Czy terytorium ex-NRD pozostaje pod wpływem Rosji?
Moskwa oskarżyła Niemcy o „pełzającą rewizję wyników II wojny światowej” w związku z otwarciem bazy NATO w Niemczech wschodnich (CTF Baltic). Chadecja w Meklemburgii-Pomorzu Przednim jest oburzona. Terytorium byłej NRD nie jest satelitą Rosji – podkreślił Daniel Peters szef frakcji CDU w landowym parlamencie.
Rosja dalej próbuje destabilizować tereny byłego NRD
.Polityk CDU, cytowany przez portal dziennika „Sueddeutsche Zeitung”, mówił o „bólu fantomowym” Moskwy. Z ulgą przyjął fakt, że przynajmniej część rządu landowego opowiedziała się za bazą w Rostocku. Jest to również oznaka rosnącego zaufania do sąsiadów z regionu Morza Bałtyckiego, zwłaszcza Polski – ocenił Peters.
Z otwartej w poniedziałek w Rostocku bazy dowodzone będą siły morskie państw NATO, zarówno w czasie pokoju, jak i w przypadku kryzysu lub konfliktu. Ponadto mają być tam planowane operacje morskie i projekty szkoleniowe. Baza ta zapewnia także całodobowy obraz sytuacyjny wojskowego i cywilnego ruchu żeglugowego na Morzu Bałtyckim.
Oprócz Niemiec w CTF Baltic zaangażowanych jest 11 krajów: Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Łotwa, Litwa, Holandia, Polska i Szwecja.
Ambasador Niemiec w Moskwie Alexander Graf Lambsdorff został we wtorek wezwany do rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, gdzie przekazano mu między innymi, że ustanowienie siedziby bazy w Rostocku jest kontynuacją „pełzającej rewizji wyników II wojny światowej”.
Zdaniem rosyjskiej dyplomacji otworzenie nowej bazy NATO narusza postanowienia traktatu moskiewskiego z 1990 roku, który określa międzynarodowy status Niemiec po zjednoczeniu, zakazuje rozmieszczania obcych wojsk na terytorium byłej NRD i ich stacjonowania.
W odpowiedzi na oskarżenia Rosji MSZ Niemiec oświadczyło, że otwarcie nowego centrum dowodzenia nie narusza żadnego postanowienia traktatu 2+4, regulującego status międzynarodowy Niemiec od czasu ich zjednoczenia w 1990 roku.
Pod powierzchnią niewzruszonej sceny politycznej od dawna jednak wzbiera poważny kryzys
.Uzyskanie pozycji kanclerza przez Merkel, osoby ze wschodu, wcale nie zmieniło tej sytuacji. Resentyment Niemców ze wschodu narastał, a Merkel była postrzegana przez wielu jako człowiek, który po prostu „dał się kupić” przez zachodni establishment. Ignorowanie wewnętrznego podziału Niemiec i próby odgórnego zduszenia go doprowadziły do sytuacji, w której nowe partie protestu, przede wszystkim prawicowa AfD, ale też lewicowy Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW) święcą dzisiaj triumfy we wschodnich niemieckich landach.
U nas największe zainteresowanie i kontrowersje wzbudza oczywiście prawicowa AfD. Nie jest to partia specjalnie przyjazna Polsce. Jednak wybory do wschodnich niemieckich landów wyłoniły także drugiego wyraźnego faworyta. Jest nim skrajny lewicowy Sojusz Sahry Wagenknecht. Dobrze jest mu poświęcić nieco więcej uwagi. W Polsce jest chyba wciąż zbyt lekceważony, tak jak i znaczenie całej spuścizny byłej NRD dla zjednoczonych Niemiec. Niesłusznie. Wagenknecht, pomimo swej orientalnej urody, którą odziedziczyła po ojcu Irańczyku, nie jest wcale żadną przedstawicielką imigranckiego pokolenia w Niemczech. Ojciec wrócił do Iranu, gdy miała trzy lata, a jej matka, Niemka, pracowała w państwowej instytucji zajmującej się w NRD handlem dziełami sztuki. W istocie Wagenknecht uosabia, i to z nieograniczonym oddaniem, całą kulturową i polityczną spuściznę byłego NRD, z jej ideologią marksizmu, leninizmu, walką z zachodnim imperializmem oraz wieczną przyjaźnią ze Związkiem Sowieckim jako ostoją światowego pokoju. To, co zapewniło jej błyskawiczny polityczny sukces (Wagenknecht założyła swoją partię zaledwie kilka miesięcy temu), to nie tylko rozbudzenie dawnych komunistycznych sloganów z czasów NRD, wciąż tkwiących w umysłach Niemców ze wschodu. Przede wszystkim jej siłą stała się społeczna baza, rzesze ludzi, którzy we wschodnich landach Niemiec czują się obywatelami drugiej kategorii i „ofiarami” postrzeganej jako zachodnia kolonizacja transformacji po 1990 roku. To w roli ich rzeczników skutecznie występuje dzisiaj Wagenknecht, owych „zapomnianych” przez elity Berlina zwykłych ludzi ze wschodu.
Polityczne triumfy AfD i BSW we wschodnich landach wywołały oczywiście ogólnoniemiecką dyskusję na temat przyczyn tego fenomenu. Dlaczego po ponad trzydziestu latach Niemcy są coraz bardziej podzielone? Jedni, jak Dirk Oschmann, autor popularnej książki Jak niemiecki Zachód wymyślił swój Wschód, forsują tezę, że wszystkiemu winny jest Zachód. Potraktował on byłą NRD jak swoją nową kolonię, a mieszkających tam ludzi, jako tani zasób. Skutkiem tego są wciąż utrzymujące się ogromne dysproporcje między zachodnimi i wschodnimi Niemcami. Inni jednak, jak historyk Ilko-Sascha Kowalczuk, autor książki Szok wolności, zwracają uwagę, że wschodni Niemcy sami stworzyli mit ofiary transformacji, by uciec od odpowiedzialności za komunizm w NRD i za swoją własną przyszłość dzisiaj. Kowalczuk zwraca też uwagę, że AfD i BSW reprezentują głęboko zakorzenione w dawnej tożsamości NRD poglądy, takie jak silny antyamerykanizm czy otwartość na autorytarne rozwiązania w polityce.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB