Dla 80 proc. Francuzów ich kraj chyli się ku upadkowi - Le Monde

Ponad 80 proc. Francuzów uważa, że ich kraj chyli się ku upadkowi – wynika z badania ośrodka Ipsos, które przytoczył 28 czerwca dziennik „Le Monde”. Nastawienie respondentów znajduje odbicie w sondażach, które wskazują przed zaplanowanymi na 30 czerwca wyborami parlamentarnymi we Francji, że ich zwycięzcą okaże się skrajna prawica.
Francuzi nie czują się już w swoim kraju gospodarzami – „Le Monde”
.Dziennik „Le Monde”, przedstawił też inne dane z sondażu Ipsos, które świadczą o tym, że duża część społeczeństwa nie odnajduje się w realiach współczesnej Francji i bardzo wielu ankietowanych deklaruje, że w kraju „nie czuje się u siebie”. Od 2013 roku odsetek odpowiadających w ten sposób respondentów utrzymuje się na poziomie 60 proc. W październiku 2023 roku aż 64 proc. badanych podpisało się pod twierdzeniem, że „nie odnajdują się w swojej ojczyźnie”.
„Le Monde” postawił tezę, że jest to wynik obaw przed zmianami, jakie zachodzą we Francji. Wiele osób boi się, że utraci wszystko to, co znało i ceniło w swoim kraju. Takie obawy – jak pokazują badania nastrojów – zdecydowanie przyczyniają się do wzrostu poparcia dla skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN).
Historyk i badacz Nicolas Lebourg, zapytany o przyczynę lęku i negatywnego nastawienia Francuzów wobec otoczenia, odpowiedział, że duża część społeczeństwa ma brak poczucia przynależności do jakiejś większej całości. „Ludzie nie są już łączeni we wspólnoty przez partie bądź związki zawodowe” – wyjaśnił Lebourg.
Zdaniem historyka oferta nacjonalistów z RN jest reakcją na te obawy i oferuje „odgrodzenie się od realiów świata”, dając poczucie bezpieczeństwa tym Francuzom, których współczesność zbyt niepokoi. Szef działu opinii sondażowni IFOP Jerome Fourquet, opierając się na zebranych danych, postawił tezę, że najistotniejsze problemy dla wyborców skrajnej prawicy, to imigracja i bezpieczeństwo oraz siła nabywcza i ceny energii oraz paliwa.
„Jesteśmy u siebie” – hasło Zjednoczenia Narodowego
.Fourquet uznał, że właśnie dlatego hasło polityków Zjednoczenia Narodowego „jesteśmy u siebie” daje wyborcom nadzieję na to, że RN zajmie się tymi problemami, które są dla nich najważniejsze. Poparcie dla Zjednoczenia Narodowego nie jest tylko świadectwem nostalgii za przeszłością, która gwarantowała stabilność, ale też wiarą, że oddanie głosu na tą skrajnie prawicową partię daje gwarancję, że ci jej wyborcy znajdą dla siebie miejsce we francuskim społeczeństwie – ocenił Fourquet.
„Le Monde” ocenił, że dotychczas wyborcy głosujący na skrajną prawicę dawali wyraz niechęci wobec francuskiej klasy politycznej. Teraz nawet jeśli jest to nadal wyraz frustracji, która odgrywa istotną rolę w procesie decyzyjnym wyborców RN, to nie to jedyny powód wyboru tej partii. Zwolennicy Le Pen wierzą teraz, że głosują na konkretną wizję świata, którą Zjednoczenie Narodowe reprezentuje.
Dyrektor sondażowni Ipsos Brice Teinturier wyjaśnił, że sławne określenie „głos koktajlu Mołotowa”, użyty przez współzałożyciela dziennika „Liberation” Serge’a July w kwietniu 2002 roku w odniesieniu do głosowania na Front Narodowy, jak dawniej nazywało się Zjednoczenie Narodowe, nie jest już zasadne.
