Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK: Tutaj lepiej nie mieć córki. Feminicidio w Ameryce Łacińskiej

Tutaj lepiej nie mieć córki. Feminicidio w Ameryce Łacińskiej

Photo of Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Latynoamerykanistka, ekonomistka. Ekspertka do spraw Ameryki Łacińskiej w Ośrodku Analiz Politologicznych (OAP) Uniwersytetu Warszawskiego. Promotorka współpracy akademickiej uczelni polskich i latynoamerykańskich. Uwielbia wędrówki po zatłoczonym São Paulo i po kolumbijskich lasach deszczowych. Miłośniczka prozy Gabriela Garcíi Márqueza i poezji Maria Benedettiego.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autorki

Przemoc wobec kobiet w Ameryce Łacińskiej osiąga alarmujący poziom. Na dziesięć krajów na świecie, w których występuje najwyższy odsetek morderstw kobiet, aż siedem znajduje się w Ameryce Łacińskiej – pisze Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK

Juárez – miasto tysiąca zamordowanych kobiet

.Claudia Ivette González (20 lat), Esmeralda Herrera Monreal (15 lat) i Laura Ramos Monárrez (17 lat) od urodzenia mieszkały w mieście Juárez na granicy Meksyku z USA. Pracowały w jednej z licznych tutaj montowni zwanych maquiladoras. Pewnego dnia nie wróciły z pracy do domu. Laura i Esmeralda skończyły swoje zmiany i opuściły wraz z innymi zakład pracy, ale zaginęły w drodze do domu. Claudia nie dotarła do rodziców po tym, jak została zwolniona dyscyplinarnie z pracy za 2-minutowe spóźnienie po powrocie z przerwy, choć spóźnienie dziewczyna argumentowała kolejką do jedynej toalety. Obawiając się o ich bezpieczeństwo, rodziny młodych kobiet wielokrotnie kontaktowały się z policją, prosząc o pomoc – jednak bezskutecznie. Funkcjonariusze odrzucili obawy rodzin, twierdząc, że młode kobiety są prawdopodobnie ze swoimi chłopakami. Niechęć do wszczęcia postępowania w przypadkach zaginięć kobiet jest tu powszechna.

Kilkanaście dni później, 6 lutego 2001 roku, ciała Claudii, Esmeraldy i Laury znaleziono na pobliskim polu bawełny. Na tym samym polu zamordowano również pięć innych kobiet, których zaginięcia nikt nie zgłaszał. Każde z ciał młodych kobiet wykazywało ślady intensywnych tortur, okaleczeń i wykorzystywania seksualnego. Było oczywiste, że kobiety były więzione i przez wiele dni torturowane przez porywaczy, zanim w końcu zostały zamordowane.

Jednak w trakcie dochodzenia prowadzonego przez policję popełniono wiele zaniedbań, tak podczas gromadzenia dowodów, jak też podczas poszukiwania sprawców. Sekcje zwłok Claudii, Esmeraldy i Laury zostały przeprowadzone niechlujnie i nie udokumentowały wielu widocznych gołym okiem naruszeń ciał, których doznały, w tym przemocy seksualnej. Wyniki DNA potwierdzające tożsamość dziewcząt nie zostały przekazane prokuraturze przez dwa lata. Lista zaniedbań, błędów i celowych zaniechań popełnionych podczas śledztwa jest bardzo długa. W końcu pod naciskiem opinii publicznej aresztowano dwóch niewinnych mężczyzn, na których policja torturami wymusiła przyznanie się do zbrodni. Prawnik oskarżonych mężczyzn, gdy upominał się o rzetelne prowadzenie śledztwa, został zamordowany.

Po otrzymaniu wielu gróźb ze strony urzędników miasta Juárez, aby wycofały swoje skargi, matki Claudii, Esmeraldy i Laury wniosły sprawę do Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka, która ostatecznie przekazała ją do Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka. Dzięki zeznaniom matek, pracy adwokatów i danych dostarczanych przez organizacje społeczeństwa obywatelskiego opisano wzorzec powszechnej dyskryminacji i systematycznej przemocy wobec kobiet. W okolicy miasta Juárez udokumentowano 4456 przypadków zniknięcia kobiet i dziewcząt w latach 1993–2005, w większości w wieku od 15 do 25 lat, choć na liście znalazła się także 5-letnia dziewczynka. Był to pierwszy w historii przypadek, gdy po wieloletnim śledztwie, w 2009 roku, uznano państwo Meksyk współwinnym zbrodni kobietobójstwa – z powodu karygodnych błędów w toku śledztwa, prowadzonego „w sposób nieudolny, oparty na stereotypach i patriarchalnej dyskryminacji płciowej”.

