Są wkurzeni i niecierpliwi. Przez ostatnie ćwierć wieku nie mieli możliwości rozwoju, jedyną szansą był wyjazd za granicę albo praca poniżej możliwości. Teraz sytuacja się zmieniła, a obecni trzydziestokilkulatkowie odbijają Polskę – pisze Michał KŁOSOWSKI
.Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych – mówił Jan Paweł II w 1987 roku na Westerplatte. Dziś ludzie, do których te słowa były kierowane, stają na początku drogi, by je wypełnić.
Gdy przyjrzeć się najważniejszym instytucjom państwa polskiego, dostrzec można, że stała się rzecz niebywała. Po pierwsze, drastycznie spadła średnia wieku. Po drugie, wiele spośród znajdujących się na kierowniczych stanowiskach osób występuje w wyszukiwarce internetowej jako autorzy opiniotwórczych tekstów niszowych pism idei, biuletynów stowarzyszeń kulturalnych czy artystycznych. Tekstów, do których odnoszą się inni. Z tezami, które są dyskutowane w sieci i w realu.
Wydaje się, że kilkanaście lat temu byłoby to niemożliwe. Rolą młodych asystentów posłów nie było poszerzanie swojej wiedzy, ale sprawne wykonywanie bieżących poleceń. Blokowano możliwości wyjazdów, nauki i stypendiów dla młodych zdolnych, niepasujących do obowiązującej wówczas liberalnej sztancy. Znaleźli więc oni miejsce dla swoich aktywności w niszowych stowarzyszeniach i instytucjach kultury, gdzie nabywali doświadczenia i uczyli się pracy pod okiem mistrzów, podobnie jak oni zepchniętych na peryferia.
Tuż po zwycięstwie wyborczym okazało się, że partyjna ławka prawicy jest tak krótka, że poza aktywem (po części sprawdzonym w rządach 2005-2006) trzeba sięgnąć do środowisk ideowych z mniejszych miast, spoza Warszawy. Lata dominacji opcji liberalnej i politycznej poprawności sprawiły, że nauczyli się współpracować ze sobą i dyskutować, ograniczać siebie na rzecz wartości wspólnych – bronić własnych wartości. Kluby, fundacje, redakcje niszowych portali uczyły ich rozmowy, ale i wspierania się wzajemnie.
Mistrzowie, mentorzy, starsi i bardziej doświadczeni wskazywali drogę rozwoju ich projektów i pomysłów. To oni wskazali też, że są ludzie, których warto docenić i którym warto dać szansę. Tak wypłynęło wielu z tych, którzy dziś współtworzą krajobraz polskich elit.
Doświadczeniem formacyjnym było dla nich nie obalenie komunizmu, lecz wydarzenia takie jak śmierć Jana Pawła II, który towarzyszył im przez cały czas formowania się ich światopoglądu i, sięgając do porównań literackich, był klasyczną figurą ojca, spoglądającego i doglądającego z pewnego oddalenia – wciąż jednak obecnego. Jego śmierć w 2005 roku dla wielu stała się doświadczeniem pokoleniowym, dzięki któremu zdali sobie sprawę z wagi wypowiadanych przez niego słów. Po jego odejściu zrozumieli, że muszą wziąć sprawy w swoje ręce. Wielu z nich miało wtedy po dwadzieścia lat i zaczęło rozglądać się za miejscem, w którym mogliby się rozwijać i choćby w minimalnym stopniu kształtować rzeczywistość.
Pierwszym takim doświadczeniem były dla wielu dni po wyborach 2005 roku. Obserwując z tylnych siedzeń, jak ich mistrzowie po początkowym zwycięstwie pozwalają się ograć, zaczęli coraz mocniej wpływać na środowiska, z których się wywodzili. To oni w dużej mierze byli sierotami po „PO-PiS-ie”. Po klęsce i powrocie do działania w drugim obiegu zaczęli analizować przyczyny tej klęski, wpływać na swoich mistrzów, którzy uczyli się od nich nowego świata – również politycznego.
W odróżnieniu od prawicy lat 90. ekipa obecnych 30-latków jest z reguły świetnie wykształcona. Wyśmienicie posługuje się angielskim, francuskim, niemieckim, a często i mniej powszechnymi językami, w swoim życiorysie ma często niejeden okres pracy fizycznej w Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Pochłaniają literaturę, śledzą trendy, analizują i tworzą analizy (zobaczmy, ile doskonałych dokumentów dotyczących choćby promocji Polski i tradycji historycznej, polityki na rzecz obronności czy polityki energetycznej powstało w tych środowiskach!). Przywykli do trudnych warunków pracy i konieczności obrony swojego stanowiska w niesprzyjających warunkach, do obrony Westerplatte swoich przekonań. I tak dotarli do roku 2015, kiedy kierownictwo zwycięskiej partii zorientowało się, że nie ma wystarczających zasobów, by zabezpieczyć najważniejsze instytucje państwa.
Nikt przed nimi nie szedł tą drogą i nikt poza nimi samymi nie może im pomóc. To, czego nauczyli się wcześniej, pielęgnują. Widać to choćby w relacjach pomiędzy asystentami ministrów i pracownikami gabinetów politycznych, którzy tworzą „poziomkę” usprawniającą obieg dokumentów i spraw. Wspierają się wzajemnie, wyrąbując drogę w systemie zaprojektowanym jeszcze w początkach lat 90., z wieloma naleciałościami PRL-u. Starsi nie blokują, ponieważ sami albo czekają na emeryturę w administracji, albo muszą zdać się na młodych, jeśli zmiany mają być wprowadzone. Coraz silniej rozumie to też elita polityczna: energii i zaangażowania bez młodszej części „administracyjnego staffu” reformy nie są możliwe.
Co może być największym zagrożeniem dla dziejącej się pokoleniowej rewolucji? Mają pełną świadomość odpowiedzi na to pytanie. Postacie wywołujące medialne kontrowersje, działające nie w zgodzie z imperatywem moralnym, ale po to tylko, aby zbudować karierę czy zagarnąć odpowiednie zasoby, stać się mogą kamieniem, który pociągnie cały projekt na dno, a przy okazji osłabi moc ekipy 30-latków.
.Mają szansę na zmianę obowiązującej narracji o Polsce, na pokoleniową zmianę myślenia, o której marzyli polscy pozytywiści. Czy będą w stanie ją udźwignąć? Łatwo można się na tej drodze wywrócić. Na szczęście wydaje mi się, że hasło „teraz, k****, my” nie stało się domeną tych młodych zdolnych. Wiedzą, że druga taka szansa, i dla nich, i dla Polski, może już się nie powtórzyć.
Michał Kłosowski
Tekst opublikowany w nr. 2 magazynu liderów opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]