Były oficer wywiadu twierdzi, że znalazł wrak samolotu Amelii Earhart

Były oficer wywiadu amerykańskich sił powietrznych Tony Romeo twierdzi, że na dnie Oceanu Spokojnego odnalazł wrak samolotu legendarnej pilotki Amelii Earhart, która zaginęła prawie 90 lat temu w czasie próby okrążenia Ziemi – podała agencja Reutera.

Czy wrak samolotu słynnej pilotki znajduję się na dnie Oceanu Spokojnego?

.Romeo uważa, że obiekt wykryty na dnie Pacyfiku przez należącego do jego firmy podmorskiego drona to pozostałości samolotu Earhart. Zamierza w tym roku wysłać misję, by odnaleźć wrak, co nie udało się w 1937 roku w zakrojonej na szeroką skalę akcji poszukiwawczej.

„To najbardziej poszukiwana zaginiona osoba Ameryki, prawda? Dopóki jest zaginiona, zawsze będzie ktoś, kto jej szuka. Jeśli pomożemy zamknąć tę sprawę i sprowadzić Amelię do domu, będziemy bardzo podekscytowani” – powiedział Romeo.

Amelia Earhart – legendarna pilotka

.Amerykańska pilotka w 1932 roku stała się pierwszą kobietą i drugą osobą w historii, która samotnie przeleciała samolotem przez Atlantyk. Wcześniej udało się to tylko Charlesowi Lindberghowi.

W 1937 roku zniknęła bez śladu nad Pacyfikiem, gdy wraz ze swoim nawigatorem Fredem Noonanem próbowała jako pierwsza kobieta za sterami samolotu okrążyć kulę ziemską.

Romeo, który prowadzi firmę badawczą Deep Sea Vision, sądzi, że wrak leży na dnie oceanu, na głębokości ponad 5000 metrów, około 160 km od bezludnej wyspy Howland, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Hawajami a Australią. Na niewyraźnych zdjęciach wykonanych tam przez drona widać obiekt przypominający samolot Lockheed 10-E Electra, jakim leciała Earhart – przekazał.

Według przedstawionej przez niego hipotezy Earhart skończyło się paliwo i musiała lądować na powierzchni oceanu. Później samolot zatonął i opadł na dno, gdzie przeleżał aż do dziś. „To pierwszy krok, by to potwierdzić. Następnym byłoby, jeśli to możliwe, wyciągnięcie go na powierzchnię i odrestaurowanie” – powiedział.

Polski przemysł lotniczy – jaka jest jego przyszłość?

.Amelia Earhart jest jedną z legend amerykańskiego lotnictwa. USA może pochwalić się prężnie działającym przemysłem lotniczym. Czy Polska też może zaliczać się do takich państw? Na takie pytanie odpowiada w swoim artykule Andrzej A. MROCZEK, konstruktor, modelarz, dziennikarz, fotografik, którysStudiował na Wydziale Lotniczym Politechniki Warszawskiej i konstruktorem w zespole projektującym samolot PZL-104 Wilga 2

Jak opisuje, Advisory Council for Aviation Research and Innovation gromadzi wielu wybitnych uczonych europejskich, także z Polski, z zadaniem stymulowania rozwoju przemysłu lotniczego w Europie. Kilka lat temu prof. dr inż. Joachim Szodruch, współprzewodniczący ACARE, zaproponował przedstawicielom nauki polskiej udział w projektowaniu i budowie europejskiego samolotu komunikacji regionalnej. Zdaniem prof. Szodrucha europejski przemysł lotniczy powinien produkować takie samoloty, a ponieważ Polska ma duży, ale niewykorzystany potencjał, mogłaby zgromadzić do tej sprawy kilka państw, dołączyłyby się do tego także Niemcy, którzy na samodzielne podjęcie tego tematu liczyć nie mogą, bo mają ich już w nadmiarze.

