Bieg Pamięci ze Światłem Pokoju upamiętni ofiary marszów śmierci z Auschwitz
Z Oświęcimia wystartował V Bieg Pamięci ze Światłem Pokoju. Ma on upamiętnić marsze śmierci więźniów Auschwitz. Prezes IPN Karol Nawrocki na starcie dziękował nastolatkom biorącym w nim udział za determinację w kultywowaniu pamięci narodowej.
Pamięć o zbrodni
.„Spotkaliśmy się, by oddać cześć i pamięć tym, którzy byli o krok od oswobodzenia; czekali na to, aby opuścić niemiecki obóz koncentracyjny. Pazerni na przymusową pracę ludzkich rąk Niemcy, a także tchórzliwi, bo uciekający przed frontem, postanowili, aby ich pędzić dziesiątkami kilometrów w zimie, w mrozie, mordując ich także na tej długiej trasie w marszu śmierci. Chciałem przede wszystkim podziękować młodzieży za głęboką determinację w pielęgnowaniu pamięci narodowej” – powiedział do uczestników Karol Nawrocki
Prezes IPN, zwracając się do młodzieży, zaapelował, by „ponieśli światło wolności, pokoju i pamięci”. „Dziś ono nie może zgasnąć. Proszę, aby nie zgasło też w waszych sercach i umysłach. (…) Miejcie przekonanie, że ciemność jest brakiem światła. Zło jest brakiem dobra” – podkreślił.
Koordynator wydarzenia Adam Lichota, nauczyciel z Zespołu Szkół Technicznych nr 2 im. Mariana Batki w Chorzowie, który wraz z IPN organizuje bieg, powiedział, że jest to projekt edukacyjno-sportowy. „Celem jest upamiętnienie marszu śmierci ze stycznia 1945 roku, pędzonego z obozu oświęcimskiego do Gliwic. Był jednym z elementów akcji ewakuacyjnej i likwidacyjnej obozu w momencie, gdy kończyły się działania wojenne. Niemieccy naziści postanowili ukryć prawdę o tym obozie. My chcemy udowodnić, że to się im nie udało” – wyjaśnił.
Wśród uczestniczek biegu jest Marika, uczennica szkoły podstawowej w Borowej Wsi. „Biorę udział w biegu już po raz drugi. Ważne dla mnie jest upamiętnienie wydarzeń, które tu miały miejsce. Ważne, byśmy o tym pamiętali” – powiedziała uczestniczka sztafety.
Uczestnicy organizowanego po raz piąty biegu sztafetowego oddali hołd ofiarom KL Auschwitz przed Ścianą Straceń przy Bloku 11. Na trasę wybiegli sprzed mogiły ostatnich ofiar obozu. Do pokonania mają 55 km. Sztafeta połączy miejsca pamięci związane z marszem śmierci, między innymi Bieruń, Tychy, Mikołów, Borową Wieś, Przyszowice oraz Gliwice.
Bieg Pamięci ze Światłem Pokoju edukuje młodzież
.Monika Kobylańska z katowickiego oddziału IPN podała, że dopełnieniem biegu będzie konferencja popularno–naukowa, która odbędzie się 26 lutego w chorzowskim Zespole Szkół Technicznych. Młodzież spotka się wówczas z byłym więźniem Auschwitz. „Projektowi towarzyszy również wojewódzki konkurs literacko–plastyczno-fotograficzny dla młodzieży szkolnej Jeszcze jeden dzień, jeszcze jedna noc… aż zapłonie światło – codzienność w obozie koncentracyjnym” – powiedziała.
Przedsięwzięciu patronują między innymi samorządy gmin i powiatów, które znajdują się na trasie sztafety, a także marszałek województwa śląskiego Jakub Chełstowski oraz śląska komenda wojewódzka policji.
Niemcy między 17 a 21 stycznia 1945 r. w określanych później mianem Marszów Śmierci wyprowadzili z Auschwitz i podobozów ok. 56 tys. więźniów, których skierowali głównie do obozów w Rzeszy. Trasy wiodły do Wodzisławia i Gliwic, skąd otwartymi wagonami kolejowymi więźniowie przewożeni byli do obozów Mauthausen i Buchenwald. Zginęły wówczas tysiące więźniów. Wielu spośród tych, którzy przeżyli marsze, poniosło śmierć w obozach w głębi Rzeszy. W kompleksie Auschwitz hitlerowcy pozostawili około 7 tys. skrajnie wyczerpanych więźniów. 27 stycznia 1945 r. wyzwolili ich żołnierze Armii Czerwonej.
Gdy rząd polski na emigracji apelował o podjęcie działań, aby zatrzymać zagładę, jego głos spotkał się z brakiem reakcji
.Holokaust, dziejowa zbrodnia na światową skalę, rozgrywał się w dużej mierze na oczach Polaków. Próbowali oni ostrzec resztę świata, a także skłonić zachodnie elity do działania. Niestety głos bohaterów takich jak Jan Karski nie został wysłuchany. O tym, jak zaplanowano zagładę, która następnie była długo ignorowana pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Marcin CZEPELAK, wykładowca prawa na UJ zaangażowany w dialog polsko-żydowski w Holandii.
„To było 80 lat temu. W zimny styczniowy dzień 20 stycznia 1942 roku w podberlińskiej miejscowości Wannsee pod kierownictwem Reinharda Heydricha, szefa Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa (SD) oraz szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy zebrała się grupa 15 przedstawicieli władz niemieckiej III Rzeszy i wysokich funkcjonariuszy SS. Zasadniczym tematem tego spotkania była koordynacja działań administracji niemieckiej na okupowanych terytoriach. Działania te miały doprowadzić do zagłady europejskich Żydów. Rozmowy nie zakończyły się żadnym rozkazem, żadnym obwieszczeniem, które byłoby ogłoszone całemu światu, ale ich rezultatem była zgoda co do zaostrzenia i kontynuacji polityki eksterminacji europejskich Żydów, która miała odtąd stać się bardziej systematyczna, masowa i skuteczna. Świat miał się jednak o tym nie dowiedzieć” – pisze autor.
Jak zaznacza ekspert, spotkanie w Wannsee było diabelską naradą. Niemcy od momentu wybuchu wojny, we wrześniu 1939 roku, rozpoczęli na podbitych terytoriach prześladowania ludności żydowskiej, ale agresja na Związek Radziecki w czerwcu 1941 roku przyniosła jeszcze większą brutalizację i masowy charakter dotychczasowej polityki antyżydowskiej. W sierpniu Oddziały Operacyjne Policji i Służby Bezpieczeństwa dokonały masakry 24 tysięcy Żydów w Kamieńcu Podolskim, na przełomie września i października zamordowano ponad 30 tysięcy Żydów w Babim Jarze na obrzeżach Kijowa, a w egzekucjach 30 listopada i 8 grudnia zamordowano ponad 30 tys. Żydów z getta w Rydze. Jednocześnie jesienią zaczęto budować fabryki śmierci: obozy zagłady w Sobiborze i Bełżcu. To między innymi tam transporty z całej okupowanej Europy przywoziły bezbronnych Żydów, którzy następnie byli mordowani w komorach gazowych. Wszystko to dokonywało się w głuchej ciszy.
Dodaje, że w okupowanej przez Niemców Polsce poza zbrojnym ruchem oporu działały także cywilne i wojskowe struktury tworzące państwo podziemne, które podlegało polskiemu rządowi na emigracji w Londynie, mającemu uznanie międzynarodowe. Wobec narastających prześladowań ludności żydowskiej polskie władze podziemne podjęły decyzje, aby rozpocząć akcję pomocy żydowskim obywatelom Polski. We wrześniu 1942 powstał Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom, który 4 grudnia został przekształcony w Radę Pomocy Żydom, finansowaną przez polski rząd emigracyjny w Londynie.
„Była to jedyna w Europie organizacja podziemna prowadzona wspólnie przez Żydów i nie-Żydów, działająca w ramach struktur kierowanych przez rząd emigracyjny. Polskie możliwości były ograniczone, mimo to starano się znaleźć schronienie dla żydowskich współobywateli, wyrabiać fałszywe dokumenty, dostarczać żywność, chociaż niemieccy okupanci bezlitośnie karali za to śmiercią” – pisze Marcin CZEPELAK.
Jednocześnie Polskie Państwo Podziemne oprócz tego, że udzielało pomocy ludności żydowskiej na miejscu, podjęło też działania, których celem było poinformowanie świata o tragicznym losie Żydów. Jesienią 1942 roku do Londynu dotarł Jan Karski, kurier Polskiego Państwa Podziemnego, który w swoich raportach przedstawił położenie ludności żydowskiej oraz informacje na temat jej eksterminacji przez niemieckich okupantów. W celu uzyskania wiarygodnych informacji Karski dostał się potajemnie do getta warszawskiego, a także przedostał się w przebraniu niemieckiego żołnierza do obozu przejściowego w Izbicy. Spisane przez niego relacje zostały przekazane rządom Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Nigdzie jednak nie spotkały się z większym zainteresowaniem. Tylko „New York Times” z 25 listopada 1942 roku opublikował na 10 stronie krótki tekst o niemieckim planie zamordowania 250 tysięcy polskich Żydów. Tylko tyle i aż tyle.
„Raporty Jana Karskiego znalazły swoje potwierdzenie w późniejszych relacjach sporządzonych przez Witolda Pileckiego w 1943 roku, który celowo przedostał się do obozu Auschwitz-Birkenau, aby założyć tam ruch oporu i sporządzić raport dotyczący zbrodni, które zostały tam popełnione. Podobne świadectwa znalazły się w relacjach dwóch żydowskich uciekinierów z Auschwitz: Rudolfa Vrby i Alfreda Wetzlera, którym udało się zbiec w kwietniu 1944 roku. Jednak kiedy w 1942 roku rząd polski na emigracji apelował o podjęcie działań, aby zatrzymać zagładę, jego głos spotkał się z brakiem reakcji. Architekci zbrodni zaplanowanej w Wannsee wtedy jeszcze pozostawali ukryci za zasłoną milczenia” – przypomina autor.