Archeolodzy odkryli szczątki ponad 40 dzieci złożonych w ofierze

Archeolodzy odkryli na północy Peru kości 43 dzieci, które przed co najmniej 600 laty zostały prawdopodobnie złożone w ofierze bogom przez przedstawicieli panującej wówczas na tych obszarach cywilizacji Chimu – podały 4 października peruwiańskie media.
Dzieci złożone w ofierze przez lud Chimu
.Odkrycia dokonano w dystrykcie Huanchaco, niedaleko miasta Trujillo, stolicy departamentu La Libertad. Archeolodzy szukali tam pozostałości architektury Chimu, gdy niespodziewanie natrafili na kości dzieci. „Wiele z tych szczątków ma cięcia na mostku, a niektóre na żebrach, co sugeruje, że te cięcia zostały wykonane ostrym narzędziem, na przykład nożem” – powiedział dziennikarzom archeolog Julio Asencio Nicolas.
Dzieci były pochowane osobno, a niedaleko nich znaleziono szczątki dwóch osób dorosłych i dziewięciu lam, które według naukowców złożono w ofierze jako symboliczne źródło pożywienia i odzieży oraz środek transportu. Archeolodzy przypuszczają, że dzieci mogły zostać zabite około roku 1200, ale – jak zaznaczył dziennik „Correo” – potrzebne są dodatkowe badania, by to potwierdzić.
Chimu panowali w północnym Peru od X do XV wieku, a stolica ich państwa, Chan Chan, określana jest jako największe prekolumbijskie miasto Ameryki Południowej. Historycy sądzą, że Chimu składali dzieci w ofierze, starając się przebłagać swoich bogów po ulewach i powodziach. W XV wieku zostali podbici przez Inków.
Naukowcy znajdowali już wcześniej pozostałości miejsc, w których Chimu rytualnie zabijali dzieci. Największe z takich odkryć nastąpiło w 2019 roku, gdy niedaleko miasta Huanchaco archeolodzy odkopali szczątki co najmniej 227 osób w wieku od pięciu do 14 lat.
Zapomniane światy
.Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, Michał KŁOSOWSKI, w tekście „Sens zapomnianych światów„, zaznacza, że: „Bo ostatecznie to tego właśnie się zawsze szuka – oznak sensu, okruchów celu, artefaktów myśli, przebłysków dążenia do czegoś więcej, nawet jeśli miałoby być to po prostu antyczne bogactwo w postaci monet czy kolejna piramida. Każda prosta linia kamieni z epoki brązu czy żelaza świadczy przecież o jakimś przebłysku myśli i celu. Biorąc to pod uwagę, nie powinno dziwić, że archeologia swoje triumfy święci w Polsce, kraju skazanym na wieczną tymczasowość, zawieszonym w historii ostatnich dwustu lat ciągle „pomiędzy”, ciągle z potrzebą odbudowy i koniecznością poszukiwania sensu”.
„Poza tym wszystkim zadajemy pytania: dlaczego neandertalczyk, chowając bliskich w irańskiej jaskini Szanidar, pozostawiał im na ostatnią drogę malunki i wonne kwiaty? Albo jak to było z koczowniczymi ludami Wielkiego Stepu? Co ciągnęło je na zachód? Dlaczego Germanie tak nienawidzili Rzymu, a Wandalowie nie mogli zostawić stolicy imperium w spokoju? Co łączy koniec złotego okresu kultury Pueblo z małą epoką lodowcową i jaki jest sens tych malunków naskalnych, odkrywanych pod każdą szerokością geograficzną? Może nie na wszystko znajduje się odpowiedzi, może nie zawsze ma się do dyspozycji najnowszy sprzęt, radary i drony. Ale jest pasja, której nie da się przecenić. I są pytania, które nie dają spokoju. Przecież egipska cywilizacja nie mogła przyjść z ciemności wnętrza kontynentu, musiała przyjść od strony światła. Życie nie bierze w końcu początku z mroku, ale z jasności”.
.”Archeologia jest więc arcypolską dziedziną. Ckliwą może odrobinę, ale potrzebną. Bo kiedy dziś nowoczesność mówi, że chce zastąpić wszystko, co było kiedykolwiek wcześniej, można być pewnym, że oto jakiś Polak właśnie robi zdjęcia majańskich piramid w środku dżungli albo rysuje szlachetne kształty antycznych waz. Albo rozmawia z narodami Nawaho i Pueblo, cienką nitką rekonstruując dzieje ich przodków, przemierza bezkresne rezerwaty w południowo-wschodnich USA, na pamięć znając dawno wydeptane ścieżki. Zapytany: po co? – nie odpowie. Może żeby te historie nie uciekły, żeby pozostały, żeby zachować kształty i melodie słów, odciski form naczyń w dłoniach. I żadna fibula nie zostanie niezauważona. Bo kryje się w niej więcej, niż widać na pierwszy rzut oka. Bo ma więcej sensu niż tylko to, że waży swoją metalicznością i można ją wpisać do katalogu” – twierdzi Michał KŁOSOWSKI.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