Benedykt Dybowski - badacz zachwycony światem

12 maja 1833 roku urodził się Benedykt Dybowski. Zesłany przez carat na Syberię zaczął badać tamtejszą przyrodę. W ponad 350 pracach naukowych opisał ok. 400 okazów zwierząt żyjących w Bajkale.

12 maja 1833 roku urodził się Benedykt Dybowski. Zesłany przez carat na Syberię zaczął badać tamtejszą przyrodę. W ponad 350 pracach naukowych opisał ok. 400 okazów zwierząt żyjących w Bajkale.

Benedykt Dybowski – życiorys

.Benedykt Dybowski był autorem pionierskich studiów nad fauną i florą jeziora Bajkał oraz Syberii. Jego prace z zakresu limnologii (nauki o wodach śródlądowych) i zoologii bezkręgowców otworzyły nowe perspektywy badawcze i do dziś stanowią cenny wkład w nauki przyrodnicze. Lubił powtarzać, że „badacz, który nie zachwyca się światem, nie nadaje się do badania świata” i tej dewizie pozostał wierny całe życie.

Benedykt Dybowski, herbu Nałęcz urodził się w Adamarynie pod Mińskiem na Białorusi. Początkowo wiedzę zdobywał w domu, a jego pierwszymi nauczycielami byli rodzice, guwernanci i starsze siostry. To wtedy zainteresował się przyrodą i zakładał z młodszym bratem Władysławem zielniki i akwaria. Edukację kontynuował w mińskim gimnazjum. Po jego ukończeniu Dybowski rozpoczął studia na Uniwersytecie w Dorpacie, który w połowie XIX w. był jedną z nielicznych uczelni w Rosji, gdzie wykłady z nauk przyrodniczych prowadzono po niemiecku przez wybitnych profesorów, a jednocześnie istniała aktywna, polska społeczność akademicka. Wśród wielu słynnych dorpackich żaków oprócz Dybowskiego można wymienić jego towarzysza z zesłania, geologa Aleksandra Czekanowskiego, lekarza i taternika Tytusa Chałubińskiego, czy młodszego od nich, ale bodaj najznamienitszego polskiego antropologa Bronisława Malinowskiego.

Dybowski był wyróżniającym się studentem i za swoje osiągnięcia otrzymał złoty medal. Ale już wtedy ujawniła się jego niepokorna natura i – jak opisuje to biograf Gabriel Brzęk – „z powodu sekundowania koledze w pojedynku z Niemcem, musiał (…) opuścić Dorpat i kontynuować swe studia we Wrocławiu, następnie w Berlinie, gdzie w roku 1860 uzyskał doktorat medycyny i chirurgii”. Do Dorpatu musiał jednak powrócić w 1861 r., żeby nostryfikować „dyplom doktorski na teren imperium rosyjskiego”.

Dybowski podczas studiów zainteresował się teorią ewolucji, okrzyknięto go nawet „zdecydowanym darwinistą”. Później już jako pracownik popularyzował tę koncepcję w miejscach, gdzie wykładał, czyli w Szkole Głównej Warszawskiej oraz na Uniwersytecie Lwowskim. Możliwe, że Dybowski poświęciłby się dalszej pracy teoretyczno-badawczej, ukierunkowanej właśnie na ewolucjonizm, gdyby nie pochłonęła go działalność niepodległościowa.

Człowiek, który zaskakiwał

Odważny, bezkompromisowy, wręcz nowoczesny w poglądach Dybowski cieszył się dużą estymą zarówno wśród studentów, jak i wykładowców. Co więcej jego gabinet w Szkole Głównej Warszawskiej był nie tylko miejscem naukowych dysput, ale i politycznych spotkań, z udziałem m.in. Romualda Traugutta. Bywało nawet, że Dybowski z ukrytymi w podszewce płaszcza listami pełnił rolę tajnego emisariusza. W powstaniu styczniowym został komisarzem Rządu Narodowego na Litwę i Białoruś. Licząc się z możliwością aresztowania z kopiami wszystkich nominacji i ze spisem dokładnym rozmaitych rozporządzeń Rządu Narodowego”, schował zawczasu w Gabinecie Zoologicznym profesora Władysława Taczanowskiego. Dokumenty ukrył we wnętrzu wypreparowanego suhaka, zwierzęcia podobnego do antylopy, które jeszcze w XVII wieku żyło na ziemiach polskich.

