84 rocznica deportacji pierwszych Polaków do KL Auschwitz

Z udziałem kilkunastu byłych więźniów w Harmężach i Oświęcimiu upamiętniona została 84. rocznica pierwszej deportacji Polaków do niemieckiego obozu Auschwitz. Patronat nad uroczystościami objął prezydent RP Andrzej Duda.

Kogo upamiętnia 84 rocznica deportacji do Auschwitz

.14 czerwca uważany jest 84 rocznica, dnia w którym zaczął funkcjonować KL Auschwitz. W Polsce obchodzony jest jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.

Rzecznik Muzeum Auschwitz Bartosz Bartyzel poinformował, że obchody zainauguruje o godzinie 11.30 msza św. w kościele franciszkańskiego Centrum św. Maksymiliana w Harmężach. Odprawi ją biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel.

W podziemiach tej świątyni znajduje się monumentalna ekspozycja Mariana Kołodzieja, artysty, który był więźniem Auschwitz deportowanym w pierwszym transporcie. Dzieło „Klisze pamięci. Labirynty” poświęcił on obozowej gehennie i heroizmowi św. Maksymiliana Kolbego, który dobrowolnie oddał życie za współwięźnia.

Później uczestnicy złożą kwiaty pod tablicą upamiętniającą deportację pierwszych Polaków, znajdującą się na budynku w pobliżu Muzeum Auschwitz. W jego piwnicach Niemcy umieścili pierwszych więźniów. 84 lata temu obóz nie był jeszcze gotowy na ich przyjęcie. Budynek obecnie jest częścią kampusu Małopolskiej Uczelni Państwowej im. rtm. Witolda Pileckiego.

O godzinie 14 uczestnicy obchodów – wśród nich byli więźniowie i delegacje władz państwowych, samorządowych, a także organizatorów – złożą wieńce i znicze przed Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11. W tym miejscu Niemcy rozstrzelali wiele tysięcy osób, głównie Polaków. Wówczas zabrzmi polski hymn narodowy. Wygłoszone zostaną przemówienia.

Główne uroczystości 84 ocznicy pierwszej deportacji Polaków do niemieckiego obozu Auschwitz odbędą się 15 czerwca w Harmężach i Oświęcimiu. Weźmie w nich udział kilkunastu byłych więźniów. Patronat nad uroczystościami objął prezydent RP Andrzej Duda.

Transport 728 polskich więźniów politycznych, skierowanych do KL Auschwitz przez dowódcę policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w Krakowie, składał się z żołnierzy września, którzy usiłowali się przedrzeć na Węgry, członków podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjalistów i studentów. Wśród nich było kilku polskich Żydów – przedstawicieli społeczności, dla której obóz w Oświęcimiu stanie się najważniejszym symbolem martyrologii. Spośród więźniów z pierwszego transportu wojnę przeżyło 239. Pozostali zginęli w obozie lub też ich dalszy los nie jest znany.

„Pociąg zaczął się toczyć po bocznicy. Zajechał na rampę obstawioną esesmanami i ludźmi w uniformach podobnych do piżam lub mundurów marynarskich. Każdy z nich trzymał w ręku drąg i przystąpiono do brutalnej akcji wyładunku z pociągu” – wspominał jeden z więźniów. Większość z nich spodziewała się, że trafią w głąb Niemiec – do pracy przymusowej lub jednego z obozów koncentracyjnych powstających już w latach 30.

W ciągu kolejnych ponad czterech lat okupacji Niemcy uwięzili w Auschwitz około 150 tys. Polaków. Około 75 tys. zginęło w obozie, a wielu kolejnych – po przeniesieniu do innych obozów. W pierwszym okresie istnienia obozu przebywali w nim głównie polscy więźniowie, dla których go założono. Począwszy od połowy 1942 roku, z powodu coraz liczniejszych transportów Żydów z okupowanej Europy, liczba więźniów Polaków i Żydów się zrównała. Potem liczba więźniów żydowskich zaczęła rosnąć. W drugiej połowie 1942 roku stanowili już około połowy ogólnego stanu więźniów, a od 1943 roku – większość. Łącznie do KL Auschwitz zostało deportowanych około 1,1 mln Żydów, spośród których zginęło około 1 mln osób – 100 tys. więźniów zarejestrowanych w obozie oraz nie mniej niż 900 tys. zabitych w komorach gazowych natychmiast po przywiezieniu.

