„Atakowane gminy, zagrożona Republika”. Wzrost przemocy wobec władz samorządowych we Francji

105.kongres merów Francji, który odbył się w Paryżu pod hasłem „Atakowane gminy, zagrożona Republika” został zdominowany przez kwestię ataków, jakich ofiarą padają coraz częściej władze samorządowe. Wzrost przemocy wobec radnych we Francji jest jednym z głównych powodów masowych dymisji przedstawicieli władz lokalnych.
Wzrost przemocy wobec radnych we Francji skutkiem rozpadu autorytetu
.Według danych ministerstwa, koordynującego samorządy lokalne, między 2021 i 2022r. liczba aktów przemocy wobec radnych samorządów wzrosła o 32%. W 2023 roku liczba zgłaszanych aktów przemocy może natomiast wzrosnąć o kolejne 15% w stosunku do roku ubiegłego, osiągając do końca roku ok.2600 zgłoszonych przypadków.
Zdaniem mera Cannes i przewodniczącego Stowarzyszenia merów Francji, Davida Lisnarda, przemoc ta jest skutkiem „rozpadu autorytetu” i procesu „decywilizacji” społeczeństwa, a także „poczucia bezkarności”, które jest „głównym problemem kraju”.
Każdego miesiąca dymisję składa 40 merów
.Oprócz ataków, których ofiarami padają coraz częściej przedstawiciele władz lokalnych, merowie zwracają również uwagę na poczucie braku uwagi ze strony państwa, którego wyraźnym znakiem miał być również brak obecności prezydenta Emmanuela Macrona na kongresie w Paryżu. Jak podkreślają przedstawiciele Stowarzyszenia merów Francji, gminy ponoszą konsekwencje ekonomiczne i społeczne powtarzających się kryzysów w kraju, nie dysponując odpowiednim budżetem aby z nimi walczyć. „Poddajemy się, każdego tygodnia, nowym rządowym planom, nie mając na nie środków: woda, mieszkanie, ogrzewanie, rowery, żłobki…Wszystko to przy obniżeniu o 7 miliardów naszych środków!” – podkreśla André Laignel, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia merów Francji.
Stowarzyszenie merów Francji wskazuje również na zniechęcenie i rozczarowanie radnych samorządów ich ograniczonym polem działań. „Ograniczono możliwość działań. Jesteśmy krajem procedur. To biurokracja utrudnia działanie, spędzamy coraz więcej czasu przy papierologii. Tam gdzie wcześniej potrzeba było kilku tygodni do przeprowadzenia projektu, teraz potrzeba kilku lat” – ocenia David Linsard.
Zgodnie z danymi Stowarzyszenia merów Francji, od 2020r. dymisję przed końcem mandatu złożyło 4 000 przedstawicieli władz lokalnych, z czego 1 300 merów. Każdego miesiąca dymisję składa 40 merów, czyli dwukrotnie więcej niż w poprzedniej dekadzie.
Przemoc we Francji skutkiem dekad zaniedbań
Francuskie merostwa były częstym obiektem ataków również podczas zamieszek we Francji na początku lipca. Do tych wydarzeń odniósł się Pierre Brochand, były szef francuskich służb specjalnych DGSE w opublikowanym we „Wszystko co Najważniejsze” wywiadzie „Boli mnie moja Francja”.
„Jest już rzeczywiście za późno, aby nadrobić wszystkie te dekady, w czasie których państwo tylko abdykowało. Dlatego też nigdy nie dość obwiniania tych, którzy pozwolili na to, że ta piekielna machineria mogła zaistnieć we Francji, i nic nie zrobili – mimo że znali jej potencjalne konsekwencje – aby jej uniknąć. Przeciwnie, ograniczali się do chowania głów w piasek, wyciągając je jedynie po to, aby proponować nieskuteczne czy wręcz przeciwskuteczne rozwiązania. Dziesiątki „stanowczych i humanitarnych” ustaw, setki miliardów wyrzuconych w błoto tylko po to, żebyśmy się znaleźli tu, gdzie dziś jesteśmy – w państwie, które dogorywa i którego istnienie wręcz jest w grze. Niekompetencja? Hipokryzja? Arogancja? Naiwność? Na pierwszy plan wysunąłbym jednak brak odwagi, strach przed byciem posądzonym o „rasizm” – znak końca kariery” – twierdzi Pierre Brochand.
„Serce się kraje. Całe życie ja i moi koledzy poświęciliśmy na obronę i promocję wizerunku Francji. To syzyfowa praca: na nagrodę czeka się całe wieki, a upadek zajmuje kilka dni, czasami kilka godzin. Swoją karierę rozpoczynałem jeszcze za czasów de Gaulle’a i mam możliwość porównania, jaką reputacją cieszyliśmy się kiedyś, a jaką dzisiaj. Przepaść, jaką dostrzegam, wywołuje zawroty głowy. Wiem doskonale, bo sam przez to przechodziłem, co dzieje się w głowach naszych zagranicznych rozmówców, gdy odnotowują, że drugi raz w krótkim odstępie czasu Francja musiała w związku z kłopotami wewnętrznymi odwołać wydarzenia tak długo przygotowywane, jak wizyta króla Anglii czy później także prezydenta Niemiec. (…) Najbardziej niepokojący pozostaje wszakże fakt, że państwo, które nie panuje nad swoim terytorium, przestaje być wiarygodne czy wręcz słyszalne na scenie międzynarodowej” – stwierdza Pierre Brochand.
Julia Mistewicz, Paryż