Chiński cień nad pogrzebem Franciszka

chiny pogrzeb papieża franciszka

Chiny na pogrzeb papieża Franciszka nie wysłały nikogo. Ten symboliczny gest może mieć realny wpływ na przyszłe konklawe.

Chiny na pogrzeb papieża Franciszka nie wysłały nikogo

.Dnia 23 kwietnia w Bazylice św. Piotra kardynałowie oddawali ostatni hołd papieżowi Franciszkowi, którego ciało przez trzy dni spoczywało wystawione na widok publiczny. Gdy ponad 1,4 miliarda katolików na całym świecie żegnało papieża, a miliony niekatolików śledziły transmisję na żywo, jedna nieobecność rzucała się w oczy szczególnie wyraźnie: mimo wielu chińskich katolików, których spotkać można było na placu św. Piotra brak było oficjalnej, chińskiej delegacji.

Nieobecność ta była tak znacząca, że nawet najbardziej zagorzali krytycy zarówno Franciszka, jak i Chin, nie odważyli się jej zbytnio komentować. A jednak, nie może przejść niezauważenie.

Od początku bowiem swego pontyfikatu papież Franciszek okazywał Chinom szczególne zainteresowanie. Wiele razy podkreślał swoją miłość do narodu chińskiego i pragnienie odwiedzenia tego olbrzymiego kraju. Udało mu się wznowić długo zamrożony dialog chińsko-watykański i w 2018 roku zawrzeć kontrowersyjne porozumienie dotyczące mianowania biskupów w Chinach. W swoich podróżach apostolskich okrążał Chiny jakby tylko chcąc się do nich zbliżyć.

Dotrzeć do Chin

.Pomimo ostrej krytyki – zarówno w Kościele, jak i poza nim – Franciszek nie ustępował. Wierzył w sens porozumienia i dobre intencje chińskich przywódców. Nigdy nie zrezygnował z budowania mostów nawet wtedy, gdy chińskie władze pozostawały chłodne i nieprzewidywalne. Dla Franciszka nie chodziło bowiem tylko o katolików w Chinach. Papież chciał także uznać rolę i wkład tego kraju w światowy porządek.

To zainteresowanie Chinami nie wygasło aż do samego końca. Podczas pogrzebu, po homilii, ostatnia modlitwa powszechna została odczytana po chińsku. Był to jedyny język azjatycki, który zabrzmiał w tej uroczystości.

I mimo tych 12 lat osobistego, wytrwałego wysiłku na rzecz budowania zaufania i dialogu, często wbrew oporowi, Chiny nie wysłały nawet najmniejszej delegacji. Ani jednego przedstawiciela. Nikogo. To nie przypadek.

Zrozumienie tej demonstracyjnej nieobecności może zająć jeszcze trochę czasu. Oficjalne kondolencje wprawdzie się pojawiły: dzień po śmierci papieża, utrzymane w tonie rzeczowym i profesjonalnym, sygnalizujące pewną normalizację relacji. Ale słowa nie zastąpią obecności. Nikt nie oczekiwał Xi Jinpinga, ale symboliczna delegacja, chociażby jeden czy dwóch biskupów z Chin, byłaby adekwatna. Ale nie przybył nikt.

Dyplomatyczne napięcia

.Według nieoficjalnych źródeł, Chiny zażądały wykluczenia delegacji z Tajwanu. Gdy Watykan dyplomatycznie odmówił, Pekin miał zdecydować o całkowitym bojkocie uroczystości pogrzebowych papieża Franciszka. Wydaje się, że dyplomatyczne zgrzyty sprzed lat, te z pogrzebu Jana Pawła II, nadal rzucają długi cień.

Ale nieobecność Chin to coś więcej niż tylko kwestia Tajwanu. W momencie, gdy Chiny pozycjonują się jako alternatywa wobec amerykańskiego imperializmu i obrońca multilateralizmu, trudno zrozumieć, dlaczego zlekceważyły jednego z jego najbardziej współczujących i najważniejszych światowych ambasadorów: papieża Franciszka.

Wybierając nieobecność, Chiny odwróciły się od przyjaciela i partnera w jednym. A po tym geście trudniej będzie Pekinowi odpierać głosy mówiące, że Chiny nie szukają partnerów ani przyjaciół – lecz wasali. Bo Pekin potępia amerykański konsumpcjonizm i cła hegemoniczne, ale nie potrafił uhonorować człowieka służącego dobru wspólnemu. Ta demonstracyjna nieobecność pogłębia sceptycyzm nie tylko wśród sąsiadów Chin, lecz także w całym świecie: czy naprawdę chińscy przywódcy różnią się od hegemonów, których tak chętnie krytykują?

Wpływ na konklawe

.Nie trzeba sięgać do Konfucjusza, by pamiętać, że wobec śmierci obowiązuje uniwersalny kodeks etyczny. Śmierć nas zrównuje. Czy nie jesteśmy wtedy zdolni, choć na chwilę, odłożyć na bok interesy i podziały?

Poza bowiem wymiarem geopolitycznym, nieobecność Chin będzie miała konsekwencje w samym konklawe. Choć dziś trudno przewidzieć ich pełen zasięg, jedno jest pewne: kardynałowie opowiadający się za dialogiem z Chinami będą mieć trudniejsze zadanie. Taki gest nie sprzyja rozeznaniu i budowaniu konsensusu wśród elektorów przyszłego papieża. Zwłaszcza że władze w Hongkongu pozwoliły przybyć do Rzymu kardynałowi Josephowi Zen, który był jednym z głównych przeciwników jakiegokolwiek porozumienia z Pekinem – jego obecność, w zestawieniu z milczeniem oficjalnych przedstawicieli Chin, wybrzmiewa jeszcze mocniej.

W kontekście konklawe może to oznaczać nie tylko osłabienie pozycji kardynałów szukających zbliżenia z Azją, ale także polaryzację samego Kolegium Kardynalskiego wokół spraw nie stricte duchowych, lecz politycznych. Zamiast rozeznania wspólnotowego – kalkulacja dyplomatyczna. A przecież wybór papieża to nie geopolityczna rozgrywka, lecz duchowe wydarzenie o uniwersalnym znaczeniu. W świecie coraz bardziej spolaryzowanym to bardzo zła wiadomość. Bez względu na to, czy ktoś wierzy, czy nie – potrzebujemy takich postaci jak Franciszek. Ludzi, którzy potrafią wznieść się ponad narodowe różnice, chciwość gospodarek i ideologiczne spory.

Gdy Chiny wymierzają Franciszkowi symboliczny policzek, nawet gdy ten spoczywa już w pokoju, uderzają w rzeczywistości w cały świat – i być może także w zdolność Kościoła do znalezienia mostu, którego świat dziś tak bardzo potrzebuje.

Michał Kłosowski, Rzym

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 maja 2025