Dlaczego domy za 1 euro we Włoszech nie znajdują chętnych?
Sprzedaż domów za 1 euro pomogła zaludnić wiele pustoszejących gmin we Włoszech. Oferta ta nie sprawdziła się jednak w miasteczku Patrica koło Frosinone w regionie Lacjum, znanym z malowniczej, sięgającej średniowiecza architektury. Sprzedano tam tylko dwa domy, a transakcje utrudniają poszukiwanie właścicieli i spadkobierców oraz spory między nimi.
Kłopoty z ustalaniem praw własności
.Dziennik „Il Messaggero” odnotował, że bardzo skomplikowany jest proces ustalania praw własności domów i przekazywania ich gminie. Porzuconych nieruchomości jest tam 38 – ogłosiły lokalne władze.
„Udało nam się tylko sprzedać dwa domy za 1 euro” – powiedział burmistrz Lucio Fiordaliso. Jak wyjaśnił, było to możliwe dlatego, że ich właściciele byli na miejscu.
Powodem również niesnaski rodzinne
.Wśród innych powodów niepowodzenia inicjatywy, która odniosła sukces w wielu częściach Włoch, jest zły stan domów oraz częste spory w rodzinie właścicieli. Podczas gdy jeden z jej członków chce scedować dom na gminę, by mogła sprzedać ją za symboliczną monetę, inni krewni się temu sprzeciwiają. Próby rozwiązania tej sytuacji trwają długo.
Gazeta zaznaczyła, że burmistrz malowniczej miejscowości zapewnia, że dołoży wszelkich starań, by ją ożywić; nawet wtedy, gdy konieczne będzie negocjowanie i zażegnanie najbardziej absurdalnych sporów rodzinnych.
Demografia i migracja
.O ogromnym znaczeniu demografii i tym, że Europa wciąż nie do końca zdaje sobie z tego sprawę, pisze we „Wszystko co Najważniejsze” Jan Śliwa.
„Demografia jest bezlitosna jak prawa fizyki. Jeżeli o tę samą ziemię konkurują rolnicy z myśliwymi i rolnicy mają po dziesięcioro dzieci, a myśliwi dwójkę, to rolnicy rywalizację wygrają. Oczywiście jest jeszcze kultura i indywidualna wolna wola, ale znaczenia demografii nie wolno nie doceniać. […] Na rozwój ludności wpływa przede wszystkim rozrodczość – liczba dzieci na kobietę. Zależy ona od wieku zawierania związków, statusu i poziomu wykształcenia kobiet, stosowania antykoncepcji. Po drugiej stronie jest śmiertelność, zwłaszcza śmiertelność niemowląt. Spada ona wraz z postępem medycyny i w społeczeństwach, gdzie tradycyjnie posiada się wiele dzieci, na początku następuje gwałtowny wzrost ludności, który się potem stabilizuje. Wydłuża się też długość życia, przez co zmieniają się proporcje między grupami wiekowymi – populacja się starzeje. Liczba ludności jest istotna dla znaczenia państwa. Kiedyś była ważna dla siły militarnej.”
„Oprócz liczby ważna jest struktura. Dobrze jest, gdy na jednego produktywnego przypada nie za wiele dzieci i starców. Społeczeństwa młode są bardziej dynamiczne, bardziej gotowe do ryzyka, ale też bardziej wojownicze, zwłaszcza jeżeli dzięki selekcji płodów więcej jest chłopców, do tego bez szansy na założenie rodziny. Społeczeństwa stare wykazują więcej życiowej mądrości, są spokojniejsze, za to prowadzą do stagnacji.”
Autor pisze o boomie demograficznym w Afryce i tłumaczy, jak wpływa to na Europę – zwłaszcza w kontekście migracji. „Kto może, wysyła dzieci do szkół za granicę, kilkadziesiąt procent chce emigrować. Emigrują nie tylko do Europy, również do lepiej prosperujących krajów afrykańskich i do lokalnych metropolii. Lagos, stolica Nigerii, w 1965 r. miało 350 tysięcy mieszkańców, a w 2012 r. – 21 milionów. Oczywiście większość to slumsy, ale chęć wyrwania się jest silniejsza. Podobnie wygląda z emigracją do Europy. Nieliczni mają możliwość wyjazdu w formie cywilizowanej. Posiadają wykształcenie, które pozwala na pracę, a dzięki zasobom mogą kursować między oboma światami. Na dole są ci, którzy tylko w telewizji widzą świat białego człowieka i o nim marzą. Kto przekracza pewien próg zamożności, może myśleć o ucieczce.”
„Popyt rodzi podaż – przemytnicy ładowali na 9-metrowe pontony do 130 osób, wielokrotnie więcej niż dopuszczalnie. Na „nawigatora”, który miał nawiązać kontakt z ratownikami, wyznaczano jednego z pasażerów (za zniżkę w cenie). Do tego, by silnik wartości 8000 euro nie przepadł, przemytnicy podpływali drugą łódką i go zabierali, pozostawiając pasażerów w dryfującym pontonie. Sama droga przez Libię wiąże się z brutalnym wykorzystywaniem przez przemytników, a droga przez Niger i Algierię jest ponoć jeszcze gorsza, lecz tam się żaden dziennikarz nie zapuszcza. Promocja takiej migracji ma z humanitaryzmem niewiele wspólnego” – zaznacza Jan Śliwa.
„Gdy do rozwiązywania problemów światowych zabierają się rezydujący w wygodnych biurach urzędnicy, dominują puste słowa, dyskusje na obrzeżach problemu i przepychanki. Tymczasem problem Afryki jest pilny. Oczywiście to w końcu ich problem, ale Afryka jest jak kocioł, w którym rośnie ciśnienie. Gdy wybuchnie, będzie to również problem Europy” – podkreśla autor. – „Ale należy podejść do niego racjonalnie, atakując przyczyny, nie objawy. Należy też wyzbyć się ideologii i koncentrować na faktach. Oraz bez skrępowania myśleć również o własnych interesach.”
PAP/Sylwia Wysocka/Wszystko co Najważniejsze/JT