Od tamtej pory mimo fali dyskusji na temat przemocy i bezkarności morderców w Ameryce Łacińskiej przemoc wobec kobiet – która zyskała nazwę feminicidio – wcale nie maleje, ale narasta w przerażającym tempie. 

„Tutaj lepiej nie mieć córki”

17-letnia Andrea Guzmán w El Platanar w Salwadorze od wielu dni miała złe przeczucia, o których opowiedziała swoim rodzicom. Odrzuciła zaloty jednego z szefów gangu narkotykowego, którego działania paraliżowały całą miejscowość. Niedoszły narzeczony wielokrotnie groził jej śmiercią, ale choć rodzice dziewczyny próbowali zgłaszać te pogróżki na policji, to nie zrobiły one żadnego wrażenia na lokalnych organach ścigania. Dziewczyna nie miała możliwości, aby ukryć się przed swoim oprawcą. Pewnego spokojnego wieczoru do dwupokojowego domku na przedmieściach, gdzie mieszkała z rodzicami i starszym bratem, wtargnęła grupa siedmiu zamaskowanych mężczyzn. Związali domowników, a Andreę ubraną w piżamę uprowadzili na oczach rodziny. Nazajutrz ojciec znalazł ciało córki, na której wykonano wyrok śmierci nieopodal rodzinnego domu.

„Tutaj lepiej nie mieć córki” – bezsilny ojciec płakał przed kamerą hiszpańskich reporterów, którzy kręcili reportaż o przemocy w regionie Ameryki Centralnej. „Powinienem był zabrać moją rodzinę i uciec jak najdalej z tego przeklętego kraju”.

Jednak nie jest pewne, czy gdyby ojciec Andrei wzorem tysięcy swoich salwadorskich i gwatemalskich sąsiadów, uciekając przed biedą, przemocą i bezkarnością tutejszych karteli narkotykowych, wybrał się z rodziną w długą, pieszą podróż ku „ziemi obiecanej” przez Amerykę Centralną i Meksyk ku Stanom Zjednoczonym, to zdołałby uchronić swoją córkę przed tragicznym losem. Do niezliczonych okrucieństw wobec dziewczynek i kobiet dochodzi również w czasie podróży przez Meksyk, a nawet już po stronie amerykańskiej, gdy także amerykańscy żołnierze pozwalają sobie na liczne przestępstwa wobec kobiet, czemu sprzyja machistowska atmosfera i cicha tolerancja ze strony przełożonych. Pobocza lokalnych dróg i autostrad, rynsztoki i śmietniki w centrach miast, opustoszałe budynki wzdłuż szlaków salwadorskich „karawan” usiane są przemocą, brutalnością, gwałtami i morderstwami i naznaczone setkami porzuconych kobiecych zwłok. Nagi trup kobiety, na którego byle jak naciągnięto worek na śmieci, na nikim w krajach Ameryki Centralnej nie robi wrażenia. Na YouTube można obejrzeć przejmujący performance artystki Denisse Reyes, która z ukrytej kamery filmuje porzucone na ulicy stolicy Salwadoru „zwłoki” kobiety, którymi przez długi czas nikt się nie przejmuje. Dopiero gdy „zwłoki” zaczynają się ruszać i okazują się żywą, atrakcyjną kobietą, ubraną tylko w strój kąpielowy, artystka wzbudza zainteresowanie przechodniów i policji.

Salwador, Honduras i Gwatemala zyskały sobie niechlubne miano „trójkąta przemocy”. To tutaj wskaźnik liczby morderstw jest najwyższy na świecie, pomijając obszary, na których toczy się wojna. Dotyczy to też liczby morderstw na kobietach. W zeszłym roku w 6-milionowym Salwadorze życie straciło 469 kobiet. To oznacza, że liczba zabójstw kobiet podwoiła się w ciągu czterech ostatnich lat, osiągając poziom 13,5 na 100 tys. – czyli sześciokrotnie wyższy niż w USA. Ogromna przemoc nie jest tu zjawiskiem nowym, ale wraz ze wzrostem siły dwóch głównych, całkowicie bezkarnych gangów narkotykowych, MS-13 i Barrio 18, nabrała nowego, tragicznego wymiaru. Młode kobiety, nawet 12–13-letnie dziewczynki, stają się własnością członków gangów, ich niewolnicami, pełnią rolę przedmiotu, elementu przetargowego, a w razie porachunków pomiędzy członkami gangu to one ponoszą karę. To na nich skupia się agresja w razie niepowodzeń mętnych interesów czy sprzeczek mężczyzn zaangażowanych w handel narkotykami. Dziewczynki i kobiety nie znajdą pomocy ani na policji, ani wśród zastraszonej rodziny. Zmiana tej sytuacji wymaga usprawnienia instytucji państwa, systemu prawnego i organów ścigania, ale przede wszystkim też zmiany mentalności społeczeństwa, które traktuje kobiety przedmiotowo, jako ludzi drugiej kategorii, którym nie przysługują prawa i o których nie warto się upominać.

Dwie młode kobiety podróżują samotnie

22 lutego 2016 roku dwie młode Argentynki, Marina Menegazzo (21 lat) i María José Coni (22 lata), wybrały się w wakacyjną podróż po Ameryce Łacińskiej. Zatrzymały się w popularnym wśród surferów ekwadorskim kurorcie. Wczesnym popołudniem wyszły z hotelu i spotkały na swej drodze dwóch nietrzeźwych mężczyzn. Ci najprawdopodobniej chcieli zaprzyjaźnić się z turystkami, a gdy spotkali się z odmową, wpadli w szał. Marina i María po kilku godzinach zostały brutalnie zamordowane z użyciem kija bejsbolowego i noża. Napastnicy próbowali zakopać i porzucić ciała na plaży kilkaset metrów od miejsca zbrodni.

„Wczoraj mnie zabili. Nie pozwoliłam, by mnie dotykali, i zostałam uderzona kijem w głowę. Pchnięto mnie nożem i krwawiącą zostawiono na śmierć” – pisała w mediach społecznościowych w imieniu zamordowanej argentyńskiej koleżanki Guadelupe Acoste, studentka komunikacji społecznej z Paragwaju. „Gorsze niż śmierć było upokorzenie, które przyszło później. Od chwili, gdy odnaleźli moje ciało, nikt nie interesował się, gdzie jest ten sk…n, który zabrał mi marzenia, nadzieje i życie. Zaczęli mnie pytać: »W co byłaś ubrana? Dlaczego podróżowałaś sama? Czy kobieta może podróżować bez towarzystwa?«”. Jej post w ciągu kilku dni udostępniono na Facebooku 800 tys. razy.

Sprawa tragicznej śmierci młodych Argentynek po raz kolejny wstrząsnęła Ameryką Łacińską. Wywołała też dyskusję na temat granic bezpieczeństwa i wolności kobiet. Czy chodziło tylko o brak szczęścia, bycie w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie?

Jedną kwestią jest sprawa przemocy i przestępczości wobec kobiet, inną zaś reakcja mediów, przez które przetoczyła się fala krytyki zachowania dziewczyn: czy Marina i María oby na pewno nie podjęły złej decyzji, decydując się na taką podróż, czy przypadkiem nie były pod wpływem alkoholu lub narkotyków, czy może lubiły bawić się w klubach, czy były ubrane odpowiednio skromnie, aby nie kusić mężczyzn, czy nie wysyłały swoim zachowaniem sygnałów… Reakcje te były pełne insynuacji, że to z ofiarami „było coś nie tak”.

Czy dwie młode kobiety nie mogą podróżować same? Nawet jeśli są dwie, to przecież ciągle są „samotne”. Czy to nie jest wystarczające usprawiedliwienie dla przemocy, jaka je spotkała? Czy to, że na swoich profilach na Facebooku publikowały mnóstwo zdjęć z podróży, na których były uśmiechnięte i miały skąpe stroje, nie było zachętą dla potencjalnych morderców? Może jednak były same sobie winne?

Kobiety pod ochroną prawną na całym świecie

.Przemoc ze względu na płeć jest plagą społeczeństw na całym świecie i nie zna barier klasy, pochodzenia etnicznego, narodowości, rasy czy religii. Przemoc wobec kobiet i dziewcząt zawsze jest przestępstwem. Wzorce, czynniki ryzyka i konsekwencje przemocy wobec kobiet są inne niż w przypadku przemocy wobec mężczyzn. Na całym świecie mężczyźni częściej niż kobiety doświadczają przemocy będącej rezultatem konfliktów zbrojnych i działalności przestępczej, podczas gdy kobiety częściej niż mężczyźni doświadczają przemocy i obrażeń zadawanych przez osoby im bliskie, zwłaszcza partnerów. Dziewczęta i kobiety znacznie częściej niż chłopcy i mężczyźni doświadczają przemocy seksualnej. Ponadto przemoc fizyczna i seksualna wobec kobiet i dziewcząt ma wiele konsekwencji dla zdrowia reprodukcyjnego, które różnią się od skutków przemocy wobec mężczyzn. W Ameryce Łacińskiej przemoc wobec kobiet przybiera formy bardziej represyjne niż wobec mężczyzn. Mężczyźni w przypadku porachunku gangów zwykle są zabijani strzałem w głowę, podczas gdy kobiety znacznie częściej muszą przejść wymyślne i długotrwałe tortury, w tym są poddane gwałtom i okaleczeniom, zanim ostatecznie poniosą śmierć.

W ciągu ostatnich 30 lat społeczność międzynarodowa dokonała postępu w wypracowaniu i upublicznieniu praw mających chronić kobiety. Przemoc wobec kobiet uznano za pogwałcenie praw człowieka, problem zdrowia publicznego i barierę rozwoju gospodarczego. W 1993 roku ONZ formalnie uznała prawo kobiet do życia bez przemocy w Deklaracji o eliminacji przemocy wobec kobiet. Jeszcze dalej podąża międzyamerykańska konwencja o zapobieganiu, karaniu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, czyli Konwencja z Belém do Pará, przyjęta w 1994 roku. Użyto w nich zwrotu „przemoc uwarunkowana płcią” dla podkreślenia, że czynniki ryzyka, konsekwencje i reakcje na przemoc wobec kobiet są pod silnym wpływem płci. Przemoc wobec kobiet jest efektem nierównych stosunków władzy pomiędzy kobietami a mężczyznami, warunkowanych na przestrzeni wieków przypisywaniem kobietom i mężczyznom specyficznych ról społecznych. Obie konwencje uznają tym samym przemoc wobec kobiet za zjawisko uwarunkowane płcią (gender-based violence), zdeterminowane przez historycznie ukształtowaną strukturę społeczeństwa.

Chociaż obie konwencje zostały przyjęte przez większość państw latynoamerykańskich, to kobiety wciąż cierpią tu z powodu podrzędnego statusu społecznego, ekonomicznego i kulturowego.

Machismo i inne demony

.Tak duża skala przemocy wobec kobiet, w tym skala morderstw, jest wiązana z wieloma czynnikami. Najważniejszym jest specyficzny wzorzec kulturowy, czyli machismo, wciąż determinujący relacje między płciami. W Ameryce Łacińskiej nazwanie mężczyzny „machistą” jest traktowane jako komplement, dowód uznania. „Jestem macho” to znaczy „jestem męski, dominujący”, „jestem samcem alfa”. Zaspokaja silną wewnętrzną potrzebę bycia podziwianym i narzucania swojej woli innym. Ale też usprawiedliwia agresję i przemoc wobec kobiet. Z kolei kobiety wciśnięte są w krzywdzący stereotyp marianismo – na wzór Maryi mają być uległe, podporządkowane mężczyźnie, cierpiące w milczeniu, za to wyższe duchowo.

Zjawisko machismo jest obecne we wszystkich aspektach życia społecznego, prowadzi do ideologicznej dominacji mężczyzn nad kobietami i wyznacza silny podział ról społecznych ze względu na płeć, zwłaszcza – choć niewyłącznie – w niższych klasach społecznych. Machismo sankcjonuje silną kontrolę mężczyzn nad kobietami. Kobieta jest traktowana jako własność mężczyzn, jest przedmiotem. Poza innymi przejawami życia społecznego taki wzorzec jest obecny w kulturze, w tym w tekstach popularnych piosenek, brzmiących na co dzień w radiach i na ulicach wszystkich latynoamerykańskich miast, czy w seksualizacji wizerunku kobiety w popkulturze i przestrzeni publicznej.

