Juliusz BRAUN: Puszcza Białowieska i polityka. Dwa języki, dwie wrażliwości, dwa światy

Puszcza Białowieska i polityka.
Dwa języki, dwie wrażliwości, dwa światy

Photo of Juliusz BRAUN

Juliusz BRAUN

Dziennikarz i polityk. Wykładowca w Collegium Civitas, doktor nauk politycznych. W latach 1983-1989 dziennikarz katolickiego tygodnika "Niedziela". W latach 1989 - 1999 poseł na Sejm; 1999-2005 członek KRRiT (do 2003 r. jej przewodniczący); 2011 - 2015 r. prezes TVP. Od 2016 r. członek Rady Mediów Narodowych. Autor m.in. książek „Potęga czwartej władzy - Media, rynek, społeczeństwo” oraz „Telewizja publiczna w czasach transformacji", współautor rządowej Strategii Rozwoju Kapitału Społecznego (2013).

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Żyj wiecznie, świątnico, ogrodzie lilii, serce lasów! (…). Puszcza królewska, książęca, biskupia, świętokrzyska, chłopska ma zostać na wieki wieków jako las nietykalny, siedlisko bożyszcz starych, po którym święty jeleń chodzi — jako ucieczka anachoretów, wielki oddech ziemi i żywa pieśń wieczności. Puszcza jest niczyja — nie moja ani twoja, ani nasza, jeno boża, święta! (Stefan Żeromski, Puszcza jodłowa)

.Tak mało jest dziś spraw, które Polaków łączą. Wydawać by się mogło, że jednym z takich obszarów troski wspólnej — ponad podziałami ideologicznymi, światopoglądowymi i politycznymi — winna być ojczysta przyroda, środowisko naturalne i jego ochrona. Niestety, już samo słowo „ekologia” służy raczej jako wyzwisko, a w najlepszym razie brzmi bardzo podejrzanie.

Dlaczego tak jest? Ekologia znalazła się w ostatnich latach w jednym „pakiecie” politycznym z aborcją, eutanazją, małżeństwami homoseksualnymi. Ekologowie to przy okazji często wegetarianie, cykliści i wyznawcy innych, równie podejrzanych „ideologii”. Dla wielu publicystów prawicy wyśmiewanie działalności ekologów należy od lat do katalogu tematów obowiązkowych. A przecież nie kto inny jak Jan Paweł II w encyklice Sollicitudo rei socialis za jeden z pozytywnych znaków naszych czasów uznawał „troskę ekologiczną”. Że niektóre postulaty radykalnych działaczy ekologicznych bywają dla wielu osób trudne lub niemożliwe do akceptacji? Oczywiście. Ale nie można z góry zakładać złej woli ekologów. O. Stanisław Jaromi, franciszkanin, przed kilku laty na łamach Przeglądu Katolickiego tak odpowiadał na pytanie, czy jest różnica między chrześcijańskim pojmowaniem ekologii a niechrześcijańskim: „Na świecie jest wiele organizacji działających w obronie przyrody i środowiska. Mamy różne inspiracje, ale cel ten sam: dobro całego świata”.

Zamiast „ekologicznej troski” mamy dziś jednak „ekologiczny konflikt”. Jego najnowszą odsłoną jest międzynarodowa awantura o masową wycinkę drzew w Puszczy Białowieskiej. Minister Jan Szyszko wielokrotnie deklaruje, że jego intencją jest ratowanie puszczy. Działacze organizacji ekologicznych, ale także liczni naukowcy też walczą w obronie puszczy. Spróbujmy zrozumieć istotę sporu, który sięga znacznie głębiej, niż wynikałoby to z publicystycznych i politycznych połajanek, w których uczestniczą nawet duchowni; słyszałem duszpasterza, który przeciw „ekologistom” grzmiał jak piorun na ambonie, powołując się nawet na autorytet Starego Testamentu.

