Czy Izrael wygrywa? Pytają eksperci Chatham House
„Jeśli spojrzymy na sondaże opinii publicznej w Izraelu, to dostrzeżemy, że większość Izraelczyków nie uważa, iż Izrael wygrywa wojnę w Gazie. Nie został osiągnięty żaden z postawionych początkowo celów” – dowodzi dziennikarz Gregg Carlstrom z „The Economist” w rozmowie przeprowadzonej przez brytyjski think tank Chatham House. Zdaniem eksperta to właśnie przede wszystkim czynniki polityczne, a dokładnie chęć osiągnięcia widocznego sukcesu przez Benjamina Netanjahu na jednym z frontów wojny zadecydowały o tym, iż Izrael podjął decyzje o ataku na Hezbollah właśnie teraz.
Czy Izrael wygrywa?
.W cotygodniowym podcaście Chatham House „Niezależne Myślenie”, który prowadzi dyrektor generalna tego think tanku Bronwen Maddox, 27 września odbyła się dyskusja z ekspertami, której celem było odpowiedzenie na pytanie: dlaczego Izrael zaatakował Hezbollah w Libanie właśnie teraz? W rozmowie wzięli udział prof. Yossi Mekelberg, dr Lina Khatib oraz Gregg Carlstrom.
Korespondent „The Economist” na Bliskim Wschodzie na początku rozmowy wyjaśnił genezę powstania oraz rolę Hezbollahu w libańskiej polityce, jak i w całej geopolitycznej strukturze na Bliskim Wschodzie. – „Hezbollah to szyicka milicja i partia polityczna. Jest to najsilniejsza siła zbrojna w Libanie. Organizacja powstała w latach 80. XX wieku podczas izraelskiej okupacji południowego Libanu, co trwało do 2000 r. Tym samym w pierwszych latach swojego istnienia Hezbollah był grupą, która walczyła przeciwko izraelskiej okupacji, a ostatnio odegrał kluczową rolę w obronie reżimu Baszara Al Asada w Syrii podczas powstania jakie wybuchło przeciwko jego władzy w 2011 r. Ugrupowanie to do dzisiaj pozostaje najsilniejszym aktorem w Libanie. Pod jego kontrolą znajduje się sieć edukacyjnych oraz charytatywnych instytucji. Hezbollah dysponuje także całym imperium gospodarczym, zasiada w libańskim parlamencie oraz ma ministrów w rządzie” – stwierdził Gregg Carlstro.
Ekspert zaznaczył następnie, że: „Hezbollah jest nie tylko podmiotem wojskowym w Libanie, ale także siłą polityczną i społeczną. Jest to formacja, która od prawie roku ostrzeliwuje Izrael rakietami. Początek tych ataków miał miejsce 8 października i jak twierdzili sami bojownicy miał być wyrazem solidarności z Palestyńczykami w Gazie. Ataki te są kontynuowane do dnia dzisiejszego”.
Prof. Yossi Mekelberg zwrócił uwagę na to, iż w zaktualizowanych celach wojennych Izraela znajduje się powrót 60 tys. ludzi, którzy zostali ewakuowani z północnego Izraela w związku z zagrożeniem przeprowadzenia przez Hezbollah ataków. „Większość północy jest pusta. Z terenów tych ewakuowano 60 tys. Izraelczyków. Przekaz strategiczny moim zdaniem był jasny i wiązał się z tym, iż potencjalne uderzenia na te tereny będzie mogło stanowić cel Hezbollahu” – zauważył badacz.
W dalszej części rozmowy Bronwen Maddox zadała pytane: dlaczego Izrael zdecydował się zaatakować Hezbollah w Libanie właśnie teraz? „Interesujące jest to, że na początku wojny ludzie tacy jak minister obrony Jo’aw Galant uważali, że północ jest ważniejsza niż południe. Byli oni przekonani, że Hamas jest bardziej przewidywalny. Ludzie ci zastanawiali się, czy rzeczywiście warto jest poświęcić właściwie wszystkie środki związane z siłami militarnymi, czy kosztami dyplomatycznymi, na wojnę na południu. Mając na uwadze, że niemal od samego początku Hezbollah przyłączył się do tej wojny, to Galant chciał wykorzystać tę okazję i odpowiedzieć uderzeniem na Hezbollah. Przez ostatnie 10-15 lat Hezbollah był postrzegany jako główne zagrożenie dla Izraela, ponieważ jest on silnie powiązany z Iranem” – powiedział prof. Yossi Mekelberg z think tanku Chatham House, specjalizujący się w Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej.
Benjamin Netanjahu potrzebuje widocznego sukcesu
.Prowadząca program Bronwen Maddox zwróciła uwagę, iż starcie na linii Izrael-Hezbollah ma miejsce na tuż przed zbliżającą się rocznicą ataku Hamasu na południowy Izrael z 7 października 2023 r. oraz powtórzyła swoje pytanie dotyczące tego dlaczego Izrael zaatakował Hezbollah właśnie teraz. „Sądzę, iż ma to związek z wewnętrzną sytuacją polityczną w Izraelu. W tym samym tygodniu widzieliśmy, iż Benjamin Netanjahu próbował zastąpić ministra obrony innym politykiem. Nie uważam to za dobre rozwiązanie, kiedy Izrael jest w samym środku wojny”. Jako inny potencjalny powód tego dlaczego właśnie teraz Tel Awiw postanowił uderzyć na Hezbollah specjalista wskazał rosnącą presję na osiągnięcie porozumienia w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy. „Dotychczasowy lider Hezbollahu Hassan Nasrallah łączył zaprowadzenie zawieszenia broni w Gazie z zatrzymaniem ich własnych operacji na północy” – zauważył Yossi Mekelberg.
„Jeśli Izrael uważa, że przeprowadzone na Hezbollah ataki, które obnażyły słabości tej organizacji doprowadzą do tego, iż ludzie powstaną przeciwko jej władzy, to jest on w błędzie. Jest to czysta fantazja. Wynika to z tego, iż społeczeństwo w Libanie jest zbyt słabe, aby obalić nawet polityczny status quo w Libanie. Oprócz tego sam Hezbollah jest podmiotem, który ma znaczącą siłę zastraszania. Hezbollah zdobył władze w Libanie poprzez strach, zastraszanie, zabójstwa swoich przeciwników. Nie będzie tym samym żadnego społecznego zrywu, czy powstania” – stwierdziła dr Lina Khatib, dyrektorka Instytutu Bliskiego Wschodu na Uniwersytecie Londyńskim. Zdaniem Gregga Carlstroma taka a nie inna data ataków Izraela na Hezbollah przeprowadzonych za pomocą pagerów, czy walkie-talkie, miała związek z zakończeniem realizowanej od dłuższego czasu akcji infiltracyjnej przez izraelskie służby.
Jako drugi powód, tym razem mający polityczny wymiar, bliskowschodni korespondent wskazał to, iż premier Benjamin Netanjahu chciał zademonstrować, iż na jednym z frontów wojny prowadzonej przez Izrael są odnoszone sukcesy. „Jeśli spojrzymy na sondaże opinii publicznej w Izraelu, to dostrzeżemy, że większość Izraelczyków nie uważa, iż Izrael wygrywa wojnę w Gazie. Nie został osiągnięty żaden z postawionych początkowo celów, takich jak: unicestwienie Hamasu, czy uwolnienie ponad 100 zakładników, którzy są wciąż przetrzymywani przez rok. Z tego powodu panuje pesymizm”.
Wojna Izraela z Hamasem
.Na temat wojny Izraela z Hamasem, która rozpoczęła się 7 października 2023 r., na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „To wojna czy powstanie?„.
„Cicha wojna bywa bardziej niebezpieczna niż otwarty spór. Konflikt polityczny łatwo się zamienia wtedy w uporczywe drobne utarczki między rozmaitymi grupami ludności, coraz silniej skłóconymi. Tak się stało w Izraelu. Arabskie samobójczynie wysadzały w powietrze siebie i żydowskich klientów w supermarketach, izraelscy żołnierze wykręcali ręce palestyńskim wyrostkom noszącym butelki z podejrzanym płynem. Na zachód od rzeki Jordan, na terenie, który oficjalnie nie podlegał izraelskiej administracji, powstawały izraelskie osiedla chronione i patrolowane przez wojsko. Jednocześnie w Strefie Gazy budowano podziemne tunele mające wyjścia po stronie Izraela, które z czasem złożyły się na podziemny labirynt zakamarków wykorzystywanych przez Hamas na skład broni i rakiet. Dla Izraela było to zagrożenie, którego nie wolno było ignorować. Jednak bez wywołania silnych protestów na świecie Izrael nie mógł wprowadzić swego wojska na teren Gazy, zarządzić okupacji całej strefy i totalnie zdominować lokalnej ludności”.
.”Teraz, po ataku przeprowadzonym przez Hamas na początku października 2023 r., sytuacja jest zupełnie inna. Trzeba się liczyć z rozmaitymi groźnymi konsekwencjami. Izrael może zlikwidować z trudem wypracowany status autonomicznej Strefy Gazy i może pogodzić się z oskarżeniem, że podejmuje działania do złudzenia przypominające atak Rosji na Ukrainę (z tą różnicą, że Ukraińcy nie dopuścili się żadnej prowokacji). Być może konieczne okaże się zaangażowanie jakichś znacznych sił rozjemczych w Strefie Gazy. Wtedy zapewne w sferze publicznych i akademickich dyskusji powróci sytuacja z późnego okresu wojny w Wietnamie. Rozwinie się dyskusja na temat tego, czy istnieją wojny sprawiedliwe, czy w sytuacji poważnego zagrożenia okrucieństwa popełniane przez silnie zmotywowanych żołnierzy stają się nieuniknione, kiedy zwodzenie polityczne staje się zdradą, jak powstrzymać sojuszników zagrożonej strony przed użyciem broni nuklearnej lub przed innym masowym odwetem” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
WszystkocoNajważniejsze/MJ