Decyzję o kandydowania na urząd prezydenta podejmę na jesieni - Szymon Hołownia

Białystok w poniedziałek stanie się stolicą bezpieczeństwa zarówno w wymiarze polskim, jak i regionalnym – powiedział marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Ocenił też, że prezydencki projekt ustawy na wypadek zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa nie jest doskonały, ale to dobry punkt do rozpoczęcia rozmowy na ten temat.
Na poniedziałek (10 czerwca) prezydent Andrzej Duda zwołał RBN w Białymstoku. Wcześniej również w Białymstoku zbierze się rząd; odbędzie się też organizowany przez pana szczyt przewodniczących parlamentów Polski, Estonii, Łotwy, Litwy i Ukrainy.
Szymon Hołownia: Dobrze się składa, że będziemy mieli możliwość rozmowy o bezpieczeństwie w miejscu, w którym rozmawia się o bezpieczeństwie w domach i na ulicach. Jestem stamtąd, z Białegostoku, tam mieszkają moi bliscy i wiem, że bezpieczeństwo to temat obecny w ich rozmowach. Cieszę się, że moi koledzy i koleżanki przyjęli zaproszenie do Białegostoku. Wszystko na to wskazuje, że dzisiaj stanie się on stolicą bezpieczeństwa, zarówno w wymiarze polskim, jak i regionalnym.
RBN były zwoływane dość często, czy mają realne przełożenie na bezpieczeństwo?
Szymon Hołownia: Mój postulat jest stale i niezmiennie taki sam. Bardzo bym chciał, żeby wreszcie przestały te Rady być radami sprawozdawczymi, a stały się radami konsultacyjnymi. W tej chwili dyskusja na RBN wygląda w ten sposób, że albo pan prezydent zdaje relacje z jakichś wydarzeń, w których brał udział, albo rozmawiamy wszyscy o czymś, co już się wydarzyło. Moim zdaniem, funkcja Rady powinna być inna. RBN powinna doradzać, jakie decyzje powinny być podjęte przed konkretnym wydarzeniem, a nie po. Tak ja rozumiem RBN. Bezpieczeństwo jest czymś, co powinno nas łączyć ponad podziałami. Tak więc: mniej sprawozdawczości, a więcej konsultacyjności. Mniej działania po fakcie, więcej przed faktem.
Jakie ma pan oczekiwania od tej rady w obliczu sytuacji, w której znajdujemy się obecnie?
Szymon Hołownia: Pan prezydent jest gospodarzem RBN, więc oczywiście to on narzuca agendę. Natomiast uważam, że przede wszystkim dzisiaj potrzebujemy informacji o stanie bezpieczeństwa państwa. Chciałbym dyskutować o tym, jaka jest nasza średniookresowa polityka, jeśli chodzi o sytuację na granicy. Mówię tu nie tylko o polityce rządu, ale ogólnie – całej klasy politycznej.
Powinniśmy zobaczyć perspektywę na pół roku do przodu, a nie tylko na dwa czy trzy tygodnie. Presja hybrydowa na naszą granicę będzie rosła i będziemy musieli podejmować decyzję, co z tym zrobić. Rozmowa na ten temat powinna się rozpocząć tutaj.
W środę w Sejmie rozpoczną się prace nad prezydenckim projektem o działaniach organów władzy państwowej na wypadek zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Jak pan ocenia ten projekt?
Szymon Hołownia: Jest to dobry punkt do rozpoczęcia rozmowy. Prezydent zabrał głos w ważnej i bardzo aktualnej sprawie. Mamy za sobą 35 lat pokoju, ale teraz musimy stawić czoła zupełnie innej rzeczywistości. Będzie to oznaczało różnego rodzaju nowe regulacje, które trzeba będzie wprowadzić na różnych szczeblach. Po wstępnych analizach nie mam co do tego wątpliwości, że prezydencki projekt wymaga poprawy i pewnie taki będzie też kierunek prac w parlamencie.
W mojej ocenie projekt prezydenta powinien spotkać się w komisji z rządowym projektem ustawy o ochronie ludności, aby komplementarnie pracować nad tym, co mogą organy państwa w sytuacji zagrożenia, jak procesy powinny wdrożyć. A także, co w danym momencie robi wojsko, co leży po stronie obywateli i jak wspiera ich w tym państwo. W mojej ocenie będą to dwa najważniejsze akty prawne, które opuszczą Sejm.
Nie ma szans, aby na najbliższym posiedzeniu prezydencki projekt został uchwalony?