Nikt chyba lepiej nie wyjaśnił istoty konfliktu niż prof. Simona Kossak, która przed kilkunastu laty pisała w książce Saga Puszczy Białowieskiej: „Gorzka to wiedza, że śmiertelnym zagrożeniem dla puszczy jest chluba człowieka — las zagospodarowany. Im więcej wysiłku wkładają w swoją pracę leśnicy, tym szybciej puszcza umiera. Bezwzględny las — zadbany, czysty, produkujący drewno i użytki uboczne — nienawidzi puszczy, pożera więc miejsce po miejscu dziką i wolną przyrodę. Z każdym zgrzytem piły usuwającej nieprzydatne dla lasu drzewo, z każdym konarem spalonym, by nie zakłócał porządku w lesie, z każdym rzędem równo posadzonych sosenek, z każdym wypielęgnowanym młodnikiem — puszcza słabnie. Jej dusza wygnana z próchniejącego pnia płacze w ostatnich ostojach”.

Zmarła w 2013 roku Simona Kossak była profesorem nauk leśnych, tak samo jak Jan Szyszko. Nawet datę urodzenia mają zbliżoną: Kossak urodziła się w 1943, a Szyszko w 1944 roku. Nic więc dziwnego, że ich kariera naukowa przebiegała równolegle. Simona Kossak doktoryzowała się w Instytucie Badawczym Leśnictwa, Jan Szyszko — na Wydziale Leśnym SGGW. Tytuł profesorski Simona Kossak uzyskała w 2000, a Jan Szyszko w 2001 roku. Żartem powiedzieć można, że oboje zajmowali się w pracy badawczej stworzeniami, które szybko biegają. Szyszko jest uznanym w świecie entomologiem, specjalistą od chrząszczy z rodziny biegaczowatych, a pani Kossak doktorat i habilitację pisała o sarnach. Na tym jednak podobieństwa się kończą.

Gdy Szyszko patrzy na las, widzi — jak sądzę —  drewno, surowiec, majątek narodowy. Jego poglądy dobrze oddają wypowiedzi obficie i z pełną akceptacją cytowane w artykule w Naszym Dzienniku z 2014 r. Prof. Jan Szyszko nie był wtedy ministrem, ale posłem opozycyjnym. W tym charakterze, ale przede wszystkim jako ceniony przez redakcję ekspert wypowiada się o przedstawionym przez ówczesny rząd projekcie ustawy o lasach, przywołując parokrotnie właśnie przykład Puszczy Białowieskiej. W stosunkowo krótkim tekście słowo „drewno” pojawia się 10 razy, najczęściej w wyrażeniu „pozyskanie drewna”. Słowo „przyroda” — ani razu. „Drzewo” to potencjalny surowiec, który łatwo może się zmarnować. Las to po prostu miejsce, gdzie znajduje się drewno, które trzeba pozyskać. Las „w odpowiednim momencie trzeba wyciąć, bo jeśli się tego nie zrobi, drzewa same zaczynają obumierać”.

Dla prof. Szyszki próchniejące drzewa to nie tylko precyzyjnie wyliczona w milionach złotych strata, ale także dysonans estetyczny, „księżycowy krajobraz”. Dla zwolenników jego polityki Puszcza Białowieska to (jak napisano w konkluzjach konferencji zorganizowanej przez Klub Parlamentarny PiS i Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej z Torunia) — „dzieło rąk ludzkich”. Skoro tak, to można je w razie potrzeby „odbudować” wedle projektu specjalistów od urządzania lasu. Taki sposób myślenia pokazuje transparent z wezwaniem „Odbudujmy puszczę” wywieszony w Hajnówce przez stowarzyszenie SANTA.

To technokratyczne podejście do przyrody właściwe jest nie tylko leśnikom, nie jest też nowe. Pamiętam dyskusję sprzed wielu lat, gdy obrońcy przyrody próbowali przeciwstawić się bezsensownej budowie zalewu niszczącego piękne meandry Wiernej Rzeki. Jeden z projektantów, uznany specjalista, powiedział wówczas zniecierpliwiony: „My tę rzekę możemy zbudować, gdzie państwo sobie życzą, tylko pytanie, kto za to będzie płacił”.

