Drakonidy i Orionidy - nadchodzą roje meteorów
Noce „spadających gwiazd”, czyli meteorów, to nie tylko domena sierpnia. W październiku można wypatrywać dwóch rojów, takich jak Drakonidy i Orionidy. Trzeba uzbroić się jednak w cierpliwość, bo ich częstotliwość jest mniejsza niż sierpniowych Perseidów. To średnio 10 do 20 meteorów na godzinę.
Meteory – spadające gwiazdy
.„Spadające gwiazdy to meteory, małe ziarenka wielkości piasku, żwiru pędzące z ogromnymi kosmicznymi prędkościami, rzędu kilkudziesięciu kilometrów na sekundę. Wpadają w ziemską atmosferę, a my około 100 kilometrów niżej widzimy je w postaci iskierki, która przelatuje przez niebo” – tak meteory opisuje astronom Jerzy Rafalski z Centrum Popularyzacji Kosmosu Planetarium w Toruniu.
Ich źródłem są komety, które powoli przemieszczają się wśród planet, daleko od Ziemi, okrążając Słońce. Taka kometa – tłumaczy Rafalski – pozostawia po sobie sporo śmieci, którymi są właśnie meteory. „Poruszają się one tą samą wydłużoną orbitą, na tej samej trasie, którą krąży kometa. Gdy Ziemia wpadnie w taki rój okruszków, to mamy rój meteorów” – mówi.
Drakonidy na październikowym niebie
.W roku są więc takie momenty, kiedy meteorów jest więcej. Najwięcej można ich zobaczyć w sierpniu, kiedy mamy do czynienia z najbardziej znanym rojem meteorów – Perseidami. Jednak w październiku miłośnicy takich zjawisk też nie będą się nudzić. Już od 6 do 10 października można wypatrywać Drakonidów, których maksimum następuje 8 dnia tego miesiąca. Ich źródłem jest kometa Giacobini-Zinnera, odkryta w 1900 roku i ponownie w 1913 roku, nazwana na cześć odkrywców.
„Szaleństwa jednak nie będzie – zastrzega ekspert. – Rój Drakonidów daje mniej więcej 10 meteorów w ciągu godziny przy idealnych warunkach, czyli jeśli wyjedziemy za miasto, niebo będzie bardzo czarne, nie będzie chmur, a radiant, czyli miejsce, z którego «wylatują» meteory, będzie wysoko nad horyzontem” – zaznacza.
Meteory z Gwiazdozbioru Smoka
.Dla porównania Perseidy to około 100 meteorów na godzinę. Szukając Drakonidów, warto patrzeć nad północny horyzont. Tam między Wielkim Wozem a Małym Wozem wije się gwiazdozbiór Smoka (łac. Draco), któremu Drakonidy zawdzięczają nazwę i z którego zdają się rozchodzić. Drakonidy można obserwować praktycznie całą noc. Choć w porównaniu do Perseidów jest ich mniej, to pocieszeniem może być fakt, że mkną nieco wolniej. Perseidy osiągają prędkość 60 km/s, a Drakonidy 20 km/s. Dzięki czemu mniej cierpliwi mają większą szansę na zauważenie październikowej „spadającej gwiazdy”.
Kiedy będzie można obserwować Orionidy?
.Kolejną okazją do obserwacji będą Orionidy (ich radiant znajduje się w gwiazdozbiorze Oriona), których źródłem jest słynna kometa Halleya, zidentyfikowana już na początku XVIII wieku. Orionidy są aktywne już od 2 października aż do pierwszych dni listopada, ale maksimum przypada na noc z 21 na 22 października. W przypadku tego roju można liczyć na obserwację średnio 20 meteorów na godzinę i najlepiej wypatrywać ich po północy.
