„Brueghelowie. Protoplaści Instagramu”.
„Przyspieszenie technologiczne, jakiemu zostaliśmy poddani sprawia, że zapominamy o roli przypisanej artyście jeszcze wiek temu. Dziś każdy z nas każdy opowiada światu swoje historie. Wyjmuje smartfona z kieszeni, publikuje słowa i zdjęcia. Publikuje natychmiast i natychmiast te słowa i zdjęcia stają się nieśmiertelne. Nie potrzebuje artysty. Nie potrzebuje kogoś, kto nas unieśmiertelni i naszą postać, sprawę, ideę rozpowszechni” – pisze Marc Restellini w katalogu wystawy „Dynastia Brueghel’ów” w paryskiej Pinakotece.
Pójdę dalej: ród Brueghel’ów to dla mnie protoplaści współczesnego nam Instagramu, serwisu społecznościowego umożliwiającego nie tyle oddawanie świata, zatrzymywanie, przenoszenie do sieci obrazu otaczającej nas rzeczywistości, co jej podkoloryzowywanie z wykorzystaniem kilkunastu, a wkrótce kilkudziesięciu wzorców predefiniowanej regulacji obrazu: filtrów. Wyostrzenia. Podkoloryzowania, także podkoloryzowania do granic możliwości; aż do nadnaturalnej „saturacji” kolorów.
Obraz z Instagramu nie jest obrazem „prawdziwym”. Jest – najczęściej – obrazem „udziwnionym”, przetworzonym, zniekształconym świadomie przez twórcę zaproponowanej wizji świata.
Rzecz jasna, dla wielu zabrzmi jak zniewaga a co najmniej jak nieposzanowanie, brak należnych hołdów składanych sztuce przełomu XVI i XVII wieku; oddawania w tak doskonały sposób barw, akcentowania tego, co ważne, rozmywania tła, wyostrzania kolorów, aż do granic przyzwoitości. Poza granice przyzwoitości.
Tak, zarówno Brueghelowie i pozostający pod wpływem ich stylu twórcy (Hieronymus Cock czy Marten van Cleve), jak i Instagram są nieprzyzwoici. Nieprzyzwoici w możliwości modyfikacji obrazu świata. I w wykorzystaniu tych możliwości. Nieprzyzwoici w manipulacji obrazem. Nieprzyzwoici w wyostrzaniu tych elementów, które dla twórcy wydają się być najważniejsze – i pomijaniu innych. Bawią się naszym wzrokiem wskazując: to ważne, to najważniejsze, to zaś zupełnie nieistotne. Acz może taka jest – i była także w czasach Brueghlów – rola twórcy?
„Miasteczko i pałac nad rzeką” Jana Brueghela Starszego to dzieło, dla którego warto wybrać się do Pinakoteki. Podobnie jak seria grafik piórkiem, z pobytu w Rzymie 1592-1595. Jak „Nabrzeże” z 1605 r. Jak wreszcie, z późniejszego okresu (1630 r.) „Widok na miasto” z plamami słońca na wodzie i prześwietleniami, „przepalonym słońcem”. Dzieła szczególne, reprezentacyjne dla stylu „dynastii Brueghelów”. Jakże bliskie temu, co dziś dokumentujemy w swoich smartfonach, sposobowi obcowania z obrazem, potrzebą dokumentacji chwili, modyfikacji, przekazania dalej… Tak, ma rację Marc Restellini.
Rozmawiając z socjonautami, pokoleniem osadzonym w sieci, mam wrażenie, że nie odniosą oni sukcesu w tym, co robią, jeśli nie otworzą się na świat sprzed epoki cyfrowej. Namawiam: jeśli wasze drogi będą wiodły w najbliższym czasie przez Paryż, znajdźcie chwilę na wizytę w Pinakotece. Odwiedzicie protoplastów tego spojrzenia na świat, jakim dziś tak bardzo się fascynujecie. Spójrzcie na to, co robicie z szerszej perspektywy.
Maria Rosenfeld
Ilustr.: Pieter Breughel „Wiejski dom”. Ekspozycja „La dynastie Brueghel” potrwa w Pinacotheque de Paris (28, Place de la Madeleine) do 16 marca 2014 r.