Czy w Niemczech jest za późno na ściganie nazistowskich zbrodniarzy?

Niemiecki prokurator Thomas Walther, który przez wiele lat ścigał byłych nazistowskich zbrodniarzy, w wywiadzie dla dziennika „Tageszeitung” („TAZ”) krytykuje wymiar sprawiedliwości w Niemczech i ocenia, że ze względu na wiek sprawców temat jest zakończony.

Niemiecki prokurator Thomas Walther, który przez wiele lat ścigał byłych nazistowskich zbrodniarzy, w wywiadzie dla dziennika „Tageszeitung” („TAZ”) krytykuje wymiar sprawiedliwości w Niemczech i ocenia, że ze względu na wiek sprawców temat jest zakończony.

Niemiecki prokurator krytykuje niepowodzenia sądow

.Wyrok sądu okręgowego w Itzehoe z grudnia 2022 r., potwierdzony dwa lata później przez niemiecki Trybunał Federalny, skazujący byłą sekretarkę komendanta obozu koncentracyjnego Stutthof, Irmgard Furchner, na dwa lata więzienia w zawieszeniu, był zdaniem Walthera ostatnim orzeczeniem w sprawach dotyczących zbrodni III Rzeszy.

Śmierć, demencja i niedołężność położyły w 2024 r. kres ściganiu nazistowskich zbrodniarzy. „W sprawie (obecnie 99-letniej Furchner) niemiecki sąd po raz ostatni wydał wyrok w sprawie zbrodni nazistów” – powiedział w wywiadzie opublikowanym w weekendowym wydaniu „TAZ”.

W minionych 15 latach 81-letni prokurator wdrożył wiele postępowań przeciwko osobom, które pełniły służbę w niemieckich obozach koncentracyjnych. Niemiecki prokurator był wiodącą postacią zainicjowanego w 2009 r. okresu nazwanego przez historyków „późną fazą prawnego przepracowania zbrodni nazistowskich”.

Wydarzeniem, które rozpoczęło ten okres, był proces pochodzącego z Ukrainy Iwana Demianiuka, strażnika niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze. Demianiuk zastał uznany za winnego współudziału w zamordowaniu ponad 28 tys. osób. Sąd w Monachium skazał go na pięć lat więzienia. Demianiuk zmarł przed uprawomocnieniem się wyroku, jednak treść orzeczenia stanowiła punkt zwrotny w ściganiu zbrodniarzy.

Do tego czasu w Niemczech obowiązywał wyrok Trybunału Federalnego z 1969 r. stanowiący, że sama służba w obozie nie wystarcza do skazania za współudział w morderstwie, lecz konieczne są dowody na „bezpośredni udział”. Udowodnienie bezpośredniego udziału było bardzo trudne. Większość potencjalnych świadków nie żyła, a nieliczni żyjący byli więźniowie nie byli w stanie po latach zidentyfikować jednolicie umundurowanych esesmanów.

W rezultacie z prawie 10 tys. strażników w obozach koncentracyjnych i zagłady do 2000 r. skazano zaledwie 48 osób. Walther należał do prokuratorów, którzy postanowili zmienić spojrzenie na istotę i sposób funkcjonowania obozów. „Obóz zagłady przypominał mi fabrykę, w której jedna osoba przykręca śruby, a druga montuje błotnik. Auto jest ich wspólnym produktem, tak jak ludzkie popioły były wspólnym produktem esesmanów” – wspominał prokurator. Wszyscy pracujący w obozie byli „trybikami w maszynerii służącej mordowaniu” – podkreślił.

Wyrok skazujący Demianiuka był ocenił jako punkt zwrotny. Walther, niemiecki prokurator w Centralnym Urzędzie Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu, zidentyfikował 50 osób związanych z Auschwitz w latach 1940-1945. Część z nich przebywała za granicą, inni z powodu złego stanu zdrowia byli niezdolni do stanięcia przed sądem. Do właściwych prokuratur w Niemczech skierowano w końcu 30 spraw. Większość z nich została umorzona z powodu śmierci lub choroby podejrzanych.

Kary pozbawienia wolności otrzymali jedynie Reinhold Hanning – skazany w 2016 r. na pięć lat pozbawienia wolności za współudział w zamordowaniu co najmniej 170 tys. osób – oraz rok wcześniej Oskar Groening, skazany na cztery lata więzienia za służbę na rampie w Auschwitz i zarządzanie mieniem zamordowanych. Postępowania dotyczyły także personelu z obozów Stutthof i Sachsenhausen. Po procesie Demianiuka wyroki skazujące otrzymało pięć osób. „Oskarżeni najczęściej wypierają swoje czyny ze świadomości” – powiedział Walther. Jak dodał, twierdzą oni, że nie mogą sobie przypomnieć, czy byli w Auschwitz, wymyślają przeróżne historie.

Niemiecki prokurator krytycznie ocenił postępowanie niemieckiego wymiaru sprawiedliwości ze zbrodniami z czasów wojny. Nie było to „błyskotliwe zwycięstwo” – zaznaczył.

W maju 2024 r. niepowodzeniem zakończyło się postępowanie prowadzone przeciwko byłemu strażnikowi z KL Sachsenhausen. Rzeczoznawca stwierdził, że 100-letni oskarżony jest niezdolny do udziału w procesie. W związku z tym Sąd Krajowy w Hanau odmówił rozpoczęcia rozprawy.

Czas, aby Polska poprowadziła skuteczną kampanię, zatytułowaną np. „Historical justice for Poland”

.”Proponujemy, aby przeprowadzić taką kampanię z udziałem dużego partnera amerykańskiego. Istnieje w Stanach Zjednoczonych organizacja World Affairs Councils, zajmująca się sprawami międzynarodowymi i posiadająca olbrzymią sieć organizacyjną w największych stanach Ameryki. Byłem członkiem tej organizacji w Wisconsin przez 10 lat, a moja żona była jednym z jej dyrektorów. Realizowałem tam wiele programów dotyczących Polski. Z pomocą polskiej ambasady i konsulatów, przy zaangażowaniu amerykańskiej i polskiej prasy, amerykańskich uniwersytetów, z wykorzystaniem polskich filmów dokumentalnych, fabularnych, spektakli teatralnych, paneli eksperckich i wystaw – można by, skupiając się na amerykańskich elitach, wykreować pozytywną opowieść o Polsce, zniszczonej przez dwa barbarzyńskie totalitaryzmy, które zmieniły ją nie do poznania. Rzeczpospolita poniosła trudne do oszacowania straty: zginęło 6 milionów polskich obywateli, odebrano jej blisko połowę przedwojennego terytorium. Podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej nasz kraj stracił 57 proc. prawników, 39 proc. lekarzy, 30 proc. duchownych, prawie jedną trzecią kadry akademickiej. Większa część elit, które po wybuchu wojny wyemigrowały z Polski, nie powróciła, w tym liczni intelektualiści, artyści, politycy, urzędnicy, oficerowie” – piszą w swoim artykule Waldemar BINIECKI, dziennikarz, wydawca i propagator prasy polonijnej oraz Krzysztof GAJDA, prezes Stowarzyszenia Polaków w Teksasie i członek zarządu Polsko–Amerykańskiej Rady Konsultacyjnej w Teksasie.

Dziś Polska, członek EU i NATO, jest miejscem wielkiego sukcesu ekonomicznego, jest zaangażowana w pomoc humanitarną i wojskową dla Ukrainy, bez oglądania się na pomoc zamożniejszych. Aby mówić o polsko-niemieckim pojednaniu i dobrym sąsiedztwie, trzeba wnikliwie i uczciwie spojrzeć na krzywdy, których Polacy doznali podczas II wojny światowej. Reparacje od Niemiec są niezbędne. W tę wielką kampanię muszą być zaangażowani wszyscy Polacy i cała polska diaspora. Rozmowy Polonia-Warszawa na ten temat się rozpoczęły i włączamy się do tej dyskusji, wnosząc swoje know-how („Kuryer Polski” z Wisconsin – dwujęzyczne medium czytane przez Amerykanów – i setki profesjonalistów w Stanach Zjednoczonych). Po wizycie prezydenta Bidena w Warszawie mamy niezwykle przychylną prasę w USA.

„Polacy w kraju i Polonia rozrzucona po świecie są wspaniali, mogą się szczycić wielkimi dziełami polskiej myśli, od Pawła Włodkowica do Karola Wojtyły. Czas, aby te zasoby należycie wykorzystać. Taka szansa dla Polski zdarza się raz na 300 lat. Budujmy polskie lobby w strategicznych dla nas krajach. Budujmy narrację opartą na Pax Polonica, wywodzącej się z kraju solidarności i umiłowania wolności” – apelują działacze.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 grudnia 2024