Szymon Hołownia: Nie. Uchwalanie ustaw na jednym powiedzeniu, zostawmy to już w przebrzmiałej historii. To są zbyt poważne sprawy, aby urządzać pościg za legislacją. Państwo funkcjonuje, a pewne rzeczy trzeba przewidzieć. W związku z tym potrzebujemy nowych regulacji. Mam nadzieję na dobrą pracę nad tym projektem w komisjach i wypracowanie konsensusu wokół rozwiązań, które zostaną przyjęte w obu ustawach. Nie mamy jeszcze ustawy, a bardzo jej potrzebujemy. Mam nadzieję, że jej projekt szybko trafi z rządu do Sejmu. Będzie jednym z filarów budowania naszego bezpieczeństwa. Nie można tworzyć prawa ad hoc, dlatego liczę, że dyskusja nad tymi projektami nie będzie odpowiedzialna. Z całą pewnością projekt prezydencki nie jest doskonały, ale jest otwarciem tematu i rozpoczęciem rozmowy, która powinna mieć miejsce w parlamencie.
Czy po wyborach do Parlamentu Europejskiego sytuacja związana z bezpieczeństwem zmieni się?
Szymon Hołownia: Putin próbuje zdestabilizować sytuację przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w całej Europie, ale przecież on nie będzie próbował robić niczego innego, gdy idzie o nasze wybory prezydenckie, które będą w przyszłym roku. Proces wyłaniania nowego Parlamentu Europejskiego zakończy się po wyborach, ale miesiącami będzie trwał proces wyłaniania większości, przewodniczącego, instytucji europejskich, Komisji Europejskiej. Czy wówczas Putin przestanie być aktywny? Wręcz przeciwnie. Będzie używał wszystkich możliwych metod, żeby presja była większa. Musimy być na to gotowi i dlatego potrzebna jest rozmowa o bezpieczeństwie w dłuższej perspektywie.
Szczyt, który organizuję w Białymstoku, będzie przestrzenią do tego, by wymienić się informacjami z naszymi partnerami. Dobrze, że będzie tam Ukraina, nasi najbliżsi sąsiedzi, a także cała część naszego regionu, która myśli kategoriami demokracji, a nie kategoriami autorytaryzmu i dyktatury. Wschód spotka w poniedziałek w Białymstoku.
Czy spotkanie w Białystoku będzie początkiem pana kampanii prezydenckiej?
Szymon Hołownia: Nie. Szczyt był planowany od dawna. Biorę aktywny udział w życiu międzynarodowym na szczeblu szefów parlamentów. Uważam, że parlamenty, czyli reprezentanci społeczeństw, mają dzisiaj olbrzymią rolę do odegrania.
Ucieka pan od odpowiedzi na pytanie o kampanię prezydencką.
Szymon Hołownia: Oczywiście, kampania prezydencka stanie się w Polsce na jesieni jednym z głównych tematów. Po 10 latach prezydentury Andrzeja Dudy widzimy, jak ważną postacią w Polsce jest prezydent. Niezależnie od tego, że nie mamy ustroju prezydenckiego, to jednak mamy na tyle silny urząd prezydenta, że jeżeli osoba która go sprawuje nie chce „współpracować” z demokracją, to demokracja ma poważny problem. To pokazuje, jaka jest waga tych wyborów.
Ostatnią rzeczą, której dzisiaj potrzebujemy, jest walka wewnętrzna, wojna domowa między „pałacami”, prezydentem a rządem. Tu musi być współpraca.
Wiadomo już, kto będzie kandydatem po stronie ugrupowań koalicji 15 października?
Szymon Hołownia: Dyskusja o tym, kto będzie ostatecznie brał udział w tej kampanii, ruszy na jesieni. W wakacje wszyscy wyczerpani „trójpakiem wyborczym” wycofają się na chwilę, żeby przemyśleć swoje pozycje, zastanowić się, policzyć straty i porachować zyski. Wybory kandydata będą najprawdopodobniej w maju przyszłego roku. Już raz przechodziłem tę drogę, wiem, jaka jest jej dynamika. Nie podjąłem jeszcze decyzji, czy wystartuję. Mówię to zupełnie serio. Sytuacja jest tak dynamiczna, że decyzję trzeba będzie podjąć, gdy będzie więcej danych. A to będzie jesienią tego roku. Nie wcześniej.
Chciałby pan kandydować?
Szymon Hołownia: Decyzja jest jeszcze przede mną. Nie mam obsesji na punkcie swojego kandydowania. Wiem, że tak się zaczęła moja droga do polityki. Natomiast dzisiaj – na tym trudnym zakręcie, na którym znalazła się Polska, Europa i świat – jest tak wiele obszarów odpowiedzialności za państwo, że pracy na pewno nie zabraknie.
Co w takim razie z rotacyjnością funkcji marszałka Sejmu?
Szymon Hołownia: Mogę odpowiedzieć tylko, że podpisaliśmy pewne zobowiązanie. I to zobowiązania obowiązuje. Jeżeli okaże się, że zmieniła się sytuacja na scenie politycznej, to może trzeba będzie to zobowiązanie renegocjować. Natomiast na razie nie widzę ani potrzeby, ani przestrzeni do takiej renegocjacji. Na pewno znowu czeka nas gorąca, polityczna jesień.