Rafalski przekonuje, że mimo niedogodności jesiennej pogody warto wykorzystać październik na obserwacje. „Październikowe noce to już noce czarne. W czerwcu, lipcu słońce chowało się płytko pod horyzontem. Teraz noce są znacznie ciemniejsze, dlatego można zobaczyć nawet te najsłabsze meteory” – zachęca. Poza tym obserwacje mogą pomóc naukowcom. „Jeżeli są miłośnicy astronomii, którzy liczą meteory, a takich jest wielu, to potem zebrane przez nich dane się uśrednia i naukowcy wiedzą, jak gęsty był ten fragment, przez który przechodziła akurat Ziemia. Wtedy dowiadujemy się, jaki jest rozkład w przestrzeni kosmicznej tych ziarenek, które nazywamy spadającymi gwiazdami” – opisuje.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba oraz program Artemis
.Na temat współczesnego dynamicznego rozwoju astronomii, którego wynikiem są tak spektakularne projekty jak Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, czy program Artemis, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Piotr ORLEAŃSKI w tekście “Kosmos coraz bliżej, także z Polakami“.
“W 2022 roku pierwszy raz udało się ustawić wszystkie 18 luster Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Stanowią one razem zwierciadło o rozpiętości 6,5 metra. Każde z luster musi być oddzielnie wyjustowane, by móc dobrze zobrazować dane, które pozyskuje. W lipcu 2022 roku zobaczyliśmy pierwsze zachwycające zdjęcia różnego rodzaju obiektów kosmicznych. NASA opublikowało specjalną animację, na której można porównać zdjęcia tych samych obiektów pozyskane za pomocą teleskopu Hubble’a i Webba. Dopiero gdy się porównuje zdjęcia, widać, jaka jest różnica między tymi teleskopami”.
“Teleskopy Hubble’a i Webba różnią się dwoma rzeczami. Nowszy z nich jest większy, w związku z tym jest w stanie obserwować mniejsze obiekty, głównie te, które znajdują się dalej od nas. Widziane przez nas w ten sposób kosmiczne zdarzenia zachodziły w przeszłości – światło potrzebowało milionów lat, by do nas dotrzeć i byśmy mogli te zdarzenia teraz zaobserwować. Można powiedzieć, że widzimy to, co działo się np. 13,5 miliarda lat temu. W przypadku teleskopu Hubble’a było to 12 miliardów lat. Ale nawet obiekty wcześniej zaobserwowane przez teleskop Hubble’a widzimy dziś dzięki teleskopowi Webba znacznie bardziej szczegółowo. Tym, co różni te teleskopy, jest również to, że instrumenty teleskopu Hubble’a pracują w zakresie widzialnym, natomiast Webba w podczerwieni. To jest zupełnie inne spektrum fali elektromagnetycznej. Również dzięki temu można więcej zobaczyć. Jednak tym, co znacznie różni te twa teleskopy, jest ich wielkość – starszy ma dwa metry średnicy, nowszy ponad sześć”.
“Drugim znaczącym wydarzeniem w działaniach człowieka w kosmosie było rozpoczęcie programu Artemis. Od zakończenia programu Apollo, kiedy człowiek chodził po Księżycu, minęło 50 lat. Wiele czynników wpłynęło na to, że nie podejmowano kolejnych wypraw na naturalnego satelitę Ziemi”.
.“Znaczące było to, że program Apollo był szalenie drogi. Amerykanie przestawili się na program wahadłowców, które też dużo kosztowały, ale służyły do wielu celów. Nie byli w stanie prowadzić dwóch takich przedsięwzięć jednocześnie. Poza tym program Apollo był rezultatem polityki. Amerykanom zależało na tym, by jako pierwsi mogli postawić nogę na Księżycu, i to im się udało. Późniejsze kryzysy ekonomiczne, brak podtekstu politycznego i konkurentów, którzy również mogliby wylądować na Księżycu, w pewnym sensie oddalił perspektywę powrotu tam człowieka. Problemy z wahadłowcami, później z rakietami nośnymi, utrudniały realizację podobnych programów. Dziś mamy początek kolejnej ery wyścigu kosmicznego. Tym razem między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Państwo Środka ma bardzo rozbudowany program kosmiczny i jako pierwsze wysłało łazik na ciemną stronę Księżyca” – pisze prof. Piotr ORLEAŃSKI.
PAP/Ewelina Krajczyńska-Wujec/WszystkoCoNajważniejsze/MJ