Macron igra z ogniem
.Dnia 9 czerwca 2024 r. we Francji odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego, których zwycięzcą okazało się Zjednoczenie Narodowe prowadzone przez Jordana Bardella – otrzymało ono dwukrotnie więcej mandatów do PE niż prezydenckie ugrupowania Republika Naprzód. W reakcji na taki wynik wyborów prezydent Francji Emmanuel Macron rozwiązał Zgromadzenie Narodowe (francuski odpowiednik polskiego Sejmu) i rozpisał przedterminowe wybory do niego, które są zaplanowane na 30 czerwca (pierwsza tura) oraz 7 lipca (druga tura).
Na pytania: komu te wybory najbardziej posłużą i która strona sporu politycznego – prawica, centrum, czy lewica – okaże się ich zwycięzca odpowiada właściciel francuskiej gazety „L’Opinion” Nicolas BEYTOUT w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Macron igra z ogniem. Czy rozwiązując parlament, podkłada ogień pod swoją własną twierdzę?”.
„Nigdy w czasie dziewięciu poprzednich wyborów do Parlamentu Europejskiego lista wystawiona przez większość prezydenta nie została w takim stopniu zdominowana. Jej wynik nigdy nie był tak niski, z wyjątkiem słabego rezultatu Michela Rocarda w 1994 r. (trzeba wszakże pamiętać, że na wskroś makiaweliczny François Mitterrand potajemnie wspierał kandydaturę Bernarda Tapiego, aby osłabić Rocarda). I nigdy wcześniej strata do listy opozycji nie była tak duża”.
„Nieubłagana rzeczywistość arytmetyczna jest odbiciem rzeczywistości politycznej: gdziekolwiek się spojrzy, wieści dla głowy państwa są złe. Lista Bardelli (Zjednoczenie Narodowe) zdobyła ponad drugie tyle mandatów (!) co lista prezydenta, na czele której stała Valérie Hayer. Lista większości prezydenckiej tylko o włos pokonała listę socjalistów (Place publique – PS) prowadzoną przez Raphaëla Glucksmanna, co oznacza, że budzi się tzw. lewica rządowa, którą Emmanuel Macron uważał za pokonaną. Po prawej stronie sceny politycznej ugrupowania skrajne zdobyły prawie 40 proc. głosów, co uniemożliwiło republikanom uzyskanie dobrego wyniku pomimo udanej kampanii ich lidera, François-Xaviera Bellamy’ego. Na tym etapie republikańska prawica wydaje się niezdolna do powrotu do władzy. Podobnie zresztą jak lewica rozumiana jako całość, która utrzymuje się na historycznie niskim poziomie, z poparciem ok. 30 proc.; to, co zyskują socjaliści, tracone jest przez agitatorów propalestyńskich z Francji Nieujarzmionej (La France insoumise) i piewców Zielonego Ładu”.
.”To wszystko obraca się z każdym dniem coraz silniej na korzyść Zjednoczenia Narodowego, które wyrosło na jedynego rzeczywistego adwersarza polityki Macrona. Wynik partii Marine Le Pen, jej systematyczny marsz ku górze (6,3 proc. 15 lat temu, blisko 25 proc. w dwóch kolejnych wyborach do Europarlamentu, a teraz przekroczona bariera 30 proc.), pozwala jej patrzeć z optymizmem w przyszłość. Jak dotąd żadna lista nie przekroczyła 30 proc. głosów, z chwalebnym wyjątkiem Simone Veil czterdzieści lat temu, która pociągnęła za sobą całość prawicy i centrum, zdobywając 43 proc. poparcia, czyli mniej więcej tyle, ile obecnie zdobyły ugrupowania skrajnie prawicowe. Zadziwiająca zbieżność liczb – jest tak, jakby prawica została zastąpiona przez Zjednoczenie Narodowe”.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