Czy należy klimatyzować Francję? [Nathaniel GARSTECKA]

Klimatyzacja stała się kolejnym czynnikiem politycznym we Francji, oddzielającym przedsiębiorczą, ambitną i patriotyczną prawicę od ekologicznej, zdekonstruowanej i oderwanej od rzeczywistości lewicy. Zieloni potępiają koszty energetyczne związane z upowszechnieniem klimatyzacji.
.Nadeszły ciepłe dni lata. Upalne dni. W Paryżu termometr wskazywał aż 38 stopni, a w Warszawie 36. Francja ogłosiła nawet pomarańczowy i czerwony alarm, aby uniknąć tragedii z 2003 roku, kiedy zmarło 15 000 osób. W tym kontekście odbyła się interesująca debata, która przez kilka dni trzymała media w napięciu i wywołała burzę polityczną: „Czy należy klimatyzować Francję?”.
W grę wchodzi kilka czynników; niektóre z nich są ze sobą powiązane, inne są niezależne, co sprawia, że kwestia ta jest trudna do rozstrzygnięcia. Przede wszystkim kilka faktów: tak, regularnie doświadczamy okresów upałów, i tak, we Francji klimatyzacja jest mało rozpowszechniona. Dwie trzecie lokali biurowych, połowa środków transportu, sklepów i restauracji, 25 proc. gospodarstw domowych, 17 proc. środków transportu i 7 proc. szkół posiada urządzenia klimatyzacyjne.
Marine Le Pen opublikowała na swoim koncie na X (Twitterze) wiadomość, w której wezwała do wdrożenia „wielkiego planu wyposażenia w klimatyzację”: „Podczas gdy fale upałów będą niestety regularne, służby publiczne nie są w stanie funkcjonować z powodu braku klimatyzacji – w przeciwieństwie do dziesiątek krajów na świecie. Szpitale, szkoły, domy starości, transport publiczny itp. nie są wyposażone w klimatyzację, mimo że są to miejsca, w których przebywają Francuzi szczególnie wrażliwi na upały”.
Marine Tondelier, sekretarz krajowa partii Zieloni, ironicznie odpowiedziała: „Francja doświadcza historycznej fali upałów, a program ekologiczny Marine Le Pen polega na zakupie klimatyzatorów”. Pod presją musiała dodać: „Ekologowie oczywiście opowiadają się za klimatyzacją szpitali, szkół i domów opieki, zarówno dla personelu, jak i dla społeczeństwa. Wiemy jednak, że klimatyzacja nie wystarczy i że konieczne jest podjęcie działań w zakresie zazieleniania miast i izolacji termicznej budynków mieszkalnych”.
Niektórzy specjaliści ds. zdrowia publicznego poinformowali, że regularne narażanie osób wrażliwych (osób starszych, dzieci) na działanie klimatyzacji przez kilka godzin dziennie może mieć szkodliwy wpływ na ich zdrowie. Jednak jeśli dotyczy to tylko kilku dni w roku, ryzyko jest ograniczone.
Miesięcznik „Santé Magazine” wskazuje zalety i wady klimatyzacji. Wśród korzyści wymienia: „Klimatyzacja zmniejsza zmęczenie i odwodnienie spowodowane upałami. Pozwala nam również lepiej spać i zmniejsza ryzyko chorób sercowo-naczyniowych. Niektóre systemy są ponadto wyposażone w filtry cząstek stałych, które zatrzymują różne zanieczyszczenia i mikroby”. Wady: „Klimatyzatory wysuszają błony śluzowe, co może powodować choroby, takie jak przeziębienie i zapalenie spojówek. Zimne powietrze skierowane na ramiona może powodować bóle szyi i wywoływać bóle głowy. Istnieje również ryzyko szoków termicznych; zaleca się, aby nie obniżać temperatury klimatyzacji poniżej 26 stopni. Wreszcie, klimatyzacja może rozprzestrzeniać bakterie i czynniki zakaźne, dlatego należy ją odpowiednio konserwować”.
.Klimatyzacja stała się kolejnym czynnikiem politycznym, oddzielającym przedsiębiorczą, ambitną i patriotyczną prawicę od ekologicznej, zdekonstruowanej i oderwanej od rzeczywistości lewicy. Zieloni potępiają koszty energetyczne związane z upowszechnieniem klimatyzacji. Bez wątpienia mają rację. Niemniej jednak są oni częściowo odpowiedzialni za rezygnację Francji z energii jądrowej, która gwarantuje czystszą i tańszą energię. Z kolei prawicowy RN pozycjonuje się jako obrońca mniej zamożnych i klas ludowych, chcąc w ten sposób przejąć tradycyjny elektorat lewicy. Jest to strategia wprowadzona przez Marine Le Pen od czasu, gdy przejęła ona przywództwo partii w 2011 roku. Najwyraźniej z pewnym sukcesem, ponieważ lewica reaguje nerwowo.
Nathaniel Garstecka
Autor prowadzi cotygodniową kronikę w tygodniku „Gazeta na Niedzielę” [LINK], z której pochodzi powyższy tekst.