
Amerykańskie lobby producentów chipów przeciwne dalszym sankcjom na Chiny

Amerykańskie lobby producentów chipów naciska na prezydenta USA Joe Bidena, by ten „powstrzymał się od dalszych ograniczeń” sprzedaży czipów do Chin – poinformowała agencja Reutera.
The Semiconductor Industry Association
.Apel wystosowała The Semiconductor Industry Association – założona w 1977 roku grupa lobbingowa z siedzibą w Waszyngtonie, która reprezentuje amerykańską branżę półprzewodników. Dyrektorzy generalni największych amerykańskich firm półprzewodnikowych planują też w najbliższych dniach odwiedzić Waszyngton, by przedstawić rządzącym swoje poglądy na temat polityki Chin – przekazał Reuters.
Amerykańskie lobby producentów chipów obawia się odwetu Pekinu
.Naciski pojawiły się tuż po tym, jak administracja Joe Bidena poinformowała, że rozważa aktualizację sankcji nałożonych w październiku 2022 roku w celu ograniczenia chińskiego przemysłu półprzewodników. Reuters przypomniał, że 4 lipca Chiny poinformowały o ograniczeniu eksportu galu i germanu, metali mających kluczowe znaczenie w produkcji czipów.
Lobbyści stwierdzili, że dalsze zaostrzanie przepisów przez amerykańskich urzędników grozi „zakłóceniem łańcuchów dostaw, spowodowaniem znacznej niepewności na rynku i wywołaniem dalszej eskalacji działań odwetowych ze strony Chin”. W odpowiedzi rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego powiedział, że zasady zostały opracowane po to, by zapewnić, że amerykańskie technologie nie będą wykorzystywane w sposób podważający bezpieczeństwo narodowe kraju – poinformowała agencja Reutera.
Sankcje technologiczne o mocy bomby atomowej
.Na temat wojny technologicznej o półprzewodniki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Jan ŚLIWA w tekście “Wojny półprzewodnikowe – droga do Pearl Harbor?“. Autor porusza w nim kwestie poważnego amerykańskiego embarga na sprzedaż chipów AI, które uderza gwałtownie w rozwój gospodarczy oraz technologiczny Chin.
“Embargo dotyczy sprzedaży Chinom software’u do projektowania chipów, eksportu maszyn do ich produkcji, produkcji chipów na zamówienie, jak również eksportu gotowych elementów. Chodzi o szczytowe technologie, nie o chipy do pralek – które zresztą Chińczycy swobodnie produkują sami. Dalej – żaden obywatel lub mieszkaniec Stanów Zjednoczonych nie może pracować dla firm znajdujących się na czarnej liście, nie może nawet zapewniać serwisu i napraw sprzętu dostarczonego wcześniej. Setki amerykańskich managerów o chińskich korzeniach będzie musiało wybrać między zachowaniem obywatelstwa a karierą”.
“Restrykcje te mają stosować firmy w Ameryce oraz w krajach sojuszniczych, jak tajwańska firma TSMC i holenderska ASML. Objęta jest nimi każda firma, która wykorzystuje amerykańskie technologie lub produkty. Każde „dotknięcie” Ameryki w procesie produkcyjnym ma konsekwencje. Jak powiedział Henry Kissinger: „Niebezpiecznie jest być wrogiem Ameryki, ale bycie jej przyjacielem może być fatalne”. Dla osłody Ameryka proponuje sojusznikom porozumienie „Chip 4” między nią w roli głównej, Tajwanem (nr 1 w produkcji procesorów), Koreą (nr 1 w produkcji chipów pamięci) i Japonią (nr 1 w sprzęcie). Promowanie tego związku było jednym z głównych celów wizyty Nancy Pelosi w Azji. Ceną nowej synergii miałaby być redukcja stosunków z Chinami, co nie jest takie proste”.
”Jeżeli się temu dobrze przyjrzeć, to restrykcje te mają siłę bomby atomowej. Przypominają reguły COCOM stosowane podczas zimnej wojny wobec bloku wschodniego. Przy nich wojna handlowa Trumpa to prawie pieszczoty. Chodzi tu o położenie na łopatki szczytowej technologii chińskiej, zablokowanie wszystkich ambicji Chin” – pisze Jan ŚLIWA.
Hegemonistyczne plany Pekinu
.Na temat chińskiego dążenia do zniszczenia obecnego ładu międzynarodowego, opierającego się na dominacji USA, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Michał BOGUSZ w tekście “Podkopując system międzynarodowy, Chiny szkodzą samym sobie“.
“Jednym z najważniejszych strategicznych celów Chin jest przekształcenie obowiązującego obecnie systemu międzynarodowego. ChRL dąży do zdetronizowania Stanów Zjednoczonych i zastąpienia ich w roli pierwszego mocarstwa świata. Ten nowy subsystem miałby opierać się przede wszystkim na Chinach i chińskiej gospodarce oraz na konsumpcji wewnętrznej. W interesie Państwa Środka jest w tym kontekście wspieranie rządów myślących w podobny, autorytarny sposób. Stworzenie międzynarodowej sieci, złożonej z takich podmiotów, byłoby znakomitym suplementem dla samych Chin. Pytanie, na które trudno w tym momencie znaleźć odpowiedź, brzmi: na ile taki plan jest realny, a na ile określić go można jako formę wewnętrznej mobilizacji do zmiany chińskiego modelu gospodarczego?”.
“Sprowadzenie państw Zatoki Perskiej do roli suplementu ChRL jest jednak nierealne. Kraje te dążą bowiem do większej samodzielności i uzyskania statusu jednego z centrów światowej gospodarki. Same mają swoje ambicje i niekoniecznie są one w pełni kompatybilne z ambicjami Pekinu. Dobrym przykładem na zobrazowanie tej sytuacji jest kwestia renminbi jako potencjalnej waluty rozliczeniowej w kontaktach handlowych państw Zatoki Perskiej z Chinami. Przyjęcie takiego modelu byłoby nieopłacalne z perspektywy eksporterów, mających ograniczone możliwości dalszego inwestowania kapitału pozyskanego od Chińczyków. Renminbi jako waluta niepewna – niewymienialna na rynkach innych niż chiński – mogłaby pełnić co prawda rolę środka rezerwowego, służącego eksporterom ropy znad Zatoki Perskiej do kupowania towarów w Chinach, jednak sami Chińczycy nie są tym w rzeczywistości zainteresowani. Za sprzedaż swoich produktów otrzymywaliby wtedy swą własną walutę, której nie mogliby zainwestować w krajach trzecich. Nagromadzony w ten sposób kapitał byłby bezużyteczny”.
.”W tym miejscu uwidacznia się problem, który napotykają Chiny na drodze do realizacji swojego planu przekształcenia systemu światowego. Z jednej strony dążą do jego zmiany z powodu ambicji politycznych. Z drugiej jednak im bardziej podkopują ów system, którego integralną częścią jest przecież chińska gospodarka, tym bardziej szkodzą same sobie. Rodzi się więc pytanie: jeżeli Chińczycy mogliby osiągnąć sukces i przekształcić system międzynarodowy – to jak długo trwałby okres przejściowy, towarzyszący tak doniosłym zmianom, i w jakim stopniu jego negatywne oddziaływanie zaszkodziłoby samym Chinom? Tego nie sposób przewidzieć” – pisze Michał BOGUSZ.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/MJ