1. Armia Wojska Polskiego - wyzwoliciele obozu w Sachsenhausen

W związku z 80. rocznicą zakończenia II wojny światowej weterani 1. Armii Wojska Polskiego, którzy uczestniczyli w bitwie o Berlin i współwyzwalali niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Sachsenhausen, przybyli do Berlina na specjalne obchody. Ich celem było przypomnienie Niemcom o udziale polskich żołnierzy w zdobyciu miasta i pokonaniu III Rzeszy. 1. Armia Wojska Polskiego istniała w latach 1944-1945.
1. Armia Wojska Polskiego
.Obchody, które odbyły się w 2 maja zorganizował Instytut Pileckiego oraz Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Uczestniczyli w nich również wicemarszałek senatu Magdalena BIEJAT, zastępca szefa Urzędu Michał Syska oraz wicewojewoda zachodniopomorski Dawid Krystek. Jednym z symbolicznych punktów programu było zawieszenie polskiej flagi na Kolumnie Zwycięstwa – gest nawiązujący do wydarzeń z 2 maja 1945 roku, kiedy została tam umieszczona przez majora Jabłońskiego po kapitulacji Berlina – przekazał rzecznik prasowy berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego Patryk Szostak.
“To symboliczne, że 80. rocznica zdobycia Berlina i zatknięcia polskiej flagi przez żołnierzy 1. Armii Wojska Polskiego nad stolicą III Rzeszy przypada w obchodzonym w naszym kraju Dniu Flagi. To doskonała okazja, aby oddać hołd polskim zdobywcom Berlina i przypomnieć, że Polska była członkiem antyhitlerowskiej koalicji, a jej żołnierze walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej” – stwierdził w kontekście obchodów Michał Syska, cytowany w komunikacie Instytutu Pileckiego.
„Obchody stanowią ważny element szerszych działań na rzecz utrwalenia pamięci o polskim wkładzie w zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami – nie tylko w Niemczech, ale i w całej Europie. Choć polscy żołnierze stanowili czwartą co do wielkości armię aliancką i często odgrywali kluczową rolę militarną – między innymi w bitwie o Anglię, pod Tobrukiem, Monte Cassino, przy wyzwalaniu Holandii i Belgii, a także w bitwie o Berlin – zostali wykluczeni z parady zwycięstwa w Londynie. Pamięć o polskich ofiarach również wymaga przywrócenia i podkreślenia, czemu ma służyć m.in. pomnik pamięci polskich ofiar nazizmu i ofiar niemieckiej okupacji i terroru w Polsce 1939-1945”, który powstaje w Berlinie. Oba aspekty polskiego doświadczenia II wojny światowej powinny stać się integralną częścią europejskiej świadomości historycznej” – zauważył Jan Tombiński, polski chargé d’affaires ad interim w Republice Federalnej Niemiec.
Dla Polaków zdobywanie Berlina było czasem triumfu
.„Rozpoczęta 1 września 1939 r. niemieckim atakiem na Polskę II wojna światowa trwała niemal sześć lat. Walki w Europie zakończyły się wiosną 1945 r. – tam, gdzie ta przerażająca globalna katastrofa miała swój początek: w stolicy nazistowskich Niemiec. Dla Polaków – zwłaszcza dla polskich żołnierzy, którzy na froncie zachodnim i wschodnim oraz w podziemnym wojsku w kraju walczyli niemal nieprzerwanie przez te wszystkie lata – wiosenne dni 1945 r. były czasem triumfu, dumy i ogromnej radości, ale i goryczy. Pierwsza ofiara wojny stawała się właśnie ofiarą powojennej polityki. Dramat Polski w tym czasie dobrze ukazują losy jej żołnierzy. Bili się i ginęli za swój kraj, ale także za sojuszników – w szeregach różnych jednostek, na frontach zachodnim i wschodnim. W 80. rocznicę zakończenia wojny, gdy wśród nas pozostało już tak niewielu kombatantów, okażmy szacunek wszystkim żołnierzom walczącym o wolność Polski” – powiedział dyrektor Instytutu Pileckiego, prof. Krzysztof Ruchniewicz.
W ramach obchodów 2 maja w siedzibie Instytutu Pileckiego w Berlinie odbyła się ceremonia wręczenia odznaczeń osobom szczególnie zasłużonym dla pielęgnowania pamięci o polskich uczestnikach walk o Berlin oraz ofiarach reżimu nazistowskiego. Dnia 4 maja odbędzie się także wycieczka rowerowa po miejscach w Berlinie, w których polscy żołnierze odegrali szczególnie istotną rolę. „W ten sposób chcemy zaznaczyć ślad polskich żołnierzy – zapomnianego alianta II wojny światowej – w miejskiej topografii Berlina” – podkreśla Hanna Radziejowska, kierująca berlińskim oddziałem Instytutu Pileckiego.
Żołnierze walczący u boku Armii Czerwonej byli wcześniej ofiarami Stalina
.Wielu żołnierzy 1. Armii Wojska Polskiego, walczących u boku Armii Czerwonej, było wcześniej ofiarami represji stalinowskich – deportowano ich na Syberię lub osadzono w łagrach – i początkowo mieli nadzieję, że uda im się dołączyć do Armii Andersa, polskiej formacji przeniesionej na Bliski Wschód, gdzie walczyła u boku aliantów zachodnich. Dla wielu jednak ten szlak okazał się zamknięty – z powodów organizacyjnych, politycznych lub po prostu z braku czasu. Przejście do Armii Andersa bywało celowo blokowane przez stronę sowiecką, a wstępowanie do 1. Armii Wojska Polskiego często następowało pod presją. Również powrót do kraju nie był dla większości realną opcją. W tym kontekście wielu zdecydowało się – w ówczesnych warunkach historycznych – podjąć lub kontynuować walkę z nazistowskimi Niemcami – przypomniano w informacji Instytutu Pileckiego.
Podczas gdy rola 1. Armii Wojska Polskiego była po 1945 roku oficjalnie eksponowana w PRL, w pierwszych latach po przełomie 1989 roku zeszła na dalszy plan. Przez długi czas przywracano pamięć o Armii Krajowej, Polskim Państwie Podziemnym oraz Rządzie na Uchodźstwie – formacjach pomijanych lub dyskredytowanych w powojennej, komunistycznej Polsce – zanim nadszedł moment, w którym w zbiorowej pamięci mogło zacząć się kształtować bardziej inkluzywne ujęcie historii.
Niemieckie samozadowolenie
.Na temat braku odpowiedniego rozliczenie się Niemiec z własną historią z okresu II wojny światowej, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Karol NAWROCKI w tekście „Niemieckie wyparcie„.
„Ta dominująca sprowadza się do tezy: nie mamy sobie nic do zarzucenia. Ponad dwie trzecie (68 proc.) naszych zachodnich sąsiadów jest przekonanych, że „Niemcy bardzo dobrze przepracowały swoją nazistowską przeszłość i mogą służyć innym krajom jako wzór” – dowodzi sondaż tygodnika „Die Zeit” z 2020 r. To bardzo wygodne podejście, ale ma ono niewiele wspólnego z prawdą”.
„Prawda jest taka, że Niemcy tylko w małym stopniu rozliczyli się z II wojny światowej. Powojenna denazyfikacja okazała się tak płytka, że jeszcze w latach 60. administracja RFN była przesiąknięta byłymi członkami NSDAP, a nawet oficerami SS. Koncerny, które za Hitlera wzbogaciły się na pracy niewolniczej, w czasach „cudu gospodarczego” mogły dalej pomnażać swoje majątki. Zbrodniarze wojenni tylko wyjątkowo trafiali w RFN lub w NRD na ławę oskarżonych. Dość powiedzieć, że niemieckie sądy skazały zaledwie dwóch komendantów obozów koncentracyjnych lub śmierci: Paula Wernera Hoppego ze Stutthofu i Franza Stangla z Sobiboru/Treblinki. Niewspółmiernie mała była też odpowiedzialność finansowa Niemiec za ogrom wojennych krzywd i zniszczeń. O reparacjach wojennych dla Polski rząd w Berlinie w ogóle nie chce dziś rozmawiać. Woli ograniczać się do deklaracji o „moralnej odpowiedzialności”, tak chętnie powtarzanych przy okazji kolejnych rocznic”.
.„Z moralną odpowiedzialnością też jednak jest nie najlepiej. Grubo ponad połowa (58 proc.) uczestników wspomnianego sondażu „Die Zeit” podpisuje się pod skandaliczną tezą, że „Niemcy nie ponoszą większej odpowiedzialności za narodowy socjalizm, za dyktaturę, za wojny i zbrodnie niż inne kraje”. Ledwie 3 proc. przyznaje się do tego, że ich własna rodzina należała do zwolenników nazizmu. A przypomnijmy, że w lipcu 1932 r. NSDAP dostała w całkowicie wolnych wyborach do Reichstagu ponad 37 proc. głosów. W sumie w latach 1925–1945 do nazistowskiej partii wstąpiło ok. 10 mln osób. Prawie dwa razy tyle przewinęło się przez Wehrmacht. Książka Mein Kampf – rasistowski manifest Adolfa Hitlera – do 1944 r. osiągnęła nakład prawie 11 mln egzemplarzy” – pisze Karol NAWROCKI.
PAP/Berenika Lemańczyk/MJ