Firmy telekomunikacyjne w Nikaragui będą zobowiązane do informowania władz o rozmowach obywateli

Nikaraguański dyktator, prezydent Daniel Ortega, wystąpił osobiście z nową inicjatywą, która ma na celu „lepsze poinformowanie władz o rozmowach telefonicznych, prowadzonych przez obywateli tego kraju i cudzoziemców” – poinformowały nikaraguańskie media, opisując projekt, dzięki któremu reżim Sadanistów ma kontrolować firmy telekomunikacyjne.
Dyktator Nikaragui chce móc dokładnie lokalizować uczestników każdej rozmowy
.Skierował w tym celu do Zgromadzenia Narodowego, kontrolowanego przez partię rządzącą (Sandynistów) projekt ustawy, która zobowiązuje operatorów firmy telekomunikacyjne i audiowizualne do przekazywania władzom państwowym „całej interesującej informacji, dotyczącej tych rozmów”.
Niezwykle szczegółowa instrukcja w tej sprawie, podpisana przez Ortegę, wprowadza dla operatorów usług telefonicznych obowiązek „ścisłej geolokalizacji użytkowników telefonów, będących przedmiotem zainteresowania władz”.
Zobowiązuje również operatorów usług telefonicznych do „wyrażania zgody na inspekcje”, przy czym „jeśli będzie te nieodzowne, inspektorzy mogą korzystać z pomocy Policji Narodowej”.
Rząd będzie kontrolował firmy telekomunikacyjne
.Prezydent Ortega uzasadnia swe nowe rozporządzenie potrzebą „usprawnienia szybkiej, dostępnej dla każdego nikaraguańskiego użytkownika łączności telefonicznej.”
W październiku 2022 roku media Ameryki Łacińskiej i hiszpańska agencja prasowa EFE informowały obszernie o uruchomieniu przez rząd Nikaragui „sieci podsłuchu telefonów komórkowych”, obejmującej całe terytorium kraju (130 000 kilometrów kwadratowych), złożonej z 39 ruchomych „fałszywych anten”.
16 z tych anten, umożliwiających podsłuch rozmów prowadzonych w odległości od 50 metrów do 2 kilometrów za pomocą telefonów komórkowych, umieszczono na terenie Managui, stolicy kraju.
Dzień Matki bez kwiatów
.O protestach w Nikaragui, które kilka lat temu wstrząsnęły Nikaraugą, pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK, latynoamerykanistka, ekonomistka, i ekspertka do spraw Ameryki Łacińskiej w Ośrodku Analiz Politologicznych (OAP).
Jak opisuje autorka artykułu, iskrą, która wywołała wybuch protestów 19 kwietnia 2018 roku, była próba wprowadzenia kontrowersyjnej reformy systemu emerytalnego, zakładającej zwiększenie składek na ubezpieczenie społeczne i jednoczesne obniżenie emerytur. Na znak protestu przeciwko takim planom rządu, ale też domagając się poprawy warunków życia, na ulice stolicy Managui i innych miast nikaraguańskich wyszły setki tysięcy demonstrantów. Rząd Ortegi zabronił dziennikarzom dokumentowania protestów, a policji i uzbrojonym prorządowym bojówkom nakazał przeprowadzenie „operacji sprzątania”. W niedzielny poranek 22 kwietnia policjanci i uzbrojeni w broń z ostrą amunicją bojówkarze wkroczyli na teren dzielnic, w których wcześniej odbywały się protesty, aby „posprzątać”. Amnesty International potwierdza w swoim raporcie, że dokonano zaplanowanej eksterminacji, „strzelano, aby zabić”. W ciągu pierwszych kilku tygodni protestów życie straciło 251 osób, w tym wielu studentów strajkujących na uczelniach.