Dybowski został aresztowany w lutym 1864 r., ale carscy śledczy nie znaleźli u niego w domu żadnych dokumentów. Mimo to osadzono go w osławionym X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Po długich przesłuchaniach skazano go razem z Trauguttem i ponad dwudziestoma innymi dowódcami powstania na karę śmierci. O ile Traugutta i czterech innych stracono na stokach Cytadeli, o tyle Dybowskiemu zamieniono egzekucję na zesłanie. Było to ponoć możliwe dzięki wstawiennictwu samego Bismarcka, którego o pomoc mieli prosić naukowcy z Wrocławia i Berlina. Od tego momentu zaczyna się tułaczka Dybowskiego.

Pociągiem, kibitkami, a także pieszo wraz z innymi zesłańcami dotarł najpierw nad rzekę Ingodę na Zabajkalu. Biograf opisywał, że w „wolnych chwilach od zajęć katorżniczych wraz z wiernym towarzyszem niedoli wygnańczej, Wiktorem Godlewskim, zamiast pogrążać się w rozpaczy, podjął (…) badania nad fauną ryb i ptaków, wykazując, że wbrew poglądom poprzednich badaczy, fauna Syberii jest zgoła odmienną od fauny europejskiej”. Gdy jego prace zyskały rozgłos Dybowski uzyskał pozwolenie władz na badania w okolicach Bajkału, Amuru i Kamczatki. „Moim największym odkryciem nie były żadne skorpiony czy ryby karpiowate – wspominał – lecz ogromne zróżnicowanie życia w jednym tylko jeziorze – od najdrobniejszych skorupiaków po liczące kilkaset kilogramów ryby”. Podczas badań Bajkału Dybowski zebrał i opisał setki organizmów, w tym bezkręgowców. Jego obserwacje głębokościowe wykazały występowanie życia do 1200 m pod powierzchnią i był to rekord świata w tamtym czasie?.

Po powrocie do Europy w 1879 r. kontynuował prace naukowe na Uniwersytecie we Lwowie, gdzie objął katedrę zoologii. Pisał artykuły z zakresu embriologii, morfologii i ekologii słodkowodnych organizmów. Jego wykłady przyciągały tłumy młodych adeptów nauki, a on sam mawiał, że „przyroda wymaga od badacza nie tylko chłodnej analizy, lecz i serca otwartego na jej tajemnice”. W ostatnich dwóch dekadach XIX w. opublikował monografie o rybach Bajkału, w tym żyworodnej gołomiance (Comephorus baikalensis) i skorupiakach syberyjskich, inspirując tym samym kolejne pokolenia limnologów. Dybowski jeszcze raz, już jako wolny człowiek wyruszył z misją badawczą na dalekie Zabajkale. Do jego osiągnięć z tamtego czasu należy na przykład introdukcja, czyli przeszczepienie reniferów na Wyspach Komandorskich. Prace Dybowskiego przetłumaczono na rosyjski i niemiecki. Podróżował, odwiedził tereny dzisiejszej Białorusi, Austrię i Włochy i zbierał materiały porównawcze do kolejnych badań.

Benedykt Dybowski zajmował się również etnografią Syberii: opisał zwyczaje i wierzenia ludów tubylczych nad Bajkałem, interesował się też językami tunguskimi. Jego notatki etnograficzne – przechowywane dziś w Archiwum PAN – zawierają pierwsze systematyczne opisy rytuałów połowów ryb przez Buriatów, czyli lud mongolski zamieszkujący m.in. nad Bajkałem. Ponadto otrzymaną na studiach wiedzę medyczną, stosował w praktyce. Najpierw leczył współzesłańców, a z czasem także i syberyjskich autochtonów i m.in. w latach 1879-1883 pełnił funkcję rządowego lekarza Wysp Komandorskich na Morzu Beringa. W jednym ze swoich listów pisał z wrodzoną sobie skromnością, że jego „pomoc, choć niekompletna, była dla nich (tj. miejscowych przyp. aut.) niezwykle cenna, a ja sam traktowany byłem z wielkim szacunkiem i zaufaniem”. Dodawał, że autochtoni „nie mają lekarza w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, a ich medycyna opiera się głównie na stosowaniu ziół i szamańskich praktykach”.

