968 mln obywateli oddaje głos w największych wyborach na świecie

Wybory parlamentarne w Indiach rozpoczną się w 18 kwietnia i potrwają do 1 czerwca. Wyniki zostaną ogłoszone trzy dni później. Do głosowania uprawnionych jest ok. 968 mln obywateli, co oznacza, że będą to największe wybory na świecie.

Kto wygra wybory w Indiach

.Najnowsze sondaże opinii publicznej sugerują, że Indyjska Partia Ludowa (BJP) premiera Narendry Modiego i jej sojusznicy po raz trzeci z rzędu wygrają wybory do niższej izby parlamentu – Izby Ludowej (Lok Sabha). Do zdobycia są 543 mandaty. Izba Ludowa wyłania premiera, który z kolei wybiera ministrów swojego rządu. Aby uzyskać większość, należy wprowadzić do izby co najmniej 272 deputowanych.

W poprzednich wyborach w 2019 r. BJP uzyskała 303 mandaty. Tworząc koalicję Narodowy Sojusz Demokratyczny (NDA) z innymi partiami, zdobyła łącznie 352 miejsca.

Głównym wyzwaniem dla BJP jest utworzona w 2023 r. koalicja ponad 20 partii opozycyjnych o nazwie INDIA (Indian National Developmental Inclusive Alliance). Na jej czele stoi Indyjski Kongres Narodowy (INC), największe ugrupowanie opozycji, które w 2019 r. uzyskało 52 mandaty.

Kluczowymi politykami opozycji są przewodniczący INC Mallikarjun Kharge, a także rodzeństwo Rahul i Priyanka Gandhi, dzieci byłego premiera Indii Rajiva Gandhiego.

Głosowanie w różnych stanach Indii odbędzie się podczas siedmiu dni wyborczych: 19 i 26 kwietnia, 7, 13, 20 i 25 maja oraz 1 czerwca. W sumie powstanie około miliona lokali wyborczych, gdzie będą znajdować się maszyny do głosowania. Głosowanie elektroniczne wprowadzono w Indiach w 1982 r.

968 mln wyborców i 11 mln pracowników lokali wyborczych

.Według ordynacji państwo ma obowiązek zapewnić, że każda osoba uprawniona do głosowania będzie miała dostęp do lokalu wyborczego położonego w maksymalnej odległości 2 km od jej miejsca zamieszkania. Oznacza to, że 11 mln indyjskich pracowników wyborczych wyruszy w teren, aby każdy obywatel mógł oddać głos. Jak informuje indyjska agencja prasowa PTJ, w tym roku urzędnicy pokonają 39 km do wioski Malogam, w stanie Arunaćal Pradeś w północno-wschodnich Indiach, aby jedyna mieszkanka tej miejscowości mogła skorzystać z prawa głosu.

Do głosowania uprawnieni są obywatele Indii, którzy ukończyli 18. rok życia i figurują w rejestrze wyborców. Muszą także posiadać ważny dowód tożsamości. Szacuje się, że około 13,4 mln obywateli Indii mieszka poza krajem. Aby oddać głos, muszą zarejestrować się w systemie i podczas wyborów przebywać na terytorium Indii.

Każdy z 543 członków Izby Ludowej jest wybierany na pięcioletnią kadencję i reprezentuje jeden okręg wyborczy, a zwycięzcą zostaje kandydat z największą liczbą głosów.

W 2023 r. Indie przyjęły ustawę, nad którą pracowano ponad ćwierć wieku, o przyznaniu kobietom 33 proc. miejsc w każdej z izb parlamentu. W przypadku Izby Ludowej jest to 181 mandatów. W 2019 r. kobiety zdobyły 15 proc. miejsc. Szacuje się, że w zaczynających się w piątek wyborach zamierzony cel nie zostanie osiągnięty.

Czym jest demokracja

.Indyjskie wybory, w których może wziąć udział aż 968 mln wyborców, są dobrą okazją, by zastanowić się także nad kondycją naszej, polskiej demokracji. Na łamach Wszystko co Najważniejsze pisze o tym Jacek HOŁÓWKA, filozof, etyk oraz profesor nauk humanistycznych związany z Uniwersytetem Warszawskim.

W jego ocenie pojęcie demokracji to jedno z prostszych pojęć filozoficznych. Ale proste czy nie – to pojęcie jest filozoficzne, więc łatwo zgadnąć, że nie może być całkiem oczywiste. W wersji przychodzącej w pierwszej chwili do głowy demokracja to rządy sprawowane przez wszystkich, dotyczące wspólnych spraw i sprawowane dla dobra wszystkich. To brzmi niemal jak fragment z mowy Abrahama Lincolna wygłoszonej pod Gettysburgiem, nad grobami żołnierzy, którzy zginęli w jednej z najbardziej okrutnych bitew wojny secesyjnej. Za co ginęli żołnierze Północy? W swym przemówieniu Lincoln przypomina – zginęli, by umocnić ustrój nowego państwa, w którym rządy będą sprawowane „of the people, for the people and by the people”.

