Barack i Michelle Obama poparli Kamalę Harris

Były prezydent USA Barack Obama oraz jego małżonka Michelle poparli wiceprezydentkę Kamalę Harris jako kandydatkę Partii Demokratycznej w tegorocznych wyborach prezydenckich. Państwo Obamowie poinformowali ją o tym przez telefon.

Były prezydent Obama wspiera kandydatkę Joe Bidena

.”Zadzwoniliśmy żeby ci powiedzieć, że Michelle i ja z ogromną dumą popieramy cię i uczynimy wszystko, co w naszej mocy, by przeprowadzić cię przez te wybory do Gabinetu Owalnego” – oznajmił Obama przez telefon. Nagranie przedstawiające fragment rozmowy były prezydent opublikował na platformie X.

Na nagraniu widać Harris rozmawiającą przez telefon komórkowy z obojgiem Obamów i słychać słowa wypowiadane przez wszystkich troje.

Obama napisał, że on i jego żona zadzwonili do swej „przyjaciółki Kamali Harris” wcześniej w tym tygodniu.

„Powiedzieliśmy jej, że naszym zdaniem będzie fantastyczną prezydentką Stanów Zjednoczonych i że ma nasze pełne poparcie. W tym krytycznym dla naszego kraju momencie uczynimy wszystko, co w naszej mocy, aby zwyciężyła w listopadzie. Mamy nadzieję, że się do nas przyłączycie” – napisał Obama. 

Ameryka od dawna nie była tak podzielona

.Wynik tych wyborów nie spowoduje zmiany wyzwań stojących przed Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami, wiążą się one bowiem z zasadniczym problemem: jak przywrócić NATO jego główne role w zakresie zbiorowego odstraszania i obrony przed neoimperialną Rosją, jednocześnie uwalniając zasoby Waszyngtonu do radzenia sobie ze wzbierającą burzą w innych obszarach, zwłaszcza na Indo-Pacyfiku? Innymi słowy, czy przywódcy europejscy zdobędą się na determinację, by zintensyfikować działania i odbudować siły zbrojne w takim stopniu, aby zapewnić większość konwencjonalnych zdolności NATO, a tym samym przezwyciężyć obecny kryzys i ustabilizować wschodnią flankę? Czy raczej będą kontynuować politykę zaniedbywania obronności prowadzoną przez ostatnie 30 lat? Odpowiedź Europy na to pytanie jest prawdopodobnie ważniejsza niż to, kto stanie na czele Stanów Zjednoczonych w 2025 roku.

Wprzypadku Niemiec – największej gospodarki w Europie, a przy tym obszaru, na którym znajduje się większość amerykańskich instalacji wojskowych rozmieszczonych na Starym Kontynencie – odpowiedź na to pytanie wyznaczy kurs długoterminowych relacji z Waszyngtonem, a także ogólną zdolność niemieckiego rządu do wpływania na kierunek ewolucji Europy i przyszłość NATO. To, w jaki sposób Berlin zareaguje na wyzwanie związane z dozbrojeniem, ukształtuje siłę więzi transatlantyckich i określi sposób, w jaki Stany Zjednoczone będą angażować się w relacje z sojusznikami najbardziej narażonymi na rosyjskie zagrożenie na wschodniej flance sojuszu.

Perspektywa kolejnej prezydentury Donalda Trumpa pozostaje jednym z najczęściej dyskutowanych scenariuszy w głównych stolicach europejskich, czemu towarzyszą oznaki rosnącego niepokoju – retoryka kampanii kandydata Trumpa nadal wstrząsa społecznością polityczną po obu stronach Atlantyku. Sądząc po jego poprzedniej prezydenturze, można powiedzieć, że druga kadencja prawdopodobnie przyniosłaby pewną nieprzewidywalność w połączeniu z nieortodoksyjnym stylem bezpośredniego zaangażowania w stosunki transatlantyckie, być może nawet w większym stopniu niż podczas pierwszej kadencji. Charakter tych stosunków będzie w dużej mierze zależeć od tego, kogo prezydent Trump mianuje na kluczowe stanowiska w Departamencie Stanu i Departamencie Obrony oraz kto zostanie kolejnym doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego. Najistotniejszą kwestią do rozważenia przez Europejczyków jest to, czy polityka zagraniczna będzie zajmować tyle samo uwagi administracji Trumpa, ile zajmowałaby w przypadku rządów Bidena.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 lipca 2024