Czemu służą rosyjskie ataki na sektor energetyczny Ukrainy?
Największy od początku wojny atak na sektor energetyczny Ukrainy miał na celu degradację przemysłu obronnego Ukrainy – pisze 23 marca amerykański Instytut Studiów nad Wojną o zmasowanym ataku dronami i rakietami.
Największy atak na ukraińską energetykę w historii
.W nocy z 21 na 22 marca Rosjanie przeprowadzili największy od początku pełnoskalowej inwazji kombinowany atak na sektor energetyczny Ukrainy – pisze ISW w najnowszym raporcie. Rosja przeprowadziła zmasowane ataki rakietowe tej i poprzedniej nocy – pierwsze po ponad czterdziestodniowej przerwie. W ataku 22 marca wykorzystano 151 rakiet i dronów.
Według ISW ataki te mogą mieć na celu „zdegradowanie potencjału przemysłu obronnego Ukrainy, a rosyjskie siły prawdopodobnie dążą do wykorzystania braku pocisków ukraińskiej obrony powietrznej, by znowu spróbować zniszczyć sieć energetyczną” w tym kraju.
Wojska rosyjskie nie zdołały zniszczyć ukraińskiego systemu w ataku 22 marca, ale mogą planować kolejne serie ataków na energetykę, zwłaszcza w sytuacji opóźnionych dostaw zachodniego wsparcia, które mają istotnie osłabić parasol ukraińskiej obrony powietrznej – ocenia ISW. Najtrudniejsza sytuacja jest nadal w Charkowie. Kontynuujemy podłączanie gospodarstw domowych do energii elektrycznej – oświadczył 23 marca prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, komentując przerwy w dostawach prądu po rosyjskich atakach.
Sytuacja na froncie jest stabilna – Wołodymyr Zełenski
.Cały region Dniepru jest podłączony, z wyjątkiem niektórych odbiorców w Nikopolu. Robimy wszystko, by i tam dostarczyć energię elektryczną – dodał prezydent. Przekazał, że niektóre regiony mają harmonogramy wyłączeń awaryjnych. „W regionach sumskim, połtawskim, odeskim, winnickim, frankowskim, chmielnickim, mikołajowskim i zaporoskim praktycznie przywrócono dostawy energii elektrycznej” – napisał Zełenski w Telegramie.
„Dziękuję każdej ekipie remontowej, wszystkim pracownikom firm energetycznych, naszym ratownikom z Państwowej Służby Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy i wszystkim zaangażowanym zakładom usług komunalnych” – podkreślił Zełenski. Poinformował również, że otrzymał osobny raport z dowództwa wojskowego. „Sytuacja na froncie jest stabilna. Jestem wdzięczny wszystkim żołnierzom i dowódcom za utrzymanie naszych pozycji i podjęcie niezbędnych działań” – podsumował.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/Iryna Hirnyk/WszystkocoNajważniejsze/MJ