Chiny wskazały trzy kraje w Europie, które odwiedzi Xi Jinping
Przywódca ChRL Xi Jinping złoży wizyty we Francji, Serbii i na Węgrzech pomiędzy 5 a 10 maja – poinformował rzecznik chińskiego MSZ Lin Jian. Rzecznik podkreślił, że wizyta we Francji pozwoli na „podtrzymanie impetu” w relacjach dwustronnych.
Dalsze rozmowy Chin i Francji
.”Chiny cieszą się na myśl o współdziałaniu z Francją, aby utrwalić polityczne zaufanie, solidarność i współpracę” – powiedział Lin.
Rzecznik chińskiego MSZ przekazał, że Xi Jinping podczas pobytu w Europie spotka się z serbskim prezydentem Aleksandarem Vucziciem, aby porozmawiać na temat dwustronnych relacji i zastanowić się jak je ulepszyć. Lin odniósł się też do zaplanowanej wizyty chińskiego przywódcy na Węgrzech, podkreślając, że pozwoli ona na wyniesienie relacji na wyższy poziom.
Stajemy się świadkami systemowej rywalizacji na linii Zachód – Chiny
.Pomimo, że Xi Jinping stale szuka kontaktu z europejskimi liderami należy pamiętać, że ChRL cały czas rosną w siłe. Profesor Łukasz GACEK, kierownik Zakładu Chin w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego zaznacza w swoim artykule, że rosnąca rola Pekinu może zmienić pozycje Europy w świecie.
W jego ocenie, stajemy się świadkami systemowej rywalizacji na linii Zachód – Chiny. Należy ją rozumieć jako konfrontację dwóch alternatywnych modeli global governance, z jednej strony amerykańsko-europejskiego opartego na wartościach demokratycznych i liberalnych, a z drugiej chińskiego bazującego na normach właściwych dla tej cywilizacji. Ów element rywalizacji dobrze zarysowuje się w treści XX Zjazdu Krajowego KPCh z 2022 r., gdzie w większym niż dotychczas stopniu władze w Pekinie wyeksponowały zagadnienie „bezpieczeństwa” (安全 anquan). Termin ten pojawiał się w sprawozdaniu sekretarza generalnego zdecydowanie częściej niż w sprawozdaniach poprzednich, z 2017 i 2012 r. Uwagę zwracały również częste odwołania do pojęcia „rywalizacji” (斗争 duozheng). Jednocześnie znacznie rzadziej odwoływano się do „pokoju” (和平 heping).
„Sposób kształtowania środowiska międzynarodowego przez władze w Pekinie stanowi spore wyzwanie zarówno dla Waszyngtonu, jak i Brukseli, reprezentowanych przez nie instytucji, a szczególnie w kontekście definiowania ich roli w tej przestrzeni. Bogdan Góralczyk pisał o zmieniającej się konfiguracji sił na świecie, której wyznacznikiem jest zmierzch dotychczasowego hegemona, obok którego wyrasta nowa potęga” – opisuje autor.
Co więcej, analogicznie jak w przypadku Stanów Zjednoczonych, zmianę narracji w odniesieniu do Chin można zauważyć w polityce Unii Europejskiej. W marcu 2019 r. Komisja Europejska scharakteryzowała Chiny jako „partnera współpracy” (cooperation partner), „partnera negocjacyjnego” (negotiating partner) o sprzecznych interesach, „konkurenta gospodarczego” (economic competitor) dążącego do osiągnięcia wiodącej pozycji w dziedzinie technologii oraz „rywala systemowego” (systemic rival). Bruksela promuje jasny i oparty na demokratycznych i liberalnych wartościach model global governance. W tym kontekście Chiny, proponując alternatywny sposób postępowania w stosunkach międzynarodowych, oparty na odmiennych wartościach i normach, stawiają się niejako naturalnie w roli tzw. „rywala systemowego”.
„Wyszczególnione kategorie definiowania Chin się przenikają w różnych obszarach. Z jednej strony Unię Europejską i Chiny łączą silne relacje gospodarcze, ale z drugiej dzielą antagonizmy w kwestiach dotyczących bezpieczeństwa i przede wszystkim w sferze normatywnej” – pisze prof. Łukasz Gacek.
Wzrost Chin jest tu wyjątkowo istotny, ponieważ redefiniuje dotychczasową rolę Europy w świecie. Nasuwa się pytanie, jak Europa powinna reagować na wzrost Chin, jak równoważyć ich wpływy, zwłaszcza w sferze gospodarczej, i wreszcie w jakim stopniu może kształtować ich wybory. Nie ulega wątpliwości, że systemowa rywalizacja w coraz większym stopniu będzie stawiana przez Brukselę jako nadrzędny paradygmat w relacjach z Chinami. Wyzwaniem pozostaje utrzymanie współpracy i dialogu z Chinami w obszarach wspólnego zainteresowania służących rozwiązywaniu problemów globalnych.