Mimo że rząd odstąpił od planów wprowadzenia reformy, protestów nie udało się osłabić. Manifestanci domagali się przede wszystkim ustąpienia prezydenta Ortegi i wiceprezydent Rosario Murillo – jego żony. Przeciwnicy prezydenta Daniela Ortegi zarzucają mu łamanie praw człowieka, skłonności dyktatorskie, nadmierną koncentrację władzy w swoich rękach i nieprzestrzeganie wolności mediów.
„Władze odpowiadają niezwykle brutalnymi represjami. Według danych Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka od czasu wybuchu protestów antyrządowych zginęło łącznie co najmniej 325 osób (nikaraguańskie organizacje ochrony praw człowieka podają liczbę 531 osób). Ponad 2 tys. uczestników starć opozycji z policją i bojówkarzami zostało rannych. Setki protestujących aresztowano, wielu uznano za zaginionych. W ciągu roku ponad 60 tys. Nikaraguańczyków uciekło z kraju, przyczyniając się do pogłębienia kryzysu migracyjnego w Ameryce Środkowej. Nikaragua coraz bardziej pogrąża się w głębokim kryzysie społecznym i politycznym” – zaznacza ekspertka.
W Nikaragui Dzień Matki świętuje się 30 maja. W 2018 roku ulicami stolicy Nikaragui, Managui, przeszła pokojowa manifestacja matek, które niedawno straciły swoje dzieci – głównie studentów i nastoletnich uczniów, biorących udział w antyrządowych protestach w kwietniu. Matkom towarzyszyły młodsze dzieci – rodzeństwo ofiar przemocy. Do pochodu stopniowo dołączali studenci, koledzy zamordowanych miesiąc wcześniej młodych ludzi oraz zwykli mieszkańcy stolicy.
„Międzynarodowi obserwatorzy potwierdzili, że ataki na demonstrantów były prowadzone przez policję i grupy zbrojne w pobliżu Politechniki Narodowej i Uniwersytetu Środkowoamerykańskiego. Wojskowi snajperzy na dachu pobliskiego stadionu czekali, aż pochód matek dojdzie na odsłonięty teren i wówczas otworzyli ogień do bezbronnego tłumu” – pisze Prof. Joanna GOCŁOWSKA-BOLEK.
Z kolei 7 maja 2018 roku na terenie Narodowego Autonomicznego Uniwersytetu Nikaraguańskiego (UNAN-Managua) zabarykadowało się kilkudziesięcioro, a następnie blisko pół tysiąca młodych ludzi w proteście przeciwko polityce prowadzonej przez rząd Daniela Ortegi. Protestujący cały czas próbowali prowadzić rozmowy z rządem, który jednak ich ignorował. Nie pomogło, że w negocjacje zaangażowani byli przedstawiciele Specjalnego Mechanizmu Monitorowania Praw Człowieka dla Nikaragui (MESENI), Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka (IACHR) i lokalnych organizacji ds. praw człowieka. Rząd tych rozmów nie podejmował, domagając się bezwarunkowego zakończenia protestu. Władze uczelni wezwały pracowników i studentów uniwersytetu do przerwania strajku i wznowienia zajęć, co wyznaczono na 17 lipca.
„Jednak bez żadnego uprzedzenia ze strony władz 13 lipca o godzinie 13.00 dziesiątki członków prorządowych grup zbrojnych weszło na teren uniwersytetu, strzelając wokół na oślep, podczas gdy policja narodowa strzegła dostępu do bram, nie pozwalając nikomu opuścić kampusu. Protestujący obrzucili bojówkarzy kamieniami, granatami domowej roboty i koktajlami mołotowa zza barykad ustawionych naprędce na terenie uczelni” – opisuje ekspert.
Prorządowe grupy zbrojne prowadziły ostrzał z broni z ostrą amunicją przez ponad 20 godzin. Policja przez cały czas uniemożliwiała pracownikom służb ratowniczych wejście na teren kampusu uniwersyteckiego i powstrzymywała studentów, pracowników uczelni i innych demonstrantów przed opuszczeniem murów uczelni. Ponad 200 osób zostało uwięzionych również w pobliskim kościele Divina Misericordia.