„Ostatecznie wokół tego pomysłu zgromadziły się przemysły lotnicze Niemiec, Czech i Rumunii. Zajmą się tym inni, bez udziału Polski” – zaznacza autor.

Autor zadaje też pytanie, czy się tak to musiało zakończyć?

„Musiało, bo oprócz Instytutu Lotnictwa, Zakładów Lotniczych Margański & Mysłowski i kilku jeszcze mniejszych, trudniących się wytwarzaniem, bo nie produkcją, ultralekkich samolotów do lotów rekreacyjnych, nie mamy żadnej fabryki lotniczej z prawdziwego zdarzenia, w własnym, polskim władaniu. Wszystkie zakłady przemysłu lotniczego zostały sprzedane. Ostatnio Chiny stały się właścicielami Fabryki Łożysk Tocznych w Kraśniku, należących dawniej do Zjednoczenia Przemysłu Lotniczego i Silnikowego. Został nam tylko „potencjał intelektualny” w Instytucie Lotnictwa oraz na paru politechnikach, ale i jemu grozi przejęcie, bo jeżeli zdolni inżynierowie nie będą mogli wyładować swych pasji twórczych tu, w Polsce, znajdą swoje miejsce rozwoju za Atlantykiem” – przypomina ekspert.

W tej sytuacji trzeba postawić jego zdaniem pytanie: czy Polsce potrzebny jest polski przemysł lotniczy? Polski, to znaczy taki, który w części należącej do przemysłu zbrojeniowego reagowałby na potrzeby państwa polskiego. 

„Odpowiedź nie dla wszystkich jest oczywista. Choć cały bez wyjątku sektor lotniczy został sprzedany – amerykański koncern United Technologies Corporation kupił najwięcej, bo osiem fabryk, innymi podzielili się Włochy, Anglia, Hiszpania, Chiny… – nie wzbudziło to żadnej reakcji opinii publicznej, nie obojętnej przecież na likwidację przemysłu stoczniowego. Skutek tak przeprowadzonej „prywatyzacji” jest taki, że cały sprzęt lotniczy: samoloty i helikoptery dla wojska, a nawet do szkolenia pilotów, musimy importować” – pisze Andrzej A. MROCZEK.

Niestety, w Kolumbii, w Izraelu i Republice Południowej Afryki nie szkolą pilotów na polskich samolotach Orlik, choć były na to duże szanse. Orlik nie był wtedy równorzędny z brazylijskim Tucano, ale wyprodukowano tylko kilkadziesiąt Orlików dla polskiego wojska a Embraer zaopatrzył już dwadzieścia państw w Tucano i Super Tucano i sprzedaje je kolejnym państwom. Nie eksportujemy też rolniczych Kruków do Argentyny, choć były możliwości sprzedania 200 samolotów. W pułkach lotnictwa wojskowego nie ma Skorpionów, a wyeksploatowane samoloty radzieckie dobiegają kresu swoich możliwości i nie ma pomysłu jakimi maszynami można byłoby je szybko zastąpić.

„W czasie, w którym decyzje o produkcji lotniczej mogłyby wreszcie zapadać w Polsce bez akceptacji Rosji, Polska wyzbyła się własnych możliwości i stała się importerem sprzętu lotniczego netto. Tym samym stała się oczywiście bardzo cenionym klientem, bo potrzeby Polska ma bardzo duże i do wydania wiele miliardów złotych” – zaznacza autor.

Jeżeli odpowiedź na pytanie:  czy Polska powinna mieć własny przemysł lotniczy a nie tylko przemysł lotniczy w Polsce, byłaby pozytywna, to zdaniem eksperta trzeba odpowiedzieć także na drugie pytanie: czy po tym co bezrozumnie dokonano, a największe straty to rozproszenia zespołów doświadczonych konstruktorów, technologów a także wdrożonych do produkcji lotniczej robotników, jesteśmy w stanie zbudować od nowa przemysł lotniczy w Polsce?

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 stycznia 2024