Bez Polski Zachód nie zorganizowałby logistyki na Ukrainę, twierdzi Andrew Michta

Głównym wyzwaniem dla Europy jest ponowne uzbrojenie, a bez Polski Zachód nie byłby w stanie zorganizować w czasie wojny logistyki na Ukrainę; Polacy podejmują ogromne ryzyko – powiedział amerykański politolog Andrew Michta w wywiadzie dla francuskiego dziennika „Le Figaro” w piątek.
Andrew Michta: środek ciężkości Europy przesuwa się w kierunku północno-wschodnim
.„Polska dołączyła do czołówki, bo bez niej Zachód nie byłby w stanie zorganizować logistyki na Ukrainę. Polacy podejmują ogromne ryzyko. Rosjanie uważają Polaków i Ukraińców za jeden i ten sam problem. Wraz z wejściem Finlandii i Szwecji do NATO środek ciężkości w sojuszu wyraźnie przesuwa się w kierunku północno-wschodnim” – oświadczył Andrew Michta, który jest dziekanem Kolegium Studiów Międzynarodowych i Bezpieczeństwa w Centrum im. George’a Marshalla w Niemczech.
„Jeśli spojrzeć na wschodnią flankę, za Ukrainą stoją Polacy, Bałtowie, Finowie. Polacy wysłali na Ukrainę prawie 360 czołgów i dużą część swoich haubic! Ale jeśli rozmawiasz z Niemcami, to jest inaczej, nie są już państwem frontowym, przeszkadza im gospodarka, polityka. To bardzo bolesne (…) i nie tylko dlatego, że ich rosyjska polityka ostatnich 20 lat załamała się (…). Są w trakcie dokonywania prawdziwej strategicznej zmiany kulturowej” – uważa politolog.
Ewentualne zwycięstwo Rosji to zwiastun nowej wojny
.Andrew Michta uważa, że „gdyby Rosja zwyciężyła, odbudowa zajęłaby im prawdopodobnie trzy lata, a potem prawdopodobnie doszłoby do nowego wybuchu wojny w całej Europie (…). Putin przygotowuje się do długiej wojny. Uważam, że Zachód powinien był szybciej przejść od wojny na wyniszczenie do wojny mobilnej. Wiązało się to z dostawami ciężkich czołgów bojowych, pocisków rakietowych, artylerii dalekiego zasięgu i lotnictwa w celu uderzenia magazynów amunicji. Ukraina będzie potrzebowała jeszcze więcej sprzętu i amunicji”.
Ekspert podkreśla, że „głównym wyzwaniem dla Europy jest zbrojenie. Przezbrojenie Europy może zająć dekadę, ale musi nastąpić i rozpocząć się teraz. Europejskie kraje NATO muszą wyposażyć się w realne zdolności wojskowe. Bez urazy dla (prezydenta Francji) Emmanuela Macrona, który opowiada się za autonomią strategiczną, to w ramach NATO trzeba zbudować tę europejską potęgę militarną”.
„Nie ma powodu, dla którego Europa, bardzo zamożny kontynent z większą populacją niż Stany Zjednoczone, nie mogłaby stworzyć zalążka europejskiej obrony konwencjonalnej w ramach NATO. Stany Zjednoczone zapewniłyby zdolności wsparcia i parasol nuklearny, ponieważ żadne mocarstwo w Europie nie może zapewnić wiarygodnego odstraszania nuklearnego przeciwko Rosji i Chinom, nawet Francja i Wielka Brytania. Europejczycy są tak rozbrojeni, że odzyskanie dawnego poziomu uzbrojenia zajmie im co najmniej dekadę” – wskazał Andrew Michta.
Pytany o sytuację na Ukrainie Andrew Michta odpowiedział: „Ukraińcy nieustannie nas zaskakiwali. Nie doceniliśmy ich odporności, patriotyzmu i militarnej kreatywności. W rzeczywistości zawsze nie docenialiśmy Ukraińców, a przecenialiśmy Rosjan. Nie wykluczam, że mimo wszystkich opóźnień, o których wspominam, Ukraińcy osiągną upragniony strategiczny przełom”.
Jeżeli Ukraina nie wygra, Europa Zachodnia odbuduje stosunki z Rosją, zaś Polska zostanie ukarana
.„Europa Zachodnia wcale się Rosji nie boi, bo wie, że oddziela ją od Rosji pasmo krajów mniejszej niż ona ważności. A jednocześnie odnosi się z szacunkiem do Rosji, bo ta posiada broń atomową i jest użytecznym partnerem gospodarczym” – pisze Ewa THOMPSON, profesor literatury porównawczej i slawistyki na Rice University w Houston.
