Austriacka policja dostała polecenie, aby nie przyjmować azylantów od Niemców

austriacka policja

Austria nie będzie przyjmować migrantów, którzy zostaną zawróceni na niemieckiej granicy. To reakcja rządu w Wiedniu na zapowiedzi dotyczące kształtu potencjalnej nowej koalicji rządzącej w Niemczech. Austriacka policja otrzymała już w tej sprawie szczegółowe wytyczne.

Austriacka policja nie będzie przyjmować zawracających migrantów

.Ministerstwo spraw wewnętrznych Austrii poinformowało, że kraj ten nie będzie przyjmować azylantów, których odsyłanie zapowiadają nowe niemieckie władze. Oświadczenie to zostało przesłane przez austriacki resort agencji dpa. Jest ono reakcją na zapowiedzi konserwatywnej CDU/CSU oraz SPD, które w czasie trwających negocjacji koalicyjnych w Niemczech zadeklarowały, że po utworzeniu rządu mają zamiar odsyłać migrantów, którzy trafią na granicę.

Wiedeń stoi na stanowisku, że pomysł niemieckich polityków, by zawracać azylantów, którzy dotarli na granicę państwa, jest niezgodny z obowiązującym prawem unijnym. W związku z tym resort spraw wewnętrznych podjął już pierwsze działania. „Ministerstwo spraw wewnętrznych poleciło policji państwowej, aby nie akceptowała decyzji o odmowie wjazdu, wydanych przez niemieckie władze i naruszających prawo UE, a także by niezwłocznie informowała o wszelkich (swoich) spostrzeżeniach” – czytamy w oświadczeniu przesłanym dpa. Oznacza to, że Austria nie przyjmie z powrotem migrantów, którzy zostali zawróceni na granicy austriacko-niemieckiej przez Niemcy.

Tymczasem nowy austriacki rząd koalicyjny, złożony z konserwatywnej Austriackiej Partii Ludowej (OeVP), Socjaldemokratycznej Partii Austrii (SPOe) i liberalnego ugrupowania NEOS, również planuje zaostrzenie przepisów dotyczących migracji i udzielania azylu. Politycy zapowiedzieli np. wstrzymanie procesu łączenia rodzin osób uprawnionych do korzystania z ochrony tymczasowej.

Szacunek dla granic i dla prawa

.W żądaniu, by Polska wpuściła na swój teren dodatkowy tysiąc emigrantów, albo by całkiem usunęła zasieki, nie ma żadnego sensu. Zasieki są tylko pewnym rodzajem państwowej granicy, odpowiednim do zagrożeń na terenie, gdzie przebiega granica. Istnieje takie zjawisko, jak przygniecenie rodzimej ludności przez najeźdźców – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA, filozof i etyk, profesor nauk humanistycznych związany z Uniwersytetem Warszawskim. 

Łatwo dojść do przekonania, że Europa jest rajem na ziemi. Mamy tu wspaniałą tradycję kulturową, dobrze działającą gospodarkę, łagodny klimat i wysoki poziom społecznego bezpieczeństwa. Przez wiele lat za znośny poziom życia i bezpieczeństwo socjalne płaciliśmy wyrzeczeniami politycznymi. Ograniczanie wolności słowa i ślepe wdrażanie gospodarki nakazowej doprowadziły w 1956 roku do wybuchu protestów w Polsce i na Węgrzech. Protest wybuchł w Poznaniu i w Warszawie, jednak w tych miastach władze szybko opanowały sytuację, wyprowadzając wojsko na ulice i zamykając dysydentów w areszcie. 

Do roku 2010 liczba osób ubiegających się o osiedlenie w Europie nie przekraczała poziomu ćwierć miliona przypadków rocznie. Taki ruch ludności nie stanowił istotnego problemu w skali kontynentu. W następnych latach liczba kandydatów do imigracji zaczęła szybko rosnąć: 300 tysięcy w 2012 roku, 400 tys. w 2014, wreszcie 627 tys. w 2015 roku, z czego 200 tys. wyraziło zamiar osiedlenia się wyłącznie w Niemczech. Te osoby nie były turystami, tylko albo rozpaczliwie szukały możliwości wydostania się z własnego kraju i wyjazdu dokądkolwiek, albo planowały szybką karierę na koszt niemieckich podatników. Spełnienia takich życzeń nie gwarantują ani Unia Europejska, ani żadne organizacje edukacyjne lub charytatywne. Jednak w 2015 roku Europę opanował największy kryzys imigracyjny od końca II wojny światowej. 

Cały tekst dostępny na łamach „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]

Tomasz Dawid Jędruchów/PAP/WszystkocoNajważniejsze/rb

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 marca 2025