Europa jest świadoma, że musi robić więcej w sprawie swojego bezpieczeństwa - Emmanuel Macron

Przebywający w Stanach Zjednoczonych prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział w wywiadzie dla Fox News, że w nadchodzących tygodniach może dojść do porozumienia w sprawie zawieszenia broni między Ukrainą a Rosją.
Emmanuel Macron o zawieszeni broni między Ukrainą a Rosją
.W wywiadzie dla Fox News po spotkaniu z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Białym Domu, Macron powiedział, że rozmawiał z europejskimi liderami i wielu z nich jest gotowych udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa.
„Najpierw potrzebujemy rozejmu. Myślę, że można go zawrzeć w nadchodzących tygodniach – oświadczył – Plan powinien wyglądać następująco: negocjacje między Stanami Zjednoczonymi a Rosją oraz między Stanami Zjednoczonymi a Ukrainą”.
„Jeśli nie zostanie to uszanowane, będzie to najlepszy dowód, iż Rosja nie traktuje tego poważnie” – dodał.
Wezwał również Stany Zjednoczone do okazania solidarności z Europejczykami, jeśli walki na Ukrainie się zakończą. Dodał, że rozmawiał z 30 sojusznikami, a wielu z nich, jak stwierdził, było otwartych na porozumienie.
„Gdybyśmy zostali zaatakowani, wyobraźmy sobie na sekundę, że Rosja mogłaby złamać ten traktat. Co się stanie? Potrzebujemy tego przesłania solidarności ze Stanów Zjednoczonych” – podkreślił francuski prezydent.
USA i wojna handlowa z Chinami
.Zdaniem Macrona Stany Zjednoczone nie mogą prowadzić wojny handlowej z Chinami i Europą jednocześnie. „Nie można prowadzić wojny handlowej z Chinami i Europą w tym samym czasie. Mam nadzieję, że go przekonałem” – powiedział Emmanuel Macron w odniesieniu do zapowiedzi Trumpa o nałożeniu ceł na import z Chin i UE.
Wcześniej w poniedziałek Macron spotkał się z Trumpem w Białym Domu. Po spotkaniu powiedział, że kilka krajów europejskich i spoza Europy jest gotowych wysłać siły pokojowe na Ukrainę w przypadku osiągnięcia porozumienia między Kijowem a Moskwą.
Według francuskiego prezydenta, „Europa jest świadoma, że musi robić więcej” w sprawie swojego bezpieczeństwa. Jego zdaniem amerykańsko-ukraińska umowa w kwestii minerałów, której podpisania domaga się Waszyngton, zapewni solidną gwarancję bezpieczeństwa Kijowowi.
Jak rozumieć strategię Donalda Trumpa wobec Ukrainy?
.Przedstawiona przez Trumpa strategia wobec Ukrainy ma swoje wady, ale nie jest tak zła, jak niektórzy się obawiają. Przynajmniej na razie – pisze Daniel FRIED na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
Po miesiącach sugestii i spekulacji 12 lutego 2025 r. rząd Trumpa rozpoczął wdrażanie strategii mającej na celu zakończenie wojny w Ukrainie. Na razie doszło już do rozmowy między prezydentem USA Donaldem Trumpem a prezydentem Rosji Władimirem Putinem, rozmowy Trumpa z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim oraz do wygłoszenia ważnego oświadczenia przez sekretarza obrony USA Pete’a Hegsetha na spotkaniu grupy kontaktowej ds. Ukrainy w kwaterze głównej NATO w Brukseli.
Komentatorzy skrytykowali rozmowę Trumpa z Putinem, która – jak wynika z wpisu amerykańskiego prezydenta w mediach społecznościowych – miała entuzjastyczny ton, nieadekwatny wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę i działań sabotażowych Moskwy przeciwko Stanom Zjednoczonym oraz ich sojusznikom. Fakt, że rozmowa z Putinem miała miejsce przed rozmową z Zełenskim, sugeruje też pewną przychylność amerykańskiego rządu wobec Rosji. Trump zwykle przyjmuje przyjazny ton względem autorytarnych przywódców. Może się to jednak szybko zmienić. Rozmowa z Zełenskim, przynajmniej według ukraińskiego komunikatu, również była serdeczna. Obie rozmowy sygnalizowały początek negocjacji, ale w żaden sposób nie wskazywały na ich treść. Miejmy nadzieję, że jeśli dojdzie do spotkania Trumpa z Putinem – przeciwnikiem – odbędzie się ono równolegle ze spotkaniem z Zełenskim – sojusznikiem.
Więcej dowiemy się w nadchodzących dniach, gdy czołowi urzędnicy nowej administracji, w tym wiceprezydent J.D. Vance i sekretarz stanu Marco Rubio, pojawią się na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Ze szczególną uwagą będziemy przyglądać się spotkaniu Vance’a z Zełenskim. Jednak już wystąpienie Hegsetha na spotkaniu ministrów obrony NATO w Brukseli dostarcza istotnych informacji.
Pete Hegseth przedstawił trzy zasadnicze stwierdzenia, które spotkały się z natychmiastową krytyką ze strony Ukraińców oraz wielu ich sojuszników. Powiedział, że przywrócenie międzynarodowo uznanych granic Ukrainy z 1991 roku jest „nierealistyczne”, a wynegocjowane porozumienie zapewne nie obejmie zgody na przystąpienie Ukrainy do NATO. Stwierdził również, że choć Ukraina potrzebuje solidnych powojennych gwarancji bezpieczeństwa, to mają je zapewnić oddziały europejskie i (niesprecyzowane) pozaeuropejskie, nie zaś wojska USA rozmieszczone na terytorium Ukrainy czy działania w ramach misji NATO.
Krytycy, w tym Ukraińcy, natychmiast uznali te wypowiedzi za jednostronne ustępstwa na rzecz Rosji, które osłabiają pozycję negocjacyjną USA, jeszcze zanim rozmowy w ogóle się rozpoczęły. Te obawy są zrozumiałe, jednak dokładniejsza analiza wypowiedzi Hegsetha wskazuje na bardziej złożone, a może nawet bardziej stanowcze podejście administracji Trumpa.
Po pierwsze, przywrócenie granic z 1991 roku za pomocą środków militarnych rzeczywiście nie jest obecnie możliwe. Ukraińscy przywódcy są tego świadomi, podobnie jak większość ich sojuszników. Hegseth sugerował, że celem USA jest zawieszenie broni – co było oczywiste od jakiegoś czasu. Na szczęście jednak Hegseth nie naciskał, by Ukraina oddała część swojego terytorium. Nie sugerował też, że USA są gotowe uznać rosyjskie roszczenia do okupowanych 20 procent Ukrainy. Jego stwierdzenia nie były szczególnie pozytywne, ale jeśli oznaczają jedynie akceptację potrzeby zawieszenia broni, a nie ustępstwo wobec Rosji, to wciąż wpisują się w realistyczne podejście do zakończenia konfliktu.
Po drugie, nie ma najmniejszych szans, że Rosja zgodzi się na przystąpienie Ukrainy do NATO w ramach negocjacji. To właśnie powiedział Hegseth – co nie oznacza, że Ukraina nigdy nie dołączy do NATO. Całkowite zamknięcie Ukrainie drzwi do członkostwa w Sojuszu byłoby jednostronnym ustępstwem na rzecz Rosji, osłabiającym pozycję USA bez żadnej korzyści. Ale nie jest to, przynajmniej na razie, oficjalne stanowisko amerykańskiego rządu – i miejmy nadzieję, że się nim nie stanie.
Po trzecie, od dawna było jasne, że Stany Zjednoczone nie wyślą wojsk do Ukrainy i że to kraje europejskie będą musiały zapewnić siły stabilizacyjne dla utrzymania rozejmu. Wiadomo również, że Europejczycy domagaliby się wsparcia ze strony USA, gdyby ich wojska stacjonujące w Ukrainie znalazły się pod rosyjskim ostrzałem. Takie wsparcie zostałoby udzielone, ale w postaci sił powietrznych i innych środków, które nie przekroczyłyby granicy wyznaczonej przez Hegsetha, czyli obecności amerykańskich żołnierzy w Ukrainie. Publiczne przerzucenie odpowiedzialności na Europejczyków było nieuniknione – cały tekst [LINK].
PAP/ WszystkocoNajważniejsze/ LW