Chwyty narracyjne wygrywają kampanię Calina Georgescu
Już 8 grudnia okaże się, czy Calin Georgescu przekuje swój niespodziewany sukces z I tury wyborów prezydenckich w najwyższy urząd w państwie. „Wygląda jak prezydent, mówi jak prezydent, ale to, czy mówi prawdę, nie ma znaczenia. Jest to nawet niewygodne: algorytmy tego nie potrzebują” – powiedział ekspert ds. nowych mediów Dragos Stanca.
W kampanii prezydenckiej wykorzystano wszelkie dostępne techniki hakowania algorytmicznego
.Niespodziewanie wysoki wynik Calina Georgescu startującego na urząd prezydenta Rumunii jako kandydat niezależny zaskoczył nie tylko rumuńskich polityków, ale również media i ośrodki badań opinii publicznej. Okazało się bowiem, że kandydat, któremu w sondażach przedwyborczych dawano od 4 do 10 proc. zdobył w pierwszej turze (24 listopada) 22,95 proc. głosów wygrywając tym samym m.in. z kandydatką centroprawicowego Związku Ocalenia Rumunii (USR) Eleną Lasconi, która uzyskała 19,17 proc. głosów i liderem współrządzącej Partii Socjaldemokratycznej (PSD) Marcelem Ciolacu (19,15 proc.). W drugiej turze wyborów zaplanowanej na 8 grudnia Calin Georgescu zmierzy się z Eleną Lasconi.
Uznawany za prawicowego populistę Georgescu, autor hasła wyborczego „Żywność, woda, energia” przebojem podbił rumuński internet. To w nim prowadził swoją kampanię wyborczą. Na jednym z filmików promowanych w mediach społecznościowych stojący w szczerym polu Georgescu zapewnia, że „Rumunia nie jest pustkowiem, bo wy (naród) jesteście jej bogactwem”, w innym nagraniu ukazano Georgescu odwiedzającego owczarnię i pasterzy, tu przekaz jest stylizowany na biblijny i nawiązuje do nowotestamentowej więzi pasterza z jego owczarnią. Na profilu facebookowym kandydata można też znaleźć wpisy dotyczące dezinformacji rzekomo rozpowszechnianej przez jego przeciwników politycznych. Za każdym razem w tego typu postach pojawia się screen informacji ze stemplem „fałsz”. Wśród postów pojawiają się również tiktokowe fragmenty wypowiedzi Georgescu na różne tematy, np. fraza o tym, że „NATO nie jest sojuszem defensywnym, tylko ofensywnym” albo zdanie „ja kandyduję w Rumunii, a nie w Ukrainie”. Te filmiki są przeplatane migawkowymi deklaracjami z programu Georgescu. Przy dźwiękach niepokojącej muzyki polityk mówi w nich np.: „Importujemy 90 proc. żywności, ponad 90 proc. banków w naszym kraju to banki zagraniczne i nie możemy mieć ani gwarancji pokoju, ani gwarancji bezpieczeństwa gospodarczego”. Jak pokazał wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich, taki przekaz trafił do blisko 23 proc. wyborców, a patrząc na sondaże przed drugą turą, mogą też trafić do większości Rumunów, którzy w najbliższą niedzielę pójdą do urn.
Zdaniem Dragosa Stancy, inicjatora projektu Ethical Media Alliance, w kampanii prezydenckiej Calina Georgescu wykorzystano wszelkie dostępne techniki hakowania algorytmicznego, aby zmaksymalizować zasięg w mediach społecznościowych, zwłaszcza na TikToku.
„Wykorzystanie w kampanii wyborczej Georgescu mieszanki metod marketingu wirusowego powszechnie stosowanych w kampaniach e-commerce przypomniało nam – użytkownikom, że sieci społecznościowe nie zostały zasadniczo zaprojektowane po to, by rozpowszechniać informacje w interesie publicznym, ale by napędzać konwersję sprzedaży produktów. W tym przypadku +produkt+ był dość nietypowy, czyli kandydat o egzotycznym, wyróżniającym się przekazie – idealnie dopasowany do algorytmicznej konsumpcji mediów” – tłumaczył Dragos Stanca..
Jak podkreślił ekspert, w kampanii internetowej Calina Georgescu „miało miejsce zjawisko, bez precedensu w historii demokratycznych wyborów”, ponieważ „duża grupa użytkowników decydowała, na którego kandydata zagłosować. Tak, jakby wybierali nowy serial do obejrzenia na popularnej platformie streamingowej – opierając się wyłącznie na tym, co inni oglądali najczęściej, bez szukania głębszego kontekstu czy szczegółów”.
