Dziecko w dorosłym świecie – refleksja na Dzień Dziecka

Pierwszy czerwca od dekad kojarzy się z balonikami, kolorowymi lizakami, życzeniami i chwilowym tryumfem beztroski nad powagą codzienności. Dzień Dziecka, choć w założeniu prosty i radosny, niesie ze sobą pytanie dużo bardziej złożone: kim jest dziś dziecko i jaka jest jego pozycja w naszym świecie? Czy rzeczywiście potrafimy chronić jego prawa, wspierać jego rozwój i słuchać jego głosu, nie tylko od święta, lecz także wtedy, gdy nie ma prezentów, a rzeczywistość jest wymagająca?
Dzień Dziecka i prezent, który może podarować każdy
.Dziecko w dzisiejszym społeczeństwie istnieje w dwóch równoległych światach. W jednym z nich funkcjonuje jako symbol, nośnik niewinności, źródło nadziei, obietnica lepszego jutra. W drugim, rzeczywistym i bardziej brutalnym, często staje się bezbronnym świadkiem, a niekiedy nawet ofiarą chaosu świata dorosłych. Przepaść między tymi dwoma światami wydaje się stale rosnąć. Przy każdej kolejnej kryzysowej sytuacji, pandemii, wojnie, kryzysie klimatycznym to właśnie dzieci płacą najwyższą cenę, choć nie mają żadnego wpływu na decyzje, które do tych sytuacji doprowadziły.
Czy naprawdę dorośli traktują dzieci jak równoprawnych członków społeczeństwa, czy raczej jak przyszłych dorosłych, istoty w fazie przejściowej, które dopiero „kiedyś” będą miały coś do powiedzenia? Współczesny dyskurs publiczny z rzadka bierze pod uwagę dzieci jako realnych uczestników wspólnoty. O ich interesach mówi się dużo, ale zazwyczaj w trzeciej osobie i bez ich udziału. Polityka prorodzinna sprowadza się często do wsparcia materialnego lub haseł ideologicznych, nie zaś do długofalowego budowania świata przyjaznego dziecku świata, w którym będzie mogło dorastać w spokoju, rozwijać się w zgodzie ze sobą i otwarcie wyrażać swoje potrzeby.
Niepokojące jest również to, jak dzieciństwo ulega erozji. Z jednej strony nadmierna ochrona i cyfrowe uzależnienia, z drugiej przedwczesna dorosłość, emocjonalne przeciążenie, presja sukcesu i rywalizacji. Dzieci mają coraz mniej przestrzeni do bycia dziećmi. Ich życie coraz częściej podporządkowane jest logice produktywności, wizerunku i lęku przed porażką. Czas wolny zastępowany jest przez grafik. Zabawa przez testy. Naturalna ciekawość przez wymuszoną efektywność. Paradoksem naszych czasów jest to, że nigdy wcześniej dzieci nie miały tylu narzędzi do poznawania świata, a jednocześnie nigdy nie były tak od niego odcięte. Ekrany, które miały być oknami na rzeczywistość, coraz częściej stają się ścianą, za którą toczy się prawdziwe życie. Wirtualna przestrzeń daje iluzję obecności, ale odbiera głębię doświadczenia. Dzieci uczą się emocji z emotikonów, relacji z filtrów, a dorastają pod ciągłą obserwacją, w świecie, w którym każdy błąd może zostać zapisany, udostępniony, skomentowany. To nie jest tylko kwestia technologii, ale kultury, która zapomniała, że dziecko nie potrzebuje idealnego obrazu siebie, lecz bezpiecznego miejsca, w którym może się potknąć, zapłakać i zostać zrozumiane.
Dzień Dziecka powinien być nie tylko chwilą radości, ale również momentem głębokiej refleksji. Powinniśmy zastanowić się, co jako dorośli jesteśmy winni dzieciom, które przychodzą na świat, nie mając wpływu na jego kształt. Powinniśmy zapytać siebie, czy potrafimy tworzyć dla nich świat bardziej sprawiedliwy, spokojny i zrównoważony. Czy jesteśmy gotowi, by ich słuchać nie tylko wtedy, gdy mówią słodkie rzeczy, ale również wtedy, gdy ich słowa ujawniają nasze własne błędy, zaniedbania, hipokryzje.
Deklaracje wartości i obraz społeczeństwa
.To, jak traktujemy dzieci, mówi więcej o naszym społeczeństwie niż jakiekolwiek deklaracje o wartościach. Dzieci patrzą. Uczą się nie tylko z tego, co mówimy, ale z tego, jak żyjemy. Obserwują nasze reakcje, naszą obojętność, nasze wybory. Jeśli chcemy, by rosły na ludzi pełnych empatii, odwagi i odpowiedzialności, musimy dawać im przykład codziennie nie tylko 1 czerwca.
Może więc największym prezentem, jaki możemy dziś podarować dzieciom, nie są kolejne zabawki, ale poważne potraktowanie ich jako współuczestników życia. Może prawdziwym świętem dzieci będzie dzień, w którym przestaniemy mówić o nich, a zaczniemy mówić z nimi. I może wtedy i my, dorośli, przypomnimy sobie, że w każdym z nas nadal drzemie dziecko to, które kiedyś miało marzenia o lepszym świecie. Może jeszcze nie jest za późno, by ten świat zacząć budować naprawdę. Warto więc nie tylko świętować, ale również przyjąć zobowiązanie – ciche, codzienne, wymagające. Nie wobec abstrakcyjnej idei dziecka, ale wobec konkretnych dzieci, które spotykamy w naszym życiu: tych w naszych domach, szkołach, sąsiedztwach, a także tych, których nigdy nie poznamy, ale które są częścią wspólnego świata. Być może nie da się stworzyć dzieciństwa idealnego, ale można uczynić wysiłek, by każde dziecko miało prawo do własnego tempa, do bycia wysłuchanym, do bycia kochanym bez warunków. Bo dzieci nie są naszym projektem na przyszłość. Są naszą próbą człowieczeństwa tu i teraz.
Oprac. LW