Pani prof. Simona Kossak, wychowana w artystycznej rodzinie (była córką Jerzego, wnuczką Wojciecha i prawnuczką Juliusza Kossaków), w próchniejącym pniu szuka ducha puszczy. Dla tych, którzy wartość ojczystej przyrody oceniają wedle innych kryteriów niż wartość surowca, Puszcza Białowieska to „ostatnia w Europie ostoja pierwotnego lasu. Ciemny, tajemniczy las, w którym słychać wycie wilków, a z drzew zwisają tony mchu” (by zacytować fragment z rozmowy z Alanem Weismanem opublikowanej na łamach Świata Nauki w 2007 r.). To jak u Żeromskiego — „las nietykalny, wielki oddech ziemi i żywa pieśń wieczności”.

No właśnie. Puszczy nikt nie zbudował, więc też nikt nie może jej odbudować. Zwalone drzewa to nie krajobraz „księżycowy”, ale jak najbardziej ziemski, naturalny. Piękny. Puszcza musi żyć własnym rytmem, który należy uszanować. Dwa języki, dwie kompletnie różne wrażliwości. Dwa światy.

Kwestie związane ze środowiskiem stały się tematem politycznym. Charakterystycznym przykładem jest zróżnicowanie opinii na temat globalnego ocieplenia w społeczeństwie amerykańskim. Według danych Pew Research Center za bardzo ważny problem uważa je aż 68 proc. zwolenników demokratów, ale tylko 20 proc. zwolenników republikanów. Opinie podobne do amerykańskich zwolenników republikanów mają, co ciekawe, Rosjanie, Chińczycy i… Polacy.

Polacy, a przynajmniej wielu Polaków o poglądach prawicowych, w sprawie ekologii nie podzielają stanowiska wyrażanego w dokumentach Kościoła katolickiego. Poglądy społeczne papieża Franciszka często w Polsce przyjmowane są nieufnie. Gdy wypowiada się o ekologii, to jego słowa budzą wprost sprzeciw w wielu środowiskach deklarujących skądinąd swoje przywiązanie do katolicyzmu. „Papież z pewnością jest duszpasterzem, ale dość niezręcznie porusza się w obszarach ekologii”, dowodzi poseł Jacek Żalek w swoim komentarzu na temat encykliki Laudato si.

Odwołajmy się więc do Jana Pawła II. W przemówieniu do uczestników sympozjum na temat zdrowia i ochrony środowiska 24.03.1997 r. Ojciec św. sformułował ważne ostrzeżenie: „Istnieje ryzyko, że środowisko jako »zasoby« zacznie zagrażać środowisku jako »domowi«”. „Zasoby”, „eksploatacja” to pojęcia, do których papież odnosi się krytycznie. Wielokrotnie w różnych wypowiedziach przywołuje zdanie ze swojej pierwszej encykliki Redemptor hominis, iż w relacjach z przyrodą człowiek nie może zachowywać się jak „bezwzględny eksploatator”. Kilka lat później, w encyklice Sollicitudo rei socialis, pisze wprost o potrzebie „poszanowania integralności i rytmów natury”.

Rytmy natury to również obumieranie starych puszczańskich drzew, padających, by otworzyć miejsce dla kolejnych pokoleń. To nie tylko pożyteczni biegacze, ale także niszczące drzewa korniki drukarze. Uszanujmy więc i ekologów, którzy domagają się, by nie zakłócać puszczańskiego rytmu natury. Ich patronem, choć może o tym wcale nie wiedzą, jest św. Franciszek z Asyżu. Ten sam, o którym biograf pisał, iż „ogrodnikowi kazał dokoła ogrodu pozostawiać nieuprawne obrzeże, ażeby na nim w swoich porach zieleń ziół i piękno kwiatów głosiły Ojca wszystkich pięknych rzeczy. W ogrodzie polecił wydzielić działkę na pachnące zioła i kwiaty, ażeby patrzącym przywoływały na pamięć błogość wiekuistą”. Trudno powiedzieć, czy ogrodnik był zachwycony, bo przecież chwasty nie tylko pięknie pachniały, ale i rozsiewały nasiona, które trafiały również na sąsiednie grządki, zakłócając wprowadzany przez niego porządek.

W klasztornym ogrodzie było więc miejsce i na starannie uprawiane grządki warzyw przeznaczonych da klasztornej kuchni, i na chwasty, i na inne ziela, których plonem był jedynie zachwyt nad pierwotnym pięknem.

Warto o tym pamiętać.

Juliusz Braun

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 września 2017