„Georgescu wygląda jak prezydent, mówi jak prezydent, ale to, czy mówi prawdę, nie ma znaczenia. Jest to nawet niewygodne: algorytmy tego nie potrzebują” – dodał Stanca.
Ekspert przypomniał też, że Georgescu już raz, w 2021 r., zyskał dużą rozpoznawalność za sprawą filmiku inspirowanego dorocznymi kąpielami Władimira Putina w lodowatej wodzie. Ówczesny kandydat na premiera Rumunii z ramienia radykalnie prawicowej partii Związek Jedności Rumunów (AUR) nagrał wtedy filmik, w którym pływa zimą w jeziorze zachwalając „odporność wytrenowaną w naturze, a nie w laboratorium”. Nagranie trafiło na platformę YouTube 12 stycznia – w czasie, gdy Rumunia szykowała się do przyjęcia drugiej dawki szczepionki na koronawirusa. Georgescu w swoim nagraniu mówił o „pandemii strachu i głupoty, na którą nakłada się pandemia hipokryzji i manipulacji”. Film został usunięty z YouTube kilka dni po publikacji, do tego czasu zdobył jednak ponad 64 tys. odsłon i został udostępniony ponad 11 tys. razy. Zajmujący się tematem dziennikarze serwisów PressOne i Buletin de Bucure?ti ujawnili później, że nagranie nie powstało w Rumunii, tylko w Austrii, woda w jeziorze, w którym pływał Georgescu wcale nie była lodowata, a śnieg pokrywający okoliczne zbocza dorobiono cyfrowo.
„Kiedy wyszło na jaw, że nagranie zmanipulowano, to nie miało już najmniejszego znaczenia. Algorytmy nie dbają o prawdę. Rozwijają się dzięki wirusowości. I Georgescu osiągnął zamierzony cel pozycjonując się jako idealny produkt dla mediów społecznościowych, a przy tym jednocząc wokół siebie osoby o poglądach konserwatywnych, antyzachodnich i tradycjonalistycznych” – stwierdził Stanca.
Ekspert zwrócił jednocześnie uwagę, że trudno wyjaśnić niespotykanie szybki wzrost treści promowanych przez Georgescu w internecie, zwłaszcza w ostatnich dniach kampanii „samym hakowaniem algorytmów”.
„Chociaż kampania wykorzystywała pełny wachlarz możliwości, czyli wiele różnych kont, strategicznie dobrane hasztagi, współpracę z mikroinfluencerami sprzedającymi pomysły tak, jakby prezentowali nowy szampon, a nawet płatne komentarze z wątpliwych platform – to wciąż za mało, aby uzasadnić tak błyskawiczny wzrost” – ocenił Dragos Stanca.
Jednocześnie zaznaczył, że „nie wiadomo, czy taktyka ta była inspirowana, finansowana lub wspierana przez podmioty zewnętrzne”.
„To jest pytanie, na które muszą odpowiedzieć ByteDance, Meta i Alphabet. Jestem jednak sceptyczny co do tego, czy kiedykolwiek poznamy całą prawdę, co da szerokie pole do wszelkiego rodzaju spekulacji. Główny problem polega na tym, że model biznesowy platform mediów społecznościowych nie jest kompatybilny ze sposobem, w jaki działała +stara+ demokracja. Potrzebujemy pilnej aktualizacji całego procesu demokratycznego lub rzeczywistej i skutecznej regulacji tych platform. Albo jednego i drugiego” – podsumował Stanca.
Calin Georgescu wykorzystuje lęki społeczne i teorie spiskowe
.Bianca Toma, dyrektor programowa think tanku Centrul Român de Politici Europene (CRPE) z siedzibą w Bukareszcie w odniesieniu do kampanii Calina Georgescu nie waha się użyć mocniejszych słów i zwraca uwagę nie tylko na metody, którymi posłużył się, by dotrzeć do jak największej liczby odbiorców w internecie, ale również na wydźwięk treści propagowanych przez tego polityka.
„W ciągu ostatnich trzech lat szereg teorii spiskowych krążących w mediach społecznościowych w Rumunii został wzmocniony przez antyeuropejskie protesty promowane przez przedstawicieli partii suwerenistycznych i ekstremistycznych. Przy czym Rumunia należy do krajów europejskich o najniższej odporności społecznej na dezinformację a krajobraz niezależnych mediów w państwie jest rozdrobniony i osłabiony. Zwolennicy teorii spiskowych i nacjonalizmu skutecznie zinstrumentalizowali tematy strategiczne dla polityki UE na potrzeby szerzenia dezinformacji. Do tego doszedł brak prostych, informacyjnych komunikatów publicznych z oficjalnych źródeł na istotne, aktualne i gorące tematy związane z UE. Nawet partie polityczne głównego nurtu podsycają antyeuropejskie narracje, goniąc za popularnością i gustami pewnych grup. A to przyciąga populistycznych wyborców. W takim ekosystemie mediów społecznościowych Calin Georgescu zdołał zdobyć popularność jako propagator antynaukowej, antyeuropejskiej i antydemokratycznej retoryki, która doskonale wpisuje się w kremlowską propagandę” – stwierdziła Bianca Toma.
Z kolei Anca-Maria Cernea, prezes Fundacji Ioana Barbusa zwraca uwagę, że kampania Calina Georgescu przez to, że była prowadzona na TikToku odbywała się „poza radarem i ze złamaniem wszelkich zasad wyborczych”.
„Georgescu to kandydat hybrydowy. Nie prowadził praktycznie żadnej widocznej kampanii, pominął wszystkie debaty, unikał konfrontacji i konieczności odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Sama kampania w internecie prowadzona przez Georgescu musiała się wiązać z ogromnymi kosztami, ale polityk zadeklarował zerowy budżet kampanii” – powiedziała Anca-Maria Cernea.
Jak dodała: „Wobec tej sytuacji urzędujący prezydent Rumunii, Klaus Iohannis zwołał Najwyższą Radę Obrony Narodowej (CSAT), aby przeanalizować zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego generowane przez działania państwowych i niepaństwowych aktorów cybernetycznych na infrastrukturę teleinformatyczną. W komunikacie CSAT z 28 listopada wyraźnie napisano, że według ustaleń członków Rady, w Rumunii doszło do cyberataków mających na celu wywarcie wpływu na prawidłowość procesu wyborczego. Potwierdzono także, że w obecnym kontekście bezpieczeństwa regionalnego, a zwłaszcza wyborczego, Rumunia wraz z innymi państwami flanki wschodniej NATO stała się priorytetem dla wrogich działań niektórych podmiotów państwowych i niepaństwowych, w szczególności Federacji Rosyjskiej. W komunikacie znalazła się też informacja, że analiza dostępnych dokumentów wykazała, iż jeden z kandydatów, z naruszeniem ordynacji wyborczej, zyskał masową ekspozycję ze względu na preferencyjne traktowanie przez platformę TikTok. Nie zmieni to jednak tego, że 8 grudnia odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich i nastąpi pojedynek między Calinem Georgescu a Eleną Lasconi. Przy czym Lasconi, którą można określić jako polityk wpisującą się w główny nurt europejskiej lewicy, nie ma zbyt dużych szans na zdobycie większości. Istnieje zatem bardzo poważne ryzyko, że Georgescu wygra” – stwierdziła Cernea.
Podkreśliła również, że raczej nie ma widoków na to, by większa grupa wyborców dowiedziała się przed drugą turą o prorosyjskich wypowiedziach Calina Georgescu, który np. wyrażał publicznie swój podziw dla Władimira Putina mówiąc, że „rosyjska mądrość byłaby szansą dla Rumunii”.
„W jednym z wywiadów udzielonych w czerwcu tego roku Georgescu mówił o postulacie wyjścia Rumunii z NATO, jeżeli Sojusz będzie nadal wspierał Ukrainę. Dziś zaprzecza, by kiedykolwiek powiedział coś podobnego. To bardzo niefortunny moment na wybory w Rumunii. Stany Zjednoczone są w okresie przejściowym między obecną administracją Bidena, która nie wykazuje szczególnego zainteresowania sytuacją w naszym kraju a administracją Trumpa, która jeszcze nie została zainstalowana i nie wiemy, jak odniesie się do tych wydarzeń. Rosja ma zatem idealną okazję i oczywiście interes w tym, żeby zdestabilizować nasz kraj. Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że Rumunia, jeden z największych krajów NATO na wschodniej flance, zostanie przekierowana z sojuszu z USA w stronę prokremlowską” – powiedziała Cernea.
Prezes Fundacji Ioana Barbusa przypomniała też o sympatii Calina Georgescu dla Cornelia Zelei Cordeanu i marszałka Iona Antonescu, których nazywał swoimi „bohaterami”.