Trzecią grupą pod względem liczebności byli Romowie, którzy od początku wojny umieszczani byli w gettach i obozach dla Żydów. Pod koniec 1942 r. władze niemieckie nakazały ich deportacje do Auschwitz. W obozie Auschwitz II-Birkenau powstał obóz cygański nazwany Zigeunerlager. Od lutego 1943 r. do lipca 1944 r. trafili tu głównie Romowie z Rzeszy, Protektoratu Czech i Moraw oraz ziem II Rzeczypospolitej. Obóz został zlikwidowany z początkiem sierpnia 1944 r. Historycy muzeum szacują, że spośród około 23 tys. Romów życie straciło 21 tys.

Do Auschwitz deportowano 15 tys. jeńców sowieckich. 12 tys. wciągnięto do ewidencji. 3 tys. Niemcy zabili tuż po przywiezieniu. Więźniami byli głównie szeregowcy. Pierwsze deportacje nastąpiły wkrótce po rozpoczęciu wojny Niemiec z Rosją latem 1941 r. Około 600 jeńców oraz 250 Polaków na początku września 1941 r. stało się ofiarami pierwszej próby masowego gazowania cyklonem B. Obóz przeżyła znikoma mniejszość. Na ostatnim apelu w styczniu 1945 r. stanęło ich 92.

Według brytyjskiego historyka Paula Johnsona w latach 1933-1945 istniały 1634 obozy koncentracyjne oraz ich filie i ponad 900 obozów pracy przymusowej. Sześć obozów koncentracyjnych zyskało ponure miano obozu zagłady. Były to obozy KL Kulmhof w Chełmnie i Auschwitz w Oświęcimiu na polskich terytoriach przyłączonych do Rzeszy oraz w Treblince, Sobiborze, Majdanku i Bełżcu w Generalnym Gubernatorstwie.

Jak zaplanowano Holokaust

.Niemieckie obozy koncentracyjne powstały na długo przed wybuchem II wojny światowej. Już siedem tygodni po objęciu urzędu kanclerza przez Adolfa Hitlera w styczniu 1933 r. szef SS Heinrich Himmler otworzył w Dachau w Bawarii pierwszy obóz koncentracyjny jako miejsce odosobnienia przeciwników reżimu. W październiku 1938 r. istniały już także obozy w Sachsenhausen, Buchenwaldzie, Ravensbrück, Flossenburgu. Łączną liczbę ich więźniów szacuje się na 170 tys. W czasie wojny nazistowskie obozy stały się miejscem masowej eksterminacji ludności krajów okupowanych, źródłem siły niewolniczej dla zakładów zbrojeniowych, a także miejscem eksperymentów medycznych.

Pierwszym ukończonym obozem zagłady był obóz w Chełmnie nad Nerem, który rozpoczął działalność 8 grudnia 1941 r. Do zabijania ofiar wykorzystywano w nim spaliny z ciężarówek. Ocenia się, że w Chełmnie Niemcy zamordowali 160-200 tys. osób. Ofiarami byli przede wszystkim Żydzi z Łodzi i innych gett tworzonych przez władze niemieckie na terenie tzw. Kraju Warty.

Kilka tygodni później, 20 stycznia 1942 r., na konferencji w Wannsee pod Berlinem Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) przedstawił plan „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” (Endloesung der Judenfrage), którego konsekwencją miała być eksterminacja europejskich Żydów.

Według protokołu konferencji zagładzie miało ulec 11 mln europejskich Żydów, w tym 5 mln na terenach ZSRS i ponad 3 mln w Generalnym Gubernatorstwie. Plany eksterminacji przyjęte w Wannsee obejmowały również ludność żydowską, która na początku 1942 r. znajdowała się poza terenami kontrolowanymi przez III Rzeszę. „Ostateczne rozwiązanie” miało więc dotyczyć także Żydów z Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwajcarii, Hiszpanii czy Turcji.

Po konferencji w Wannsee w celu przyspieszenia działań eksterminacyjnych naziści rozpoczęli budowę obozów zagłady, w których Żydzi mieli być mordowani w komorach gazowych.

O skali niemieckich zbrodni dokonywanych w obozach koncentracyjnych informowało świat Polskie Państwo Podziemne, m.in. przez swoich emisariuszy. Wśród nich był Jan Kozielewski. W 1942 r. pod pseudonimem Jan Karski, którego odtąd stale używał, wyruszył z okupowanej Polski w misję do Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Jednym z jego zadań było poinformowanie aliantów o tragicznej sytuacji ludności żydowskiej pod okupacją niemiecką. Zbierając informacje na ten temat, dwukrotnie przedostał się do warszawskiego getta, a także do obozu przejściowego w Izbicy, z którego Żydzi kierowani byli do obozu zagłady w Bełżcu. Trafił tam w przebraniu ukraińskiego strażnika.

Wstrząsającą relację naocznego świadka Karski przekazał wielu amerykańskim i brytyjskim politykom, dziennikarzom i artystom. Spotkał się m.in. z ministrem spraw zagranicznych rządu brytyjskiego Anthonym Edenem oraz z prezydentem USA Franklinem Delano Rooseveltem i słynnym pisarzem Herbertem Wellsem. Jednak jego dramatyczne apele o ratunek dla narodu żydowskiego nie przyniosły rezultatów – większość rozmówców nie dowierzała jego doniesieniom lub je ignorowała. Relacje Karskiego nie wpłynęły na politykę państw sprzymierzonych opierającą się na założeniu, że jedynym sposobem uratowania Żydów jest pokonanie Niemiec.

Jeszcze przed rozpoczęciem zagłady informacje o funkcjonowaniu niemieckich obozów koncentracyjnych zdobywał rotmistrz Witold Pilecki. Aby dostać się do obozu, 19 września 1940 r. Pilecki wszedł w „kocioł” podczas łapanki na warszawskim Żoliborzu. Został zatrzymany w kamienicy na ul. Wojska Polskiego 40.

Podając się za Tomasza Serafińskiego – ukrywającego się polskiego żołnierza – został wywieziony do Auschwitz. Za drutami obozowymi znalazł się w nocy z 20 na 21 września 1940 r. Otrzymał numer 4859. Mimo nieludzkich warunków, chorób Pilecki ps. Serafiński zbierał i przekazywał materiały wywiadowcze przez wypuszczanych na wolność więźniów. To on przygotował pierwszą tajną notę na temat ludobójstwa w Auschwitz.

Pilecki zorganizował w obozie Związek Organizacji Wojskowych (ZOW). Więźniowie, głównie byli żołnierze WP, tworzyli tzw. piątki. Każda taka grupa rozbudowywała swoją siatkę konspiracyjną, nie wiedząc nic o istnieniu innych „piątek”. Później ZOW był budowany na wzór organizacji wojskowych. Jego dowódcą został płk Kazimierz Heilman-Rawicz z ZWZ-AK. ZOW – wedle zamysłu Pileckiego – miał przygotować powstanie w obozie. Doprowadził do porozumienia organizacji politycznych działających w Auschwitz. Do symbolicznego spotkania doszło w Wigilię 1941 r. Uczestniczyli w nim m.in. działacz lewicowy, były poseł i więzień brzeski Stanisław Dubois oraz Jan Mosdorf, przywódca Obozu Radykalno-Narodowego.

Wiosną 1943 r. Niemcy zaczęli rozpracowywać organizacje konspiracyjne w obozie. W ręce oprawców wpadało coraz więcej członków obozowego ruchu oporu. Wtedy Pilecki zdecydował się na ucieczkę. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. zdołał zbiec wraz z dwoma współwięźniami. Uciekinier z Auschwitz przedstawił dowództwu AK swój plan ataku na niemiecki obóz, jednak projekt ten nie zyskał aprobaty – jako trudny do wykonania.

Niemiecka machina zagłady funkcjonowała do ostatnich dni istnienia III Rzeszy. Szacuje się, że do maja 1945 r. w obozach zagłady Niemcy zamordowali blisko 3 mln Żydów. W Auschwitz-Birkenau ok. 960 tys., w Treblince ok. 900 tys., w Bełżcu ok. 500 tys., w Sobiborze ok. 250 tys., w Chełmnie nad Nerem ok. 150 tys., na Majdanku ok. 60 tys. Liczbę Żydów zamordowanych przez nazistów i ich sojuszników w czasie II wojny światowej ocenia się łącznie na 6 mln. Prawie 5 mln z nich zgładzono na ziemiach polskich okupowanych przez III Rzeszę. Blisko 3 mln ofiar to polscy Żydzi.

Proces głównego wykonawcy planu przyjętego w Wannsee, Adolfa Eichmanna, szefa Wydziału Żydowskiego w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy, był (obok procesu norymberskiego) najbardziej spektakularną próbą rozliczenia niemieckiej machiny zbrodni. Choć w 1945 r. Eichmann przebywał w amerykańskich obozach jenieckich, nie odkryto jego prawdziwej tożsamości. W 1950 r. uciekł z Niemiec do Argentyny dzięki pomocy siatki dawnych nazistów. Pod nazwiskiem Klement pozostawał na wolności do maja 1960 r., gdy agenci izraelskiego Mosadu porwali go z Buenos Aires. W procesie przeprowadzonym w Jerozolimie został skazany na karę śmierci, którą wykonano w 1962 r.

Tropiący nazistowskich zbrodniarzy, były więzień niemieckich obozów koncentracyjnych Szymon Wiesenthal, oceniając znaczenie procesu Eichmanna, pisał w książce „Prawo, nie zemsta”: „Od tego czasu świat zna określenie +mordercy zza biurka+. Stało się wiadome, że wymordowanie milionów nie wymagało fanatycznego, graniczącego z obłędem sadyzmu; wystarczyło gorliwe posłuszeństwo wobec +wodza+. Okazało się, że wielokrotni mordercy nie muszą być bynajmniej osobnikami aspołecznymi, a nawet – że nimi być nie powinni, że masowych mordów na wielką skalę dokonują raczej mordercy społecznie przystosowani”.

W 2006 r. Sejm RP ustanowił 14 czerwca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych, upamiętniając rocznicę przybycia pierwszego transportu więźniów z Tarnowa do KL Auschwitz. W uchwale posłowie przypomnieli słowa papieża Benedykta XVI wypowiedziane podczas wizyty na terenie byłego obozu „o nauce, która dla przyszłości ludzkości płynie z miejsca, gdzie nienawiść do ludzi doszła do swych najdalszych granic”.

W 2015 r. posłowie „w imię prawdy historycznej” nadali świętu nową, precyzyjniejszą nazwę – Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. Sejm wezwał też w uchwale władze państwowe i samorządowe do „podejmowania inicjatyw upamiętniających ofiary II wojny światowej, w szczególności niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych i niemieckich nazistowskich obozów zagłady, oraz polski wkład w walkę z niemiecką ideologią narodowego socjalizmu”

84 rocznica transportu do Auschwitz okazją do przypomnienia – Polacy ratowali, nie donosili

.Nathaniel GARSTECKA, redaktor „Wszystko co Najważniejsze„, Francuz urodzony w Paryżu, z polsko-żydowskimi korzeniami zaznacza, że to jeden z nieuprawnionych zarzutów wracających jak bumerang w zachodniej opinii publicznej. Polska i Polacy oskarżani są o współudział wraz z Niemcami w Holokauście w czasie II wojny światowej.

W1939 roku Żydzi stanowili 10 proc. ludności II RP (czyli 3,5 mln osób), co było najwyższym odsetkiem wśród wszystkich krajów europejskich. Wynikało to z wielowiekowej polityki gościnności i tolerancji, która uczyniła z Polski jedno z głównych centrów świata żydowskiego. I nawet jeśli w okresie walki o niepodległość w latach 1918–1921 oraz po śmierci Józefa Piłsudskiego w 1935 roku dochodziło tam do antysemickich incydentów, to sytuacja polskich Żydów była lepsza od sytuacji ich współbraci w Niemczech czy Związku Radzieckim. W przeciwieństwie do innych krajów Europy Środkowej duża społeczność żydowska nie była skupiona w jednym ośrodku miejskim. W Warszawie żyło co prawda 350 000 Żydów (jedna trzecia mieszkańców stolicy), ale duże skupiska tej ludności znajdowały się także w innych miastach. Tak było choćby w Białymstoku (od 40 do 45 proc. wszystkich mieszkańców miasta), Lublinie, Łodzi, Radomiu, Lwowie czy Wilnie. Wielu Żydów mieszkało także w mniejszych miastach i wsiach, zwłaszcza we wschodniej Polsce (wsie z przewagą Żydów nazywano sztetlami). Dużo było również miast, w których Żydzi mieszkali obok innych narodowości (Polaków, Litwinów, Białorusinów, Ukraińców). Ze względu na bardzo długą obecność w Polsce i wielowiekową politykę tolerancji ludność żydowska w Polsce była rozproszona i stosunkowo słabo zasymilowana. Ten fakt uniemożliwił masową akcję ratowania Żydów, jak miało to miejsce w Danii. Niemniej w Polsce tętniło bardzo bogate żydowskie życie kulturalne i religijne, funkcjonowało wiele znaczących partii politycznych, stowarzyszeń sportowych, teatrów, wychodziły dziesiątki gazet.

W przeciwieństwie do większości krajów Europy Środkowej i Wschodniej Polska odmówiła jakiegokolwiek sojuszu z Hitlerem; sojuszu, który i tak był bardzo mało prawdopodobny ze względu na fakt, że Polska była pierwszym celem podboju. Polsce zagrażał również stalinowski ZSRR. Obie te wielkie dyktatury zamierzały odkuć się za porażki z 1918 i 1921 roku i było rzeczą naturalną, że odłożyły na bok rywalizację ideologiczną, aby zaplanować nowy rozbiór Polski.

Tak doszło do agresji na Polskę – najpierw nazistowskich Niemiec, 1 września 1939 roku, a dwa tygodnie później Związku Radzieckiego. Sojusznicy natychmiast wdrożyli politykę okrutnej okupacji. W latach 1939–1941 Sowieci prowadzili bezwzględne polowanie na przedstawicieli polskiej elity, określanych jako wrogowie rewolucji. Intelektualiści, artyści, oficerowie, „burżuazja”, kupcy, przedstawiciele kultów religijnych, bojownicy ruchu oporu, patrioci, syjoniści itd. byli mordowani (Katyń) lub wywożeni do syberyjskich łagrów. Podobnie jak wielu innych, wielu żydowskich bojowników komunistycznych wstąpiło w szeregi sowieckich milicji na okupowanych terytoriach, co było pretekstem do rozpowszechniania przez Niemców, ale także przez Sowietów, mitu o judeobolszewizmie. To przekonanie będzie leżało u podstaw „białego terroru” we wschodniej Polsce w okresie operacji Barbarossa latem 1941 roku.

Oto kilka elementów odpowiedzi na kłamliwe zarzuty współudziału Polaków w niemieckiej machinie zagłady. Dopuszczają się ich nieuczciwi i upolitycznieni historycy, którzy znaleźli dla siebie niszę i z pomocą postępowych mediów budują swoją rozpoznawalność na świecie. Do tego należy dodać efekty komunistycznej propagandy okresu powojennego, której celem było pogorszenie wizerunku Polski jako kraju „reakcyjnego i wroga rewolucji”.

Mit o aktywnym i masowym udziale Polski i Polaków w Zagładzie należy traktować tak samo jak mit o judeobolszewizmie – jako manipulację mającą na celu zrzucenie odpowiedzialności za zbrodnie na kogoś innego. W komunistycznym aparacie totalitarnym bez wątpienia byli polscy i żydowscy zbrodniarze, ale w niewielkiej liczbie i w sposób niezorganizowany i nieregularny. Na podstawie niereprezentatywnych, indywidualnych przykładów – zestawionych nieświadomie lub ze złą wolą – wytworzono konkretne narracje służące tym, którzy mają w nich interes. To stara i jak widać skuteczna technika propagandy.

Żydzi i Polacy muszą wspólnie walczyć z tymi kłamstwami i stereotypami, gdyż oba te narody od wieków bardzo sobie bliskie i miłujące poszukiwanie prawdy muszą wiedzieć, że ich pojednanie nastąpi dzięki wzajemnemu zrozumieniu i wrażliwości historycznej.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 czerwca 2024