Filozofia jest powrotem do rzeczywistości - Adèle Van Reeth w „Le Figaro”

Adèle Van Reeth

„Filozofia jest podejściem do rzeczywistości, które pokonuje ekrany, jeśli rozumiemy ekrany w znaczeniu metaforycznym jako coś, co oddziela nas od świata. Praca świadomości, filozofowanie, polega właśnie na zdjęciu ekranów ochronnych, które stawiamy między nami a światem, aby uniknąć zobaczenia pewnych rzeczy” – twierdzi Adèle Van Reeth.

Myślenie filozoficzne zbliża do rzeczywistości – Adèle Van Reeth

.Jak ocenia w wywiadzie dla „Le Figaro” Adèle Van Reeth, francuska filozof i dyrektor radia France Inter, myślenie filozoficzne może przybliżyć człowieka do rzeczywistości i stać się alternatywą dla ekranów.

„Zależy mi na tym, aby nie ograniczać filozofii do dyscypliny, której uczy się w klasie maturalnej, na uniwersytecie czy w książkach. Postrzegam ją jako sposób myślenia o świecie i jako pewien sposób dostępu do rzeczywistości. Tak postrzegana filozofia jest całkowicie zrozumiała dla wszystkich” – podkreśla filozof. Jak dodaje, wiele osób nie ukończyło studiów filozoficznych, ale w sposobie mówienia, myślenia czy zadawania pytań ma podejście filozoficzne. „Przez filozoficzne nie rozumiem dość nadużywanego znaczenia mieć dobrą filozofię życiową ani systemu myślenia. Chodzi po prostu o dziwienie się temu, że coś jest. Często spotykam osoby, które zastanawiają się nad czymś, co jest, i nie poszukując koniecznie tego sensu, zastanawiają się, dlaczego tak jest. Dla mnie jest to wysoce filozoficzne!” – stwierdza.

Zdaniem Adèle Van Reeth filozofia nie może przygotować człowieka na czekające go próby czy zmiany życiowe, jak narodziny dziecka czy śmierć bliskiej osoby. „Poród jest kwestią, która nigdy nie została podjęta w tekstach filozoficznych (…). Dla Kartezjusza jedynym ograniczeniem wątpienia jest istnienie Boga; dla mnie tym ograniczeniem jest embrion wewnątrz mojego ciała. Nie mogę już wątpić w moje istnienie, ponieważ noszę w sobie życie… To zmienia wszystko! Oczekiwanie na dziecko przynosi niewątpliwą podstawę istnienia. Nie trzeba kończyć studiów filozoficznych, żeby utożsamiać się z tym doświadczeniem. W tym pierwszym doświadczeniu filozofia nie stanowiła dla mnie zatem pomocy, ponieważ milczała. W drugim doświadczeniu, śmierci mojego ojca, było niemal odwrotnie: uznałam, że za dużo jest tekstów o śmierci, która jest w najwyższym stopniu tematem filozoficznym. Zauważyłam przy tym brak użyteczności filozofii. Często mówi się, że filozofia to uczenie się, jak umierać, ale nic nie może przygotować nas na czyjąś śmierć. Pojawia się pytanie: po co są ci wszyscy autorzy tekstów filozoficznych? Staram się uczynić tę kwestię ważną i myślę, że jest coś filozoficznego w jej zgłębianiu” – stwierdza.

„Nie uważam, że filozofia pociesza, jeśli rozumiemy pocieszenie jako coś, co osusza łzy. Mam niemal przeciwne podejście do filozofii: tym, co lubię w filozofii, jest to, że czyni mnie ona całkowicie świadomą. Zamiast osuszać łzy, raczej sprawia, że dotykam tego, co przed sobą ukrywam, co było zbyt trudne do zaakceptowania. To pomaga mi żyć. Postrzegam filozofię jako sposób na dotarcie do pierwotnej rzeczywistości, nieprzykrytej zaprzeczaniem” – dodaje.

Alternatywa dla ekranów

.Zdaniem Adèle Van Reeth myślenie filozoficzne może być alternatywą dla ekranów i może pomóc w odłączeniu się od smartfonów. „Filozofia jest podejściem do rzeczywistości, które pokonuje ekrany, jeśli rozumiemy ekrany w znaczeniu metaforycznym, jako coś, co oddziela nas od świata. Praca świadomości, filozofowanie, polega właśnie na zdjęciu ekranów ochronnych, które stawiamy między nami a światem, aby uniknąć zobaczenia pewnych rzeczy. Filozofowanie nie jest zamknięciem się w abstrakcyjnych konceptach; przeciwnie, to odwaga do stawiania czoła chwili obecnej. Filozofia jest powrotem do rzeczywistości” – ocenia. 

