Cztery zęby plezjozaurów sprzed 148 milionów lat odkryto w centralnej Polsce
Cztery zęby, sprzed około 148 mln lat temu, należące do plezjozaurów – odkryli naukowcy z UJ i PAN w kamieniołomie Owadów-Brzezinki (gmina Sławno, woj. łódzkie). Jak podają, to pierwsze skamieniałości tych wodnych gadów z tego stanowiska paleontologicznego.
Zęby w kamieniołomie Owadów-Brzezinki
.Plezjozaury to jedne z najpowszechniejszych morskich drapieżników, które zamieszkiwały Ziemię od czasów późnego triasu do późnej kredy (ok. 237 mln-145 mln lat temu). Zazwyczaj miały od 3,5 do 5 metrów długości, a ich cechami charakterystycznymi były: długa, smukła szyja; krótki tułów i ogon oraz dwie pary płetw. Ich główne pożywienie stanowiły ryby.
Z kolei kamieniołom Owadów-Brzezinki jest jednym z najciekawszych stanowisk paleontologicznych w Polsce, znanym z wyjątkowo dobrze zachowanych późnojurajskich skamieniałości morskich i lądowych organizmów, w tym ostrogonów (szczególnie rzadko spotkanych w zapisie kopalnym skrzypłoczy), owadów oraz licznych kręgowców, takich jak ryby promieniopłetwe, żółwie, krokodylomorfy oraz ichtiozaury.
Polscy archeolodzy
.Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, szef działu projektów międzynarodowych Instytutu Nowych Mediów, Michał KŁOSOWSKI w tekście „Sens zapomnianych światów” zaznacza, że: „Bo polscy archeolodzy to ekstraklasa światowa. Jeśli ktoś ma przenieść jedną z największych egipskich świątyń, zachowując jej oryginalny charakter i kształt, a jednocześnie ochronić ją przed wiecznym zalaniem, to będą to Polacy. To przecież wypisz wymaluj historia prac Kazimierza Michałowskiego w Abu Simbel, archeologa, który był uczniem wybitnego lwowskiego logika Kazimierza Twardowskiego, twórcy szkoły lwowsko-warszawskiej”.
„Jeśli ktoś ma dostać się do najdalszych zakątków i najgłębszych zakamarków ludzkiej cywilizacji w górach Ałtaju, to także będą to Polacy. I jeśli ktoś ma starać się zrozumieć logikę w krwiobiegu środkowoamerykańskiej puszczy, karczowanej przed wiekami przez starożytnych Majów, to znowu – Polacy. Żaden inny naród nie ma tyle samozaparcia w tym, aby starać się w historii, wymagającym terenie, w poszukiwaniu wiadomości o umarłych postaciach i przeszłych wydarzeniach – odkrywać sens” – dodaje Michał KŁOSOWSKI.
Zęby plezjozaurów
Jednym z najnowszych znalezisk z tego stanowiska są cztery zęby. „To wyjątkowo dobrze zachowane zęby. Ich charakterystyczny wygląd: wydłużony, stożkowaty kształt, zakrzywienie pod odpowiednim kątem oraz widoczne bruzdy na powierzchni pozwoliły nam założyć, że należą one do plezjozaurów, prawdopodobnie z rodziny Cryptoclididae zamieszkującej głównie dzisiejsze tereny północnej Europy, szczególnie Anglii” – wyjaśnił w rozmowie z Nauką w Polsce Łukasz Weryński, doktorant w Instytucie Nauk Geologicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Największy z tych czterech zębów ma długość 5 cm. Zęby nie należą do jednego osobnika – zostały bowiem znalezione w różnych miejscach kamieniołomu, na przestrzeni dwóch lat.
Jak podał Weryński, zazwyczaj plezjozaury miały od około 20 do 50 zębów w żuchwie i podobnie w szczęce górnej. Na razie nie wiadomo, z jakiej części szczęki pochodziły znalezione zęby. „Określenie tego jest dość problematyczne, ponieważ w zależności od rodzaju plezjozaura występuje uzębienie homodontyczne tzn. jednolite albo heterodontyczne, czyli zróżnicowane w kształcie, w zależności od pozycji w szczęce. Bez dodatkowego materiału pozostaje to w wymiarze spekulacji” – wskazał.
Naukowiec podał, że to pierwsze skamieniałości plezjozaurów z tego stanowiska. „Raczej nie spodziewamy się odnalezienia kompletnego szkieletu plezjozaura (pełne szkielety tak dużych zwierząt wyjątkowo rzadko się zachowują), jednak liczymy na odkrycie kolejnych skamieniałości” – powiedział Weryński.
Największy z tych czterech znalezionych zębów można oglądać – obecnie na wystawie czasowej w Muzealnej Izbie Górnictwa Kruszcowego w Miedziance (gmina Chęciny, woj. świętokrzyskie), a docelowo w Geoparku Owadów-Brzezinki w Sławnie.
Przywracanie wymarłych gatunków
Na temat tego moralnego aspektu związanego z otwartą przez rozwój nauki furtką do deekstynkcji gatunków, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Martyna MOLAK-TOMSIA w tekście “Dinozaurów nie wskrzesimy. Ale co z wymierającymi gatunkami?“.
“Deekstynkcja jest bardzo droga i potencjalnie mało efektywna. Żeby taki eksperyment miał jakikolwiek sens i osiągnął swój cel, którym jest odtworzenie populacji wymarłego gatunku, niezbędne jest powołanie do życia kilkudziesięciu jego przedstawicieli, którzy muszą różnić się genomem. Występuje także problem ekologiczny. Stworzenia oddziałują na ekosystem, w którym funkcjonują. Powołanie do życia populacji, która wymarła, nawet na skutek ludzkiego działania, może w istotny sposób zachwiać równowagą ekosystemu. Ważnym problemem jest problem etyczny. Nawet jeśli mamy możliwości, to czy mamy prawo do deekstynkcji gatunków?”.
“Dla zobrazowania tego dylematu można posłużyć się ekstremalnym przypadkiem, jakim jest „wskrzeszenie” neandertalczyka. Choć nie jest to nasz bezpośredni przodek, ponieważ linia człowieka współczesnego i neandertalczyka rozdzieliła się kilkaset tysięcy lat temu, to należy do rodzaju Homo i eksperymentowanie na neandertalczyku byłoby już de facto eksperymentowaniem na ludziach. Choć są miejsca i kraje na świecie, gdzie granice etyki są bardziej elastyczne niż te, które uznajemy za obowiązujące w Europie, to ten przykład ma znaczne poparcie badaczy jako argument przeciwko praktykom deekstynkcji”.
”Zagadnienie to nie dotyczy tylko biologów, ewolucjonistów czy genetyków, ale także socjologów, psychologów i filozofów. Dlatego też musimy sobie zadać pytanie, czy mając skończone zasoby finansowe, zamiast wydatkować środki na deekstynkcje wymarłych stworzeń, nie lepiej przeznaczyć je na ochronę zwierząt, które są na krawędzi wymarcia. I czy mając nieograniczone możliwości wskrzeszania gatunków, nie zaczniemy mniej dbać o życie doczesne, ponieważ zawsze można odtworzyć to, co zniszczymy?” – pisze Martyna MOLAK-TOMSIA.
PAP/Nauka w Polsce, Agnieszka Kliks-Pudlik/eg