Chiny są pierwszym beneficjentem europejskiej dekarbonizacji - „Corriere della sera"
Chiny są pierwszym beneficjentem europejskiej dekarbonizacji – napisał włoski dziennik „Corriere della sera” w związku z odbywającym się 24. szczytem Chiny-UE. Zdaniem gazety w Europie trwa nowa chińska inwazja gospodarcza napędzana technologiami zrównoważonego rozwoju: samochodami elektrycznymi, akumulatorami, panelami słonecznymi, turbinami wiatrowymi.
Chiny i gospodarka
.Środowy szczyt w Pekinie jest pierwszym po pandemii Covid-19, który odbywa się w formule osobistego spotkania polityków z UE i ChRL.
Jak zauważa „Corriere”, UE niepokoi jej bilans handlowy z Państwem Środka – deficyt wynosi ok. 400 mld euro. I będzie się zwiększać, bo jak napisała gazeta „w Europie trwa nowa chińska inwazja gospodarcza, tym razem napędzana technologiami – zrównoważonego rozwoju”.
Po zniszczeniu dużej części europejskiego przemysłu w tym sektorze, po latach nieuczciwej konkurencji, Chiny są dziś zdecydowanie pierwszym beneficjentem europejskiej dekarbonizacji. „Bruksela już dawno poddała się inwazji paneli słonecznych i fotowoltaicznych +Made in China+: nie widzi alternatywy, gdyż Chińczycy kontrolują obecnie 90 proc. światowych mocy produkcyjnych w tym sektorze” – napisała gazeta.
Rynek zielonych technologii
.Jak zauważyli analitycy „Corriere”, Stany Zjednoczone, inaczej niż UE, przyjęły politykę ochrony rynku zielonych technologii i stosują mechanizmy takie jak cła i inne środki dyskryminujące chińskich producentów.
„Bardziej problematyczna, ze względu na swój wymiar społeczny i polityczny, jest zbliżająca się katastrofa w sektorze motoryzacyjnym” – uważa włoska gazeta. Przemysł motoryzacyjny w Europie zatrudnia 14 mln ludzi. Tutaj również przewiduje się zapaść rynku w związku z pojawieniem się chińskich samochodów elektrycznych sprzedawanych poniżej kosztów, z którymi europejski przemysł raczej nie będzie w stanie konkurować.
Bruksela próbuje reagować, rozpoczęła procedurę ochronną na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO) przeciwko nieuczciwej chińskiej konkurencji. Jeśli procedura zakończy się tak, jak chce Unia, WTO może zezwolić na nałożenie ceł.
„Chińczycy zdominowali rynek zielonych technologii poprzez umowy handlowe na eksploatację zasobów mineralnych z krajami Afryki i Ameryki Łacińskiej. Minerały i metale potrzebne do produkcji akumulatorów czy paneli występują w minimalnych ilościach w samych Chinach” – napisała „Corriere”.
Gazeta zauważyła, że paradoksalnie na swoim rynku Chiny nie wahają się w stosowaniu tego samego protekcjonizmu, jaki przyjęły Stany Zjednoczone. I stosują go przeciwko Europejczykom. Izba Handlowa UE w Pekinie, reprezentująca europejskie firmy obecne na tym rynku, przedstawiła niedawno listę tysiąca wniosków o zmniejszenie chińskich barier protekcjonistycznych.
Hegemonistyczne plany Pekinu
.Na temat chińskiego dążenia do zniszczenia obecnego ładu międzynarodowego, opierającego się na dominacji USA, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Michał BOGUSZ w tekście “Podkopując system międzynarodowy, Chiny szkodzą samym sobie“.
“Jednym z najważniejszych strategicznych celów Chin jest przekształcenie obowiązującego obecnie systemu międzynarodowego. ChRL dąży do zdetronizowania Stanów Zjednoczonych i zastąpienia ich w roli pierwszego mocarstwa świata. Ten nowy subsystem miałby opierać się przede wszystkim na Chinach i chińskiej gospodarce oraz na konsumpcji wewnętrznej. W interesie Państwa Środka jest w tym kontekście wspieranie rządów myślących w podobny, autorytarny sposób. Stworzenie międzynarodowej sieci, złożonej z takich podmiotów, byłoby znakomitym suplementem dla samych Chin. Pytanie, na które trudno w tym momencie znaleźć odpowiedź, brzmi: na ile taki plan jest realny, a na ile określić go można jako formę wewnętrznej mobilizacji do zmiany chińskiego modelu gospodarczego?”.
“Sprowadzenie państw Zatoki Perskiej do roli suplementu ChRL jest jednak nierealne. Kraje te dążą bowiem do większej samodzielności i uzyskania statusu jednego z centrów światowej gospodarki. Same mają swoje ambicje i niekoniecznie są one w pełni kompatybilne z ambicjami Pekinu. Dobrym przykładem na zobrazowanie tej sytuacji jest kwestia renminbi jako potencjalnej waluty rozliczeniowej w kontaktach handlowych państw Zatoki Perskiej z Chinami. Przyjęcie takiego modelu byłoby nieopłacalne z perspektywy eksporterów, mających ograniczone możliwości dalszego inwestowania kapitału pozyskanego od Chińczyków. Renminbi jako waluta niepewna – niewymienialna na rynkach innych niż chiński – mogłaby pełnić co prawda rolę środka rezerwowego, służącego eksporterom ropy znad Zatoki Perskiej do kupowania towarów w Chinach, jednak sami Chińczycy nie są tym w rzeczywistości zainteresowani. Za sprzedaż swoich produktów otrzymywaliby wtedy swą własną walutę, której nie mogliby zainwestować w krajach trzecich. Nagromadzony w ten sposób kapitał byłby bezużyteczny”.
”W tym miejscu uwidacznia się problem, który napotykają Chiny na drodze do realizacji swojego planu przekształcenia systemu światowego. Z jednej strony dążą do jego zmiany z powodu ambicji politycznych. Z drugiej jednak im bardziej podkopują ów system, którego integralną częścią jest przecież chińska gospodarka, tym bardziej szkodzą same sobie. Rodzi się więc pytanie: jeżeli Chińczycy mogliby osiągnąć sukces i przekształcić system międzynarodowy – to jak długo trwałby okres przejściowy, towarzyszący tak doniosłym zmianom, i w jakim stopniu jego negatywne oddziaływanie zaszkodziłoby samym Chinom? Tego nie sposób przewidzieć” – pisze Michał BOGUSZ.
PAP/ Miłosz Marczuk/ Wszystko co Najważniejsze/ LW