Emocje ucieleśnione - badania Uniwersytetu w Aalto

Emocje

Asyryjczycy i Babilończycy odczuwali szczęście w wątrobie, zazdrość wywoływała u nich reakcję w nogach. Gniew Mezopotamczyków manifestował się w stopach – stwierdzili naukowcy na podstawie analizy starożytnych tekstów, w których były opisywane odczuwane przez ludzi emocje.

Emocje ucieleśnione

.Rozlewające się po ciele ciepło w reakcji na szczęście albo pulsowanie w skroniach, gdy ogarnia nas wściekłość – zwykle większość ludzi z danymi częściami ciała wiąże podobne emocje. Okazuje się jednak, że dawniej odczuwano je inaczej. Mapę subiektywnych emocji w ludzkim ciele neurobiolodzy z fińskiego Uniwersytetu Aalto stworzyli już w 2018 r. Na podstawie badań aktywności mózgu i ankiet wypełnionych przez ponad tysiąc uczestników naukowcy stwierdzili, że konkretne emocje odczuwamy w tych samych obszarach ciała bez względu na przynależność etniczną albo kulturową. I tak miłość albo rozpacz po stracie kogoś bliskiego kojarzymy zwykle z sercem, a stres wywołuje skurcze żołądka.

Teraz w magazynie „iScience” ukazały się wyniki badań fińsko-niemieckiego zespołu, który odkrył, jak emocje umiejscawiali w ciele ludzie przed tysiącami lat. Żeby się tego dowiedzieć, badacze wzięli pod lupę starożytną Mezopotamię. Zgłębiali teksty klinowe powstałe między 934 a 612 r. p.n.e. – czyli z czasów Asyrii i państwa nowobabilońskiego (Chaldei). Przeanalizowali ok. miliona słów napisanych w powszechnym wówczas na Bliskim Wschodzie języku akadyjskim (chaldejskim), szukali wzmianek o emocjach i ich odczuwaniu. Odkryte w ten sposób informacje naukowcy nanieśli na mapy ciała stworzone dla różnych emocji – m.in. miłości, złości i strachu.

„Nawet w tamtych czasach ludzie w przybliżeniu rozumieli anatomię, na przykład pojmowali znaczenie serca, wątroby i płuc” – wyjaśniła współautorka pracy, prof. Saana Svärd z Uniwersytetu w Helsinkach, ekspertka w dziedzinie historii i kultury Bliskiego Wschodu. Okazuje się, że wiele konkretnych emocji łączymy z podobnymi częściami ciała (naukowcy nazywają to „ucieleśnieniem emocji”) co ludzie ok. 3 tys. lat temu.

Starożytna mezopotamska mapa szczęścia i miłości

.”Na przykład serce było często wymieniane wraz z pozytywnymi emocjami, takimi jak radość. Kiedyś tak jak dzisiaj mówiono też, że serce rośnie z dumy. Starożytni kojarzyli również negatywne emocje, jak strach albo niepokój, z nieprzyjemnym uczuciem w żołądku” – tłumaczył główny autor badania, dr Juha Lahnakoski pracujący w niemieckim Centrum Badawczym Jülich oraz w Laboratorium Mózgu i Umysłu na Uniwersytecie Aalto. Jednak mapy emocji współczesnych ludzi i mieszkańców Bliskiego Wschodu sprzed 3 tys. lat nie pokrywają się całkowicie. „Starożytna mezopotamska mapa szczęścia i miłości jest dość podobna do współczesnej, ale wyraźnie różni je wątroba. Ten organ był uważany za siedzibę duszy w niektórych kulturach, być może ze względu na jej duży rozmiar” – zauważył dr Lahnakoski.