Machismo jest także konsekwencją sposobu wychowania dzieci przez kobiety. To matki z pokolenia na pokolenie przenoszą i utrwalają ten bardzo silny wzorzec, w tym również wzorzec dyskryminacji kobiet i przemocy domowej. Do przemocy dochodzi bowiem bardzo często w zaciszu domowym, a sprawcami największej liczby zabójstw kobiet są ich najbliżsi partnerzy lub byli partnerzy oraz członkowie rodziny. Przemoc domowa, w tym gwałty, bardzo rzadko jest zgłaszana, a nawet jeśli, to niezmiernie rzadko podejmowane są jakiekolwiek kroki wobec sprawców. Tym bardziej że w policji i sądach pracują też głównie mężczyźni, którzy najczęściej taką przemoc traktują jako zjawisko naturalne. Zgłoszenie przemocy przez kobietę najczęściej bywa okazją do dalszej stygmatyzacji ofiary, która zamiast być otoczona opieką, staje się po raz wtóry ofiarą – obiektem pośmiewiska.

Na całym kontynencie połowa kobiet jest też prześladowana psychicznie w domu lub miejscu pracy – wyzywana, dręczona, upokarzana. W najlepszym razie – lekceważona i pozbawiana możliwości wypowiadania się. Jej zdanie nie jest brane pod uwagę nawet w kwestiach, które dotyczą jej bezpośrednio. Oficjalne, choć nieco już przykurzone statystyki ONZ wskazują, że w Peru ofiarą przemocy domowej padają trzy kobiety na pięć, a w Kostaryce sześć na dziesięć. W Boliwii przez własnego partnera krzywdzona fizycznie lub seksualnie jest co druga kobieta. W Meksyku, Kolumbii i Ekwadorze co trzecia, na Dominikanie – co piąta. Większość międzynarodowych instytucji jest zgodna, że skala przemocy wobec kobiet w ostatnich latach jest coraz wyższa. Trzeba brać poprawkę na to, że część kobiet fakt stosowania wobec nich przemocy skrzętnie ukrywa, nie tylko przed ankieterami międzynarodowych organizacji, ale też nie dzieli się przeżyciami nawet z przyjaciółką lub matką. Niektóre formy przemocy wobec kobiet, takie jak przemoc fizyczna mężów wobec żon, są często tolerowane, nawet jeśli nie przez prawo, to wciąż przez instytucje i normy społeczne.

Przemoc domową uznaje się za sprawę prywatną danej rodziny, a nie problem społeczny czy przestępstwo. Dlatego większość krzywdzonych kobiet nie szuka pomocy.

Bezkarność osób dopuszczających się przestępstw przeciwko kobietom jest jedną z głównych przyczyn tak wysokiej przemocy. W takich krajach, jak Gwatemala, Nikaragua czy Honduras, śledztwo podejmowane jest zaledwie w co pięćdziesiątym zgłoszonym przestępstwie, którego ofiarą jest kobieta. Ale nawet w przypadku doprowadzenia sprawcy do sali sądowej przeważnie – w blisko 90 procentach przypadków – dochodzi do jego uniewinnienia. Poczucie bezkarności jest kluczowym elementem latynoamerykańskiej układanki przemocy. W przypadku śledztwa słowo wytrych, które niemal zawsze pomaga sprawcy uniknąć srogiego potraktowania, to „zbrodnia w afekcie”. Przecież zabójstwo z miłości czy zazdrości musi być usprawiedliwione. Gorąca latynoamerykańska krew ma być wytłumaczeniem dla wielu zbrodni, w tym zwłaszcza wszechobecnej przemocy domowej, która najczęściej w większym stopniu obarcza odpowiedzialnością ofiarę niż sprawcę i rzadko spotyka się z reakcją organów ścigania.

W Ameryce Łacińskiej wciąż rzadko mówi się o przemocy strukturalnej wobec kobiet, o nierówności płac, podrzędnej pozycji w porządku publicznym i ekonomicznym, nierówności w dostępie do edukacji, własności, władzy i stanowisk decyzyjnych. Mimo coraz liczniejszych przykładów obejmowania stanowisk przez kobiety – w pierwszych latach XXI wieku na fotelach prezydenckich w Ameryce Łacińskiej zasiadało aż pięć kobiet! – wciąż bardzo silny jest podział płciowy w pracy i jawna jest dyskryminacja zawodowa i płacowa kobiet. Dziś wśród prezydentów regionu nie ma już żadnej kobiety. A obecny prezydent Brazylii wygrał wybory mimo jawnie mizoginicznych i antyfeministycznych wypowiedzi. O swoich dzieciach – czterech synach i córce – powiedział: „Cztery razy miałem szczęście, za piątym razem poszło mi słabiej”, a o koleżance z Kongresu: „Nie zasługuje nawet na to, aby ją zgwałcić, jest zbyt brzydka”. W jego niemal 30-osobowym gabinecie są tylko dwie kobiety, osadzone w niezbyt kluczowych rolach.

Społeczne skutki ubóstwa kobiet są też poważniejsze niż ubóstwa mężczyzn. Kobiety częściej znajdują się w sytuacji bezrobocia, w tym bezrobocia długoterminowego, i mają mniejsze możliwości, aby temu przeciwdziałać, zwłaszcza jeśli są odpowiedzialne za utrzymanie dzieci czy rodziców. 29 procent kobiet w Ameryce Łacińskiej nie dysponuje żadnym dochodem, podczas gdy z taką sytuacją spotyka się 12,5 procent mężczyzn. Na całym kontynencie mamy do czynienia z silnym zjawiskiem feminizacji biedy – to zwłaszcza kobiety narażone są na stałą egzystencję poniżej granicy ubóstwa, a wyrwanie się z zaklętego kręgu biedy, o ile zdarza się, choć rzadko, w przypadku mężczyzn, to w przypadku kobiet jest prawie niemożliwe.

Coś się zmienia

.Na dziesięć krajów na świecie, w których występuje najwyższy odsetek morderstw kobiet na 100 tys. mieszkańców, aż siedem znajduje się w Ameryce Łacińskiej. Niechlubny prym wiodą Salwador, Kolumbia i Gwatemala. Zaraz za nimi są Brazylia, Meksyk, Surinam i Puerto Rico.

Na szczęście, pojawiają się precedensy: prezydent Ekwadoru Rafael Correa w 2008 roku pod hasłem budowania „społeczeństwa egalitarnego i bezpiecznego dla wszystkich” wprowadził do konstytucji zapisy chroniące prawa kobiet, a w ślad za nim poszła duża część Ameryki Łacińskiej. Dziś w kodeksach karnych większości krajów regionu istnieje termin feminicidio, oznaczający zabójstwo kobiety motywowane płcią. Grozi za nie długoletnie więzienie, dłuższe niż w przypadku zabójstwa mężczyzny, w Paragwaju nawet do 15 lat, w przypadku Meksyku 60 lat, a w Argentynie i Chile dożywocie. Szkoda, że w większości wypadków te instytucje prawne pozostają przepisami martwymi, a ich egzekwowanie jest bardzo trudne.

W Ameryce Łacińskiej kultura i historia w dużym stopniu obciążają relacje między mężczyznami i kobietami, przy czym kobiety pochodzące z niższych klas społecznych i mniejszości etnicznych są znacznie bardziej narażone na przemoc i dyskryminację. Białe kobiety z zamożnych dzielnic dużych miast, wykształcone i mające szanse na pracę z pensją powyżej minimalnej, o wiele rzadziej spotykają się z przemocą niż ich uboższe koleżanki o ciemniejszym odcieniu skóry, zwłaszcza Indianki. Prawdą jest, że dziś schemat machismo/marianismo staje się słabszy, choć nie we wszystkich klasach społecznych i nie we wszystkich domach. Spore osiągnięcia na polu przełamania takiego stereotypowego postrzegania ról wyznaczonych płcią przypisać należy latynoamerykańskiemu feminizmowi, który w innym tempie niż w Stanach Zjednoczonych czy Europie, ale jednak rozwija się i kształtuje postawy intelektualne i społeczne. Na polu przeciwdziałania przemocy i dyskryminacji działają organizacje międzynarodowe, między innymi UN Women – podmiot ONZ zajmujący się równością płci i wzmocnieniem pozycji kobiet – jak też coraz liczniejsze organizacje lokalne, osiągające pewne rezultaty w zakresie walki z przemocą.

Upowszechnienie dostępu do informacji – nie tylko poprzez media społecznościowe – na temat innych wzorców kulturowych oraz instytucji ochrony prawnej również silnie wpływa na kształtowanie świadomości społecznej, choć wciąż rzadko dociera do niższych, biedniejszych klas społecznych. Ważnym czynnikiem jest też stopniowe upowszechnienie edukacji i poprawa warunków materialnych, a także proces uświadamiania przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za porządek społeczny na temat praw kobiet i konieczności ścigania przestępców dopuszczających się przemocy wobec kobiet. Pozytywne rezultaty przynoszą akcje przeciwdziałania przemocy i potępiające sprawców, prowadzone w przestrzeni publicznej i wirtualnej przez organizacje pozarządowe lub osoby zaangażowane. Ogromne, wielopokoleniowe zaniedbania edukacyjne trudno jest jednak zrównoważyć jednorazowymi kampaniami w mediach społecznościowych.

#NiUnaMenos

.W ciągu ostatnich miesięcy w wielu krajach Ameryki Łacińskiej popularność zyskał ruch opatrzony w mediach społecznościowych hashtagiem #NiUnaMenos (czyli „Ani jednej mniej”). Powstał w Argentynie w 2015 roku w reakcji na brutalne zabójstwo 14-letniej Chiary Peaz przez jej chłopaka, gdy ten dowiedział się, że dziewczyna jest w ciąży. Wówczas manifestacje kobiet przeciw przemocy zgromadziły jednego tylko dnia w Argentynie, Chile i Urugwaju ponad 200 tys. osób.

Ze zdwojoną siłą manifestacje wybuchły w czerwcu 2016 roku po zabójstwie kolejnej młodej Argentynki. Chodziło o brutalne morderstwo 16-letniej Lucii Pérez z uroczej nadmorskiej miejscowości Mar del Plata w Argentynie. Lucia została odurzona marihuaną i kokainą, a następnie doświadczyła „niewyobrażalnej seksualnej agresji”. Męczarnie, którym poddano młodą dziewczynę, doprowadziły ostatecznie, po wielu godzinach tortur, do jej śmierci. Argentyńska prokurator prowadząca tę sprawę, choć pracowała w swoim zawodzie od kilkudziesięciu lat, stwierdziła, że nigdy wcześniej nie spotkała się z takim okrucieństwem morderców.

Choć przypadek 16-latki jest wyjątkowo brutalny, zabójstwa kobiet nie są rzadkością nawet w Argentynie – kraju szczycącym się wysokim na tle Ameryki Łacińskiej poziomem bezpieczeństwa oraz przyjęciem zaawansowanych praw w tym zakresie. Tylko w 2015 roku argentyński Sąd Najwyższy odnotował 235 zabójstw kobiet motywowanych płcią, czyli jedno co 36 godzin. Rok wcześniej było niewiele mniej, bo 225 zarejestrowanych przypadków.

Kampania przeciwko przemocy ze względu na płeć, na fali latynoamerykańskiego feminizmu, rozpoczęta przez grupę argentyńskich artystek, dziennikarzy i wykładowców akademickich, stała się „kontynentalnym sojuszem sił feministycznych”. Na swojej oficjalnej stronie internetowej ruch Ni Una Menos określa się jako „zbiorowy krzyk przeciwko przemocy machistowskiej”. Regularnie organizuje protesty przeciwko zabójstwom kobiet, ale porusza również takie tematy, jak role płci, molestowanie seksualne, różnice w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn, uprzedzenia wobec kobiet, legalność aborcji, prawa pracowników seksualnych i prawa osób transpłciowych. Organizuje sztuki uliczne i performance, maratony czytelnicze i kampanie w mediach.

19 października 2016 roku organizacja Ni Una Menos zorganizowała pierwszy w historii Ameryki Łacińskiej strajk kobiet. W wielu krajach regionu wiele tysięcy ubranych w żałobne stroje osób, nie tylko kobiet, na godzinę przerwało pracę i naukę. Wydarzenie to przeszło do historii jako „Miércoles negro” („czarna środa”) i doczekało się powtórzeń. Protesty po zabójstwie Lucii Pérez objęły cały region i nadały ruchowi międzynarodowy impet, a demonstracje uliczne odbywają się teraz regularnie również w Chile, Peru, Boliwii, Paragwaju, Urugwaju, Salwadorze, Gwatemali, Meksyku i Hiszpanii. Marsz pod hasłem #NiUnaMenos, który odbył się 13 sierpnia w Limie, był największą demonstracją w peruwiańskiej historii.

.Latynoamerykański ruch Ni Una Menos i podobne inicjatywy oddolne stają się ważnym nośnikiem zmiany społecznej, która ma szansę dokonać się w najbliższych latach. Jednak społeczeństwa Ameryki Łacińskiej mają jeszcze do wykonania ogromną pracę.

Joanna Gocłowska-Bolek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 marca 2019
Fot.: Colectivo La Luz / Flickr.com