„Lincoln nie mógł zapewniać wszystkich swych rodaków, że razem będą podejmować decyzje w każdej ważnej sprawie. Musiał mieć coś innego na myśli. Zapewne to, że Ameryka postanowiła zerwać z europejską tradycją społecznego zróżnicowania. W Europie rządzą królowie, arystokraci, oficerowie, urzędnicy, nadzorcy i rozmaici inni posiadacze władzy – i oni sterują obywatelami, mieszkańcami miast i wsi, dziećmi i dorosłymi. W Ameryce takiej hierarchii nie będzie i nawet tytuły przypadające dzieciom z urodzenia zostaną zlikwidowane przez prawo. Wszyscy będą równi i będą mieć ten sam status. Mogą się różnić zdrowiem, wiekiem, majątkiem, talentem, pomysłowością i łutem szczęścia. Jednak jako obywatele stać będą wszyscy na tym samym poziomie. Czy to wystarczy, by zrozumieć, czym jest demokracja? Chyba nie” – opisuje autor artykułu.

Jedna z wersji dobrze znanego nam ustroju to demokracja populistyczna. Ta wersja opiera się na spisie obywatelskich uprawnień. W demokracji każdy może korzystać z wolności słowa, praworządności, równości głosów podczas wyborów i uprawnień przyznawanych wszystkim członkom wspólnoty. Niedopuszczalna jest tylko dyskryminacja kogokolwiek bez właściwego usprawiedliwienia. Nie wolno nikomu odebrać prawa głosu na podstawie koloru skóry lub wiary religijnej. Wolno, jeśli utraci prawa obywatelskie lub się ich wyrzeknie. Lub jeśli uznany zostanie za głęboko upośledzonego umysłowo.

Trzecia wersja to demokracja liberalna. Szeroko rozumiana wolność z wersji trzeciej to coś innego niż szerokie uprawnienia obywatelskie z wersji drugiej. Wersja trzecia przyjmuje za pierwszą, że demokracja nie zezwala na ograniczanie osobistych uprawnień, a ponadto chce zapewnić opiekę prawną instytucjom gwarantującym nieingerencję w sprawy osobiste. Akcentuje rozdział władz politycznych, przestrzeganie prawa, jawne metody kontroli władz i – co najważniejsze – utemperowanie woli ludu. Żądanie nieingerencji i nieinterwencji w sprawy dotyczące jedynie tych osób, które są osobiście zainteresowane jakąś kwestią, ma większe znaczenie niż przestrzeganie jakichkolwiek norm obyczajowych lub konwencjonalnych. Autorka pisze: „Kontrast pomiędzy demokracją populistyczną a liberalną jest większy w teorii niż w praktyce. Demokracja populistyczna musi wspierać nie tylko procesy odzwierciedlające wolę ludu, ale również osiągnięcia, które w dłuższej perspektywie zapewnią spełnienie woli ludu”.

A czwarta wersja demokracji to demokracja uczestnictwa. Ten ustrój jest konstruowany na wzór systemu politycznego obowiązującego w starożytnych Atenach. Gutmann pisze, że Ateńczycy łatwo rezygnowali z życia prywatnego. Większą wagę przywiązywali do wyćwiczenia w sobie postawy obywatelskiej niż rodzinnej. Dorosły człowiek dzielił swe życie na dwie części. To, co prywatne, było całkowicie oddzielone od życia publicznego i zasłonięte przed wścibskimi spojrzeniami. Rozdzielenie osobistych nadziei i ambicji na dwie części – prywatną i publiczną – pozwalało każdemu obywatelowi w swej roli publicznej silniej utożsamiać się z innymi obywatelami niż z członkami własnej rodziny i jednocześnie ułatwiało wytworzenie własnego stylu życia w relacjach prywatnych. 

Istnieje jeszcze piąta wersja demokracji według typologii Amy Gutmann. I skierowana jest ona na ograniczenie uprawnień spontanicznie pojawiających się w działalności ekonomicznej. Demokracja nie pozwala na wyzysk – jej zdaniem. Rządy ludu zakładają prawo do publicznego egzekwowania zadowalających warunków utrzymania, czyli wymagają wprowadzenia prawa, które gwarantuje odpowiednio wysokie zarobki w rozmaitych branżach gospodarki. Ta forma demokracji całkiem się wyklucza z ekonomicznym leseferyzmem, czyli z trzecią wersją rządów ludowych, omówioną wyżej.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 kwietnia 2024