Wraz z wybuchem I wojny światowej Dybowskiemu – jako obywatelowi austriackiemu – groziło w Rosji internowanie. Z pomocą przyszli mu jednak uczeni z Rosyjskiej Akademii Nauk i za niego poręczyli. W wojennym zamieszaniu zaginęła jednak część zgromadzonych przez Dybowskiego okazów przyrodniczych, a także rękopisy prac naukowych. I tak jednak sporo udało się uratować – do Lwowa, gdzie zamieszkał przyjechał z nim olbrzymi bagaż: w 60 skrzyniach o wadze ponad 11 ton mieściły się cenne zbiory naukowe. Stały się one podwaliną dla istniejącego do dziś lwowskiego Muzeum Zoologicznego, noszącego jego imię.

Natomiast etnograficzna część kolekcji Dybowskiego została rozproszona. Była pokazywana w Warszawie, we Lwowie, a następnie „trafiła do zbiorów krakowskiego Muzeum Techniczno-Przemysłowego, powstałego w 1868 r. z inicjatywy dra Adriana Baranieckiego”, jak informuje Muzeum Etnograficzne w Krakowie. Dybowski zmarł 30 stycznia 1930 r., jak opisywali świadkowie, „w podeszłym wieku, ale w doskonałej jasności umysłu”?.

Jego pogrzeb zgromadził przedstawicieli uczelni, Towarzystwa Przyrodników i rzesze dawnych studentów. „Odszedł badacz, który całkowicie poświęcił się zrozumieniu przyrody w najtrudniejszych warunkach” – pisał „Kurier Lwowski” w nekrologu. Dziedzictwo Dybowskiego jest w Polsce ciągle zbyt mało docenione, a lista jego osiągnięć jest wprost imponującą: w ponad 350 pracach naukowych opisał ok. 400 okazów zwierząt żyjących w Bajkale. Jego imię nosi kilka gatunków skorupiaków i ryb, słynny jeleń wschodni (sika) nazywany bywa też jeleniem Dybowskiego (Cervus nippon dybowskii).

Ludzie kultury zachodniej dojrzewali do dokonującej się obecnie radykalnej zmiany poglądów na temat relacji człowieka ze zwierzętami

.Istotne elementy tej przemiany dokonują się głównie pod wpływem teorii Darwina i stanowią jej filozoficzne konsekwencje. W ramach ewolucjonizmu uznajemy, że człowiek, czyli gatunek Homo sapiens sapiens, jest podobny do innych pozaludzkich istot żywych, ale także różni się od nich. Istotną różnicę stanowi kulturowy wymiar ewoluowania dokonujący się na bazie procesów ewolucji biologicznej zawierającej podstawowe mechanizmy, zgodnie z którymi toczy się życie w tym zakątku Wszechświata.

Mimo że gatunek ludzki pozostaje wewnątrz natury i tworzy kulturę na bazie swojej natury biologicznej, to jednak filozofowie od zarania dziejów skupiali się na analizie cech wyróżniających człowieka, pomijając cechy biologiczne, które dzieli on nie tylko ze zwierzętami, ale i ze wszystkimi istotami żywymi. Filozofowie przekonywali o wyróżnionej pozycji naszego gatunku, wskazując na rozumność, samoświadomość, poczucie odpowiedzialności i działanie zgodne ze standardami dobra i zła. Te cechy konstytuujące godność osoby ludzkiej miały uzasadniać stawianie człowieka ponad innymi gatunkami istot żywych i miały go czynić „tytularnym panem przyrody”, który może je wykorzystywać (bez ograniczeń) do zaspokajania swoich potrzeb i do osiągania celów, które uzna za pożądane. Cechy wyróżniające człowieka miały także wskazywać na przepaść, która oddziela gatunek ludzki od pozaludzkich istot żywych, szczególnie od zwierząt.

Społeczna recepcja teorii Darwina była utrudniona nie tyle ze względu na trudności merytoryczne, jakie w owym czasie napotykała, ile ze względów światopoglądowych. Żona biskupa Wilberforce’a, który zasłynął z ataków na teorię Darwina bronioną przez Thomasa Huxleya, miała wykrzyknąć: „Człowiek od małpy, o Boże, nawet jeśli to prawdziwe, módlmy się, żeby nie stało się powszechnie znane”. Największy sprzeciw budziło twierdzenie, że człowiek, a szczególnie tak genialni ludzie jak Szekspir, czy Newton, miałby pochodzić od małpy.

