Estonia „derusyfikuje” szkolnictwo. „Koniec z równoległym nauczaniem po rosyjsku”
Z początkiem roku szkolnego 2024/2025 wdrożona została reforma szkolnictwa zakładająca odejście od praktykowanego przez dekady, w spuściźnie po ZSRR, równoległego nauczania po rosyjsku i całkowite przejście na język estoński.
Estonia „derusyfikuje” szkolnictwo
.To historyczny moment, gdy w niepodległej Estonii we wszystkich pierwszych klasach oraz w grupach przedszkolnych zaczyna się uczyć po estońsku – przekazał 2 września resort edukacji. „To nowa ścieżka, która po dziesięciu latach doprowadzi nas, miejmy nadzieję, do przyszłości, kiedy w systemie szkolnictwa nie będziemy więcej segregować dzieci ze względu na ich język rodzimy i każdy będzie miał równe szanse kontynuować naukę i odnieść sukces w życiu” – powiedziała minister Kristina Kallas.
Chociaż już teraz Estonia „derusyfikuje” szkolnictwo, to cały ten proces jest rozłożony na kilka najbliższych lat, a dokładnie do 2030 r. W roku szkolnym 2024/2025 oprócz pierwszoklasistów naukę po estońsku rozpoczynają również czwartoklasiści. W kolejnych latach będą kontynuować naukę w tym języku. Decyzję o odejściu od języka rosyjskiego w szkołach podjął rząd Kai Kallas jesienią 2022 r. w konsekwencji zbrojnego ataku Rosji na Ukrainę.
Na nauczycieli uczących do tej pory głównie po rosyjsku nałożono obowiązek uzyskania certyfikatu biegłej znajomości estońskiego. Wówczas na kursy językowe zapisało się około tysiąca nauczycieli. Według danych ministerstwa latem tego roku nowych wymogów językowych nie spełniało więcej niż pół tysiąca pedagogów.
Największe wyzwania związane z wdrożeniem reformy stają przed placówkami we wschodniej części Estonii, w tym w przygranicznej Narwie, gdzie większość posługuje się rosyjskim. W kraju od lat próbowano ujednolicić system edukacji, ale za utrzymaniem rosyjskojęzycznego szkolnictwa była będąca przez wiele lat u władzy partia Centrum (EKK), dla której rosyjska mniejszość (ok. jednej czwartej społeczeństwa) stanowi ważną część elektoratu.
Wojna hybrydowa
.Na temat specyfiki wojny hybrydowej i jej różnorakich form, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Michał KLEIBER w tekście “Konflikt hybrydowy to dużo więcej niż propaganda internetowa“.
“Terminy takie jak konflikt, agresja, atak czy wręcz wojna, podawane z określeniem hybrydowy, hybrydowa, większości z nas kojarzyły się dotychczas z szerzonymi w internecie dezinformacją, propagandą i kłamstwem. Opinia ta ukształtowała się oczywiście na podstawie wielu przeprowadzonych i niestety często skutecznych działań tego typu. Wyobraźnia władców państw autorytarnych z jednej strony, a rozwój nowych technologii i metod agresji z drugiej zmieniły jednak ten obraz sytuacji. Sformułowanie „konflikt hybrydowy” wyszedł ze swych pierwotnych ram i poprzez stosowanie niespodziewanych działań może być dzisiaj wywoływany praktycznie we wszystkich obszarach życia publicznego”.
“W istocie idea działań hybrydowych nie jest nowa, ale rozwój globalizacji, mobilności i nowych technologii zasadniczo zwiększył jej zakres i konsekwencje. Skuteczne zapobieganie zagrożeniom hybrydowym ze strony państw autorytarnych i ugrupowań terrorystycznych wymaga od świata demokratycznego zdecydowanego podjęcia wielu przemyślanych działań. Są one niezbędne, aby móc określać zagrożenia hybrydowe, a ich sednem jest szerzenie społecznej świadomości zagrożeń, przewidywanie możliwych wydarzeń i ścisła współpraca rządów, instytucji publicznych i prywatnych oraz całych społeczeństw”.
.”Konflikt na granicy polsko-białoruskiej wzmocnił zainteresowanie tym tematem. Jak dzisiaj dokładnie już rozumiemy, intencją białoruskich i rosyjskich prowodyrów konfliktu była m.in., a może wręcz głównie chęć destabilizacji politycznej naszego kraju i jego pozycji w UE za pomocą nieznanej dotychczas i całkowicie nieoczekiwanej metody umożliwiania nielegalnego przekroczenia granicy tysiącom niepożądanych imigrantów. Zebrane w trakcie tego konfliktu doświadczenia niejako wymuszają na nas pogłębioną refleksję na temat podobnie nieprzewidywalnych niebezpieczeństw”- pisze prof. Michał KLEIBER.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