„W styczniu 2020 r. Georgescu publicznie ich wychwalał. Cordeanu był przywódcą faszystowskiego i antysemickiego Legionu Michała Archanioł z okresu międzywojennego, a Ion Antonescu to dyktator wojskowy, który podczas II wojny światowej sprzymierzył Rumunię z Niemcami. W 2022 r. Georgescu oświadczył, że Zelea Cordeanu walczył o moralność człowieka”. W lutym tego samego roku Prokuratura Generalna wszczęła postępowanie karne przeciwko Georgescu za promowanie osób odpowiedzialnych za ludobójstwo i zbrodnie wojenne, a także promowanie faszystowskich, rasistowskich lub ksenofobicznych idei, koncepcji albo doktryn. Georgescu był wtedy kandydatem na premiera z nadania AUR. Postępowanie zostało jednak dość szybko zakończone i wszystko rozeszło się po kościach” – podsumowała Anca-Maria Cernea.
Jak wygląda wojna informacyjna?
.”Głównym zadaniem naszego wroga jest mobilizowanie naszych zwolenników. Jeśli wciąż byśmy grali wygrane mecze, nie byłoby najmniejszego sensu, aby nam kibicować — wynik byłby przecież znany. Zero emocji, nuda. Bohater nienapotykający na swej drodze żadnych przeszkód, niebudujący napięcia, niczego ciekawego nam przecież nie opowiada.
Gdzie byłby Hans Kloss bez Brunnera? Gdzie Hamlet bez Klaudiusza? Gdzie Pan Samochodzik bez tych, którzy dybią na skarb templariuszy?
Ale też: gdzie byłby Apple bez Microsoftu? Gdzie byłby Dell bez IBM? Gdzie byłaby Coca-Cola bez Pepsi? Roberto Goizueta, były szef Coca-Coli, tak właśnie przywrócił w latach 90. siły witalne przyprószonej już firmie: wskazując i atakując głównego rywala, zmobilizował swe oddziały; wygenerował olbrzymie napięcie, energię reklamową i marketingową w wojnie, w której firmy umocniły się na rynkach całego świata.
Również: gdzie byłaby Platforma Obywatelska bez Prawa i Sprawiedliwości? Gdzie byłby Donald Tusk bez Jarosława Kaczyńskiego?
Gdzie byłby dziś Donald Tusk bez Grzegorza Schetyny, a wcześniej bez Pawła Piskorskiego, Macieja Płażyńskiego, Jana Marii Rokity?
W dobrej narracji wróg jest możliwy do pokonania, potrzeba jeszcze trochę wysiłku, jeszcze niewiele wysiłku, aby padł na deski. Potrzeba jeszcze dziś zostać w pracy do późna i dopracować prezentację, a nasza firma odniesie sukces. Potrzeba już tak niewiele, już tylko udanie się w niedzielę do lokalu wyborczego i oddanie swojego głosu. Naprawdę niewiele potrzeba, aby zyskać satysfakcję z tego, że razem, wspólnie, wespół zespół pokonaliśmy zło” – wskazuje w swoim artykule Eryk MISTEWICZ, prezes Instytutu Nowych Mediów.
W jego ocenie nienawiść zabija, ale wrogość buduje. Zarządzając emocjami odbiorców komunikatów, rysując obraz wroga, nigdy naszym celem nie jest zniszczenie go, lecz narysowanie silnego, trudnego do pokonania, co będzie wymagało od nas i naszych zwolenników (wyborców, dziennikarzy, klientów, pracowników) wspólnego wysiłku. Zniszczenie wroga, wyeliminowanie go z rynku (zamknięcie produkcji, a w polityce: delegalizacja partii czy zepchnięcie jej poniżej 5 czy 10% poparcia) jest dla nas nieopłacalne. Nie znajdziemy lepszego, łatwiejszego, tańszego sposobu na mobilizowanie własnych szeregów i wygrywanie.
„Jednocześnie błędem jest zbytnie demonizowanie wroga. Destruktywne opowieści przekładają wektor sympatii odbiorców. Gdy lider dużej partii przed kilkoma laty wyrysował swego wroga jako tego, który wygląda tak jakby wyłamywał palce trzynastolatce, nie zdobył tą wypowiedzią zwolenników. Wręcz przeciwnie: wyzywając wroga od zomowców — wzmocnił najtwardszych swych zwolenników, ale dał asumpt opowieści budującej zwyzywanego” – zaznacza.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB