CERN zakończył współpracę z rosyjskimi i białoruskimi naukowcami

CERN

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Europejska Organizacja Badań Jądrowych (CERN) z siedzibą w Genewie 30 listopada kończy współpracę z instytutami badawczymi z Rosji w odpowiedzi na rosyjską agresję wojskową na Ukrainę – podał portal swissinfo. Od czerwca CERN nie współpracuje już z Białorusią.

CERN kończy współpracę z Rosją i Białorusią

.Około 350 naukowców współpracujących z CERN jest związanych z rosyjskimi instytutami badawczymi – podał swissinfo w piątek. Decyzja genewskiego ośrodka wpłynie przede wszystkim na współpracę z instytutami badawczymi w Rosji, relacje z rosyjskimi naukowcami pracującymi z CERN w ramach innych umów będą kontynuowane – przekazano w komunikacie.

W odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę 24 państwa członkowskie CERN w grudniu 2023 r. zdecydowały o zawieszeniu Rosji w prawach obserwatora i o nieprzedłużaniu umów z Rosją i Białorusią. Gdy w lutym 2022 r. Rosja zbrojnie zaatakowała Ukrainę, ośrodek zatrudniał ok. 1000 Rosjan. Umowa o współpracy CERN z Białorusią dobiegła końca w czerwcu br. (pracę w CERN straciło wówczas ok. 20 badaczy), ta z Rosją kończy się 30 listopada. Od 1 grudnia naukowcy związani z rosyjskimi instytucjami nie będą więc już mieli dostępu do CERN i stracą francuskie lub szwajcarskie pozwolenia na pobyt.

CERN powstał w 1954 roku. Jest to największy na świecie instytut badawczy zajmujący się fizyką cząstek elementarnych. Znajduje się tam największy na świecie akcelerator cząstek – Wielki Zderzacz Hadronów (LHC). To tam wynaleziono sieć World Wide Web, czyli internet. Z CERN współpracuje kilkanaście tysięcy naukowców z ponad 100 państw.

„Nieobecność naukowców z instytutów w Rosji będzie zauważalna” – powiedział sekretarz prasowy CERN Arnaud Marsollier. Dodał, że CERN będzie w stanie uporać się z tym, ponieważ Rosja nigdy nie była państwem członkowskim organizacji. Miała specjalny status państwa obserwatora, co oznaczało, że nie wnosiła wkładu do budżetu i nie miała prawa do podejmowania decyzji.

Rosyjski imperializm

Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.

„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.

”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 listopada 2024