Europa biednieje i nie przyciąga już inwestycji - najnowszy Eurostat
Wartość netto bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) posiadanych przez inwestorów z Unii Europejskiej na świecie wyniosła 9 bln 160 mld euro w 2023 r. – poinformował najnowszy Eurostat. Oznacza to spadek o 4,1 proc. w porównaniu z 2022 r. O 5,4 proc. zmalała także wartość BIZ w UE.
Ponad jedna czwarta europejskich inwestycji ulokowana jest w Stanach Zjednoczonych
.Głównymi partnerami inwestycyjnymi UE pozostają Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Ponad jedna czwarta unijnych inwestycji lokowana jest w USA, prawie jedna piąta – w Wielkiej Brytanii. USA pozostają też głównym inwestorem w UE – wartość amerykańskich BIZ (2 bln 299 mld euro) w 2023 r. stanowiła prawie jedną trzecią (30,9 proc.) wartości netto wszystkich bezpośrednich inwestycji zagranicznych.
Najnowszy Eurostat podaje, żę łącznie BIZ w UE wyniosły w 2023 r. 7 bln 446 mln euro, co oznacza spadek w stosunku do 2022 r. – o 5,4 proc.; w roku poprzednim osiągnęły one wartość 7 bln 873 mld euro. Drugim krajem, skąd pochodziły największe inwestycje, była Wielka Brytania (1 bln 314 mln euro, co stanowiło 17,6 proc.). Kolejne były Szwajcaria (620 mld euro, 8,3 proc.), Kajmany (353 mld euro, 4,7 proc.), Singapur (314 mld euro, 4,2 proc.) i Bermudy (276 mld euro, 3,7 proc.).
Rosja ponownie znalazła się w grupie krajów, których inwestorzy posiadają ponad 2 proc. akcji BIZ w UE. Inne państwa to Kanada, Japonia, Hongkong i Brytyjskie Wyspy Dziewicze.
Z kolei wartość netto inwestycji posiadanych na świecie przez inwestorów zamieszkałych w UE wyniosła 9 bln 160 mld euro w 2023 r. Oznacza to spadek o 4,1 proc. w porównaniu z 2022 r., co daje 391 mld euro mniej.
Ponad jedna czwarta (26,6 proc.) europejskich inwestycji ulokowana jest w Stanach Zjednoczonych; ich wartość w 2023 r. wyniosła 2 bln 437 mld euro. Drugim krajem jest Wielka Brytania, gdzie inwestycje z UE osiągnęły dwa lata temu wartość 1 bln 765 mld euro (19,3 proc.).
Kolejne po USA i Wielkiej Brytanii były Szwajcaria (755 mld euro, 8,2 proc.), Brazylia (312 mld euro, 3,4 proc.) i Singapur (263 mld euro, 2,9 proc.). Ponad 2 proc. akcji rezydentów UE znajdowało się w 2023 r. w Rosji – 2,4 proc.
Unia nie jest nieśmiertelna i prowadząc dotychczasową politykę, może za 2–3 lata nawet „umrzeć”
.Niskie wskaźniki wzrostu unijnej gospodarki, wyraźnie przegrywającej rywalizację z wieloma państwami, w tym ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami, fatalna sytuacja w zakresie rozwoju i wdrażania innowacji, szybko zmniejszająca się liczba rodzimej ludności w państwach członkowskich, od lat kompensowana jedynie przez bardzo problematyczną politykę migracyjną, to przykłady tylko niektórych unijnych kłopotów. Mimo niemałej liczby głosów wręcz podważających w obliczu powagi istniejących problemów możliwość stworzenia harmonijnie i sprawnie funkcjonującej Unii wyraźna większość jej obywateli ciągle wierzy w realność szansy na stworzenie Wspólnoty, której trwała i stabilna przyszłość przestałaby być naszym stałym zmartwieniem. Niezależnie od głosów krytycznych, często słusznych, a niekiedy przesadzonych, z pewnością nie powinniśmy wątpić w istnienie takiej formuły funkcjonowania Unii, która przekonująco dbałaby o interesy społeczeństw wszystkich państw członkowskich, zapewniając im oraz całej Unii zgodne z naszymi wspólnymi aspiracjami miejsce w dynamicznie zmieniającym się świecie.
Oczywiście przy każdej próbie określenia niezbędnych zmian w działaniach Unii istnieje szereg znaków zapytania dotyczących stale zmieniających się czynników warunkujących skuteczną politykę Unii. Aktualnie do warunków tych bez wahania zaliczyć można dalszy przebieg konfliktów zbrojnych w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, konsekwencje niedawnych wyborów prezydenckich w USA, rozwój sytuacji migracyjnej czy problemy energetyki wywoływane z jednej strony przez konflikty międzynarodowe, a z drugiej przez chaotyczną realizację polityki klimatycznej. Niezależnie od utrudnień tego rodzaju do spraw, w których należy dążyć do szybkiego uzyskania zgody i poparcia państw członkowskich, zaliczyć można z pewnością następujące:
- Uregulowanie zasady subsydiarności, czyli maksymalnie precyzyjne oddzielenie zakresu decyzji podejmowanych na szczeblu unijnym od decyzji pozostawionych w gestii poszczególnych państw – dzisiejsze debaty na ten temat, takie spraw sądownictwa czy sposobu dystrybucji unijnych środków przez państwa członkowskie, wręcz żenują niezależnych obserwatorów brakiem precyzji i stronniczością interpretacji.
- Skuteczne działania na rzecz udoskonalenia zasad traktatowych, zapewniające właściwą legitymizację unijnych organów i większą profesjonalność ich działania, prowadzące w konsekwencji do poprawy bardzo dzisiaj dalekiego od doskonałości, a przecież kluczowo ważnego wizerunku funkcjonowania całej Unii oraz do uzyskania dla jej działań szerokiego poparcia społeczeństw państw członkowskich. Już 30 lat temu były przewodniczący Komisji Europejskiej Jacques Delors określił Unię terminem „oświecony despotyzm”, którego standardy – wobec niewielkich uprawnień Parlamentu Europejskiego – wyznaczają mianowani, niepochodzący z wyboru urzędnicy. Rezultatem tego jest nieprzejrzysty gąszcz prawnych i gospodarczych regulacji, tworzący wizerunek Unii nierozumiejącej problemów dzisiejszego świata.
- Nadanie priorytetu polityce unijnej odpowiadającej na dominujące dzisiaj wyzwania, takie jak wewnętrzne i zewnętrzne bezpieczeństwo, wspomniana wyżej nieskuteczna i bardzo kłopotliwa unijna legislacja, często negatywnie wpływająca na wiele aspektów życia obywateli, a także na gospodarczą konkurencyjność państw członkowskich. Konkurencyjność gospodarki, tak ważna dla dobrostanu unijnych społeczeństw, jest dzisiaj rzeczywiście poważnie zagrożona. Liczne globalne rankingi dotyczące innowacyjności gospodarek, poziomu uczelni czy wydatków na B+R dowodzą jednoznacznie unijnej słabości w tym obszarze.
- Konsekwentne tworzenie unijnej przestrzeni publicznej na drodze działań politycznych i medialnych, wspomaganych otwartymi debatami z obywatelami państw członkowskich. Byłoby to automatycznie promocją idei obywatelskiej sprawczości, której brak w Unii jest tak krytykowany. W szczególności w programach telewizyjnych poszczególnych państw, choćby tylko w telewizjach publicznych, powinny zaś powstać stałe audycje o tematyce europejskiej, ukazujące sprawy wykraczające poza pokazywane już dzisiaj prawie wyłącznie spory polityków danego kraju. Służyłoby to z pewnością podtrzymywaniu w społeczeństwach Unii proeuropejskich poglądów, sprawy bardzo ważnej wobec szerzącego się coraz bardziej eurosceptycyzmu.
„Władze UE muszą koniecznie rozwiać zasadne dzisiaj obawy, że Komisja pozostanie jedynie sekretariatem w służbie tradycyjnie najsilniejszych państw członkowskich, czyli Niemiec i Francji. Szczególnie że akurat te państwa mają aktualnie niezwykle poważne problemy wewnętrzne, niejako nakazujące im myślenie bardziej o swoich wewnętrznych interesach niż o interesie unijnym. W żadnym wypadku nie powinniśmy jednak tracić nadziei na poprawę sytuacji – w zbyt wielu państwach członkowskich społeczeństwa stają się coraz bardziej świadome stojących przed Europą wyzwań i z pewnością będą konsekwentnie domagać się zmian, zapewne w formie zbliżonej do wyżej opisanej – jest w naszym wspólnym interesie aby do tych zmian doszło do nich jak najszybciej” – pisze w swoim artykule prof. Michał KLEIBER, redaktor naczelny „Wszystko Co Najważniejsze”.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB