Bez wejścia na ścieżkę rozwoju Polska będzie zagrożona — prezes PAN, prof. Marek Konarzewski
„Jeżeli natychmiast nie wejdziemy – późno bo późno, ale lepiej późno niż wcale – w tą ścieżkę rozwoju, którą podążała do tej pory Korea czy Izrael, to naprawdę uważam, że Polska jako kraj może być zagrożona i to w sposób fizyczny” – stwierdził prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Marek Konarzewski w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim w Kanale Zero.
Polska nauka „topielcem”?
.Tematem przewodnim rozmowy z prezesem PAN był stan polskiej nauki. Punktem wyjścia dla wywiadu stał się opublikowany pod koniec września z oficjalnego konta na portalu „X” (dawniej „Twitter”) Polskiej Akademii Nauk wpis, w którym stwierdzono, iż „polska nauka tonie”.
Prowadzący rozmowę Krzysztof Stanowski zapytał prof. Marka Konarzewskiego, czy zbyt przesadnie krytyczne są głosy mówiące, iż polska nauka tonie, natychmiast przy tym dopytując czy może racji nie mają ci, którzy wręcz dowodzą, że polska nauka właściwie już utonęła i jest ona „topielcem”. Zdaniem szefa PAN o żadnej kompletnej zapaści polskiej nauki mowy być nie może, ale z drugiej strony daleko jej od dobrej kondycji. „Polska nauka nie jest topielcem, ale toniemy rzeczywiście. Będąc bardziej precyzyjnym można stwierdzić, że jesteśmy zagrożeni tym, iż rzeczywiście pogrążymy się w jakichś odmętach, co będzie nie tylko dla nas ogromną tragedią (tj. dla naukowców – przyp. red.), ale także dla Polski. Uderzam tu w wysokie nuty, bo w normalny krajach – a mam nadzieję, że Polska jest i będzie normalnym krajem – nauka jest podstawą rozwoju wszelakiego, więc stąd ten alarmistyczny ton
Prezes PAN odniósł się również w krytyczny sposób do sprawy przegrania konkursu na nowego szefa IDEAS NCBR, będącego główną instytucją zajmującą się rozwojem sztucznej inteligencji w Polsce, przez prof. Piotra Sankowskiego, który przegrał z bliżej nieznanym w branży AI dr. Grzegorzem Borowikiem z NASK. „Teraz jest «znakomita» okazja do odbycia takiej rozmowy. Całe zamieszanie wokół IDEAS NCBR powstałe po bardzo niefortunnej decyzji o tym, że prezesem tego ośrodka przestaje być Piotr Sankowski. (…) Co do IDEAS, mówię to trochę jako urzędnik, to zobaczymy jak dwóm ministerstwom, ministerstwu cyfryzacji i ministerstwu obrony narodowej, jak im się uda to poskładać w taki sposób, aby zachować z jednej strony swobodę badań naukowych – MON mi się z tym jakoś specjalnie nie kojarzy, ale chciałbym się mylić – a z drugiej strony wyzyskać potencjał tkwiący nie tylko w Piotrze Sankowskim, bo przypomnijmy, iż to jest cały wartościowy zespół, w taki sposób, aby za rok czy dwa mieć rzeczywiście nowy ChatGPT i generalnie polskie wytwory sztucznej inteligencji, którymi moglibyśmy się chwalić”.
„To jest bardzo ciekawy taki kawałek rzeczywistości, gdzie od pomysłu do przemysłu jest dosłownie jeden krok. I dlatego o sztucznej inteligencji mówimy. Natomiast proszę mi wierzyć, że podobnie doskonałe zespoły mamy w innych kawałeczkach nauki, tylko tam od pomysłu do przemysłu są lata pracy i ogromne nakłady finansowe. Choćby jakiś nowy lek kosztuje miliard dolarów. My tych pieniędzy w Polsce nie mamy, trzeba byłoby je gdzieś tam znaleźć i potem dopiero tym się chwalić. Ale tu (w dziedzinie sztucznej inteligencji – przyp. red.) jak najbardziej. I stąd ten problem, że złote jajko zniesione przez złotą kurę zostało wyrzucone w błoto. I stąd ten ogromnych opór środowiska” – dowodzi prof. Marek Konarzewski.
