centrum, nawet jeśli spełniają normę Euro 6. W perspektywie 8-10 lat w obrębie II obwodnicy transport publiczny powinien mieć tylko i wyłącznie charakter bezemisyjny.

Wymiana taboru na elektryczny (lub inny bezemisyjny) nie wystarczy. To dobrze, że Kraków ma relatywnie młodą flotę tramwajową i autobusową, ale cóż z tego, skoro autobusy (a czasami i tramwaje) stoją w korkach? Dlatego kolejnym priorytetem jest (4) rozpoczęcie projektu budowy bezkolizyjnego, szybkiego i lekkiego miejskiego transportu szynowego („krakowskiego metra”).

Kraków jest komunikacyjnie zatkany i budowa jednej linii tramwajowej raz na kilka lat nic tu nie zmieni. Miastu i jego mieszkańcom potrzebna jest szybka i wygodna alternatywa dla samochodów, a może ją zapewnić tylko bezkolizyjny transport szynowy. W jakiejś mierze funkcję tę może pełnić Szybka Kolej Aglomeracyjna, której sieć jest wreszcie (za wolno, za późno, ale dobre i to!) rozwijana i łączona z systemem miejskiej komunikacji zbiorowej. SKA nie obejmie jednak całej powierzchni miasta, szczególnie centrum. Dlatego konieczny jest uzupełniający system podziemny, zapewne w formule lekkiego metra, i dalsze odkładanie decyzji o jego budowie nie ma żadnego sensu – tym bardziej że krakowianie w referendum wypowiedzieli się jednoznacznie za takim rozwiązaniem.

Problemem powiązanym, choć, o dziwo, dalej nierozwiązanym, jest (5) rozwój i spójność sieci ścieżek rowerowych. W tym punkcie krakowianie byli w referendum prawie jednomyślni, a my dalej żyjemy tym, czy miasto rocznie zbudowało pięć czy piętnaście km ścieżek, podczas gdy trzeba zbudować ich ok. 200 km, żeby system miał sens, czyli był funkcjonalny i bezpieczny.

Zarówno wymiana pieców, jak i programy osłonowe dla objętych nią mieszkańców kosztują. Jeszcze więcej kosztują inwestycje w transport zrównoważony, szczególnie w metro, nawet to lekkie. To miliardy złotych, których nie ma w obecnym budżecie miasta. Kraków potrzebuje szybko zwiększyć swoje dochody, a można to zrobić tylko w jeden sposób: przez gwałtowny rozwój gospodarczy.

Pierwsze, co musimy zrobić, to zmienić wizerunek miasta na zewnątrz. Standardowy odbiorca działań promocyjnych Krakowa dalej ma wrażenie, że warto tu przyjechać dla Sukiennic i obwarzanków. Tymczasem Kraków ma dużo więcej do zaoferowania światu i dlatego warto (6) diametralnie zmienić zewnętrzny wizerunek naszego miasta, stawiając na sektor wysokich technologii i jakość krakowskiego rynku pracy. Kraków jest wiodącym ośrodkiem akademickim, siedzibą wielu firm technologicznych już nie tylko z obszaru IT oraz najbardziej interesującym polskim hubem startupowym. Z dziesięciu najlepszych polskich startupów siedem wywodzi się z Krakowa. Dlaczego się tym nie chwalimy? Tymczasem w narracji władz miasta Kraków jest przede wszystkim mekką turystyki krajoznawczej. Powoli – zbyt powoli – staje się celem turystyki biznesowej. Pozycja miasta na globalnej mapie inwestycji i współpracy B+R jest niezwykle słaba, a urząd i jego agendy nie czynią skutecznych starań, żeby wykorzystać najbardziej obiecujące siatki relacji oraz promocji, związane zarówno z obecnością międzynarodowego biznesu (w tym BPO), jak i współpracą jednostek naukowych. To stracone szanse i największy niewykorzystany potencjał Krakowa. Tę wajchę można przestawić w trzy miesiące po wyborach.

Zmiana wizerunku jest warunkiem do realizacji zasadniczego i w mojej osobistej opinii najważniejszego celu tej listy – nowego impulsu inwestycyjnego Krakowa. Musi on polegać na (7) sprowadzeniu do Krakowa dużych i nowoczesnych, zaawansowanych technologicznie inwestycji, w tym przemysłowych. Generalnie chodzi o takie inwestycje, które będą generować wpływy do budżetu miasta m.in. z tytułu CIT i pośrednio PIT, a to ten ostatni podatek jest podstawą finansów miasta.

Kraków, trochę niechcący, wyspecjalizował się w przyciąganiu usług biznesowych, teraz trzeba intensywnie pracować nad ofertą dla nowoczesnego, czystego przemysłu, który może się lokować na obrzeżach miasta, w tym na terenie kombinatu w Nowej Hucie. Wysokotechnologiczny przemysł w dużo większym stopniu niż najbardziej nawet nowoczesne usługi przełoży się na intensywność prac B+R, a to one tworzą najwyższą wartość dodaną i najlepiej płatne miejsca pracy, pozwalając w pełni wykorzystać fantastyczny potencjał krakowskich uczelni. Zaawansowany przemysł to również najlepszy możliwy klient dla krakowskich startupów, z których coraz więcej pracuje nad rozwiązaniami Industry 4.0. Krytycy mogliby powiedzieć, że w Krakowie nie ma już miejsca dla przemysłu. Nie jest to prawda. (8) Nowa Huta jest w rozumieniu przestrzennym ostatnią wielką szansą rozwojową Krakowa.

Wspomniany wyżej nowoczesny przemysł powinien się lokować w pierwszej kolejności na terenie kombinatu i w jego bezpośrednim sąsiedztwie. Nowe, wysokopłatne miejsca pracy zwiększą atrakcyjność wschodnich dzielnic miasta, ale konieczne jest również wzmożenie działań rewitalizacyjnych, tak żeby Nowa Huta stała się dobrym miejscem i do pracy, i do mieszkania, i do spędzania czasu wolnego. Projekty NH2 oraz NHP powinny zostać połączone, a to wymaga bardzo dobrej współpracy samorządu z rządem. Bez pieniędzy i gwarancji rządowych nie uda się uczynić z Nowej Huty drugiego gospodarczego płuca miasta – to projekt, który skalą przekracza wszystko, co obserwowaliśmy w Krakowie przez ostatnie 28 lat.

Kraków jest zamknięty na liczne środowiska, również obywatelskie, także na ekspertów krakowskich uczelni.

Dwa ostatnie wyzwania mają charakter horyzontalny, a podjęcie proponowanych działań zwiększy sprawność zarządzania miastem. Problemem Krakowa, jak to zaznaczyłam na wstępie, jest „kanapowy” charakter zarządzania. Kraków jest zamknięty na liczne środowiska, również obywatelskie, a kondycja krakowskiego budżetu obywatelskiego jest najlepszym tego dowodem. Jednym z niewykorzystanych środowisk eksperckich są krakowskie uczelnie. Dlatego proponuję (9) intensyfikację i instytucjonalizację współpracy z sektorem nauki (rektorami) przy określaniu priorytetów rozwoju gospodarczego Krakowa.

Uczelnie wyższe pełnią w Krakowie szczególną rolę. Po pierwsze, w fundamentalny sposób kształtują krakowski rynek pracy, a bez nich nie byłoby w Krakowie ani sektora IT, ani BPO, co jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że miasto dawno by zbankrutowało. Po drugie, uczelnie same w sobie są dużym pracodawcą, mając w Krakowie niezwykle wysokie kompetencje w wielu różnych dziedzinach i technologiach. Stąd jeśli zasadne są oczekiwania, żeby uczelnie były bliżej praktyki i biznesu, to i wpływ uczelni na krakowską rzeczywistość powinien być większy. Uczelnie powinny zarówno być zapraszane do kształtowania i opiniowania licznych polityk miejskich, jak i być elementem sieci promocji gospodarczej miasta. Przychodzącym do Krakowa inwestorom nic nie zrobi tak dobrze, jak spotkanie z potencjałem UJ, AGH czy Politechniki.

Ostatnim wyzwaniem jest (10) realna współpraca z sąsiednimi gminami („obwarzanek” i powiaty) na rzecz realizacji wspólnych usług dla mieszkańców miejskiego obszaru funkcjonalnego. Istnieje wiele wyzwań, których nie da się podjąć w ramach w jakiejś mierze sztucznych granicach administracyjnych miasta. Smog nie zatrzymuje się na znakach „Kraków” i „strefa zabudowana”. Problemu korków oraz innych wątków związanych z mobilnością (kolej aglomeracyjna, system Park&Ride) również nie da się rozwiązać bez dobrej współpracy z gminami otaczającymi stolicę województwa. Dlatego relacja między Krakowem a gminami musi zmienić się w sposób fundamentalny, opierając się na wspólnych interesach oraz zaufaniu. Platforma tej współpracy, jaką tworzą fundusze unijne i narzędzie ZIT (Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, czyli wspólne środki dla obszarów metropolitarnych), nie jest na razie efektywnie wykorzystywana i nie buduje współpracy Krakowa z tzw. „obwarzankiem” w dalszej perspektywie. Również w tej sprawie potrzeba nowego otwarcia i więcej szacunku dla otaczających miasto gmin.

.Wymienione wyżej wyzwania i pomysły nie są listą ani kompletną, ani zamkniętą. Są za to zaproszeniem do poważnej rozmowy, skierowanym do wszystkich środowisk, ruchów i ugrupowań, które troszczą się o nasze miasto. Do ludzi, którzy mają odwagę, by wyobrazić sobie inny, lepszy Kraków – wyraźnie bogatszy, dużo lepiej skomunikowany, zdecydowanie czystszy i w większym stopniu współzarządzany przez mieszkańców. Wizja odległa? Nawet jeśli, to najwyżej o jeden rok od dnia dzisiejszego.

Jadwiga Emilewicz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 października 2017
Fot.Shuttestock