Europejscy żołnierze na Ukrainie? Tego chce Londyn i Paryż - „Le Monde”

W obliczu powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu rozmowy o wysłaniu europejskich żołnierzy na Ukrainę nabierają tempa – pisze 25 listopada francuski dziennik “Le Monde”. Wiodącą rolę w tej inicjatywie mogłyby odegrać m.in. Paryż, Londyn i Warszawa. Europejscy żołnierze na Ukrainie mogą tym samym znaleźć się w nieodległej przyszłości, jeśli brytyjsko-francuski pomysł zostanie zrealizowany.
Europejscy żołnierze na Ukrainie?
.“W momencie, gdy wojna w Ukrainie jest na etapie kolejnej eskalacji, wznowiono dyskusję na temat wysłania zachodnich żołnierzy i prywatnych firm wojskowych na Ukrainę. Jest to temat wrażliwy, a dyskusje wokół niego pozostają tajne, ale na dobre podjęto je w obliczu powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu” – pisze “Le Monde”, powołując się na źródła. Europejscy żołnierze na Ukrainie to pomysł aprobowany przede wszystkim przez Londyn i Paryż.
Dziennik przypomina, że debata ta – rozpoczęta w lutym przez francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona – wzbudzała dotąd sprzeciw niektórych krajów europejskich, z Niemcami na czele. Jednak przybrała na sile w ostatnich tygodniach, m.in. przy okazji wizyty brytyjskiego premiera Keira Starmera we Francji.
Wznowienie namysłu nad wysłaniem zachodnich żołnierzy na Ukrainę potwierdza wypowiedź szefa francuskiej dyplomacji Jean-Noela Barrot w wywiadzie, którego 23 listopada udzielił telewizji BBC – zauważa “Le Monde”. Minister zapewnił w nim, że sojusznicy z Zachodu nie stawiają żadnych granic, jeśli chodzi o wsparcie dla Kijowa w wojnie przeciwko Rosji. Na pytanie, czy oznaczałoby to nawet udział żołnierzy francuskich w walce, odparł zaś: „Nie wykluczamy żadnej opcji”.
Prywatne armie możliwym rozwiązaniem
.”Le Monde” pisze, że rozważaną przez Francuzów i Brytyjczyków opcją jest wysłanie prywatnych firm wraz z personelem. Chodzi m.in. o Defense Conseil International, którego głównym udziałowcem jest francuskie państwo. Firma byłaby gotowa prowadzić szkolenia wojskowe w Ukrainie lub pomóc w obsłudze i naprawie zachodniego sprzętu wojskowego.
Jak zwraca uwagę „Le Monde”, dyskusję wznowiono w momencie, gdy Zachód zwiększa wysyłkę broni dalekiego zasięgu na Ukrainę, a według doniesień medialnych administracja prezydenta USA Joe Bidena dała Kijowowi zgodę na wykorzystywanie amerykańskiej broni do rażenia celów w głębi Rosji. Według ukraińskich źródeł gazety użycie tego typu rakiet wymaga zachodniej pomocy na miejscu.
Rozmowy dotyczą też rozmieszczenia europejskich wojsk wzdłuż ukraińsko-rosyjskiej granicy po ewentualnym rozejmie między Kijowem a Moskwą w ramach gwarancji bezpieczeństwa, bowiem według przecieków z otoczenia Trumpa, przyszły prezydent ma wykluczać udział wojsk amerykańskich w ewentualnej misji pokojowej. Jak ocenia badacz z Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych Elie Tenenbaum, wiodącą rolę w tej inicjatywie mogą odegrać Paryż i Londyn oraz kraje bałtyckie, skandynawskie i Polska, a w mniejszym stopniu Niemcy, które są zbyt osłabione wewnętrzną niestabilnością polityczną.
Nuklearne niebezpieczeństwo
.Na temat tego jak prawdopodobne jest użycie broni nuklearnej przez Rosję w wojnie na Ukrainę, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Michał KLEIBER w tekście „Ostatni argument Rosji„.
