88 razy uderzy dzwon archikatedry warszawskiej

Sposób głoszenia Ewangelii, który papież Franciszek pokazał, jest sposobem, który może dotknąć serce współczesnego człowieka – powiedział prymas Polski abp Wojciech Polak. Hierarcha określił pontyfikat zmarłego papieża jako pontyfikat Kościoła, który ma wyjść do człowieka.
„Papież był świadkiem miłości”
.W czasie briefingu prasowego w Gnieźnie prymas był pytany przez dziennikarzy o to, jak będzie postrzegany pontyfikat papieża Franciszka. Arcybiskup Polak ocenił, że – z jego perspektywy – był to „wielki pontyfikat nadziei” oraz „Kościoła, który ma wyjść do człowieka”.
„Ten sposób głoszenia Ewangelii, który papież Franciszek pokazał i pokazuje, uważam, że jest sposobem, który może dotknąć serce współczesnego człowieka. Dlatego wiem, że to nauczanie jest naprawdę nauczaniem prowadzącym człowieka do zbawienia”- ocenił.
Dopytywany przyznał, że choć jego relacja z papieżem Franciszkiem nie była bliska, to przy każdym spotkaniu prymas odczuwał jego „ojcowską troskę i dobroć”. Metropolita gnieźnieński wspominał zmarłego, jako otwartego i życzliwego dla innych osób.
Duchowny podkreślił też wagę nauczania papieża w codziennej ewangelizacji, np. w wygłaszanych homiliach. „Mając w rękach takie narzędzie, słuchając go, byłbym głupim, gdybym z tego nie korzystał” – zaznaczył.
Metropolita gnieźnieński zwrócił też uwagę, że papież zmarł w poniedziałek Wielkanocny, a więc podczas oktawy uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. „Tyle razy przekazywał nam prawdę o Chrystusie zmartwychwstałym, tyle razy prowadził nas do tej prawdy swoim życiem i nauczaniem, a teraz w szczególny sposób stał się jej świadkiem – świadkiem Chrystusa Zmartwychwstałego” – powiedział prymas Polski.
Podkreślił, że Franciszek jest „świadkiem wiary, nadziei i głębokiej miłości”, a jego posługiwanie Kościołowi było pełne miłości do Chrystusa i Kościoła.
„Papież był świadkiem miłości, zwłaszcza tej, która szuka człowieka na peryferiach, człowieka skrzywdzonego, zagubionego, tego, do którego Kościół musi wychodzić, dla którego musi być szpitalem polowym, który leczy jego rany, który przyjmuje jego cierpienia i który pokazuje, że tylko w Chrystusie mają one sens. Uczył, że bliskość z Bogiem mobilizuje każdego z nas ochrzczonych, niezależnie od tego, kim jesteśmy i co czynimy w życiu, do takiej bliskości, troski i obecności przy drugim człowieku” – powiedział prymas Polski Wojciech Polak.
Zwrócił uwagę, że pierwsza adhortacja papieża Ewangelii Gaudium (o głoszeniu Ewangelii we współczesnym świecie) była „głębokim przesłaniem nadziei”. Papież apelował do wiernych, aby „powstać z kanapy, by iść głosić Chrystusa, by nie zamykać się w sobie, nie przelęknąć się tego, co jest na świecie, ale być wobec niego otwartym na Ewangelię” – przypomniał hierarcha.
„Chcemy modlić się w tych dniach za papieża Franciszka, chcemy w ten sposób też towarzyszyć jemu w jego przejściu do domu Ojca. Chcemy, by tak jak to było, kiedy umierał św. Jan Paweł II, kiedy odchodził papież Benedykt XVI, również papież Franciszek otoczony modlitwą Kościoła mógł odczuć naszą wdzięczność, za tę posługę, którą przez te szereg lat pośród nas pełnił” – powiedział prymas Wojciech Polak.
Prymas Polski Wojciech Polak zachęca do modlitwy za duszę zmarłego papieża
.Papież Franciszek zmarł w poniedziałek, w wieku 88 lat, w czasie rekonwalescencji po ciężkim zapaleniu płuc, dzień po tym, gdy przybył na błogosławieństwo Urbi et Orbi, by pozdrowić wiernych. Był jednym z najstarszych papieży w dziejach Kościoła. Jego pontyfikat trwał 12 lat i cztery miesiące.
Jorge Mario Bergoglio urodził się 17 grudnia 1936 roku w ubogiej dzielnicy Buenos Aires – Flores jako najstarszy z pięciorga dzieci Mario José Bergoglio i Reginy Maríi Sívori, pochodzących z północy Włoch. Święcenia kapłańskie przyjął w wieku prawie 33 lat w 1969 roku. 20 maja 1992 roku papież Jan Paweł II mianował go biskupem pomocniczym Buenos Aires. Metropolitą stolicy został w 1998 roku stając się jednocześnie prymasem Argentyny.
Po rezygnacji papieża Benedykta XVI, 13 marca 2013 r., podczas drugiego dnia konklawe kardynał Bergoglio w piątym głosowaniu został wybrany na papieża. Jako pierwszy w dziejach papiestwa nowy papież przyjął imię Franciszek, inspirując się postacią świętego Franciszka z Asyżu.
Trzeba być świadkami i promotorami komunikacji bez wrogości
.Dzisiaj nazbyt często przekaz nie rodzi nadziei, lecz lęk i rozpacz, uprzedzenia i niechęć, fanatyzm, czy wręcz nienawiść. Nazbyt często upraszcza on rzeczywistość, aby wywołać reakcje instynktowne. Używa słów jak miecza. Posługuje się nawet informacjami fałszywymi lub zniekształconymi, aby narzucać wiadomości mające na celu pobudzenie emocji, sprowokowanie, zranienie. Już wielokrotnie podkreśliłem potrzebę „rozbrojenia” komunikacji, oczyszczenia jej z agresji. Redukowanie rzeczywistości do sloganów nigdy nie przynosi dobrych owoców. Wszyscy widzimy, jak – począwszy od telewizyjnych talk show po słowne wojny w mediach społecznościowych – może przeważyć paradygmat rywalizacji, opozycji, chęci dominacji i posiadania, oraz manipulacji opinią publiczną.
Istnieje również inne niepokojące zjawisko: coś, co możemy nazwać „zaprogramowanym rozproszeniem uwagi” poprzez systemy cyfrowe, które, profilując nas według logiki rynku, modyfikują naszą percepcję rzeczywistości. Zdarza się więc, że jesteśmy świadkami, często bezradnymi, swoistej atomizacji zainteresowań, co kończy się podważeniem fundamentów naszego bycia wspólnotą, zdolności do współpracy na rzecz dobra wspólnego, do słuchania siebie nawzajem, do rozumienia swoich racji. Wygląda więc na to, że wykrycie „wroga”, przed którym można się werbalnie bronić, jest niezbędne, aby potwierdzić swoją wartość. A kiedy drugi staje się „wrogiem”, kiedy jego twarz i godność zostają przysłonięte, żeby go wyśmiać i wyszydzić, brakuje również możliwości zrodzenia nadziei. Jak nauczał nas ks. Tonino Bello, wszystkie konflikty „mają swoje źródło w zanikaniu twarzy”[1]. Nie możemy poddać się tej logice.
W istocie wcale nie jest łatwo żywić nadzieję. Georges Bernanos powiedział, że „tylko ci, którzy mieli odwagę rozpaczać z powodu iluzji i kłamstw, w których znajdowali bezpieczeństwo i które fałszywie mylili z nadzieją, mają nadzieję. (…) Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć. To ryzyko ryzyka”[2]. Nadzieja jest ukrytą cnotą, wytrwałą i cierpliwą. Jednak dla chrześcijan posiadanie nadziei nie jest wyborem fakultatywnym, lecz niezbędnym stanem. Jak przypominał Benedykt XVI w encyklice Spe salvi, nadzieja nie jest biernym optymizmem, lecz przeciwnie, cnotą „performatywną”, to znaczy zdolną do przemiany życia: „Kto ma nadzieję, żyje inaczej; zostało mu dane nowe życie” (n. 2).
W pierwszym Liście św. Piotra (por. 3, 15-16) znajdujemy wspaniałą syntezę, w której nadzieja jest umieszczona w powiązaniu z chrześcijańskim świadectwem i komunikacją: „Pana zaś Chrystusa uznajcie w sercach waszych za Świętego, i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. A z łagodnością i z bojaźnią zachowujcie czyste sumienie”. Chciałbym zastanowić się nad trzema przesłaniami, które możemy wyciągnąć z tych słów.
„Pana zaś Chrystusa uznajcie w sercach waszych za Świętego”: nadzieja chrześcijan ma oblicze, oblicze zmartwychwstałego Pana. Jego obietnica, że będzie zawsze z nami poprzez dar Ducha Świętego, pozwala nam mieć nadzieję nawet wbrew wszelkiej nadziei i dostrzegać ukryte okruchy dobra nawet wówczas, gdy wszystko zdaje się stracone. Drugie przesłanie wymaga od nas bycia gotowymi do uzasadnienia nadziei, która jest w nas. To ciekawe, że Apostoł zachęca, abyśmy zdali sprawę z nadziei „każdemu, kto domaga się”. Chrześcijanie nie są przede wszystkim tymi, którzy „mówią” o Bogu, lecz tymi, którzy odzwierciedlają piękno Jego miłości, nowy sposób przeżywania wszystkiego. To przeżywana miłość prowokuje pytanie i domaga się odpowiedzi: dlaczego tak żyjecie? Dlaczego tacy jesteście?
W wyrażeniu św. Piotra znajdujemy wreszcie trzecie przesłanie: odpowiedź na to pytanie ma być udzielona „z łagodnością i bojaźnią”. Przekaz chrześcijański – ale powiedziałbym także, że komunikacja w ogóle – powinna być przeplatana łagodnością, bliskością: stylem towarzyszy drogi, podążających za największym Komunikatorem wszechczasów, Jezusem z Nazaretu, który w drodze rozmawiał z dwoma uczniami z Emaus, rozpalając ich serca sposobem interpretowania wydarzeń w świetle Pism. Dlatego też marzę o przekazie, który potrafiłby uczynić nas współtowarzyszami drogi wielu naszych braci i sióstr, aby rozpalić na nowo w nich nadzieję w tych niespokojnych czasach. O przekazie, który jest w stanie przemówić do serca, wzbudzić nie reakcje emocjonalne zamknięcia i gniewu, lecz postawy otwartości i przyjaźni; który jest w stanie skupiać się na pięknie i nadziei, nawet w sytuacjach, zdawałoby się, najbardziej rozpaczliwych; wzbudzać zaangażowanie, empatię, zainteresowania innymi. O przekazie, który uzdalniałby nas „do uznania godności każdego człowieka i do troszczenia się razem o nasz wspólny dom” (Enc. Dilexit nos, 217). Marzę o przekazie, który nie sprzedaje iluzji i lęków, lecz potrafi dawać powody do nadziei.
Martin Luther King powiedział: „Jeśli mogę komuś pomóc, gdy go mijam, jeśli mogę kogoś pocieszyć słowem lub piosenką… wówczas moje życie nie będzie daremne”[3]. Aby to uczynić, musimy wyleczyć się z „chorób” protagonizmu i autoreferencyjności, unikać niebezpieczeństwa mówienia o sobie: dobry komunikator zapewnia, że ci, którzy słuchają, czytają lub oglądają, mogą być zaangażowani, mogą być blisko, mogą na nowo odnaleźć najlepszą część siebie i wejść z tymi postawami w opowiadane historie. Tego typu przekaz pomaga stać się „pielgrzymami nadziei”, jak głosi motto Jubileuszu.
Tekst Papieża FRANCISZKA dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/papiez-franciszek-rozbroic-komunikacje/
PAP/MB