Również w tym narządzie umiejscawiali miłość Asyryjczycy i Babilończycy, którzy miłosne uniesienia odczuwali także w dolnych kończynach – w starożytnych tekstach często wspominano o „słabości nóg” (współcześnie mówi się np. o „mięknięciu kolan” na czyjś widok). Z kolei miłość romantyczna była raczej wiązana z tułowiem i głową. Na starożytnych tabliczkach pokrytych pismem klinowym naukowcy odkryli też, że Mezopotamczycy gniew najsilniej odczuwali w stopach. Uczestnicy przeprowadzonych kilka lat temu w Finlandii badań wskazywali natomiast na wiążącą się z tym uczuciem górną część ciała, np. ręce i głowę. U Babilończyków i Asyryjczyków w nogach pojawiała się też reakcja na zazdrość albo obrzydzenie.

Zdaniem autorów opracowania trudno dziś stwierdzić, skąd wzięły się emocjonalne skojarzenia z różnymi częściami ciała i czy można je dziedziczyć po przodkach lub przejmować z innych kultur. „Chociaż to, jak dziś opisujemy ucieleśnienie emocji, wydaje się nam oczywiste, nie zapominajmy, że dorastaliśmy w określonym kręgu kulturowym i językowym, który mógł kształtować nasze odczucia. Dzięki naszemu badaniu możemy lepiej ocenić, które z takich połączeń są w nas głęboko zakorzenione, a które – jak szczęście w wątrobie – odeszły na dalszy plan” – podsumował dr Juha Lahnakoski.

Jak leczyć depresje?

.Kilka miesięcy temu w „Molecular Psychiatry”, czasopiśmie związanym z „Nature”, ukazał się przegląd dostępnych badań naukowych dotyczących zależności pomiędzy poziomem serotoniny w tkance mózgu a objawami depresji. Artykuł wywołał chwilową burzę medialną i nieco dłużej trwający zamęt naukowy. W mediach popularnych powielanym przez dziennikarzy wnioskiem był brak skuteczności leków na depresję, których obecnie stosuje się ogromne ilości. Co zostało z tego poruszenia i czy badanie było jego warte? Czy medycyna rzeczywiście zmieniła całkowicie postrzeganie depresji i jej leczenia?

Autorzy głośnej pracy pod kierunkiem dr Joanny Moncrieff, psychiatry z University College w Londynie, dokonali tzw. przeglądu parasolowego (umbrella review) – nie dość, że wzięto pod uwagę wszystkie dostępne metaanalizy, czyli prace kompilujące wyniki pojedynczych badań naukowych, to jeszcze przeanalizowano inne dotychczasowe przeglądy opisujące związki poziomu serotoniny i depresji. Całość objęła ogromną liczbę badań naukowych i dziesiątki tysięcy pacjentów. Wnioski, które naukowcy zamieścili w swojej publikacji i które pojawiały się w późniejszych wypowiedziach medialnych Moncrieff, nie pozostawiają złudzeń – objawy depresji nie zależą od poziomu serotoniny. Sama autorka idzie jeszcze dalej, mówiąc: „Wiele osób bierze leki przeciwdepresyjne, bo zostały przekonane, że przyczyną choroby jest zachwiana równowaga biochemiczna”. I dalej: „Tysiące osób cierpi z powodu efektów ubocznych leków przeciwdepresyjnych (…). Sądzimy, że jest to częściowo związane z fałszywym przekonaniem o biochemicznej przyczynie depresji”.

.„Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na depresję cierpi ok. 280 milionów osób na całym świecie. Każdego roku z powodu depresji skuteczne próby samobójcze podejmuje 700 tys. osób. Choć przypuszcza się, że ok. 5 proc. dorosłej populacji cierpi na depresję, to coraz większym i bardziej zauważalnym problemem staje się depresja wśród młodzieży, a nawet dzieci. W Polsce między 2017 a 2021 rokiem nastąpił wzrost zdiagnozowanych przypadków wśród dzieci i młodzieży z 12 tys. do 25 tys. Sprawa jest poważna, a zgłaszany przez ekspertów kryzys w polskiej psychiatrii, zwłaszcza dzieci i młodzieży, nie napawa optymizmem” – pisze w swoim artykule Bartosz KABAŁA, popularyzator nauki łączący zainteresowania polityką, literaturą i nauką.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/bartosz-kabala-depresja-wiecej-pytan-niz-odpowiedzi/

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 stycznia 2025