Jednakże wbrew obawom żony biskupa rozwój teorii ewolucji i poszczególnych nauk w jej obrębie odsłonił jedność w różnorodności istot żywych powiązanych łańcuchami wzajemnych zależności. Okazało się, że wszystkie istoty żywe są „braćmi w DNA”, a człowiek jako jeden z milionów gatunków żyjących na Ziemi jest głęboko wpisany w tkankę biosfery za pośrednictwem struktur i funkcji swojego ciała. Jak to wyraził wybitny biolog molekularny ubiegłego wieku Jacques Monod, „jest żywą skamieliną noszącą w strukturach molekularnych swojego ciała ślady swojego pochodzenia”. Jest to dziedzictwo wspólne nie tylko ze zwierzętami, ale także z wirusami. Dlatego wirusy, czyli istoty nieposiadające „oprzyrządowania” potrzebnego do tego, żeby się powielać, wnikają do naszego organizmu i potrafią przestawić funkcjonowanie naszych komórek w taki sposób, żeby go namnażały. Można powiedzieć, że wirusy haniebnie nas wykorzystują, nas „tytularnych panów Stworzenia”. Wirusy wykorzystują do namnażania się nie tylko ludzkie organizmy (tak się dzieje w przypadku wszystkich chorób wirusowych, jak np. COVID-19), ale także zwierzęta i rośliny, a nawet bakterie. Na marginesie warto zauważyć, że bakterie posiadają skuteczny mechanizm zwalczania atakujących ich wirusów (bakteriofagów) za pośrednictwem tzw. enzymów restrykcyjnych, które tną na kawałki wirusową informację genetyczną, potrzebną do ich powielania, uniemożliwiając w ten sposób proces ich namnażania. Jest to niezwykle skuteczny sposób obrony bakterii przed infekcją wirusową, o wiele prostszy i skuteczniejszy aniżeli szczepionki produkowane przez potężny przemysł farmaceutyczny, z którego my, ludzie, jesteśmy tacy dumni.

Wiedza o naturze gatunków pozaludzkich, w tym różnych gatunków zwierząt, odsłoniła różnorodne i skomplikowane mechanizmy, które wykorzystują one odpowiednio do warunków panujących w środowisku. W świetle zgromadzonej wiedzy pejoratywne znaczenie pojęcia „zwierzęcość” okazuje się nieporozumieniem i wynika z naszej ignorancji. Nie ma zwierząt „w ogóle”, istnieją konkretne gatunki zwierząt, które oprócz cech wspólnych z innymi, takich jak np. heterotroficzność, posiadają cechy unikatowe, stanowiące o ich tożsamości, są to cechy określone przez pulę genową gatunku. Podobnie jak w przypadku gatunku ludzkiego, o każdym z nich możemy powiedzieć, że jest podobny do innych, ale też różni się od nich zasadniczo. Są więc różne gatunki istot żywych, a występujące pomiędzy nimi różnice są zabezpieczone przez izolację rozrodczą i nie powinny stanowić racji do twierdzenia, że jedne z nich są lepsze, a inne gorsze, podobnie jak w przypadku orkiestry symfonicznej nie ma sensu twierdzenie, że skrzypce są lepsze od fletu.

Osobniki każdego gatunku istot żywych posiadają wrodzony program (przekazany w języku informacji genetycznej), określający, jak mają się zachowywać w swoim środowisku, aby przeżyć i pozostawić potomstwo. Większość z nich nie ma swobody wyboru sposobu życia, realizują bowiem program przekazany przez rodziców. Bobry nie zastanawiają się, jak i z czego zbudować tamę, a pszczoły – o czym mają „rozmawiać”; od milionów lat „rozmawiają” na ściśle określony temat – gdzie jest pożywienie, jak jest obfite i jak je znaleźć. Zakres indywidualnego doświadczenia, czyli to, czego mogą się nauczyć, jest określony przez geny.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejszehttps://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-zdzislawa-piatek-ekologiczne-nawrocenie/

PAP/ Marta Panas-Goworska/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 maja 2025