„Z uwagi na słabość rosyjskich wojsk i fakt, że w przypadku użycia przez Rosję strategicznej broni atomowej straciłaby ona z pewnością poparcie wszystkich swych potencjalnych sojuszników, w tym Chin i Indii, jest oczywiste, że każda, nawet tylko konwencjonalna odpowiedź NATO na taki atak doprowadziłaby w krótkim czasie do ostatecznej klęski agresora i zakończenia ukraińskiego dramatu. Żadnych wątpliwości w sprawie obrony państw członkowskich NATO nie pozostawiają niedawne wypowiedzi zarówno dowódców amerykańskich, jak i sekretarza generalnego NATO, Jensa Stoltenberga, którzy podkreślają pełną gotowość do zapobieżenia rozszerzaniu się rosyjskiej agresji. Odstraszające, a w najgorszym przypadku także militarne znaczenie dla bezpieczeństwa Zachodu miałoby zapowiadane poszerzanie programu Nuclear Sharing, tj. koncepcji politycznej Sojuszu Północnoatlantyckiego zakładającej udostępnianie głowic jądrowych państwom zrzeszonym w NATO. Program ten budzi niestety zastrzeżenia dotyczące jego zgodności z zasadami traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, według którego realizacja współdzielenia broni jądrowej mogłaby mieć miejsce wyłącznie w momencie wybuchu wojny obejmującej państwa członkowskie NATO. Nawet bez uruchomienia tego programu militarna siła Sojuszu wydaje się jednak w pełni wystarczająca, aby zapobiec wszelkim możliwym zagrożeniom”.
„Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o dramatycznych, globalnych konsekwencjach ewentualnego użycia przez Rosję głowic nuklearnych. Złamane zostałoby w takim przypadku tabu obowiązujące od 1945 roku, co otworzyłoby drogę do sytuacji określanej przez niektórych ekspertów terminem nuklearna normalizacja, czyli sytuacji, w której wiele krajów, na przykład Korea Północna czy Chiny, mogłoby także uznać się za upoważnione do użycia takiej broni. Inne państwa zaczęłyby zaś szybko starać się o pozyskanie własnego arsenału nuklearnego, by móc się bronić. Świat mógłby zostać wtedy ogarnięty niepokojem czy wręcz paniką, skłaniającą ludzi do przeprowadzania się poza duże miasta, narażone na atak w pierwszej kolejności. Ale właśnie te tak dramatyczne potencjalne konsekwencje powinny nas jednak uspokajać – wbrew często powtarzanej opinii o szaleństwie Putina można powiedzieć, że nawet tak skompromitowany człowiek jak on dochodzi jednak do pewnej granicy, która jest wyznaczana jeśli nie resztkami rozsądku, to po prostu strachem o własne życie”.
.”Chociaż prawdopodobieństwo użycia broni jądrowej przez Rosję jest bardzo niskie, to jednak jest ono największe od 60 lat. Mimo wzmożonej retoryki rosyjskiej propagandy i zapowiedzi przeprowadzenia testów z taktycznymi pociskami jądrowymi powinniśmy zachować spokój i wiarę w doprowadzenie do końca wojny na Ukrainie bez sięgnięcia przez Rosję po broń jądrową. Agresor będzie zapewne kontynuować w nadchodzących miesiącach wojnę konwencjonalną, licząc na powodzenie swego energetycznego szantażu i ostrą zimę w Europie. W najgorszym wypadku, by ukryć pogarszanie się swojego potencjału militarnego, wykorzysta taktyczną broń jądrową w lokalnym ataku na obiekty ukraińskie. Obecnie nic nie wskazuje na realne zagrożenie dla świata, które mogłoby być spowodowane użyciem przez Rosję strategicznej broni jądrowej, a wykorzystanie taktycznej broni jądrowej tylko przyspieszyłoby klęskę agresora. Miejmy nadzieję, że Putin, mimo iż podjął już wiele nieracjonalnych decyzji, staje się tego coraz bardziej świadomy” – pisze prof. Michał KLEIBER.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