Jak podkreśla, można dyskutować o tym, kiedy Europa Zachodnia zaczęła zauważać, że bliskość Rosji może też oznaczać niebezpieczeństwo. Z chwilą obalenia monarchii i objęcia władzy przez komunistów zaistniała tego pewność. Ale strach przed Rosją był mitygowany przez istnienie pasma krajów, powołanych do życia przez traktat wersalski. Po I wojnie światowej kraje Europy Zachodniej nie musiały traktować Rosji jako bezpośredniego niebezpieczeństwa (pomimo nauczki, którą była, wspomagana przez Sowietów, wojna w Hiszpanii). Permanentna niezawisłość tych państw nie była na rękę ani Rosji, ani Niemcom, ani całej Europie Zachodniej. Był to cordon sanitaire, wał ochronny, przez który Rosja musiałaby przejść, aby uszczknąć choćby milimetr „prawdziwej” Europy.
„Wojna na Ukrainie jest niespodziewaną (i wciąż niepewną, bo nie wiadomo, jak się skończy) szansą powiększenia grupy państw, z którymi Zachód się liczy. Niespodziewana wolta Kissingera daje nadzieję, że tym razem nastąpi przełom, że wspólny front antymoskiewski będzie również oznaczał zamazanie tej głęboko niesprawiedliwej granicy, która oddziela dwie części europejskiego kontynentu. Nie jest przypadkiem, że granica ta powstała w okresie oświecenia, czyli w okresie pierwszego zmasowanego ataku na chrześcijaństwo w Europie. Ale aby ta szansa została wykorzystana, potrzebne są rzeczy nieomal niemożliwe: przekonanie Zachodu, że zachowanie statusu Rosji jako rozdawczyni kontraktów na korzystne zakupy nie da się utrzymać, bo cały świat się dekolonizuje i Rosja nie będzie wyjątkiem. Potrzebne również są środki materialne, aby ten pogląd upowszechnić w krajach Pierwszego i Trzeciego Świata” – pisze prof. Ewa THOMPSON.
Nowe granice dyplomacji
.„Żyjemy w świecie ogromnej niepewności. Szybkość i zakres zmian są nadzwyczajne. Musimy ten fakt zaakceptować i dostosować się do rzeczywistości, stawiając przede wszystkim na elastyczność i odporność. Niepewność stała się regułą. Wydarzenia, które wydawały nam się niemożliwością, następują jedno po drugim” – pisze Josep BORRELL, Wysoki Przedstawiciel Unii Europejskiej do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa, we „Wszystko co Najważniejsze”.
Jak podkreśla, „Sytuacja, z którą mierzymy się my, Europejczycy, jest konsekwencją trwającego od lat procesu oddzielania źródeł dobrobytu od źródeł bezpieczeństwa. (…) Oparliśmy nasz dobrobyt na taniej energii z Rosji – na rosyjskim gazie, który jest niedrogi, a przy tym podobno przystępny, bezpieczny i stabilny. Okazało się jednak, że wcale taki nie jest. Oparliśmy nasz dobrobyt także na dostępie do wielkiego rynku chińskiego, umożliwiającego eksport i import, transfer technologii, inwestycje oraz nabywanie tanich towarów.
„Z drugiej strony scedowaliśmy nasze bezpieczeństwo na Stany Zjednoczone. Choć współpraca z administracją Bidena jest doskonała, a relacje transatlantyckie – w tym nasza współpraca ze Stanami Zjednoczonymi i moim przyjacielem Antonym Blinkenem, sekretarzem stanu USA – nigdy nie były tak dobre jak obecnie. Jesteśmy w fantastycznych stosunkach i dużo współpracujemy. Lecz kto wie, co się wydarzy za dwa lata?” – pyta Joseph BORRELL.
W jego opinii „wewnątrz naszych krajów następują radykalne przemiany; w naszych demokracjach rośnie w siłę radykalna prawica. Dzieje się to zgodnie z zasadami demokracji – jest to wybór ludzi, nie stan rzeczy narzucony przez władzę. Tak właśnie głosują ludzie z różnych krajów. Nie zamierzam nikogo obwiniać, ale proszę pamiętać, o czym mówię. Radykalna prawica zwiększa swoje wpływy w polityce europejskiej. Powstaje więc niepokojąca mikstura – wewnętrzna i zewnętrzna – a stare receptury już nie działają. Wyzwania w zakresie bezpieczeństwa stają się coraz większe, a nasza wewnętrzna spójność jest zagrożona”.
PAP/Katarzyna Stańko/WszystkoCoNajważniejsze/PP