Silna nauka potrzebuje poparcia społecznego – prof. Marek Konarzewski
.„Bez poparcia społecznego nie zbudujemy silnej nauki rozumianej jako wehikuł, dzięki któremu poruszymy ten kraj do przodu. Jeśli byśmy popatrzyli sobie na Polskę, to my właśnie w tej chwili tracimy ostatnie resztki rozpędu, który pojawił się prawie 30 lat temu. Ten rozpęd był tak naprawdę zbudowany na tym, że byliśmy krajem o wykwalifikowanej, ale taniej sile roboczej. Byliśmy montownią, mówiąc w skrócie, i teraz to się kończy. Proszę zwrócić uwagę na ostatnie tygodnie i np. chociażby zamknięcie fabryki Beko – to się będzie powtarzało coraz częściej, bo po prostu jesteśmy zbyt drodzy już dla tych producentów, którzy z nas korzystają tylko i wyłącznie na zasadzie tego, że my tu coś złożymy, a oni to sprzedadzą w świecie. I co mamy w zamian? Niestety niewiele. Nie mamy tego przemysłu tak wysokich technologii za sprawą których moglibyśmy konkurować, a tego nie da się zrobić bez nauki” – powiedział prezes Polskiej Akademii Nauk.
Prod. Marek Konarzewski następnie podał przykłady wysokorozwiniętych krajów, słynących z dobrze prosperujących nowoczesnych gałęzi przemysłu, które swój sukces w tej dziedzinie w znacznej mierze zawdzięczają przeznaczeniem odpowiednich nakładów finansowych na naukę. „Kraje takie jak Korea, z której w tej chwili kupujemy czołgi – te czołgi zostały zbudowane dlatego, że Korea 40 lat temu zaczęła inwestować w naukę – to oni teraz mogą te czołgi robić. Za tym się kryje zresztą bardzo konkretna technologia Czy Izrael. Mówię o tych dwóch krajach, bo to są dwa kraje frontowe. A my jesteśmy w tej chwili krajem frontowym. Zawsze żeśmy byli, ale teraz chyba wszyscy to zrozumieli” – powiedział prof. Marek Konarzewski.
„W związku z tym, jeżeli natychmiast nie wejdziemy późno bo późno, ale lepiej późno niż wcale, w tą ścieżkę rozwoju, którą podążała do tej pory Korea czy Izrael, to naprawdę uważam, że Polska jako kraj może być zagrożona i to w sposób fizyczny” – dowodził szef PAN. Odpowiadając na pytanie Krzysztofa Stanowskiego, czy powiązanie kwestii stanu polskiej nauki z tak popularnym w ostatnim czasie tematem armii i zbrojeń nie jest przejawem chęci spopularyzowania samych dążeń naukowców uzyskania większego finasowania, prof. Marek Konarzewski odpowiedział, że tak nie jest. Podał przy tym przykłady takie jak technologie podwójnego zastosowania (stosowane zarówno w produkcji militarnej, jak i produkcji cywilnej), czy pancerze odlewane do czołgów.
Społeczeństwo oparte na wiedzy – klucz do sukcesu
.„Źródłem wiedzy ostatniej są badania naukowe. Badania, które ze swej natury mają charakter globalny. Nie istnieje polska, czy amerykańska fizyka, tak jak nie byłoby uzasadnione mówienie o polskiej czy francuskiej historii. Oczywiście dotyczy to stosowanych metod badawczych czy sposobów opisu rzeczywistości, a nie konkretnego przedmiotu badań. Dlatego też jest oczywiste, że naukowiec, niezależnie od miejsca jego pracy, musi konfrontować swoje wyniki w skali światowej, z innymi osobami pracującymi w jego dyscyplinie” – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” prof. Andrzej JAJSZCZYK.
Podkreśla on, że niestety wyniki tej konfrontacji, w sensie statystycznym, nie są korzystne dla polskiego środowiska naukowego. Jakkolwiek w Polsce nauką zajmuje się nominalnie około stu tysięcy osób, naprawdę nieliczne z nich można zaliczyć do, nawet bardzo szeroko rozumianej, światowej czołówki. Oczywiście można zapytać, czy w ogóle potrzebni są nam w Polsce uczeni, skoro wiedzę pozyskaną przez innych można czerpać z wielu ogólnodostępnych źródeł. Odpowiedź jest, moim zdaniem, prosta. Nawet korzystanie z cudzych prac wymaga odpowiedniego potencjału intelektualnego i aktywnego uprawiania nauki na wysokim poziomie.
.Co więcej, nie wszystkie wyniki są zresztą szybko publikowane – dostęp do tej wiedzy jest możliwy tylko dzięki osobistym kontaktom między naukowcami i przez udział w życiu naukowym, w tym w konferencjach, w których uczestniczą reprezentanci światowej czołówki. W wybranych obszarach można i warto się zresztą pokusić o tworzenie wiedzy na najwyższym światowym poziomie, tam gdzie mamy odpowiednie zasoby, przede wszystkim ludzkie, a także tam gdzie potrzebuje tego nasza rozwijająca się gospodarka. Są i obszary, w których badań nikt, poza raczej incydentalnymi przypadkami, za nas nie zrobi. To szeroko rozumiane nauki społeczne, których zadaniem jest m.in. badanie zmian zachodzących w naszym społeczeństwie czy międzynarodowym otoczeniu.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