Alex J. Kay i jego „Empire of Destrution” o zbrodniach niemieckich wkrótce w Polsce
Trudno znaleźć w historii analogiczny przykład zamierzonych zbrodni na taką skalę jak niemieckie w czasach nazizmu, ale należy patrzeć na nie łącznie, bo mówienie o Holokauście bez wspominania o wcześniejszym i równoległym zabijaniu innych grup jest niepełnym obrazem – mówi brytyjski historyk Alex J. Kay, autor książki „Empire of Destruction: A History of Nazi Mass Killing”.
Alex J. Kay i jego „Empire of Destruction”
.Alex J. Kay, który wykłada na Uniwersytecie w Poczdamie i zajmuje się historią nazistowskich Niemiec, w swojej ostatniej jak dotychczas książce „Empire of Destruction: A History of Nazi Mass Killing” przekonuje, że choć jest dużo prac poświęconych niemieckim zbrodniom w tym okresie, niemal zawsze poszczególne grupy ofiar są traktowane oddzielnie, co nie jest właściwe.
„Zwykle byli ci sami sprawcy, którzy zabijali Żydów i nie-Żydów, często ofiary były zabijane w tych samych miejscach i przy użyciu tych samych metod, a te wszystkie zbrodnie miały miejsce w okresie sześciu lat. Jest zatem dużo powodów, by zajmować się wszystkimi grupami ofiar razem i postrzegać te poszczególne kampanie jako element szerszej maszynerii zabijania czy szerszego zbrodniczego projektu” – wyjaśnia.
Zapytany dlaczego historycy zwykle zajmują się poszczególnymi niemieckimi zbrodniami oddzielnie, Kay wskazuje, że rozmiar Holokaustu powoduje, iż jest on traktowany jako archetypiczny przykład ludobójstwa i istnieje pewne tabu związane z zestawianiem innych zbrodni, czy to niemieckich, czy zupełnie innych, z Holokaustem.
„Ludzie często uważają, że samym porównaniem kwestionujemy status Holokaustu, a oczywiście tak nie jest, bo porównanie jest jednym z najważniejszych narzędzi historyka. Porównując wydarzenia, dajemy im odpowiedni kontekst. I w mojej książce porównuję poszczególnie kampanie zbrodni, co nie znaczy, że je zrównuję. Nie mówię, że eliminacja polskiej inteligencji była dokładnie taka sama jak Holokaust, ale patrzę na podobieństwa i cechy wspólne” – twierdzi Alex J. Kay.
Tych podobieństw jest, jak pokazuje Kay, sporo. „Trudno jest zrozumieć chronologię prześladowań i masowych mordów na Żydach, jeśli nie rozumiemy masowych mordów osób niepełnosprawnych w Niemczech, bo wobec nich stosowano metody, np. zabijanie gazem trującym, które później były stosowano wobec Żydów. Zatem było mnóstwo powiązań i spojrzenie na wcześniejsze zbrodnie pomaga nam zrozumieć mechanizmy i rozwój procesu ludobójczego” – wyjaśnia.
Cechą wspólną było też to, że wszystkie te grupy ofiar Niemcy traktowali jako gorszy rodzaj ludzi. „Bezużytecznych, mniej wartościowych, ale jednocześnie stanowiących zagrożenie – zagrożenie dla żywotności narodu niemieckiego, dla zdrowia narodu niemieckiego, a w czasie wojny dla niemieckich działań wojennych. Była więc taka paralelność – sprawcy postrzegali swoje ofiary jako gorsze, ale jednocześnie jako zagrożenie” – mówi Kay.
Alex J. Kay na temat zbrodni ludobójstwa
.Autor „Empire of Destruction” zwraca uwagę, że tego typu przekonanie o własnej wyższości rasowej było zakorzenione w Niemczech jeszcze na długo zanim Hitler doszedł do władzy i nie było wówczas wyjątkowe, bo w podobny sposób wszystkie narody europejskie traktowały kolonizowane przez siebie ludy, ale niekoniecznie przekładało się to na ludobójstwo.
„Nie wszystkie przypadki masowego zabijania, nawet w czasach kolonialnych, były ludobójstwem, ponieważ ludobójstwo jest bardzo specyficznym rodzajem masowego zabijania. Jego celem jest dosłownie wymazanie całej grupy etnicznej jako takiej. Oznacza to, że celem jest każdy pojedynczy członek grupy, by usunąć biologiczną podstawę przyszłego istnienia tej grupy. Oczywiście były przypadki skrajnie masowej przemocy i masowego zabijania, np. ze strony Belgów w Kongo, gdzie według wszelkich rachunków zginęło wiele milionów ludzi, ale nie ma żadnej dostrzegalnej belgijskiej taktyki czy strategii, która miałaby na celu wymordowanie wszystkich Kongijczyków i dlatego nie można tego faktycznie zakwalifikować jako ludobójstwo” – wyjaśnia Kay.
Zaznacza, że ludobójstwo to tylko jeden z wielu rodzajów masowego zabijania i celowo nie użył tego słowa w tytule swojej książki, gdyż mogłoby prowadzić do rozpraszającej uwagę debaty, czy konkretna nazistowska kampania masowego zabijania powinna być postrzegana jako ludobójstwo, czy nie, podczas gdy chciał się raczej skupić na podobieństwach między nimi.
