Egipt odgradza murami teren dla palestyńskich uchodźców

Egipt, obawiając się zalewu palestyńskich uchodźców ze Strefy Gazy, szykuje okolony murami teren, na którym miałoby się pomieścić do 100 tys. ludzi – poinformował w czwartek 16 lutego dziennik „Wall Street Journal”, powołując się na informacje uzyskane od egipskich urzędników.

Teren budowany jest z dala od osad Egipcjan

.Zdaniem amerykańskiego dziennika wyznaczony teren ma być otoczony wysokimi betonowymi ścianami i położony w pobliżu granicy ze Strefą Gazy, z dala od osad Egipcjan. Jego powierzchnia miałaby pozwalać na umieszczenie tam nawet 100 tysięcy osób, choć – jak zaznacza „WSJ” – Egipt będzie starał się ograniczyć liczbę ewentualnych uchodźców do 60 tys.

Informacje o budowie konstrukcji jako pierwsza przekazała lokalna organizacja „Synaj dla Praw Człowieka” (Sinaifhr). We wpisie na platformie X organizacja poinformowała, że prace budowlane polegające na oczyszczeniu i wyrównaniu terenu oraz otoczeniu go siedmiometrowym betonowym murem zostały powierzone biznesmenowi blisko związanemu z lokalną władzą. Warunkiem kontraktu jest ukończenie prac w ciągu 10 dni – dodała Sinaifhr. W czwartek organizacja zamieściła na swoim kanale film pokazujący budowę muru.

Egipscy funkcjonariusze, z którymi kontaktował się „WSJ”, powiedzieli, że jeżeli Palestyńczycy przedostaną się do Egiptu zostaną zamknięci w obrębie okolonej murami strefy, której nie będzie im wolno opuszczać, chyba że będą podróżować do innego państwa.

Jednak gubernator regionu Synaj Północny w Egipcie w rozmowie z saudyjską telewizją Al-Arabiya zaprzeczył doniesieniom o budowie obozu dla Palestyńczyków, twierdząc, że przy granicy odbywa się wyłącznie inwentaryzacja domów zniszczonych podczas starć toczonych przed kilku laty przez egipską armię walczącą z aktywnymi na Synaju terrorystami Państwa Islamskiego.

Egipt szykuje się na napływ uchodźców

.Działania Egiptu – podał w czwartek amerykański dziennik „Washington Post” – oznaczają, że Kair realizuje plan awaryjny na wypadek, gdyby spodziewana izraelska ofensywa na południu Strefy Gazy doprowadziła do przerwania granicy przez duże grupy Palestyńczyków.

W położonym przy egipskiej granicy mieście Rafah przebywa obecnie ponad milion Palestyńczyków. Izrael zapowiada stworzenie cywilom możliwości ewakuacji, padały m.in. sugestie stworzenia miasta namiotowego w pasie nadmorskim, jednak dotąd nie zostały ogłoszone żadne decyzje.

Plan ofensywy na Rafah skrytykowały władze USA i Unii Europejskiej. Hamas ostrzegł, że taka operacja może spowodować „dziesiątki tysięcy zgonów i obrażeń”. Bez starannego przygotowania operacja wojskowa Izraela w Rafah byłaby katastrofą – ostrzegał w zeszłym tygodniu amerykański Departament Stanu.

Czy jest przyszłość dla Palestyny współistniejącej z Izraelem?

.Na pytania odnośnie dalszych losów dwóch narodów, pogrążonych w krwawej wojnie próbuje znaleźć odpowiedź profesor Jacek HOŁÓWKA, profesor nauk humanistycznych, który w swoim artykule na łamach Wszystko co Najważniejsze analizuje obecną sytuacje w Palestynie.

Według profesora, wiele nieszczęść w tej wojnie wynika z faktu, że w Strefie Gazy nie wiadomo, kto z kim walczy, kto podejmuje decyzje i kto nadzoruje ich wykonanie. Nie można powiedzieć, że wojna toczy się między Izraelem i Palestyną, ponieważ państwo palestyńskie nie istnieje. Nie jest to też wojna pomiędzy ugrupowaniem militarnym Hamas i siłami zbrojnymi Izraela, ponieważ ani Hamas, ani armia izraelska nie są autonomicznymi podmiotami prawa międzynarodowego. Czyli jest to wojna widmo lub wojna, której nie ma, co utrudnia negocjacje na temat pokoju. Z obu stron prowadzą ją ludzie uzbrojeni, którzy kierują swe pistolety maszynowe przeciw nieuzbrojonej ludności. Czyli masakra w biały dzień.

„Argument, że każda wojna jest tak okrutna i nieprzewidywalna, to pusty wykręt. Nie każda wojna wynika z celowego gmatwania relacji politycznych i administracyjnych przez wiele lat. To nie jest jedna z tych wojen, której w zasadzie nikt nie chce, ale których efekty dadzą się przewidzieć i ścierpieć. Większość tradycyjnych starć militarnych to wojny na odstraszenie i wyczerpanie przeciwnika. Od czasów generała von Clausewitza taka walka uznawana jest wprawdzie za działanie budzące lęk, ale pozostające na jakimś poziomie racjonalności. Ktoś coś traci, ktoś coś zyskuje, później następuje pokój. Obecne starcie na Bliskim Wschodzie to zupełnie coś innego. To nie wojna na przechytrzenie, usidlenie i zniechęcenie przeciwnika do walki. Ta wojna ma wyzerować przeciwnika, odciąć go od sojuszników i zadeptać jak pustynną żmiję” – dodaje ekspert.

Jego zdaniem tworzenie stanów splątanych i mętnych pod względem prawnym uznawane jest czasem za sprytny zabieg polityczny, podobny w stylu do misternej partii szachowej. Mnożenie wątpliwości, tworzenie sytuacji niezwykłych i niedających się rozplątać daje nadzieję na znalezienie nieznanych wcześniej rozwiązań, może lepszych niż wszystkie inne dotąd.

„Czym zatem może się skończyć starcie między Izraelem a Hamasem? Tego dziś nikt nie wie. Ale teoretycznie możliwe są trzy rozwiązania. Albo Izrael wie, czego chce, i zastosuje koncepcję wojny von Clausewitza, czyli po osiągnięciu celów militarnych zaprowadzi trwały pokój, zdobywając sobie uznanie sąsiadów, Stanów Zjednoczonych i całego świata. Tak byłoby najlepiej. Albo Izrael pójdzie na całość i za van Creveldem ustali swą trwałą zwierzchność nad Palestyńczykami. Nie wiadomo, na jak długo. Albo – i to jest chyba najgorsze wyjście – Izrael przemieni wszystkich mieszkańców wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego w narody wiecznie wojujące. Czwartej możliwości już chyba nie ma. Chociaż – przepraszam – może niepotrzebnie pominąłem bombę atomową” – podsumowuje autor.

PAP/Wszystko co Najważniejsze/JT

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 lutego 2024