Rozmawiała Daria Kania/PAP
Zakończmy ten szkodliwy dla wszystkich konflikt
Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk, Michał KLEIBER, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” nawołuje do zakończenia konfliktu politycznego w Polsce, który nie służy tak naprawdę nikomu.
„Centralnym elementem obecnego konfliktu wydaje się funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i mediów, ale wiele innych wyzwań ma równie poważny charakter. Jesteśmy krajem przyfrontowym, mającym świadomość wyraźnie widocznej, dramatycznej bezwzględności polityki Rosji, dostrzegamy istnienie wielu problemów w polityce globalnej, realnie grożący Europie kryzys związany z polityką migracyjną, rozliczne kwestie związane z ochroną środowiska i polityką klimatyczną, zagrożenia dla zdrowia publicznego ze strony niedawnej pandemii i niestety pandemii niewykluczonych w przyszłości czy potrzebę szerokiej dyskusji na temat projektów regulacji mających zmienić zasady funkcjonowania UE w zakresie sposobu podejmowania kluczowych decyzji politycznych. A w dodatku trzeba zawsze liczyć się z zakłócającymi normalność wydarzeniami o nieprzewidywalnym charakterze, takimi jak pandemia COVID-19 czy wojna w Ukrainie, jednoznacznie udowadniającymi złożoność dzisiejszych wyzwań. Niestety, większość z nas odczuwa olbrzymi niedostatek tak dzisiaj potrzebnej u polityków strategii działania, pozwalającej na pozyskanie powszechnego poparcia dla zasadniczych kierunków podejmowanych przedsięwzięć. Powinniśmy więc mocno akcentować dalekosiężne konsekwencje obecnych sporów, dzisiaj jakby całkowicie niedostrzeganych przez liderów partyjnych”.
„Podkreślmy przy tym, że nie chodzi tu oczywiście o wyeliminowanie z życia publicznego odmiennych opinii, stanowiących przecież sedno demokratycznego ładu. Chodzi natomiast o to, aby spokojna i głęboko merytoryczna dyskusja na temat poglądów politycznych i planów działania zachęcała społeczeństwo do skutecznej współpracy, a nie wzajemnej wrogości. Konsekwencją takiego postępowania będą oczywiście decyzje zawsze podejmowane z poszanowaniem woli demokratycznie wybranych władz, uwzględniające jednak w pewnym przynajmniej stopniu bardzo dzisiaj zróżnicowane poglądy społeczeństwa”.
„Może udałoby się w ten sposób dojść do finalnych okrągłostołowych decyzji, mających u podstaw myśl, że modyfikacje polityki po zmianie władzy są absolutnie możliwe i często bardzo potrzebne, ale ich wprowadzanie musi przebiegać rozważnie i z przestrzeganiem prawa. Większość obywateli naszego kraju z pewnością poparłaby taki bądź odpowiednio zmodyfikowany, konsensualny scenariusz wydarzeń. W myśl przesłania będącego sednem tego tekstu – dobro państwa i jego obywateli jest najważniejsze. Najwyższy czas zakończyć ten szkodliwy dla wszystkich konflikt” – pisze prof. Michał KLEIBER.
Polska znajduje się w przełomowym momencie
„Jeśli przyjmiemy, że lata 1980–1989 były etapem przejściowym między trzydziestoleciem samodzielnych rządów PZPR-u i czasem współrządzenia partii postpeerelowskich i solidarnościowych, to można przypuszczać, że nadzwyczajny przebieg ostatnich wyborów świadczy o tym, że znajdujemy się w czasie kolejnego przełomu” – przekonuje Michał Strąk, doktor nauk politycznych i poseł na Sejm II kadencji. – „Ów przełom każe oddzielnie patrzeć na role, jaką odgrywają w tych wydarzeniach partie postsolidarnościowe oraz resztówki partii postpeerelowskich.”
„Ważna jest również symbolika lat 1980 i 2023. Rok 1980 to narodziny wielkiego ruchu »Solidarności«. Siły, która zmieniła »oblicze tej ziemi«. Rok 2023 to śmiertelna wewnętrzna wojna w »Solidarności«. To także narodziny Trzeciej Drogi, której liderzy nie do końca rozumieją, czym jest historyczny wymiar ich wyborczego zwycięstwa.”
„Polityczny duopol to anachronizm, który nie wspiera społecznej innowacyjności i nie popycha do współdziałania, lecz promuje w to miejsce kultywowanie przebrzmiałych wartości i konfliktów. Ci, którzy to zrozumieją i zdołają wypracować wspólną, klarowną wizję rozwoju kraju – przynajmniej w kluczowych obszarach – nauczą się, jak rządzić Polską.”
PAP/Daria Kania/Wszystko co Najważniejsze/JT