Jak twierdzi Adèle Van Reeth, dawni filozofowie mogą pomóc w zrozumieniu współczesnych wyzwań. „O ile filozofia wpisuje się w codzienność, o tyle zawiera ona przede wszystkim to, co niezmienne w kondycji ludzkiej. Sprawia to, że zadajemy sobie dziś te same pytania co np. Heraklit w VI wieku p.n.e. Oczywiście postęp techniczny i era cyfrowa, którą przeżywamy, są radykalnie inne od starożytnej Grecji. Pozostaje jednak faktem, że pytania, które stawiali sobie filozofowie klasyczni, są wciąż aktualne – o przemijanie czasu, o naturę ludzką, o naszą potrzebę sensu – niezależnie od epoki” – ocenia. „Siłą współczesnych filozofów jest z jednej strony wielka znajomość historii filozofii, a z drugiej bardzo precyzyjna znajomość naszej epoki. Jedno wymaga drugiego. Komuś, kto dobrze zna swoją epokę, ale nigdy nie czytał książek filozoficznych, trudno będzie stworzyć pracę filozoficzną. I odwrotnie – komuś, kto spędził całe życie z nosem w książkach filozoficznych, ale nie zna epoki, w której żyje, trudno będzie sformułować odpowiednią myśl” – dodaje.

Gniew i wściekłość

.„Czy okrucieństwo to błąd rozumu, czy raczej błąd uczucia?” – pyta prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Gniew i wściekłość”. Odnosi się w nim do dylematu, który próbowali rozstrzygnąć m.in. Arystoteles i Seneka.

Filozof przywołuje pracę „Gniew i wybaczenie” Marthy C. Nussbaum, która proponuje rozwiązanie sporu między wielkimi myślicielami starożytności. „Autorka twierdzi, że gniew niemal nigdy nie służy niczemu dobremu. Niepotrzebnie skłania do braku rozwagi, okrucieństwa, ślepej furii, pustego usprawiedliwiania zemsty i do mnożenia sobie wrogów nad potrzebę. Tu mówi jak Seneka. Ale na tym nie kończy. Może rzadko, ale przynajmniej czasem dzieje się tak, że gniew służy do złagodzenia napięcia, do ujawnienia emocjonalnego spisku, do zdemaskowania maniackiego prześladowania człowieka nieporadnego emocjonalnie, do poskromienia zapiekłych, choć bezsensownych zatargów między złośnikami. Istnieje specjalny rodzaj gniewu, który rozwiązuje te problemy. Jest on przez Nussbaum nazwany »gniewem przejścia« lub »gniewem przemiany« (transitional anger). Ten gniew jest skierowany na siebie samego i na innych ludzi zarazem, za nakręcanie sytuacji bez wyjścia”.

„To pojęcie może pełnić nadzwyczaj pożyteczną rolę w psychoterapii. Czasem tylko gniew pozwala nam zobaczyć, jak banalne i błahe są powody skłaniające nas do stawiania na swoim i do nasilania wrogości wobec innych. Znaczna część historii naszego życia emocjonalnego to rytuał hodowania małostkowych, zakwaszonych uraz. Pozwalamy sobie na przycinki, podstawianie nogi, oczernianie, porównywanie osiągnięć, cichą radość z czyichś niepowodzeń. Ten osad małostkowej nienawiści wzrasta i twardnieje, nasila poczucie bezradności słabo tłumione wołaniem o pomstę do nieba. Źródłem takiego gniewu jest jednak bardziej chęć postawienia na swoim niż poczucie krzywdy. A nawet jeśli ktoś trafnie odkryje, że inni go wykorzystują, i tak najczęściej nie warto, by wpadał w gniew destrukcyjny, czyli coś przeciwnego do gniewu przemiany” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.

.„Trzeba czasem zezłościć się na siebie i na urojonego wroga, zmienić siebie i jakąś drugą osobę, i trzeba to zrobić jednocześnie. Czyli trzeba wzbudzić wspólny, oczyszczający i przeistaczający gniew, prowadzący do powstania nowych relacji i nowego modus vivendi. Trzeba machnąć ręką na politykę zawstydzania, zapomnieć o odpłacie, bo to też jest emocjonalnie fałszywy cel. I trzeba nie pozwolić nikomu, by nas wpędził w korkociąg rozpaczy – podkreśla Nussbaum. Trzeba się gniewać celowo, w sposób ukierunkowany i nastawiony na przyszłość. To wystarczy, by znaleźć nowy cel w życiu” – podkreśla prof. Jacek HOŁÓWKA.

Oprac. Julia Mistewicz-Delanne

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 1 września 2024