Odzwierciedleniem tworzenia strategicznej alternatywy wobec Chin są zatwierdzone 19 kwietnia 2021 r. przez Radę Unii Europejskiej konkluzje o unijnej strategii współpracy w regionie Indo-Pacyfiku, podkreślające wolę długofalowego (long-term focus) strategicznego zaangażowania w regionie. Bruksela uwypukliła przy tej okazji przywiązanie do takich wartości jak demokracja, prawa człowieka, praworządność i poszanowanie prawa międzynarodowego. Przestrzegała jednocześnie, że obserwowana współcześnie dynamika zmian w regionie Indo-Pacyfiku doprowadziła do nasilenia konkurencji geopolitycznej (intense geopolitical competition), potęgując z jednej strony wzrost napięć w handlu i łańcuchach dostaw, a z drugiej w obszarach związanych z technologią, polityką i bezpieczeństwem.
Xi Jinping i jego partia zyskuje na każdej kolejnej wojnie
.Michał BOGUSZ, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Chin. Absolwent politologii na Uniwersytecie Gdańskim (2001) pisze natomiast, że na atak Hamasu i na rozwijającą się odpowiedź Izraela Pekin do tej pory reagował próbami formalnego zachowania dystansu wobec konfliktu i pozorami bezstronności. \
Równocześnie jednak kierownictwo Komunistycznej Partii Chin sygnalizuje poparcie dla strony palestyńskiej. Najsilniej wybrzmiało to w komunikacie chińskiego MSZ po rozmowie ministra spraw zagranicznych ChRL Wanga Yi z jego odpowiednikiem z Arabii Saudyjskiej, Faisalem bin Farhanem Al Saudem (15 października). Wang stwierdził, że „Chiny potępiają wszelkie działania, które krzywdzą ludność cywilną (…). Działania Izraela wykraczają poza samoobronę (…). Chiny uważają, że historyczna niesprawiedliwość wobec Palestyny trwa od ponad pół wieku i nie może trwać dalej. Chiny są gotowe do współpracy z Arabią Saudyjską i innymi krajami arabskimi w celu dalszego wspierania słusznej sprawy Palestyńczyków, jaką jest przywrócenie ich praw narodowych i sprowadzenie kwestii palestyńskiej z powrotem na właściwą drogę rozwiązania dwupaństwowego (…)”.
Oczywiście takie dyplomatyczne oświadczenia nie przedstawiają rzeczywistych kalkulacji stojących ani za działaniami ChRL, ani żadnego innego państwa w kwestii bliskowschodniej lub jakiejkolwiek innej. Te możemy próbować jednak zrekonstruować, opierając się na znanych, dalekosiężnych celach poszczególnych państw, odgadując, która ścieżka działania może w opinii decydentów przybliżyć je do pożądanego rezultatu.
Problem ze zrozumieniem, co w istocie stoi za reakcją Pekinu, wynika z faktu, że nie jesteśmy – i może przez jeszcze jakiś czas nie będziemy – pewni, według którego z dwóch podstawowych scenariuszy rozgrywa się na naszych oczach ten dramat. Dlatego też nie potrafimy rozstrzygnąć, którym bilansem strat i zysków kierują się chińscy przywódcy. Możliwe, że oni sami są równie zagubieni, jak my, i płyną z prądem wydarzeń.
„Jeżeli jednak wszystko pójdzie dobrze, to Pekin odniesie kilka realnych korzyści. Odłożone lub zamrożone zostaną relacje saudyjsko-izraelskie, a przez to odnowione relacje saudyjsko-amerykańskie. Propagandowo partia komunistyczna zyska idealną okazję do atakowania Zachodu i przede wszystkim Stanów Zjednoczonych za hipokryzję, że te oczekują potępienia Rosji za agresję na Ukrainę, ale same popierają brutalną wojnę Izraela. Chaos na Bliskim Wschodzie będzie też w chińskiej propagandzie dowodem na schyłek porządku światowego stworzonego przez Amerykanów” – pisze Michał BOGUSZ.
Pekin uznaje się za przywódcę tzw. Globalnego Południa. W przypadku tego konfliktu ChRL zdobędzie więc dodatkowe wsparcie. Moim zdaniem błędne są jednak te głosy na Zachodzie, które mówią, że bardziej krytyczna postawa wobec Izraela mogłaby zmienić sytuację. Globalne Południe ma – często słusznie – pretensje wobec Północy (Zachodu) i nawet ostre potępienie przez Brukselę i Waszyngton Izraela tego nie zmieni. Mam wrażenie, że to przejaw podświadomego rasizmu – przekonania, że „kolorowi będą reagować emocjonalnie”. Nie, Globalne Południe działa równie cynicznie, jak Zachód i Wschód, więc wykorzystuje obecną sytuację – i wojnę na Ukrainie – do wywalczenia konkretnych ustępstw od rywalizujących Amerykanów i Chińczyków czy Rosjan.
Drugi scenariusz, o wiele gorszy dla Bliskiego Wschodu i dla świata, oparty jest na założeniu, że to dopiero początek. Uzasadniona wydaje się obawa, że w Teheranie uznano (przy cichej zgodzie Moskwy i Pekinu?), że to najlepszy moment na totalną konfrontację. To z kolei oznaczałoby, że Iran tylko czeka na zaangażowanie się armii izraelskiej w Gazie, aby rzucić Hezbollah na północną granicę. Przez Syrię i północny Irak od lat płynie pomoc dla libańskiej bojówki, a teraz mogą ruszyć także poważne siły „ochotników”. Wtedy konflikt szybko się rozleje na cały Bliski Wschód.