Duże poparcie dla Putina w Rosji jest efektem jego imperialnej polityki - Igor Grecki

Tłumaczenie popularności Władimira Putina tylko propagandą jest nie do utrzymania; poparcie dla niego to efekt polityki opartej na paternalizmie, imperializmie i projekcji siły, na które w społeczeństwie rosyjskim jest duże zapotrzebowanie – ocenił Igor Grecki, niezależny rosyjski politolog z estońskiego think tanku ICDS.
Wybory prezydenckie w Rosji są imitacją głosowania – Igor Grecki
.Odnosząc się do trwających w Rosji „wyborów prezydenckich”, Igor Grecki zaznaczył, że „imitacja głosowania jest typową cechą wielu dyktatur i Rosja nie jest tutaj wyjątkiem”. „Mają one spełnić dwie funkcje. Po pierwsze, są legitymizacją władzy, a po drugie – mają przetestować funkcjonalność jej struktury. Wybory to momenty wzmożonego zainteresowania polityką; opozycja staje się bardziej aktywna, więc reżim może reagować na wyzwania i podtrzymywać skuteczność swojego aparatu” – wyjaśnił politolog.
Zajmujący się badaniem rosyjskiego społeczeństwa socjolodzy wskazują na poparcie dla Putina oscylujące wokół 80 proc. „W badaniach opinii publicznej wiele zależy od sposobu sformułowania pytania. Kiedy respondenci proszeni są o wskazanie polityka, któremu ufają najbardziej, Putin zazwyczaj uzyskuje około 50 proc. poparcia. Rosjanie zapytani konkretnie o prezydenturę Putina oceniają ją jednak pozytywnie w 75–80 proc. przypadków” – podkreślił Grecki.
„Nie ma merytorycznych podstaw, aby nie ufać ustaleniom socjologów. Wyniki ich badań dotyczące popularności Putina potwierdzają inne wskaźniki. Na przykład po inwazji Rosji na Ukrainę (w 2022 roku) społeczna akceptacja wszystkich rosyjskich instytucji władzy znacznie się poprawiła. Co więcej, poparcie dla (działań) parlamentu, gubernatorów i rządu osiągnęło najwyższy poziom w historii” – zauważył rozmówca.
„Przypisywanie popularności Putina wyłącznie propagandzie byłoby nie do utrzymania, gdyż środki masowego przekazu nie są wszechmocne. Przykładowo, w czasie pandemii Covid-19 cała rosyjska machina propagandowa nawoływała obywateli do szczepień, jednak przekaz ten w dużej mierze został zlekceważony. Wielu Rosjan uwierzyło w teorie spiskowe, twierdzące, że miliarderzy starają się zmniejszyć populację planety poprzez kampanie szczepień” – dodał ekspert ICDS.
Usunięcie realnych kontrkandydatów wyborczych
.Politolog zgodził się z poglądem, że Putin mógłby wygrać wybory uczciwie, bez usuwania kontrkandydatów. „Jednak dla niego, podobnie jak dla każdego autorytarnego władcy, bardzo ważne jest nie tylko zapewnienie sobie zwycięstwa w wyborach, ale także to, aby wyniki wyborów nie pozostawiały nadziei, że możliwy jest inny scenariusz” – podkreślił ekspert.
Mówiąc o innych uczestnikach rosyjskiej kampanii prezydenckiej, Grecki ocenił, że „ich rolą jest symulowanie pluralizmu i konkurencji”. „Wszyscy przeciwnicy Putina od początku kampanii deklarowali, że nie dążą do zwycięstwa, z góry przyznając sukces urzędującemu przywódcy. Debaty telewizyjne okazały się najnudniejsze w postsowieckiej historii Rosji. Pod nieobecność Putina wszyscy trzej figuranci ograniczyli debaty do czytania wcześniej przygotowanych tekstów, bez choćby cienia krytyki skierowanej pod adresem dyktatora” – zwrócił uwagę rozmówca.
Putin czeka na załamanie się transatlantyckiej solidarność z Ukrainą
.Rozważając ewentualny wpływ wyborów na przebieg wojny na Ukrainie, politolog ocenił, że „głosowanie nie ma związku z ewentualnym ogłoszeniem «drugiej fali» mobilizacji”. „Uważam, że Putin czeka na dojście do władzy w USA Donalda Trumpa, co – zgodnie z kalkulacjami Kremla – może złamać transatlantycką solidarność z Ukrainą i doprowadzić do upadku oporu Kijowa” – dodał.
„Ze znacznie większą pewnością można stwierdzić, że po wyborach prezydenckich mogą wystąpić trzy procesy. Rosyjska gospodarka nie wróci szybko do celu inflacyjnego na poziomie 4 proc. Poza tym, w obliczu ogromnych niedoborów wysoko wykwalifikowanej kadry i zaawansowanych technologii, Rosja znacznie zwiększy skalę szpiegostwa przemysłowego w krajach zachodnich. Ponadto Putin z pewnością odświeży i wzmocni swój «pion władzy» od wewnątrz, włączając w to ludzi, którzy przeżyli wojnę na Ukrainie” – podsumował rozmówca.
Igor Grecki, były wykładowca Petersburskiego Uniwersytetu Państwowego (SPbGU), wyjechał z Rosji w 2022 roku, po inwazji Kremla na Ukrainę. Obecnie jest analitykiem estońskiego think tanku International Centre for Defence and Security (ICDS) oraz pracownikiem naukowym Uniwersytetu w Bolonii we Włoszech.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