Jako przykład, z którego naziści mogli czerpać, historyk wskazuje również śmierć 70 tys. pacjentów szpitali psychiatrycznych w Niemczech podczas pierwszej wojny światowej. „To nie było celowe w tym sensie, że władze niemieckie nastawiły się na wymordowanie tych ludzi, ale po prostu nie byli oni postrzegani jako priorytet podczas wojny i dlatego ich racje żywnościowe zmniejszono. A efektem było to, że 70 tysięcy osób umarło z głodu. I to na pewno posłużyło jako swego rodzaju precedens dla późniejszych niemieckich zbrodni” – mówi.
Autor „Empire of Destruction” twierdzi, że trudno w historii znaleźć analogiczny przykład zamierzonych zabójstw na taką skalę, jaką dokonały Niemcy w latach 1939-1945. „Mówimy o 13 milionach ludzi zabitych celowo w ciągu sześciu lat, więc nie ma nic, co [pod względem skali okrucieństwa – red.] mogłoby się z tym równać, przynajmniej w czasach współczesnych” – mówi.
Niemiecka świadomość nazistowskich zbrodni
.Alex J. Kay, który w Niemczech mieszka od 20 lat, uważa, że o ile współcześni Niemcy poczuwają się do winy i odpowiedzialności za Holokaust, to nie można tego samego powiedzieć o innych niemieckich zbrodniach z okresu II wojny światowej. „Myślę, że większość Niemców byłaby zaskoczona, gdyby się dowiedziała, że nieżydowskich ofiar niemieckich zbrodni było nie mniej niż żydowskich” – mówi historyk.
Jak wyjaśnia, po części wynika to ze wspomnianej już obawy, że mówienie o pozostałych ofiarach może być odbierane jako deprecjonowanie Holokaustu. „To była też moja obawa, kiedy pisałem tę książkę, choć każdy, kto ją przeczyta, zobaczy, że tak nie jest. We wstępie mówię wprost, że Holokaust pozostaje bezprecedensowy w swojej skali, w swojej systematyczności, w sposobie, w jaki sprawcy postrzegali swoje ofiary. Tym niemniej możemy powiedzieć – tak, Holokaust jest bezprecedensowy, ale miał miejsce obok wielu innych programów zabijania, a te programy zabijania i ich ofiary również zasługują na naszą uwagę” – podkreśla.
W Polsce książka ”Empire of Destruction: A History of Nazi Mass Killing” ma się ukazać w kwietniu przyszłego roku.
Co Niemcy wiedzą o niemieckich zbrodniach w Polsce?
.„Niemieckie skojarzenia z atakiem na Polskę w 1939 r. ograniczają się w dużym stopniu do wyreżyserowanego zdjęcia niemieckich żołnierzy wyłamujących szlaban graniczny w Sopocie, które wciąż – ma się wrażenie – ilustruje co drugi artykuł prasowy o II wojnie światowej w Polsce, i okrętu „Schleswig-Holstein” ostrzeliwującego Westerplatte” – pisze niemiecki historyk prof. Stephan LEHNSTAEDT.
Jak podkreśla, „zbrodniczy charakter niemieckiej okupacji Polski jest jednak nadal tylko w niewielkim stopniu obecny w świadomości Niemców. Polska nie jest jednak odosobnionym przypadkiem. Niemieckie upamiętnienia dotyczą takich zbrodniczych działań, jak Holokaust, „eutanazja”, prześladowania Sinti i Romów, a także homoseksualistów”.
„Wina za wojnę i Holokaust jest co prawda bezsporna, ale też zdepersonalizowana. W pamięci rodzinnej współsprawstwo z reguły się nie pojawia. Niemcy wobec II wojny światowej to także badania, wedle których jedna trzecia Niemców uważa, że ich przodkowie należeli do ofiar wojny” – pisze prof. Stephan LEHNSTAEDT.
W jego opinii „o tym wszystkim trzeba mówić. Istnieją instytucje, które mogą w tym uczestniczyć, takie jak Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie lub Centrum Badań Historycznych w Berlinie. Brakuje jednak odpowiednich działań i atrakcyjnych lokalizacji. Będą one kosztować, ale są niezbędne. Jeśli upamiętnienie ma się udać, to powinno wykraczać poza zwykłe symbole i prowadzić do wiedzy i zrozumienia”.
Niemieckie wyparcie
.„Zbrodni niemieckich z II wojny światowej nie da się zawęzić ani do nazistów, ani do Holokaustu. Bez zbliżenia stanowisk w tej sprawie trudno o autentyczne polsko-niemieckie pojednanie” – pisze Karol NAWROCKI, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak podkreśla, „Ponad dwie trzecie (68 proc.) naszych zachodnich sąsiadów jest przekonanych, że Niemcy bardzo dobrze przepracowały swoją nazistowską przeszłość i mogą służyć innym krajom jako wzór – dowodzi sondaż tygodnika Die Zeit z 2020 r. To bardzo wygodne podejście, ale ma ono niewiele wspólnego z prawdą”.
„Dziś wychowują się kolejne pokolenia Niemców, które żyją w nieświadomości skali niemieckich zbrodni z czasów II wojny światowej i przeceniają niemiecki opór wobec brunatnego reżimu. To efekt zaniedbań w edukacji, ale też szerzej – krótkowzrocznej polityki historycznej Berlina, w której mieszają się puste gesty, samozadowolenie i sztuczne oddzielanie Niemców od nazistów. Przy takiej postawie niewiele jest miejsca na głębsze spojrzenie na własną winę i na autentyczny dialog z Polską. Od kraju, który jest naszym sojusznikiem i aspiruje do roli lidera zjednoczonej Europy, musimy wymagać zdecydowanie więcej” – twierdzi Karol NAWROCKI.
PAP/Bartłomiej Niedziński/WszystkoCoNajważniejsze/PP